Lada chwila Mariusz Stępiński podpisze kontrakt z francuskim FC Nantes. Czy to dobry wybór młodego reprezentanta Polski? Czas pokaże. Warto jednak przy tej okazji wspomnieć o innych polskich napastnikach, którzy budowali swoje kariery nad Sekwaną. Jednym przeprowadzka do Francji odbiła się czkawką, inni zostali legendami swoich drużyn, pozostawiając po sobie piękne wspomnienia i zapłakanych z powodu ich odejścia kibiców. Którą grupę Polaków w Ligue 1 zasili młody snajper?
Z transferem Stępińskiego do Nantes wielu kibiców i obserwatorów wiąże spore nadzieje. W końcu francuski kierunek stał się ostatnio bardzo popularny wśród piłkarzy znad Wisły. W Ligue 1 grają już koledzy z reprezentacji „Stępnia”: Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak czy Kamil Grosicki. Nie wspominając już o wcześniejszych latach, kiedy we Francji występowało naprawdę sporo Polaków. Przypomnijmy sobie teraz kilku z nich, a konkretnie vis-a-vis Stępińskiego. Oto oni.
Ci, którym we Francji się udało
Ireneusz Jeleń
Gdy przeciętnego kibica zapytamy o polskiego napastnika w Ligue 1, najszybciej pada odpowiedź: Jeleń. W zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bowiem nie tak dawno temu wychowanek Piasta Cieszyn brylował na francuskich boiskach. Do AJ Auxerre przyszedł z Wisły Płock w 2006 roku. „Jelonek” trafił do Francji, mimo że „AJA” trochę zraziło się do Polaków, a reprezentant Polski był po nieudanych mistrzostwach świata w Niemczech, gdzie jednak był jedną z jaśniejszych postaci. To w połączeniu z rekomendacjami Polaków, którzy wcześniej grali w Auxerre, sprawiło, że postanowiono dać Jeleniowi szansę.
Zżył się z klubem, strzelał i właśnie dzięki temu stał się jednym z ulubieńców kibiców. Zapewne gdyby nie kontuzje, które coraz częściej trapiły Jelenia, cieszyłby on swoją grą jeszcze dłużej.
Chyba nikt we francuskim klubie nie żałował zatrudnienia Polaka, bowiem w ciągu pięciu lat spędzonych w Auxerre Jeleń stał się prawdziwą gwiazdą drużyny. Bilans? 140 meczów i 48 bramek. Zaznaczmy, że tylko w Ligue 1. Wszak należy pamiętać, że „Jelonek” dostąpił zaszczytu gry w Lidze Mistrzów ze swoją drużyną i tam także strzelał. Później przyszedł dla Auxerre gorszy okres, ale reprezentant Polski został w klubie. Zżył się z zespołem, strzelał i właśnie dzięki temu stał się jednym z ulubieńców kibiców. Zapewne gdyby nie kontuzje, które coraz częściej trapiły Jelenia, cieszyłby on swoją grą jeszcze dłużej. Po rozstaniu z Auxerre podpisał jeszcze kontrakt z Lille, jednak tego okresu kariery nie można nazwać sukcesem. Tak czy owak, Ireneuszowi Jeleniowi we Francji wyszło.
Andrzej Szarmach
Przy Jeleniu pisaliśmy o byłych piłkarzach Auxerre, którzy rekomendowali tego gracza. Jednym z nich był właśnie Andrzej Szarmach. Jeden z „Orłów Górskiego” grał w „AJA” podobnie jak „Jelonek” pięć lat. W tym czasie „Diabeł” zanotował 148 meczów okraszonych aż 94 golami. Ten kosmiczny bilans tłumaczy, dlaczego do dzisiaj jest on wspominany we Francji i cieszy się tam niezmiennym szacunkiem.
Choć Szarmach kojarzony jest przede wszystkim z występami w Auxerre, później grał jeszcze nad Sekwaną w EA Guingamp (64 mecze, 33 gole) i Clermont Foot (32 mecze, 20 goli). W tej ostatniej drużynie występował nawet jako grający trener. Co więcej, w latach 1981 i 1982 Andrzej Szarmach został uznany przez „France Football” najlepszym obcokrajowcem pierwszej ligi francuskiej. Łącznie w Ligue 1 zdobył 147 goli. Dalszy komentarz wydaje się zbędny. Człowiek legenda.
Eugeniusz Faber
Niewiele osób w Polsce pamięta o Eugeniuszu Faberze. Nieco zapomniany w naszym kraju lewy napastnik zdobył z chorzowskim Ruchem dwa tytuły mistrzowskie, po czym wyjechał z Polski. Do Francji wyruszył w 1971 roku, kiedy nowym trenerem „Niebieskich” został Michal Vican. Słowak postanowił odmłodzić skład i nie widział w swojej drużynie miejsca dla „Ojgi”. Faber przeszedł wtedy do RC Lens, gdzie grał z innym śląskim piłkarzem – Ryszardem Grzegorczykiem. Przez pięć lat występów stał się ulubieńcem tamtejszych kibiców, a w 1973 roku awansował z zespołem do francuskiej ekstraklasy. Dwa lata później dotarł z Lens do finału Pucharu Francji.
Co więcej, Faber jest 36-krotnym reprezentantem Polski, a z orzełkiem na piersi zanotował 11 trafień. Warto pamiętać o tym znakomitym piłkarzu, którego imieniem nazwano nawet jeden ze stadionów we Francji.
W ostatnim sezonie kariery, w wieku 36 lat, potrafił strzelić we francuskiej elicie aż dziesięć goli. W 1975 roku wrócił do Polski z powodów osobistych, ponieważ polskie władze nie wydały zgody na wyjazd dla jego żony i dzieci. W RC Lens Faber rozegrał 104 mecze, w których zdobył 44 gole. Co więcej, „Ojga” jest 36-krotnym reprezentantem Polski, a z orzełkiem na piersi zanotował 11 trafień. Warto pamiętać o tym znakomitym piłkarzu, którego imieniem nazwano nawet jeden ze stadionów we Francji.
Im nie wyszło
Piotr Włodarczyk
Znów odniesiemy się do akapitu poświęconego Ireneuszowi Jeleniowi. Słowa „AJA” trochę zraziło się do Polaków odnosiły się właśnie do słynnego „Drewnialdo”. Kiedy Włodarczyk w 2001 roku zamieniał Śląsk Wrocław na AJ Auxerre za 1,1 mln marek, apetyty na spektakularną karierę były spore. Legendarny trener francuskiej drużyny Guy Roux był bardzo dużym zwolennikiem transferu Polaka, mimo że ten, mając 24 lata, zawyżał średnią wieku zespołu.
Rzeczywistość we Francji okazała się dla Włodarczyka brutalna. „Nędza” w trakcie swojego rocznego pobytu w Auxerre zaledwie siedem razy wybiegł na boisko i nie poznał smaku zdobytej bramki. Dużym usprawiedliwieniem faktu, że wyjazd do Francji okazał się klapą, z pewnością może być konkurencja, jaką pokonać musiał Włodarczyk w walce o wyjściową jedenastkę. Faye, znany z występów w Koronie Kapo czy w końcu Djibril Cisse. To było naprawdę wspaniałe pokolenie piłkarzy i nic dziwnego, że „Nędza” nie poradził sobie w zderzeniu z takimi nazwiskami… mimo że byli wówczas jeszcze bardzo młodymi piłkarzami.
Marek Saganowski
O tym, że Marek Saganowski był we Francji, mało kto pamięta. To tylko potwierdza, że pobyt nad Sekwaną wcale nie należał do udanych. To trochę dziwne, ponieważ „Sagan” przeniósł się do Troyes AC z Vitorii Guimaraes jako gwiazda i najdroższy letni zakup francuskiego klubu (1,6 mln euro). Nawet gaża, jaką inkasował reprezentant Polski, stawiała go w roli gwiazdy zespołu.
Jednak Saganowski nie przypadł do gustu trenerowi Furlanowi i najpierw lądował na ławce rezerwowych, ale po wypowiedziach zawodnika w mediach został odesłany do drużyny rezerw. Był to wyraźny znak, że w Troyes już Polaka nie chcą. Rozegrał w Ligue 1 zaledwie sześć spotkań bez bramki i został wypożyczony do Southampton, gdzie odpalił i w trzynastu występach zdobył aż dziesięć goli. Widocznie „Sagan” potrzebował zaufania, które otrzymał dopiero w Anglii. Tak czy owak, francuska przygoda okazała się czasem zmarnowanym.
Czas na Stępińskiego
Wymieniona piątka to oczywiście nie wszyscy napastnicy, którzy mieli okazję biegać po francuskich boiskach. Jak widać, Francja to kraj, który może zrobić z piłkarza legendę, ale równie dobrze można przewinąć się przez Ligue 1 niepostrzeżenie i stracić tylko czas.
Życzymy Mariuszowi Stępińskiemu powodzenia francuskiej przygody i dołączenia do grona piłkarzy, którym we Francji po prostu wyszło. Argumenty ku temu utalentowany napastnik posiada. Trzymamy kciuki.