Fatalna seria pięciu ligowych meczów bez zwycięstwa znacznie ograniczyła szanse Liverpoolu na obronę mistrzowskiego tytułu. Liczne problemy na początku roku to jednak nic nadzwyczajnego w czerwonej części Merseyside. Wręcz przeciwnie, od momentu przejęcia zespołu z Anfield przez Jürgena Kloppa styczniowy kryzys Liverpoolu stał się już niechlubną tradycją. Jakie są powody corocznego spadku formy „The Reds” i jak zaradzić problemowi w przyszłości?
Grudniowy maraton powszechnie jest uznawany za najtrudniejszy okres w Premier League. Niezwykle intensywny terminarz w ostatnim miesiącu roku kalendarzowego sprawia, że zespoły rozgrywają nawet trzy spotkania w trakcie tygodnia. Klub, który lideruje tabeli po zakończeniu grudniowego maratonu, najczęściej zdobywa ostatecznie mistrzostwo Anglii.
Znaczny wyjątek od reguły stanowi jednak Liverpool. „The Reds” mimo świętowania sylwestra na 1. miejscu ligowego zestawienia, obecnie znacznie oddalili się od zwycięstwa w Premier League. Kolejny raz, bo coroczny kryzys Liverpoolu w styczniu stał się wręcz niechlubną tradycją klubu z czerwonej części Merseyside od momentu przejęcia zespołu przez Jürgena Kloppa. Z małym wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Kryzys Liverpoolu — krajowe puchary i problemy w lidze
Decyzja, by przystąpić do bieżącego sezonu z zaledwie trzema doświadczonymi środkowymi obrońcami w kadrze, szybko obróciła się przeciwko Liverpoolowi. Poważne kontuzje Virgila van Dijka oraz Joe Gomeza sprawiły, iż do dyspozycji Jürgena Kloppa pozostał tylko Joel Matip. Rosły zawodnik parę centralnych defensorów miał odtąd tworzyć z nominalnym pomocnikiem Fabinho. Liczne pomniejsze urazy Kameruńczyka sprawiły jednak, że obok reprezentanta „Canarinhos” nierzadko operowali także niedoświadczeni Rhys Williams oraz Nathaniel Phillips.
The centre-back problems continue for Liverpool…
Joel Matip comes off with a suspected groin injury 🤕#LIVWBA pic.twitter.com/oIxPd2qiux
— GOAL (@goal) December 27, 2020
Mimo tak wielkich problemów z zestawieniem defensywy Liverpool radził sobie nadspodziewanie dobrze, awansował do 1/8 finału Ligi Mistrzów oraz przewodził tabeli Premier League. W dużej mierze dzięki ofensywie, która nie zawsze jednak była w stanie przeważyć o losach spotkania. Szczególnie po kontuzji odniesionej przez Diogo Jotę. Absencja Portugalczyka znacznie ograniczyła potencjał zespołu z Anfield w ataku, co tylko potwierdziła niezadowalająca dyspozycja Liverpoolu w styczniu.
– W tym okresie mocno odczuwalny jest brak Diogo Joty, który odniósł kontuzję kolana w meczu Ligi Mistrzów z Midtjylland. Współwinny tego urazu jest sam Jürgen Klopp. W spotkaniu niemającym żadnej wagi dla „The Reds” trzymał zbyt długo Portugalczyka na placu gry. Cała odpowiedzialność za zdobywanie goli spadła więc na Sadio Mane, Roberto Firmino i Mohameda Salaha. Aktualnie nie znajdują się jednak w odpowiednio wysokiej formie – mówi w rozmowie z naszym portalem redaktor serwisu LFC.pl Adrian Zalewski.
Spadek dyspozycji podopiecznych Jürgena Kloppa w styczniowych spotkaniach obecnego sezonu spowodował, że zespół z czerwonej części Merseyside w czterech ostatnich ligowych spotkaniach nie odniósł nawet jednego zwycięstwa. Tym samym Liverpool osunął się w tabeli, odpadając także z Pucharu Anglii. Tradycyjnie, gdyż tylko dwukrotnie od momentu przejęcia zespołu przez niemieckiego menedżera „The Reds” przebrnęli przez styczeń, zachowując status klubu nadal rywalizującego o krajowy puchar. Natomiast w przypadku Pucharu Ligi Angielskiej było to zaledwie raz, w debiutanckim sezonie Jürgena Kloppa na Anfield.
Powód spadku formy
Obecna sytuacja nie jest jednak niczym zaskakującym. Kryzys Liverpoolu na początku roku kalendarzowego stał się wręcz regułą, choć w poprzednim sezonie zdarzył się wyjątek. W przeciwieństwie do wszystkich kampanii po objęciu zespołu przez Jürgena Kloppa „The Reds” wygrali każdy ligowy pojedynek w styczniu, pewnie zmierzając po pierwszy od 30 lat mistrzowski tytuł. W pozostałych sezonach pod okiem niemieckiego menedżera Liverpool pod względem osiąganych rezultatów prezentował się już jednak znacznie słabiej.
Coroczny styczniowy spadek formy kosztował zespół z czerwonej części Merseyside wygranie Premier League w edycji 2018/2019 czy cenne punkty w walce o miejsce w czołowej czwórce tabeli. Powodów tak systematycznie występującego kryzysu dotychczas upatrywano w wielu aspektach. Wspólnym mianownikiem wydaje się jednak przede wszystkim zmęczenie. Tym bardziej że prawdopodobieństwo, by cały zespół nagle stracił formę, jest naprawdę nikłe.
– Jednym z powodów gorszej postawy w styczniu na pewno jest zmęczenie. Fizyczne i psychiczne. Ogromna presja towarzysząca „The Reds” musi w końcu odbić się na formie w każdej kampanii. Ponadto Jürgen Klopp, odkąd wraz z Liverpoolem wszedł na szczyt, rzadko rotuje składem. Mimo że ławka wygląda na papierze okazale, to będąc kibicem klubu z Anfield, jesteśmy niemal pewni przed każdym spotkaniem, jaki skład wybierze niemiecki szkoleniowiec. Wciąż obraca się wokół tych samych nazwisk. Gdy przychodzi mecz, w którym potrzeba impulsu z ławki, to rzadko jest wtedy ktoś, kto potrafi wejść i zmienić oblicze meczu – analizuje nasz rozmówca.
Jednym z rozwiązań problemu byłoby zwiększenie do pięciu liczby możliwych zmian dokonywanych w trakcie spotkania. Największym orędownikiem pomysłu był sam Jürgen Klopp, lecz propozycja upadła. Przede wszystkim ze względu na obawy drużyn niedysponujących szerokimi kadrami. Dodatkowo niechęć menedżera Liverpoolu do dokonywania kompletu trzech roszad w trakcie spotkań budzi wątpliwości, czy rozwiązanie na pewno zapobiegłoby kryzysowi w przyszłości.
Klopp on his 'five substitutes' plan: "It will be massively important in this streak with four, five, six games in a really short amount of time. We can't just close our eyes and say 'same lineup' all the time." pic.twitter.com/FSQBeuNE8M
— This Is Anfield (@thisisanfield) June 23, 2020
Kryzys Liverpoolu — rozwiązanie
Dlatego szansą na zakończenie niechlubnego trendu styczniowego spadku formy zawodników Liverpoolu wydaje się wprowadzenie dłuższej przerwy w rozgrywkach. Debata na temat zbyt intensywnego terminarza w angielskiej ekstraklasie wraca na tapet niczym bumerang. Kluby chcą zmian, lecz dotychczasowe burzliwe dyskusje nie doprowadziły do większych działań ze strony władz Premier League i pozostałych federacji.
– Piłkarze grający w Anglii muszą mieć minimum dwutygodniową przerwę od zmagań na boisku w trakcie kampanii. Myślę, że początek roku, zaraz po Boxing Day (26 grudnia – przyp. red.), to odpowiedni okres na tydzień odpoczynku dla nóg oraz głów. Ponadto kolejny tydzień na spokojny trening dla całego zespołu. W tym roku dłuższa przerwa w trakcie sezonu nie jest możliwa ze względu na panującą na świecie pandemię koronawirusa. Gdy tylko wszystko wróci do normy, władze Premier League powinny natychmiast pochylić się nad tą sprawą i podjąć decyzję o wprowadzeniu przerwy w środku sezonu. Nawet kosztem rozgrywek Pucharu Ligi Angielskiej lub dogrywek czy powtórek w Pucharze Anglii – podsumowuje Adrian Zalewski.
***
Wprowadzenie przerwy w rozgrywkach Premier League, choć jest wręcz konieczne, to nadal wydaje się tylko niespełnionym życzeniem menedżerów oraz zawodników. By zakończyć niechlubną tradycję styczniowych kryzysów, Liverpool powinien podjąć jednak konkretne działania – latem poszerzyć kadrę o nowych jakościowych graczy. Być może wtedy Jürgen Klopp chętniej zapatrywałby się na możliwość większych roszad w składzie. Bez zmian w jedenastce zmęczenie nadal będzie nadchodzić w styczniu, newralgicznym dla Liverpoolu okresie.