Jak syn tyrana chciał zostać piłkarzem, czyli niesamowita historia Saadiego Kaddafiego


23 grudnia 2015 Jak syn tyrana chciał zostać piłkarzem, czyli niesamowita historia Saadiego Kaddafiego

Historia Kaddafiego pokazuje, jak przewrotny jest ludzki los. 10 lat temu korzystał z życia i biegał po boiskach z najlepszymi piłkarzami świata, mimo że nawet nie umiał grać w piłkę. Obecnie siedzi w więzieniu i czeka już tylko na śmierć. Oto tragikomiczna opowieść o człowieku, który myślał, że za pieniądze i nazwisko osiągnie wszystko, a teraz płaci za to sporą cenę.


Udostępnij na Udostępnij na

W chwili, gdy piszę ten tekst, Saadi Kaddafi, syn słynnego libijskiego tyrana Mu’ammara Kaddafiego, siedzi w więzieniu w Trypolisie, będąc regularnie torturowanym. Na przestrzeni ostatnich kilku lat twarz 42-latka zmieniła się nie do poznania. Nie ma na niej ani krzty buty i pasji, cech tak charakterystycznych dla tego rodu. W jego obliczu widać za to świadomość tego, co czeka go przez następnych kilkadziesiąt lat, bo Kaddafi resztę życia spędzi tam, gdzie jego miejsce – w więzieniu.

Wobec niego los i tak był łaskawy, bo równie dobrze mógł skończyć tak jak jego ojciec i reszta rodziny. W 2011 roku został schwytany przez Interpol, a potem oddany w ręce rebeliantów. Warunek był jeden: Kaddafi musi zostać osądzony i ukarany według humanitarnych zasad. I tak też się stało. Od tego czasu człowiek, który był częścią tyrańskich rządów, a potem sam stał na czele armii walczącej przeciw Arabskiej Wiośnie Ludów, budzi się w tej samej celi w Trypolisie.

Czytając to, zastanawiacie się, dlaczego właściwie ten tekst znajduje się na portalu piłkarskim. Otóż jego główny bohater z piłką nożną jest związany bardziej, niż komukolwiek się wydaje. Gdybyśmy cofnęli się w czasie 12 lat, mówilibyśmy nie o zbrodniarzu, a zawodniku włoskiej Perugii i reprezentancie kraju. Jakim cudem syn libijskiego dyktatora występował w kilku drużynach Serie A? O tym dowiecie się później.

Marzenia się spełniają

Saadi Kaddafi przez wiele lat korzystał z uciech życia. Wydawał pieniądze ojca na wszystko, czego chciał. W 2000 roku zamarzyło mu się spełnić swoje dziecięce marzenia i zostać piłkarzem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że miał na karku 27 lat i okres hulaszczego trybu życia za sobą.

Kochający ojciec spełnił życzenie syna. W „normalnym” autorytarnym kraju Saadi kupiłby jeden z klubów w Trypolisie, zostałby jego honorowym prezesem, uroczyście rozpoczynałby każdy mecz i z pomocą wysoko postawionego ojca budowałby potęgę drużyny, bawiąc się w Football Managera na żywo. Jednak Kaddafi poszedł krok dalej.

Z dnia na dzień został zawodnikiem Al-Ahly Trypolis. Co naturalne, sam zadecydował, że będzie napastnikiem. Jako jedyny piłkarz w klubie miał numer (10 oczywiście) i nazwisko na koszulce. Wszystko po to, żeby kibice i komentatorzy mogli docenić klasę „wybitnego” gracza.

Luty 2003 roku, mecz towarzyski pomiędzy Libią a Kanadą. Kaddafi z szacunku do rywali podaje każdemu rękę przed zejściem z murawy

Grająca o utrzymanie drużyna szybko wspięła się w górę tabeli dzięki pomocy Saadiego, który nie wahał się ustawiać spotkania tylko po to, by wypadać w nich jak najlepiej. Toteż w meczach Al-Ahly mieliśmy nieprawdopodobne liczby rzutów karnych (zgadnijcie, kto je wykonywał), a tajemnicą poliszynela jest to, że bramkarze rywali specjalnie przepuszczali piłki po strzałach dziedzica tronu po to, żeby nie narażać się na jego gniew.

Po jednym z meczów, kiedy to rywale z Bengazi zeszli z murawy zbulwersowani sędziowaniem w tym spotkaniu, Kaddafi junior zdecydował się zrównać z ziemią stadion i bazę treningową rywali, a sam klub zmieść z piłkarskiej mapy.

