Nic bardziej nie motywuje młodego człowieka niż świadomość tego, że ktoś interesuje się tym, czym dorastający się w życiu zajmuje (chyba że mówimy o czynach nielegalnych). Jeśli w dodatku tym kimś jest trener pierwszej drużyny zespołu, w którego akademii trenujesz, czujesz, że z pleców wyrastają ci skrzydła (choć to niezgodne z prawami ewolucji). W Warszawie najwyraźniej jednak uznano, że motywowanie jest dla słabych i postanowiono wrzucić potężny głaz do małego ogródka całego pionu szkolącego młodzież.
Chodzi o wywiad, jakiego udzielił trener Stanisław Czerczesow oficjalnej stronie Legii. Na pytanie o młodych zawodników i o to, czy któryś może liczyć na poważniejszą szansę, odpowiedział dość… niedyplomatycznie. Otóż Mateusz Szwoch zamiast gry w piłkę powinien poćwiczyć grę na skrzypcach. Rafał Makowski został niejako obwiniony o bóle pleców i kolana (którego kontuzji doznał w niebezpiecznym starciu w meczu reprezentacji młodzieżowej). Oberwało się też Adamowi Ryczkowskiemu za to, że spędza więcej czasu na stole do masażu niż na boisku.
Jakby tego było mało, na kolejne pytanie o szansę dla któregoś z graczy rezerw lub drużyny występującej w Centralnej Lidze Juniorów, Czerczesow odparł, że jest „profesjonalnym trenerem i nie ma zamiaru rozmawiać o przedszkolu”.
Gdybym nosił klapki, to dziś by mi one spadły. Same. Niebywałe, że Legia sama siebie tak brutalnie zaorała w temacie akademii…
— Piotr Jóźwiak (@P_Jozwiak) December 28, 2015
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że stronę klubową czyta większość młodych piłkarzy z akademii Legii Warszawa. Mogę się nawet założyć, że kilku tych, którzy wyróżniali się ostatnio w rezerwach, kliknęło w wywiad z nadzieją, że przeczytają w nim kilka, choćby kurtuazyjnych, miłych słów. O tym, że sztab pierwszego zespołu widzi ich rozwój i że ktoś na pewno dostanie szansę na pokazanie się na jednym ze zgrupowań. Zapewne niejednemu dość mocno zrzedła mina, gdy przeczytał o przedszkolu. Z czym bowiem kojarzymy tę przemiłą instytucję? Z zabawą. Skoro bawicie się chłopcy w piłkę na Legii, równie dobrze możecie to robić na orliku. Albo w dowolnym innym klubie – droga wolna. Tak właśnie odebrałbym słowa rosyjskiego szkoleniowca.
Na pewno przykro zrobiło się Mateuszowi Szwochowi, który co prawda wychowankiem Legii nie jest, niemniej przechodził ostatnio prawdziwy koszmar, gdy ważyła się jego cała przyszła kariera. Niezbyt miło pewnie było Rafałowi Makowskiemu, który do momentu kontuzji pokazywał się z naprawdę przyzwoitej strony w barwach pierwszej drużyny Legii, nie odstając ani trochę od swoich starszych kolegów. W meczu, w którym przytrafił mu się felerny uraz, był chyba najlepszym zawodnikiem naszej drużyny (Porażka młodych Polaków z Ukrainą 0:1), mimo że był najmłodszy na boisku.
Akademia Legii naprawdę umie szkolić piłkarzy. Wielu z nich bryluje w kadrach juniorskich reprezentacji, pokazuje się z dobrej strony na międzynarodowych turniejach. Ci chłopcy, którzy obecnie grają w rezerwach, to przecież pierwsi w historii reprezentanci naszego kraju w UEFA Youth League – młodzieżowej Lidze Mistrzów. Kilku z nich w trzecioligowych rezerwach pokazuje, jak bardzo przerasta rywali kulturą gry – nawet w ekstraklasie wstydu by nie przynieśli.
Przykre czasy nastały dla całego pionu związanego z akademią. Wieści szybko przecież się rozchodzą, wielu tych młodych chłopaków pokaże wywiad swoim rodzicom, którzy zapewne podadzą w wątpliwość sens reprezentowania Legii, jeśli jej trener otwarcie lekceważy cały trud wkładany w trenowanie pod jej szyldem. Z samej góry powiało Syberią…