Angielscy fani, łagodnie mówiąc niezadowoleni z postawy Raheema Sterlinga na Euro, postanowili zorganizować zrzutkę na jego bilet do domu. Ich plan oczywiście nie dojdzie do skutku, jednak chodzi o jego symboliczny przekaz. To nie pierwszy raz, kiedy kibicowska brać angażuje się w crowdfunding, aby zwrócić uwagę na pewne sprawy, które w jej przekonaniu powinny być w klubach czy kadrach natychmiast rozwiązane.
– Roy nie zostawi go w hotelu, więc to nasza rzecz, aby wyciągnąć go z Francji – tymi słowami inicjator akcji ze Sterlingiem rozpoczyna swoją krótką internetową wiadomość na jednym z portali crowdfundingowych. Co to w ogóle jest crowdfunding, z czym to się je? Otóż jest to nic innego, jak zamknięcie w jednym słowie formułki: forma finansowania różnego rodzaju projektów przez społeczność. Nic skomplikowanego.
Wracając jeszcze na chwilę do „sprawy Sterlinga” – inicjator zbiórki wyraźnie zaznaczył, że wszystkie pieniądze koniec końców zostaną przekazane na rzecz jednego z angielskich hospicjów, Douglas Macmillan Hospice. Szczytnie, doceniamy. Przedmiotem zbiórki w jej symbolicznym zamyśle było uzbieranie 200 funtów na bilet lotniczy. Dziś, dwa dni od jej rozpoczęcia, na koncie jest już ponad 1300 funtów. Do końca pozostało jeszcze 27 dni.
Szczytne cele
Nie zawsze jest symbolicznie – bywa, zwłaszcza na niższym piłkarskim szczeblu, że fani dosłownie biorą sprawy w swoje ręce. I robią to dobrze. Jednym z najciekawszych i dziś aktualnych przykładów jest sprawa kibiców Grimsby Town. Klub ten w sezonie 2014/2015 grał w National League (piąta liga, najniższa ogólnokrajowa) i był o krok od awansu – w finale barażu przegrał 3:5 z Bristol Rovers. Wtedy właśnie sympatycy drużyny ruszyli z finansową ofensywą.
Zorganizowali oni zbiórkę pieniędzy, której owoce miały być przekazane do rąk własnych menedżera Paula Hursta i spożytkowane na transfery. Te miały pomóc w awansie w kolejnym sezonie. Cel: uzbieranie 20 tysięcy funtów. Wynik: ponad 110 tysięcy. Wpłacali wszyscy, jedni mniej, drudzy więcej. Od małego chłopczyka, który oddał klubowi wszystko, co miał, po wiernego fana, który był na tyle hojny, aby zostać honorowym piłkarzem klubu i uczestniczyć w jego zdjęciu grupowym.
Co najważniejsze: udało się. W zakończonym nieco ponad miesiąc temu sezonie Grimsby po raz kolejny doszło do finału baraży, jednak tym razem wróciło z tarczą po pokonaniu 3:1 Forest Green Rovers. Klub odwdzięczył się fanom, dzięki fanom.
Czy możecie przekazać moje kieszonkowe, cztery funty, menedżerowi, żebyśmy awansowali? Młodociany darczyńca Grimsby Town
Zejdźmy szczebel niżej, do szóstej ligi, a więc Conference Premier. W sierpniu 2015 roku fani i byli piłkarze Woking FC musieli zareagować na zerwanie więzadła krzyżowego przedniego ich najlepszego strzelca, Scotta Rendela. Ten urazu dostał już w pierwszym meczu sezonu. Klubu nie było stać na sfinansowanie operacji, toteż ktoś musiał pomóc. Cel: 8 tysięcy funtów. Uzbierano ponad 12 tysięcy. Pomogło nagłośnienie sprawy na portalach społecznościowych. Ile pominiętych przez kluby polskich talentów nie przepadłoby w objęciach kontuzji, gdyby mogli liczyć na taką pomoc? Mówimy o angielskim poziomie szóstoligowym…
Sheffield F.C. wraca do domu
Zbiera się też większe pieniądze. O wiele większe. Sheffield F.C., najstarszy klub na świecie, rok temu zaczął wprowadzać w życie plan powrotu na Olive Grove, swoje pierwsze boisko. Budżet wymagany do sfinansowania całej inwestycji to sześć milionów funtów. Kwota niewyobrażalna dla klubu dzisiaj amatorskiego, zatem trzeba zwrócić się do tych mniej amatorskich.
Prezes Richard Tims zwrócił się z prośbą o pomoc do wszystkich, których adresy mailowe i numery telefonów miał zapisane w swoim kalendarzu. Nie tylko do kibiców (którzy oczywiście nie poskąpili grosza), ale również do klubów i organizacji. Pieniądze wpłaciły między innymi Borussia Dortmund, St. Pauli, St. Gallen, Christoph Metzelder czy Ilkay Gundogan. Razem ponad dwa miliony. Fundusze napływały z każdego zakątka świata, włącznie z Argentyną czy Australią. Kto nie wpłacił?
Najciemniej jest, jak zawsze, pod latarnią. Tims wysłał oficjalny list do zarządu Premier League, a także do wszystkich klubów z całej Anglii. Pomogły tylko dwie drużyny z samego miasta Sheffield: United oraz Wednesday, a także Aston Villa, FC United of Manchester i stowarzyszenie kibiców Tottenhamu. Pomoc od pływającej w pieniądzach ligi nie nadeszła. Ot, wdzięczność.
Jestem co najmniej rozczarowany. Trzy miesiące temu wysłałem kurierem paczkę Richardowi Scudamore’owi, dyrektorowi wykonawczemu Premier League, w której wytłumaczony był cały projekt. Nawet się nie wysilił, aby opowiedzieć. A liga wszystkie swoje bogactwa zawdzięcza Sheffield F.C. Richard Tims
Crowdfunding przeciwko trenerom
Crowdfunding nie zawsze jest dobrze wykorzystywany. Kwestia zbiórki na bilet dla Sterlinga dotyczy 200 funtów, jednak zaczyna się robić poważnie, kiedy mowa o siedmiu milionach – i to zbieranych przeciwko komuś, a nie na czyjąś rzecz. Przekonał się o tym Brendan Rodgers, który już we wrześniu 2015 roku wyczerpał cierpliwość „kilku kibiców”. Ci wiedząc, że Liverpool w przypadku przedterminowego zwolnienia Irlandczyka z Północy będzie musiał wypłacić mu właśnie siedem milionów funtów, zaczęli zbierać pieniądze.
Zrobił się wielki szum. Nie o Rodgersa, ale raczej o butę, jaką wykazali się „sympatycy” klubu z Merseyside. Wspieranie ukochanego zespołu poprzez zbiórkę na rzecz zwolnienia menedżera? Ruch wywołał sprzeciw nawet w samym środowisku kibicowskim, również wśród tych, którzy byli za zwolnieniem trenera. – To żenujące i bez klasy – pisał jeden z miłośników „The Reds” na stronie internetowej wydarzenia.
Kilka miesięcy wcześniej nad Anfield Road przeleciał samolot z przyczepionym banerem „Rodgers out, Rafa in”. Podobny los spotkał Jurgena Klinsmanna, szkoleniowca USA. Oba przedsięwzięcia były finansowane w ten sam sposób. Zgadnijcie w jaki.