Wydaje się, że wszystko, co najgorsze, jest już za Bayerem Leverkusen. Podopieczni Petera Bosza przerwali serię czterech meczów bez zwycięstwa po tym, jak pokonali wczorajszego wieczora Borussię Dortmund 2:1, a bohaterem został Moussa Diaby. Cieszyć może zarówno wynik, jak i sama gra, ponieważ poza chwilowym postojem w drugiej połowie „die Werkself” kontrolowała przebieg spotkania.
Mecz na dobre rozpoczął się już w 14. minucie gry, kiedy po znakomitym diagonalnym podaniu Leona Baileya piłkę do siatki skierował Moussa Diaby. Od tego momentu piłkarze z BayArena kontrolowali przebieg spotkania, ale nie potrafili udokumentować tego kolejnymi trafieniami. Taki obrót spraw zemścił się na Bayerze. W drugiej połowie strzałem zza pola karnego do wyrównania doprowadził nie kto inny niż Julian Brandt. Kiedy wydawało się, że BVB nabiera wiatru w żagle, nieporadność tego zespołu w defensywie wykorzystał diament niemieckiej piłki – Florian Wirtz.
Moussa Diaby – francuskie TGV odjechało BVB
Bohaterem wczorajszego spotkania był niewątpliwie Moussa Diaby. 21-latek najpierw sam napoczął Borussię, a potem asystował przy bramce Wirtza na 2:1. Francuz wyróżnił się nie tylko przy akcjach bramkowych, lecz przez całe spotkanie nękał bardzo słabego w tym meczu Raphaela Guereirro. Diaby w brutalny sposób uwypuklił defensywne słabości Portugalczyka. Z pewnością jednak nie należy przypisywać całej winy lewemu obrońcy BVB. W pojedynkach ze skrzydłowym Bayeru często bezradni byli również tacy gracze jak Mats Hummels czy Thomas Delaney.
Moussa Diaby w kapitalnym stylu otwiera wynik w Leverkusen 🔥
Czy @BVB zdoła odrobić stratę? ⚽
📺 Mecz możecie oglądać w CANAL+ SPORT 2 pic.twitter.com/ofwak3kf2h— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 19, 2021
Dla Diaby’ego były to wczoraj trzecia bramka i czwarta asysta w tegorocznym sezonie Bundesligi. Patrząc na grę Francuza we wczorajszym spotkaniu, można stwierdzić, że nie są to porywające statystyki. Największym problemem byłego zawodnika PSG jest z pewnością słaba jakość strzału, która nadmiernie rzuca się w oczy.
Takie stwierdzenie potwierdza zresztą również statystyka expected Goals. Diaby jest jedynym strzelcem bramki dla Bayeru, którego współczynnik xG nie jest na minusie (im więcej w skali na minusie, tym lepiej), ale wynosi równe 0. Można stwierdzić, że Moussa Diaby to francuski odpowiednik Juniora Viniciusa, który również jakością strzału nie grzeszy. Wydaje się, że jeżeli Diaby poprawi uderzenie, to nic nie stanie mu na przeszkodzie, aby w końcu trafić do dorosłej reprezentacji Francji. W „Les Blues” piłkarz „die Werkself” jeszcze nie zadebiutował.
Florian Wirtz – przybywa karatów na niemieckim diamencie
We wczorajszym spotkaniu do gry po krótkiej absencji wrócił Florian Wirtz. 17-latek zmagał się w ostatnim czasie z bólem kolana, dlatego nie wystąpił w dwóch ostatnich spotkaniach z Werderem Brema i Unionem Berlin. Co ciekawe, żadnego z tych dwóch spotkań Bayerowi nie udało się wygrać. Na łamach „Kickera” Lars Bender przyznał już po meczu, że młody pomocnik w ciągu ostatnich dwóch i pół tygodnia trenował z zespołem tylko „jeden, dwa razy”.
Florian Wirtz ( rocznik 2003 )‼️
Liczę,że zobaczymy tego nastolatka na EURO 2021 w barwach reprezentacji Niemiec ⚽️🇩🇪 #B04BVB pic.twitter.com/eMBcXNZppV— DAMIAN (@gaskadamian) January 19, 2021
Pod nieobecność Wirtza „die Werkself” miała ewidentne problemy z kreowaniem sytuacji, co tylko potwierdziło wartość Niemca w zespole. Jedynie Kerem Demirbay może pochwalić się w drużynie większą liczbą podań na 90 minut, które prowadzą do strzału. Średnio 2,36 podania młodego Niemca na mecz kończy się strzałem. Poza wspomnianym Demirbayem żaden z piłkarzy nie może się pochwalić wynikiem lepszym niż 1.95.
Julian Brandt – gorycz porażki na strych śmieciach
Julian Brandt przełamał w starciu z Bayerem serię 30 meczów w Bundeslidze bez strzelonego gola. Niemiec pokonał po dość precyzyjnym strzale po długim roku Lukasa Hradecky’ego. Niedługo po tym trafieniu i wejściu na boisko Youssoufy Moukoko, 24-latek został przesunięty do środka pola. Od tego momentu zaczął on grać dużo lepsze spotkanie niż przez większość czasu na lewej pomocy.
Pozycja Juliana Brandta w Borussi Dortmund to jeden z najczęściej wałkowanych tematów w niemieckich mediach i samym BVB. Były piłkarz Bayeru Leverkusen swoją ostatnią rundę w tym klubie rozegrał na pozycji numer „8” i wyglądał na niej wręcz znakomicie. Brandt bardzo dobrze dogadywał się z Kaiem Havertzem i obaj swoim niekonwencjonalnymi pomysłami raz po raz rozmontowywali defensywy rywali.
W Dortmundzie problem od samego początku polegał na tym, że w ustawieniu 4-2-3-1 nie było miejsca dla typowej „8”. Z tego powodu Brandt w pierwszym sezonie Luciena Favre’a był ustawiany zazwyczaj jako lewy skrzydłowy bądź typowa „10”. Kwestia ta nie zmieniła się po zmianie ustawienia na 3-4-3, w którym również nie było miejsca na typową „8”.
Przez krótki moment po wznowieniu rozgrywek – po przerwie spowodowanej pandemią – Julian Brandt występował także na pozycji numer „6”, na której wspólnie z Axelem Witselem wyglądali bardzo solidnie. To właśnie ten okres wydawał się przełomowy dla Niemca. Pozycja numer „10” z możliwością cofania się głębiej, lub pozycja numer „6” ze słabszymi rywalami, miała dać Brandtowi możliwość pokazania pełni swoich umiejętności.
Tak się jednak nie stało, ponieważ Brandt po raz kolejny zanotował spadek formy i został ponownie przesunięty na skrzydło. Pozycja Niemca w zespole wydaje się zamkniętym kołem, z którego nie ma dobrego wyjścia. Być może dopiero od nowego sezonu znajdzie się trener z pomysłem na tego zawodnika. Pewne jest to, że na skrzydle Brandt swojej najwyższej jakości nie da, a zespół dalej będzie tracił piłkarza o umiejętnościach nadzwyczajnych. Wydaje się, że najgłupszą rzeczą byłoby oddanie tego zawodnika na wypożyczenie, o którym się mówiło. Na reprezentanta Niemiec trzeba znaleźć pomysł, i to powinno być jednym z priorytetów Tericia, jeśli marzy on o zachowaniu posady po sezonie.