Z każdym rokiem jego macki zaczęły sięgać coraz dalej. W 2001 roku został właścicielem czołowej drużyny ligi, Al-Ittihad Trypolis, a także wiceprezydentem libijskiej federacji piłki nożnej. Miał też za sobą debiut w reprezentacji kraju. Wtedy do spełnienia jego idyllicznej wizji siebie jako wielkiego zawodnika w świetle reflektorów zabrakło bardzo niewiele. Saadi namówił nawet ojca na to, by Libia starała się o organizację mistrzostw świata w 2002 roku. Bogu dzięki na realizację tego planu było stanowczo za późno.

Skoro plan podbicia rodzimej ligi został zrealizowany tak szybko, Saadi zamarzył, żeby pokazać swój (anty)talent piłkarski szerszej publiczności. Pomóc mu w tym miały między innymi treningi z Diego Maradoną i Benem Johnsonem. W tym momencie dochodzimy do kolejnego rozdziału tej historii.

Sex, Drugs & Serie A

Na początku XXI wieku Mu’ammar Kaddafi ściśle współpracował z  Silvio Berlusconim. Ówczesnemu premierowi Włoch pieniądze nigdy nie śmierdziały, toteż przyjaźń z libijskim tyranem, która przynosiła spore korzyści finansowe, była jak najbardziej na rękę. Dlatego też naturalnym miejscem, w którym miał występować Kaddafi junior, był Półwysep Apeniński. Należy przy tym wspomnieć, że Serie A była w tamtych czasach najlepszą ligą świata. Po boiskach na archaicznych stadionach biegali tacy zawodnicy jak Andrij Szewczenko, Pavel Nedved i grono wybitnych reprezentantów Włoch. Do tego towarzystwa miał również dołączyć Saadi Kaddafi.

Pierwotny plan zakładał, że Libijczyk miał występować w samym Juventusie. Dlatego też rodzina Kaddafich zakupiła 7,5% udziałów w klubie. Nie wystarczyło to jednak, by piłkarz parodysta mógł występować w jednej z największych drużyn świata. Pomocną dłoń do napastnika wyciągnął jednak ekscentryczny prezes Perugii, Luciano Gaucci. – Pomysł tego transferu urodził się podczas mojej rozmowy z Saadim trzy tygodnie temu. Rzuciłem go pół żartem, pół serio, a teraz stało się to rzeczywistością. To hazardowy ruch z naszej strony, ale on udowodni swoją jakość na boisku – mówił tuż po przyjściu rosłego napastnika do klubu.

Ta dwójka wyjątkowo do siebie pasowała, bo o Gauccim do dziś mówi się jako o najbardziej barwnym prezydencie we Włoszech. Ekscentryk, przyjaźniący z George’em Bushem, zasłynął między innymi wyrzuceniem z Perugii Ahn Juwn-Hwana po tym, jak ten zdobył na mundialu w 2002 rok gola, który wyeliminował „Squadra Azzurra”.

Kulisy transferu Kaddafiego juniora do Serie A były zupełnie inne. Do Gaucciego zgłosił się sam Berlusconi, który przelał na jego konto kilka milionów euro i namówił go na transfer zawodnika tylko po to, żeby utrzymać dobre stosunki na linii Libia–Włochy.

Chciałoby się napisać, że jakimś cudem napastnikowi udało się zrobić karierę w Perugii, ale do tego nie doszło. Mimo licznych prób Gaucciego, który w mediach błagał trenera klubu, Serse Cosmiego, by ten wystawiał Kaddafiego, szkoleniowiec pozostał nieugięty. Przez cały sezon 2003/2004 Libijczyk zagrał zaledwie 15 minut w ostatnim meczu sezonu przeciwko Juventusowi, nie dotykając nawet piłki. Udało mu się za to być bohaterem głośniej afery, kiedy to okazało się, że jego wynik antydopingowy był pozytywny. – To wina leków, które bierze z powodu chronicznych bólów pleców – próbował tłumaczyć Gaucci, ale jasne było, że powodem tego było zamiłowanie Kaddafiego do kokainy.

Nie sprawdziłem się w Perugii, bo miałem za słabych kolegów w drużynie. Myślę, że w drużynie takiej jak Juventus lepiej pokazałbym swoje umiejętności techniczne – tak podsumował swoją przygodę z włoską drużyną sam zainteresowany.

