W dzisiejszych spotkaniach 1/8 Ligi Mistrzów mieliśmy okazję spotkać się z remisem faworyta całych rozgrywek, FC Barcelony i zwycięstwem francuskiej drużyny, Girondins Bordeaux.
VfB Stuttgart – FC Barcelona
Spotkanie Stuttgartu z FC Barceloną było kreowane jako pojedynek Dawida z Goliatem. Niemcy średnio radzą sobie w lidze, mają dużo niższy budżet, nie posiadają takich gwiazd jak Lionel Messi, jednak rzucili na europejski puchary wszystkie swoje siły kosztem rozgrywek Bundesligi. „Duma Katalonii” nie tak dawno dopiero pierwszy raz w sezonie rozgrywek La Ligi schodziła z placu boju pokonana, sztuki tej dokonało Atletico Madryt, ciężko jednak stawiać tezy, iż Barcelona jest w gorszej formie.
Początek spotkanie nie obfitował w sytuacje podbramkowe. Barcelona w swoim stylu wymieniała dziesiątki podań, a gracze Stuttgartu, ewidentnie zmotywowani renomą rywala swoją walecznością starali wypracować sobie handicap. Zadziorność gospodarzy przyniosła efekty. W 25. minucie Timo Gebhart wystawił piłkę Brazylijczykowi Cacau, a ten skierował piłkę do siatki. Po tej bramce byliśmy o krok od sensacyjnego wyniku całego spotkania.
Barcelona zerwała się do ataku, jednak to Stuttgart stworzył kolejną okazję do zdobycia bramki. Tym razem jednak Cacau nie zachował wystarczająco dużo zimnej krwi by pokonać Victora Valdesa. Kibice nie musieli długo czekać na odpowiedź Katalończyków, Lionel Messi w 40. minucie był bliski szczęścia, ale po ładnym uderzeniu piłka nie znalazła się w bramce i Argentyńczyk musiał obejść się smakiem. Jeszcze przed przerwą okazję zmarnował Pavel Pogrebnyak i wynik 1-0 utrzymał się do końca pierwszej części gry.
„Barca” od razu po wznowieniu pojedynku rzuciła się do gardeł niemieckim rywalom i długo nie musieliśmy czekać na efekty. 52. minuta i gol Zlatana Ibrahimovicia. Dla Szweda było to dość ważne trafienie z psychologicznego punktu widzenia, gdyż dopiero niedawno przerwał czarną serię bez bramki. Pep Guardiola widząc szansę na zwycięstwo postanowił wprowadzić napastnika zamiast defensywnego pomocnika, innymi słowy na murawie pojawił się Thierry Henry zmieniając Yaya Toure. Nie pomogło to za wiele, gdyż znów na stadionie pojawiło się wszechogarniające uczucie nudy, po tym jak mecz się wyrównał. Kolejną dobrą okazję do trafienia zmarnował w 73. minucie Ciprian Marica. To właściwie była ostatnia klarowna sytuacja do zdobycia bramki w tym meczu.
Olympiakos Pireus – Girondins Bordeaux
Fanatyczni kibice, magiczny stadion, którego żadna z drużyn od 2006 roku (wtedy nastąpiła porażka z AS Romą) nie potrafi odczarować – to właśnie miały być atuty Olympiakosu Pireus w spotkaniu przeciwko Bordeaux. Francuzi za to dość dobrze radzą sobie na wyjazdach, co czyni tę parę bardzo ciekawą.
Pierwszy raz serce mocniej zabiło kibicom w czwartej minucie, gdy Olof Melberg próbował zdobyć bramkę strzałem głową. Dwie minuty później Ludovic Sane odpowiedział gospodarzom, ale również bezskutecznie. Po tych akcjach mecz się uspokoił.
Na kolejną dobrą okazję do zdobycia gola kibice musieli czekać, aż do 26 minuty, gdy strzał Fernando obronił Nikopolidis. Ważny moment w spotkaniu nastąpił tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, w 45. minucie padła pierwsza bramka meczu. Jej autorem okazał się Michael Ciani po asyście niezrównanego Yoanna Gourcuffa.
Po zmianie stron boiska o dziwo to Bordeaux, a nie podrażnieni utratą gola piłkarze Olympiakosu, nadawali tempo gry, lecz Wendel widocznie przysypiał na lekcjach dobrego wykańczania akcji.
Francuska ekipa ciągle kontrolowała przebieg wydarzeń, nie dawała Grekom podstaw do nadziei na wyrównanie rezultatu, a tym samym na pozostanie w grze o awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Raz na jakiś czas dochodziło do groźnych akcji pod bramką Nikopolidisa, jednak między innymi Jaroslav Plasil nie mógł poszczycić się dobrym wykończeniem. W samej końcówce atmosfera, zarówno na murawie jak i trybunach, zrobiła się bardzo gorąca. Najpierw Zairi po bardzo chamskim faulu otrzymał żółtą kartkę, by chwile później Lomana LuaLua zniweczył szansę na remis marnując doskonałą okazję.
Dlaczego jest tak , ze gdy Barca , czy Realprzegaja ,
lub zremisuja z zespołami , ktore uważam , że sa
bardzo dobre np; OL , czy VFB to wszyscy mowimy o
sensacji.Panowie Real i Barca nie maja przypietej
metki ,,najlepsi i niezwyciężeni'' Dlatego właśnie
kibicuje słabszemu troszke zespołowi , jakim są
Rangersi;] Pozdro
Pysio --- Dlatego tak jest bo wszyscy myślą że mając
takich piłkarzy nie można przegrać ani nawet
zremisować! Te kluby mają najwięcej fanów tylko
dlatego że dużo wygrywają lub w niedalekim czasie
dożo wygrywali ;/ Ja osobiście preferuje w drużynach
takich jak : Swansea , Nattingham , Cardiff czy
Leeds te zespoły podobają mi się choć grają dopiero w
drugiej i lidze ;/
Co do tematu ------------- Cieszę się że Stuttgartowi
udało się zremisować ^^ Cacau znowu pokazał że jest
świetny i nie wiele gorszy nawet od Zlatana :) W
powtórce liczę na ciekawą grę i walkę do końca...
ciężko mi mówić o zwycięstwie VfB ale wszystko jest
możliwe... Co do drugiego meczu to jak najbardziej
zasłużone zwycięstwo Bordo myślę że w rewanżu będzie
podobnie i francuzów zobaczymy w ćwierćfinale :)
Brawo Girondins!! Pierwszy krok do sensacji w tej
edycji LM liczę na półfinał zwycięstwo na trudnym do
zdobycia stadionie Georgios Karaiskakis ale jeszcze
nie wiadomo na kogo trafi w 1/4 ,a co do VFB to myślą
,że Barca w rewanżu spokojnie i wysoko z nimi wygra
tak jak wczoraj Benfica z Hertha w rewanżu LE,tam
pierwszi mecz tyż skonczyl się remisem 1:1. Ale
dobrze ,ze byl remis w meczu VFB-Barca bo to jest
dowód,że Unirea nie przegrała z byle kim w fazie
grupowej.