W niedzielnym spotkaniu 28. kolejki La Liga Atletico Madryt po świetnym meczu ograło na Estadio Mestalla miejscową Valencię i utrzymuje 8-punktową stratę do liderującej Barcelony. Podopieczni Diego Simeone po raz kolejny potwierdzili znakomitą formę i dali wyraźny sygnał, że nie zamierzają jeszcze odpuszczać ligi.
Spotkanie drugiej drużyny obecnego sezonu z zajmującą przed tą kolejką 11. lokatę Valencią określane było jako hit 28. kolejki La Liga. Po jesiennym pojedynku obu zespołów, w którym Atletico pokonało „Nietoperze” 2:1 i który trudno było posądzić o miano meczu spektakularnego, na Estadio Mestalla spodziewano się raczej piłkarskich szachów niż starcia pełnego fajerwerków. W dodatku obie ekipy podchodziły do starcia osłabione. Atletico miało zagrać bez Godina i Savicia, czyli podstawowej pary stoperów w ostatnim czasie, a w Valencii brakowało Jose Marii Gayi pokutującego za piątą żółtą kartkę otrzymaną w spotkaniu z Malagą.
Mimo to oba zespoły mogły podchodzić do spotkania z optymizmem. Valencia największy kryzys ma już prawdopodobnie za sobą i ostatnie trzy zwycięstwa w La Liga, a także spektakularny dwumecz z Rapidem Wiedeń, wlały w serca fanów „Nietoperzy” nadzieję na to, że sezon nie jest jeszcze stracony. Zwłaszcza że wygrana z Atletico dawałaby drużynie awans na 8. lokatę i złapanie kontaktu z grupą zespołów walczących o europejskie puchary.
Z kolei „Rojiblancos” są ostatnio w znakomitej formie i nawet pomimo braku Godina jechali na Mestalla w roli faworytów. Seria pięciu meczów bez porażki pozwoliła drużynie utrzymać się w walce o mistrzostwo, a po znakomitym występie tydzień temu na Santiago Bernabeu zespół Simeone można wymieniać jako jednego z największych faworytów do końcowego zwycięstwa w tegorocznej Lidze Mistrzów.
Obie ekipy wyszły w swoich klasycznych ustawieniach. Valencia postawiła więc na 4-3-3, z wysoko grającymi Czeryszewem oraz Feghoulim na skrzydłach i nastawieniem na walkę o opanowanie środka pola. Z kolei Atletico zastosowało płaskie 4-4-2, z dwoma defensywnymi pomocnikami w osobach Kranevittera i Gabiego, z których ten pierwszy miał grać trochę głębiej, asekurując nieopierzonego Lucasa Hernandeza zastępującego na środku defensywy Godina.
Spotkanie lepiej zaczęła Valencia, jednak z biegiem czasu na boisku zaczęła się zarysowywać przewaga Atletico. Świetnie wyglądała para Griezmann – Vietto, która swoją ruchliwością całkowicie gubiła Aderlana Santosa, który nie był w stanie nadążyć za kieszonkowymi napastnikami „Rojiblancos”. W Valencii dodatkowo nie funkcjonował środek pola, gdzie mimo liczebnej przewagi trio Gomez – Perez – Fuego nie było w stanie zdominować Gabiego i Kranevittera. Co gorsza, po jednej z przebitek w okolicach pola karnego piłkę stracił Javi Fuego, po czym futbolówka wpadła pod nogi Antoine’a Griezmanna, który silnym uderzeniem zza pola karnego pokonał Diego Alvesa. Dla Francuza była to trzecia bramka w trzecim kolejnym spotkaniu.
W tym momencie wydawało się, że Atletico ma mecz pod kontrolą. Valencia odpowiedziała jednak w sposób natychmiastowy za sprawą znakomitej dwójkowej akcji Czeryszewa i Alcacera, zakończonej płaskim strzałem tego pierwszego. To był moment, w którym zespół Simeone zaczął się chwiać. Obrona, osłabiona brakiem Godina, tworzyła luki, które wykorzystywali Czeryszew i Feghouli. Zwłaszcza Rosjanin, którego trzeba uznać najlepszym piłkarzem pierwszej połowy, siał spustoszenie w szeregach obronnych drużyny z Madrytu. Był to ten moment spotkania, w którym kibice „Nietoperzy” mogli liczyć na to, że trzy punkty zostaną na Mestalla.
Na drugą połowę zespół wyszedł jednak ospale i momentalnie zarysowała się duża przewaga Atletico. Tragicznie wyglądał zwłaszcza wspomniany już Aderlan Santos, przy którego każdym kontakcie z piłką miejscowi kibice mogli dostawać ataków białej gorączki. Szalę zwycięstwa na korzyść ekipy z Madrytu przechylili ostatecznie rezerwowi, którzy okazali się kluczowymi postaciami drugiej połowy. Świetne zmiany dali Fernando Torres i Carrasco, którzy znakomity występ ukoronowali trafieniami, odpowiednio w 70. i 85. minucie. Zwłaszcza wejście młodego Belga można uznać za imponujące, gdyż swoją przebojowością i łatwością w podejmowaniu pojedynków 1 na 1 rozrywał szeregi obronne gospodarzy. Dodać należy, że miejscowi kończyli spotkanie w „10”, gdyż za drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę z boiska wyleciał Santos, który zasłużył na miano negatywnego bohatera dzisiejszego hitu.
Ostatecznie Atletico ograło Valencię 3:1 i zwłaszcza w drugiej połowie pokazało, że w tym momencie jest zespołem z absolutnego europejskiego topu. O ile nadal ma osiem punktów straty do Barcelony i o mistrzostwie mowy być nie może, o tyle drużyna utrzymuje bezpieczną, czteropunktową przewagę nad Realem. Na pochwały zasłużyli przede wszystkim Griezmann, a także dwójka defensywnych pomocników w osobach Kranevittera i Gabiego. Trochę gorzej niż zwykle wyglądała gra obrony, ale w obliczu braku podstawowej pary stoperów zespół i tak wykonał kawał dobrej roboty w defensywie.
Z kolei Valencia momentami potwierdzała, że projekt Neville’a zaczyna się krystalizować. Mimo że gra w defensywie, a także forma środkowych pomocników pozostawia wiele do życzenia, łatwość tworzenia sobie sytuacji strzeleckich i znakomita forma Denisa Czeryszewa mogą wlewać w serca kibiców „Nietoperzy” dużą nadzieję. Zwłaszcza że już w czwartek zespół ma szansę na rehabilitację w Lidze Europy. Podopieczni Gary’ego Neville’a pojadą na San Mames, gdzie będzie już na nich czekał miejscowy Athletic.