Kolejny klubem w CV zawodnika była Sampdoria. W drużynie z Genui Kaddafi nawet nie zadebiutował, za to pokazał, że potrafi się bawić jak mało kto. Kilka lat temu wyszło na jaw, że zawodnik przez rok mieszkał w hotelu, ale zapomniał zapłacić za swój pobyt. Należna kwota? Dla bogatej rodziny grosze – 394 tysiące euro. Hotel, w którym mieszkał piłkarz, nie był wcale najdroższym apartamentem w mieście, ale po prostu na tyle zostały wycenione codzienne imprezy z prostytutkami, lądowisko dla helikoptera, wynajem całego piętra, a nawet specjalne miejsce dla klatek z lwami. Na dobrej zabawie Kaddafiego swoje zarobił odźwierny, który pewnego dnia sprzedał mediom historie o ekscesach Libijczyka.

Ostatnią drużyną, w której Saadi próbował szczęścia, było walczące o awans do Ligi Mistrzów Udinese. Trzeba powiedzieć, że był to sprytny ruch ze strony działaczy, którzy liczyli, że zatrudniając syna Kaddafiego, dostaną pod stołem kilka milionów euro.  W klubie ze Stadio Frulli udało mu się rozegrać zaledwie 11 minut.

W Afryce rozgrywałem trudniejsze i bardziej zacięte mecze niż w Serie A – powiedział na odchodne zawodnik, podsumowując niski poziom ligi w stosunku do jego umiejętności.

Próbka „umiejętności” Saadiego Kaddafiego

Szybki koniec krótkiej „kariery”

Farsę związaną z podbijaniem europejskiego futbolu przez napastnika zakończył ten sam człowiek, który ją zaczął, a więc Mu’ammar Kaddafi. – Uważam, że powinien zakończyć karierę i wrócić do Libii – powiedział pod koniec 2007 roku, powoli rozumiejąc, że syn nie spełnia marzenia, a po prostu marnotrawi pieniądze i ośmiesza ród. Poza tym powoli zbliżały się dla Kaddafich czasy, w których piłka nożna schodziła na dalszy plan.

Jako że słowo ojca w kulturze arabskiej jest świętością, Kaddafi junior szybko wrócił do kraju. – Żałuję, że musiałem skończyć grać w piłkę, bo kochałem to robić – krótko podsumował wszystko sam zainteresowany. Wydaje się jednak, że to, co najbardziej uwielbiał w futbolu, to życie piłkarza i światła reflektorów na niego skierowane, a nie kopanie samej piłki.

No właśnie na koniec warto odpowiedzieć sobie na trudne pytanie, jakim piłkarzem był Saddi Kaddafi? Był tyczkowatym lewonożnym napastnikiem. Na przyzwoitym poziomie potrafił grać głową, a także odnajdować się w sytuacjach podbramkowych. Rzadko kiedy oddawał piłkę kolegom, nigdy też nie widziano, żeby strzelił gol w inny sposób niż po strzale z prostego podbicia. Przez całą karierę nie przekroczył liczby 30 bramek.

Problemów z odnalezieniem celu po  zakończeniu przygody z piłką nie miał. Z każdym dniem rządy jego ojca Mu’ammara Kaddafiego słabły, co odbiło się również na innych członkach rodziny. Kilka lat po tym jak Saadi „podbijał” boiska Serie A i żył, jakby jutra miało nie być, musiał złapać za broń, stanąć na czele armii broniącej obecnych rządów i autentycznie bać się o następny dzień życia.

Tą bitwę również przegrał i dlatego trzeba ocenić go jako postać tragiczną. Tragiczną, która w zupełności zasłużyła na swój obecny los. Teraz, siedząc w niewielkiej celi, Kaddafi może tylko wspomnieć czasy, w których był kimś więcej niż zwykłym zbrodniarzem. „Oj, przewrotne są ludzkie losy” –  można pomyśleć, patrząc na żywot tej niedoszłej gwiazdy futbolu.

Komentarze
Stop Lewackiej propagandzie (gość) - 9 lat temu

Z Kaddafiego taki tyran jak z obamy dobry prezydent

Odpowiedz
Cezary Bednarczyk (gość) - 9 lat temu

Ciekawe, że bez Kaddafiego w Libii, nota bene kraju chrześcijańskim przed konkwistą islamską, obecnie prześladuje i zabija się chrześcijan i rządzi dżihad islamski. Jakoś za tego strasznego tyrana Kaddafiego wszyscy koegzystowali pokojowo, a teraz nie!? "siedzi w więzieniu w Trypolisie, będąc regularnie torturowanym" typowo lewackie - ważne żeby humanitarnie został skazany, a co potem to co to nas obchodzi.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze