Media lubią kreować pojedyncze spotkania na takie, które decydują o tytule lub spadku poszczególnych drużyn. Choć tych drugich zabraknie w 33. kolejce Premier League, to mamy przed sobą mecz z pewnością kwalifikujący się do kategorii kluczowych dla losów mistrzostwa Anglii. Wielki Manchester United podejmie nie mniejszą Chelsea Londyn.
Bez bohatera
Choć sezon powoli się kończy, to i tak śmiało można już wyznaczyć tego, który będzie jego bohaterem, bezapelacyjnie zgarnie wszystkie nagrody dla piłkarza trwających jeszcze rozgrywek krajowych. Wayne Rooney błyszczy w każdym spotkaniu, zdobył już 34 bramki, ale w sobotnim meczu na Old Trafford nie wystąpi. Tragedia Anglika rozpoczęła się w końcówce wyjazdowego pojedynku z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów. Źle spadł na prawą nogę, boleśnie skręcił kostkę i od tego momentu media nie przestają śledzić spuchniętego stawu skokowego Rooneya, informując łasą na informacje publikę o możliwej rehabilitacji, okresie, przez jaki napastnik będzie musiał odpoczywać. Słychać już było nawet głosy jego o wypadnięciu z planów letnich Fabio Capello, ale na szczęście po gruntownym przebadaniu feralnej kostki diagnoza była dużo łagodniejsza – miesiąc na trybunach. Jednak mało kto zajmuje się tym, co będzie pod koniec maja. Myśli kibiców United bardziej skupione są na meczu z Chelsea.
W Londynie atmosfera o niebo lepsza, choć wydawało się, że po wczesnej klęsce w Lidze Mistrzów oraz remisie z Blackburn w lidze na Stamford Bridge pojawił się niemiły gość – kryzys. Tymczasem motywująco podziałała na wszystkich wizyta Romana Abramowicza, który – mimo wściekłości – spokojnie wyjaśnił wszystkim, co po sezonie będzie, a co może być, jeśli Chelsea nie osiągnie spodziewanych wyników. Odpowiedź właściciel klubu dostał, a konkretnie dwanaście – tyle bowiem bramek w ciągu kilku dni zdobyli zawodnicy Ancelottiego w meczach z Portsmouth i Aston Villa. Teraz, po tygodniu spokojnych treningów, atmosfera jest ponoć jeszcze lepsza, choćby dlatego, że do gry wraca Didier Drogba goniący w klasyfikacji strzeleckiej Wayne’a Rooneya. Jednak to tylko pozory, ponieważ Carlo Ancelotti ma poważny ból głowy z wyborem składu. Otóż Włoch musi zdecydować się, czy nie lepszym rozwiązaniem będzie gra z jednym napastnikiem, bez zrzucania Anelki na prawe skrzydło. Fachowcy są zgodni – to roszada w jedenastce Chelsea dała im takie rezultaty w poprzednim tygodniu.
Jaką więc Chelsea obejrzymy na Stamford Bridge? Z pewnością zwycięstwo doda jej animuszu, ale o tytule nie zadecyduje to jedno, wyjątkowe spotkanie. Przecież pamiętajmy, że czekają ją jeszcze niezwykle trudne wyjazdy na White Hart Lane czy Anfield Road. Także wspomniana kontuzja Rooneya nie musi świadczyć o tym, że na Old Trafford nastąpiło tąpnięcie w pierwszym składzie. Statystyki może nie mówią wszystkiego o futbolu, a na pewno same nie grają na boisku, ale przecież gdy Manchester gra z Berbatowem w składzie, to w zdecydowanej większości meczów wygrywa. Z pewnością na remis liczy Arsenal, który w Birmingham podzielił się punktami z City i został trochę z tyłu w ligowej tabeli. Każda pomoc z zewnątrz na pewno zostanie na Emirates przyjęta, zwłaszcza wobec kontuzji Gallasa i Fabregasa.
Gorące telefony na dole
Grupa klubów, które wciąż biją się w Premier League o uniknięcie degradacji, jest spora. Wolverhampton, Burnley, West Ham, Hull, Wigan i Bolton nie będą miały jednak najłatwiejszej drogi, by z tej nerwowej strefy uciec. Większość z tych drużyn gra na wyjeździe i to z zespołami, które także mają jeszcze coś do ugrania w pozostałych pięciu kolejkach. Najsłabiej przedstawiają się szanse „Wolves”, ponieważ drużyna McCarthy’ego zawita w niezbyt gościnne progi Arsene Wengera. Pamiętając, że nawet taka Barcelona została tam powstrzymana, beniaminek Premier League raczej nie ma co liczyć na jakąkolwiek zdobycz punktową. To bardziej wyjazd jak na ścięcie. Tylko troszkę lepiej będą mieli piłkarze Burnley, ale to z powodu gry na własnym boisku. Bo rywal już równie trudny – Manchester City. Jakby Brian Laws miał mało problemów z jakością własnej drużyny, to teraz będzie musiał trudzić się nad tym, jak zatrzymać genialnego Carlosa Teveza, który w poniedziałek ustrzelił klasycznego hat-tricka.
Hull City pozornie może być bardziej zadowolone ze swojego rozstawienia w tej kolejce. Jednak wizyta na stadionie Stoke wcale do takich miłych nie należy, choć te dwie drużyny dzieli zaledwie dwanaście punktów. Zwłaszcza perspektywa nadlatujących zza linii bocznej pocisków wyrzucanych przez ramiona Rory Delapa napawa strachem defensorów ligowych (i to znacznie lepszych od tych, których w swej talii ma Ian Dowie). Wigan będzie z kolei liczyć na zmęczenie bohaterów, zawodników Fulham, którzy tak wspaniale reprezentują Anglię w Lidze Europy. Skromna drużyna z Craven Cottage wyeliminowała już Szachtar i Juventus, a teraz ma za sobą wygraną z Wolfsburgiem. Tu trzeba będzie powstrzymać Bobby’ego Zamorę, który osiemnastoma strzelonymi bramkami chce wreszcie wymusić na Fabio Capello choćby szansę na grę w kadrze Anglii w którymś ze sparingów przed imprezą w RPA. Pogrążony w wielkim kryzysie West Ham, ze skazywanym na zwolnienie Gianfranco Zolą, wybierze się do Liverpoolu, ale do jego niebieskiej części. Tam spotka się z rozpędzonym Evertonem, w którego uderzyła smutna wiadomość. Utalentowany Dan Gosling, ostatnio strzelający bramki nawet ManU, dziewięć miesięcy będzie musiał odpoczywać przez kontuzję kolana. Rozstrzelana na Stamford Bridge Aston Villa zagra z Boltonem, który także doznał bolesnej porażki, ale tylko czterobramkowej, z Manchesterem United. Dla podopiecznych Martina O’Neilla to wręcz kluczowy mecz, by utrzymać się w walce o czwarte miejsce dające szansę gry w wymarzonej Lidze Mistrzów.
O rozbiciu „Wielkiej Czwórki”, oprócz wspomnianej Aston Villi i Manchesteru City, marzy też Tottenham. Zespół z White Hart Lane ma przed sobą jeszcze spotkania z Arsenalem, Chelsea i United, dlatego zrobi wszystko, by relatywnie łatwiejszy wyjazd do Sunderlandu zamienić na trzy punkty. Z kolei Liverpool, po porażce z Benficą w Lizbonie, nie wróci bezpośrednio na swój stadion, ale musi zatrzymać się na Birmingham City, gdzie już lepsze ekipy zostawiały punkty. Pary 33. kolejki uzupełnia starcie zdegradowanego i zdziesiątkowanego przez kontuzję Portsmouth z Blackburn Rovers. Avram Grant ma coraz węższą kadrę, więc możemy spodziewać się kilku nowych twarzy w barwach gospodarzy, zwłaszcza że w perspektywie szkoleniowiec ma ważny mecz na Wembley – półfinał Pucharu Anglii z Tottenhamem.
Co przyniesie nam ten świąteczny weekend z Premier League? Oprócz emocji, pięknych bramek, dramaturgii oraz rozstrzygnięć na pewno będziemy po tej kolejce mądrzejsi. Wątpliwości co do obsady poszczególnych miejsc w ligowej tabeli nadal się nie rozstrzygną, a na boiskach od Portsmouth do Manchesteru będzie do podniesienia wiele punktów. Tu radziłbym więc posłuchać najbardziej doświadczonego i zarazem najlepszego szkoleniowca w Premiership, sir Aleksa Fergusona. Menedżer Manchesteru United w jednej ze swych chwil szczerości powiedział: – Jestem pewien jednego – wszystko rozstrzygnie się w niedzielę, dziewiątego maja, dzień ostatniej serii spotkań. Już powoli na te emocje sam się szykuję… My także, sir Fergusonie.
ManU 2-3 Chelsea.
Czy Rooney rzeczywiście zgarnie wszystkie nagrody ?
Jeśli nie zagra do końca sezonu, to przypuszczam,
że złotego buta otrzyma Didier Drogba. Co do meczu,
oczywiście stawiam na "The Blues", bo jeśli Chelsea
chce zdobyć majstra to musi to spotkanie wygrać.
Złoty But dla Messiego albo Higuaina.
Złoty but jest to nagroda przyznawana w Anglii dla
zawodnika, który strzeli najwięcej bramek w sezonie
:) Nie mówię o nagrodzie międzynarodowej. Chyba Ci
się ze złotą piłką pomyliło
Bez Rooneya na Chelsea to tak samo jak Liverpool bez
Torresa i Gerrarda na Barcelonę.Owszem ManUtd
dysponuje szeroką kadrą ale ,kto zastąpi
fenomenalnego Anglika w najgorszym momencie przyszła
ta kontuzja bo po wygranej na OT Chelsea zawodnicy ze
stolicy będą mieli wyższe morale a nie żeli
czerwone diabły dlatego też Chelsea wygra Premier
League no jest jeszcze Arsenal ale bez
Fabregasa,Arshavina,Gallasa,Ramseya,van Persiego to
sobie nie poradzą.A w lidze mistrzów zanosi się na
brak zespołów angielskich w pófinale bo
Bayern(jeśli nie coś się nie stanie podstawowym
zawodnikom) wyeliminuje Manchester a Barca spokojnie
poradzi sobie z Arsenalem.
Mój typ: 1:2
Wiem że to trochę dziwne bo
niecodziennie się wygrywa na Old Trafford ale jednak
to będzie ten dzień tak mi się wydaje ;) Chelsea
12 goli w dwóch ostatnich meczach - Robi wrażenie
.... NIE MA co majster dla Chelsea musi być!!!