Swansea o krok od sensacji


19 listopada 2011 Swansea o krok od sensacji

Obrońcy tytułu mistrza Anglii uporali się – choć nie bez problemów – z beniaminkiem ze Swansea 1:0. „Czerwone Diabły” wcale jednak nie zdominowały swojego rywala, a w drugiej połowie to nawet gospodarze częściej dochodzili do głosu i wypracowywali więcej sytuacji. „Łabędziom” zabrakło jednak odrobiny szczęścia, dzięki której mogli powalczyć o cenny punkt. Tak się jednak nie stało i zgodnie z oczekiwaniami zwyciężyli faworyci.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie rozpoczęło się bardzo ospale. Obie strony bardzo mozolnie wyprowadzały piłkę i od czasu do czasu – bez skutku – próbowały zagrażać bramce rywali. Towarzystwo rozbudził Javier Henandez, który w 11. minucie dał „Czerwonym Diabłom” prowadzenie. Giggs przechwycił nieudane zagranie Angela i wystawił piłkę tuż pod samą bramką pod nogi wbiegającego Hernandeza. Meksykaninowi wypadało tylko dostawić nogę i umieścić ją w siatce. Tak też zrobił, a Michael Vorm nie miał za dużo do powiedzenia.

Javier Hernandez pewnie wykończył podanie Giggsa
Javier Hernandez pewnie wykończył podanie Giggsa (fot. skysports.com)

W kolejnych minutach gospodarze próbowali przejąć inicjatywę i jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Walijczycy atakowali głównie prawym skrzydłem, na którym dwa razy popis dał Nathan Dyer. Obrona Manchesteru była jednak bardzo dobrze dysponowana i nie pozwoliła dopuścić rywali do sytuacji strzeleckich. W 22. minucie idealną sytuację do zdobycia gola miał Scott Sinclair. Swansea przeprowadziło składną akcję, która zakończyła się podaniem Dyera w stronę ustawionego w okolicy piątego metra Sinclaira. Anglik powinien w tym momencie wpakować piłkę do siatki, jednak koszmarnie skiksował. Nikt nie mógł uwierzyć własnym oczom, że nie padł gol.

Akcja nieco się zwolniła, zawodnicy rzadko kiedy dochodzili do głosu, a jeśli już udało im się oddać jakikolwiek strzał na bramkę, robili to zazwyczaj niecelnie. Mimo wszystko gracze Swansea wcale nie wyglądali na przestraszonych czy rozczarowanych. W 36. minucie zawodnicy Manchesteru mogli zdobyć kolejną bramkę po rzucie wolnym wykonywanym przez Giggsa. Walijczykowi zabrakło nieco precyzji, dlatego też minimalnie przestrzelił. Niecałe 60 sekund później bardzo niedokładny strzał z okolicy 30. metra oddał Rooney. Do tej pory nikt nie ma pojęcia, co Anglik chciał przez to osiągnąć.

Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie, chociaż „Czerwone Diabły” miały bardzo dobrą okazję na zdobycie bramki do szatni i poprawienie wyniku. Świetne długie podanie na wolne pole posłał Rooney, do którego dobiegł „Chicharito”. Meksykanina dzielił zbyt ostry kąt do bramki Vorma, więc wolał nie ryzykować bezpośrednim strzałem, dlatego też spróbował zagrać na lewo, gdzie wbiegał Rooney. Hernandez zrobił to jednak za szybko i za bardzo niedokładnie, dlatego bramkostrzelny Anglik nie dopadł do bezpańskiej futbolówki.

Dobrze w drugą połowę starali się wejść gospodarze, którzy już w 49. minucie mogli strzelić gola. Scott Sinclair spróbował zrehabilitować się za niewykorzystaną akcję z pierwszej połowy i oddał celny strzał na bramkę De Gei. Hiszpanowi udało się sparować piłkę na rzut rożny. Upór graczy Swansea wzrastał z minuty na minutę i coraz usilniej starali się zdobyć bramkę. W 55. minucie po dośrodkowaniu z narożnika boiska głową zagrał Monk, a następnie strzał na bramkę oddał gracz „Łabędzi”, lecz w ostatniej chwili ofiarne interweniował Nemanja Vidić, wybijając futbolówkę na korner.

W 67. minucie w polu karnym „Czerwonych Diabłów” miało miejsce ogromne zamieszanie. Zawodnicy Swansea przeprowadzili dobrą akcję i mogli nawet pokusić się o gola. Sytuację wyjaśnił dobrze ustawiony Fabio. Tak samo było sześć minut później. „Łabędzie” za wszelką cenę starały się zdobyć bramkę, jednak kolejny raz zabrakło im szczęścia. Najpierw zablokowane zostało uderzenie Grahama, chwilę później tak samo stało się z dobitką Williamsa. Podopieczni sir Aleksa Fergusona mogli odetchnąć z ulgą, bo tym razem naprawdę byli blisko utraty gola. Najciekawsze było to, że gospodarze całkowicie zdominowali swoich rywali w drugiej odsłonie meczu i grali z ogromną pasją i pełnym zaangażowaniem. Wyrównująca bramka w pełni im się należała.

W ostatnich minutach gospodarze całkowicie opadli z sił. Nie stwarzali już sobie żadnych sytuacji do wyrównania, a podmęczonych rywali dobić chcieli przybysze z Old Trafford. W 90. minucie bardzo aktywny w ostatnich minutach Phil Jones odważnie wszedł w pole karne „Łabędzi” i mógł nawet pozbawić gospodarzy jakichkolwiek szans na remis, jednak trafił tylko w słupek. Kilkanaście sekund przed końcowym gwizdkiem Mike’a Deana zza pola karnego uderzał jeszcze Nani, lecz posłał futbolówkę obok bramki strzeżonej przez Vorma.

Mecz zakończył się zwycięstwem Manchesteru. Wydawało się, że podopieczni sir Aleksa Fergusona gładko uporają się z rywalem, jednak o utrzymanie trzech punktów musieli walczyć aż do samego końca. Gdyby nie ogromny pech zawodników Swansea, mecz zakończyłby się remisem, który na pewno sprawiłby ogromną sensację w angielskich mediach. Tak się jednak nie stało i – choć nie do końca zasłużenie – wygrali faworyci, co było dość łatwe do przewidzenia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze