Stadionowe podchody


28 marca 2015 Stadionowe podchody

25. marca dokonano wyboru gospodarza tegorocznego finału Pucharu Króla. Rozstrzygający pojedynek odbędzie się 30. maja na stadionie Camp Nou w Barcelonie. Decyzja podjęta przez RFEF (Hiszpańską Federację Piłkarską) jest o tyle kontrowersyjna, że w finale spotkają się drużyny Athletic Bilbao i FC Barcelony, czyli zespołu na co dzień będącego gospodarzem obiektu położonego w stolicy Katalonii.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy boisko wyłoniło finalistów tegorocznej edycji Pucharu Hiszpanii, od razu zaczęły się spekulacje, gdzie zostanie rozegrany finałowy pojedynek. Obydwie strony jednomyślnie opowiedziały się za jedną opcją – Santiago Bernabeu w Madrycie. Stadion Realu Madryt to drugi co do wielkości, po Camp Nou, obiekt piłkarski w Hiszpanii i zdaniem włodarzy „Blaugrany” i Athleticu jest odpowiednim miejscem na rozegranie meczu finałowego. Dlaczego więc spotkanie zostanie rozegrany w Barcelonie?

Przede wszystkim Real nigdy nie wyraził chęci organizacji tego meczu. I na tym można by było uciąć temat, jako że federacja nie może zmusić klubu do udostępnienia obiektu. Ale rozważmy też inne okoliczności, które mogły wpłynąć na decyzję o takim a nie innym wyborze RFEF. Nie jest tajemnicą, że faworytem finału jest drużyna Dumy Katalonii. Kapitan największego rywala Realu wznoszący puchar za zwycięstwo w Copa del Rey na Santiago Bernabeu to nie byłby najprzyjemniejszy widok dla fanów zespołu z Madrytu. Florentiono Perez mógł mieć to na uwadze, odrzucając możliwość rozegrania finału na obiekcie kierowanego przez niego klubu.

Carlos Gurpegi, Athletic Bilbao
Athletic Bilbao zagra na Camp Nou w roli „gospodarza” (fot. athletic-club.com)

Jeżeli jednak założymy, hipotetycznie, że Santiago Bernabeu byłoby dostępne i gotowe ugościć finalistów Pucharu Króla, czy federacja podjęłaby decyzję o rozegraniu właśnie tam tego spotkania? Niekoniecznie. W tym miejscu należy przypomnieć, że Barcelona i Athletic to drużyny pochodzące z dwóch najbardziej dążących do niepodległości hiszpańskich rejonów, odpowiednio Katalonii i Kraju Basków. Nie jest tajemnicą, że politycy rodem z Madrytu, ale również i piłkarskie władze, obawiają się gwizdów w trakcie odgrywania hymnu Hiszpanii i pojawiła się nawet sugestia, by – w razie takiego zachowania – przerwać/odwołać spotkanie. Wybierając arenę finału, RFEF musiał więc wziąć pod uwagę również czynnik polityczny.

Kiedy kandydatura Santiago Bernabeu upadła, chęć organizacji finału zgłosiły Walencja (Estadio Mestalla), Sewilla (Estadio Benito Villamarin) oraz miasta finalistów – Barcelona (Camp Nou) i Bilbao (San Mames). Dla każdego z tych miast to olbrzymia szansa na otrzymanie zastrzyku gotówki, którą pozostawią kibice przyjeżdżający na mecz. Już po wyborze Camp Nou, nocleg w Barcelonie w ostatni weekend maja podrożał z 70 euro do 300 euro, bo hotelarze dobrze wiedzą, że i tak miejsca zostaną wyprzedane. W dobie kryzysu, który panuje w Hiszpanii, jest to więc impreza bardzo mile widziana przez burmistrzów i mieszkańców.

Hiszpańska Federacja Piłkarska początkowo była przychylna kandydaturze Sewilli, głównie ze względu na to, że dystans dzielący ją od miast finalistów jest mniej więcej taki sam. Jednak wtedy okazało się, że gościnność andaluzyjskiego miasta może być przeszkodą. RFEF zgłosił zastrzeżenie, że w związku z odbywającym się w tym samym terminie w mieście kongresem medycznym może zabraknąć miejsc noclegowych dla kibiców. Barcelona była w stanie zgodzić się na finał w Walencji, jednak działacze z Bilbao nie chcieli odbywać dalekiej drogi do stolicy Lewantu. Tym sposobem na placu boju pozostały Sam Mames i ostatecznie wybrane Cam Nou.

Dlaczego nie San Mames? Nowiutki stadion aż prosił się o to, by przyznać mu organizację finału. Jednak tu na niekorzyść przemawiały dwie rzeczy: rywal w postaci Camp Nou i kibice Athleticu. RFEF nie mógł pominąć faktu, że stadion Barcelony to największy obiekt piłkarski w Hiszpanii, mogący pomieścić ponad 98 tysięcy widzów. To spowoduje, że każdą z drużyn do boju będzie niósł doping wydobywający z ponad 40 tysięcy gardeł (strony dzielą się biletami równo po 40%, reszta trafia do federacji). Na przebieg głosowania musiał również wpłynąć fakt chuligańskiego ataku na autobus drużyny Espanyolu podczas ich ostatniej wizyty w Bilbao.

Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, podjęto decyzję o przyznaniu roli gospodarza finału stadionowi Camp Nou. Co ciekawe, drabinka turniejowa jako drużynę grającą „u siebie” wskazuje Athletic i to oni mają prawo do używania domowego kompletu strojów. FC Barcelona musi również udostępnić rywalom szatnię, z której na co dzień korzysta. Jednak to im przysługuje przywilej gry na murawie, której znają każdy centymetr.

Mimo że wybór Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej był kontrowersyjny, piłkarze obydwu drużyn przyjęli go dosyć spokojnie. Biorę to za dobry prognostyk przed zbliżającym się finałem i mam nadzieję, że za niecałe dwa miesiące będziemy świadkami wielkiego piłkarskiego święta.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze