Początkowo wiele osób pukało się w głowę mówiąc jak jest taki dobry to niech jedzie na zachód, a jak nie to niech da spokój sobie i zostanie w Polsce. Szymański poszedł pod prąd i póki co nie żałuje.
Był lipiec w 2016 roku gdy Sebastian Szymański dołączył do pierwszego zespołu Legii, po roku spędzonym w rezerwach stołecznego klubu. Wraz z nim z drugiego zespołu przyszli Mateusz Żyro i Bartłomiej Urbański. Pierwszy gra dziś w Stali Mielec, drugi nigdzie, po odejściu z Pogoni Siedlce pozostaje bez klubu. By uzmysłowić jak inna to była Legia dodajmy, że po boisku wówczas biegali tacy gracze jak Guilherme, Rzeźniczak, Duda, Prijovic i Nikolic.
Początki w Legii
Na swój debiut w warszawskiej drużynie Szymański czekał do 6 kolejki i spotkania z Arką Gdynia, które ostatecznie Legia przegrała 1:3, a Szymański zaliczył 15 minut. Jednak na kolejne wejście musiał poczekać aż do 20 serii gier. Więcej szans zaczął dostawać na Wiosnę. Łącznie w swoim debiutanckim sezonie rozegrał 11 spotkań i zdobył 1 bramkę.
Następny sezon był już o wiele lepszy. W samej ekstraklasie rozegrał blisko dwa razy więcej spotkań niż w poprzednich rozgrywkach, do tego zadebiutował na europejskiej scenie w eliminacyjnych spotkaniach Legii. Ludzie zaczęli kojarzyć jego nazwisko. Zaczęły się dyskusje na temat jego potencjału, umiejętności i roli jaką może odgrywać na boisku.
Wszystkie te dywagacje okazały się być na miejscu ponieważ rozgrywki 2018/2019 należały już do Szymańskiego. Stał się jednym z kluczowych piłkarzy warszawskiego klubu, ludzie przestali się zastanawiać czy zagra czy nie, ale czy wystąpi jako „dziesiątka” czy też na skrzydle. Jednak z biegiem czasu te wątpliwości były coraz mniejsze, pozycja środkowego ofensywnego pomocnika stała się jego nominalną, a tylko dzięki jego predyspozycją trenerzy zaczęli go z konieczności wystawiać na skrzydle.
Potwierdzają to liczby, Szymański jako „playmaker” rozegrał 23 mecze, a na boku 13. Łącznie w tym sezonie wystąpił w 42 meczach Legii, strzelił 2 gole i zaliczył 7 asyst. Nigdy nie był szczególnie bramkostrzelnym graczem i o to było najwięcej zarzutów. Jednak nie przeszkodziło to w tym by już po tym sezonie opuścić stołeczny klub, choć znajdą się tacy którzy powiedzą, że zmieniło to kierunek przeprowadzki.
Szymański zdobył z Legią dwa mistrzostwa Polski, jeden Puchar Polski i po 3 sezonach opuścił Łazienkowską. Wychowanek warszawskiej Legii stał się wówczas drugim najdroższym transferem ligi po Janie Bednarku. Dynamo Moskwa zaoferowało wojskowym 5,5 miliona euro. Dziś spadł na trzecie miejsce w tej klasyfikacji bo wszystkich tego lata przebił Radosław Majecki odchodząc do Monaco za 7 milionów euro.
Przygoda na wschodzie Szymańskiego
Pierwszy sezon w rosyjskiej drużynie był sezonem przejściowym. Umówmy się, że w przypadku przeprowadzki do takiego kraju jak Rosja okres na aklimatyzację jest wydłużony. Tak było również w przypadku Szymańskiego, który w pierwszym sezonie zaliczył 22 występy, strzelił jednego gola i miał jedną asystę.
Z upływem czasu przekonał się do nowego kraju, przyzwyczaił do odległości występujących pomiędzy poszczególnymi miastami, zaakceptował rosyjską kulturę i zakochał się w Moskwie. Na dowód tego przeprowadził się do jej centrum, by móc korzystać na co dzień z uroków tego miejsca.
Jednak końcówka ubiegłego sezonu nie była dla Szymańskiego łatwa. Najpierw zaraził się koronawirusem i mimo, że chorobę przeszedł łagodnie to opuścił 3 tygodnie. Czas kwarantanny kosztował go utratę miejsca w pierwszym składzie, do którego już się wrócić nie udało. Na domiar złego w końcówce sezonu przyplątała się jeszcze kontuzja kostki, która spowodowała absencję w trzech ostatnich spotkaniach sezonu.
Obecny sezon Szymańskiego
Uraz na szczęście nie wyeliminował Szymańskiego, z krótkich przygotowań do nowej kampanii i Polak był gotowy na start rozgrywek. Jak na razie ten sezon wygląda w jego wykonaniu obiecująco. W 1 kolejce przeciwko Uralowi zanotował dwie asysty, a jego zespół pokonał rywala 2:0. Szymański mógł jednak zacząć od gola, już w 8 minucie spotkania piłkę po jego strzale z linii bramkowej wybijał były piłkarz Miedzi Legnica Rafał Augustyniak.
Szymański vs. Augustyniak. Trochę wstyd nie strzelić w takiej sytuacji, ale asystą przy golu N’jie trochę Szymański odrobił. pic.twitter.com/xNY01Iu9oL
— Karol Bochenek (@K_Bochenek) August 10, 2020
Kolejną asystą Szymański popisał się w 3 kolejce w wygranym meczu z FK Rostów. Zagrał we wszystkich trzech spotkaniach tego sezonu, jednak w każdym z nich opuszczał boisko koło 70 minuty meczu. Jego Dynamo dobrze weszło w nowy sezon, są na drugim miejscu z dorobkiem 7 punktów, wyprzedza ich tylko wielki Zenit. Oczekiwania będą rosnąć.
Oczywiście to dopiero początek i zarówno w przypadku Szymańskiego jak i jego zespołu należy się jeszcze wstrzymać przed chóralnymi pochwałami. Jednak patrząc na poprzedni sezon i 6 miejsce ze stratą ponad 30 punktów do pierwszego Zenita są powody do zadowolenia. Trudno przypuszczać by Dynamo w dalszej części sezonu zagroziło Zenitowi w walce o mistrzostwo, ale bój o 4 miejsce dające szanse gry w europejskich pucharach to już na pewno realny cel drużyny Kirilla Novikova.
https://twitter.com/MCHAWMAR1/status/1292839477732311041?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1292839477732311041%7Ctwgr%5E&ref_url=https%3A%2F%2Ffutbol.pl%2Fnews%2F555432_Sebastian_Szymanski_najpierw_zmarnowal_setke_a_pozniej_zaliczyl_dwie_asysty_Kapitalny_mecz_reprezentanta_Polski_VIDEO
Reprezentacja czeka na Szymańskiego
Dla samego Szymańskiego to również będzie ważny sezon w kontekście reprezentacyjnym. Przełożone Mistrzostwa Europy to cel numer jeden dla niego. Szymański zadebiutował w reprezentacji we wrześniu ubiegłego roku i od razu zrobiło się o nim głośno. Do tej pory rozegrał 5 meczów i zdobył jedną bramkę.
Jednak regularna gra w Dynamie może sprawić, że nie tylko pojedzie na Euro, ale i będzie piłkarzem wyjściowej jedenastki Jerzego Brzęczka. W reprezentacji możemy za chwilę spodziewać się wymiany pokoleniowej i jednym z głównych elementów tej zmiany powinien być właśnie Szymański. Oby tylko limit pecha został już wyczerpany Sebastiana.