Stało się: Lech Poznań wraca do grupy mistrzowskiej!


5 grudnia 2015 Stało się: Lech Poznań wraca do grupy mistrzowskiej!

Lech Poznań wygrał 1:0 z Koroną Kielce i awansował na siódme miejsce w ligowej tabeli. Mistrz Polski od pięciu spotkań pozostaje więc niepokonany, w przeciwieństwie do kielczan, którzy bez wątpienia znajdują się w poważnym kryzysie.


Udostępnij na Udostępnij na

Obydwie ekipy do dzisiejszego pojedynku podchodziły w zgoła odmiennych nastrojach. Piłkarze „Kolejorza” byli podbudowani czterema zwycięstwami z rzędu, natomiast zawodnicy z województwa świętokrzyskiego znajdowali się na drugim biegunie. Po imponującym początku sezonu „Żółto-czerwoni” zaliczyli trzy porażki pod rząd. Stawką meczu rozgrywanego na Kolporter Arenie było miejsce w grupie mistrzowskiej. W przypadku zwycięstwa odniesionego w Kielcach Lech wskakiwał do pierwszej ósemki w miejsce gospodarzy sobotniej potyczki.

Piłkarska prawda mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. O tym przekonali się zawodnicy Korony Kielce. Podopieczni Marcina Brosza na prowadzenie mogli wyjść już w pierwszych minutach meczu, kiedy po zamieszaniu w polu karnym do piłki doszedł wracający do podstawowej jedenastki Michał Przybyła, który jednak uderzył w słupek.

W pierwszej części gry kibice oglądali wyrównane spotkanie. W 30. minucie w świetnej sytuacji znalazł się Łukasz Sierpina. Pomocnik Korony przebiegł kilka metrów z piłką, zszedł na prawą nogę i uderzył z szesnastego metra, jednak jego strzał Jasmin Burić sparował na poprzeczkę. Sierpina to prawdziwy pechowiec. Ze wszystkich obecnie grających w ekstraklasie piłkarzy ofensywnych to właśnie on czeka najdłużej na zdobycie bramki.

Zaledwie trzy minuty później po dobrej interwencji Buricia Lech wyszedł na prowadzenie. Bramkę zdobył niezawodny Kasper Hamalainen, który rozgrywa prawdopodobnie swoje ostatnie mecze w naszej lidze. Kontrakt zawodnika wygasa z końcem roku, a ten nie ma zamiaru go przedłużać. Hamalainen otrzymał podanie od Douglasa, wykorzystał złe ustawienie Krzysztofa Kiercza i wpakował piłkę do siatki.

W drugiej części spotkania piłkarze Jana Urbana kontrolowali przebieg gry i gdyby nie impotencja strzelecka napastników, mogli wejść z większym hukiem do grupy mistrzowskiej. Korona nie wykorzystała swoich sytuacji z pierwszej części meczu, a w drugiej tak klarownych już nie miała. Kwadrans przed końcem sędzia Złotek nie dał się nabrać Cabrerze, który próbował wymusić jedenastkę. Chociaż gospodarze protestowali, to powtórki pokazały, iż nie mieli racji. Kilka minut wcześniej emocje w tym spotkaniu zabić mógł Dawid Kownacki. Piłkarz spanikował w sytuacji, w której mógł stanąć oko w oko z bramkarzem Korony.

Mecz zakończył się jednobramkową wygraną „Kolejorza”, mimo że zawodnicy Urbana mieli stuprocentową sytuację po kontrataku wyprowadzonym w doliczonym czasie gry. Dogodną okazję zmarnował Dariusz Formella, który nie potrafił oddać celnego uderzenia.

Dramat Korony trwa dalej. Na własnym boisku zawodnicy z Kielc nie wygrali od 19 lipca. W dzisiejszym spotkaniu odnieśli czwartą porażkę z rzędu. Lech natomiast w ostatnich pięciu pojedynkach zgromadził piętnaście punktów, dzięki czemu wrócił do pierwszej ósemki. Wymarzony mikołajkowy prezent dla fanów zespołu z Poznania. Warto dodać, że zanotować pięć ligowych zwycięstw z rzędu ostatni raz udało się Lechowi w 1998 roku.

Najnowsze