Lech Poznań odrodził się w najmniej spodziewanym momencie. Wszyscy zaczęliśmy już go skreślać, tak jak Johna van den Broma. Już snuliśmy i przywoływaliśmy niepowodzenia polskich drużyn w łączeniu ligi z europejskimi pucharami. Wszystko zapowiadało na to, że „Kolejorz” skończy tak jak Legia przed rokiem albo jeszcze gorzej. Na szczęście poznaniacy dość szybko się ocknęli i wyrastają na drużynę, która jeszcze napsuje krwi rywalom.
W najbliższej kolejce na pewno nie da za wygraną odwiecznemu rywalowi, a zarazem może udowodnić Legii, że awans do fazy grupowej europejskich pucharów nie oznacza kłopotów. Taki pstryczek w nos warszawiaków, który zawsze wywołuje niemały uśmieszek na twarzach kibiców Lecha. Będzie to spotkanie mistrza z liderem i dla obu klubów będzie to sprawdzian, bo za obiema drużynami lepsze i gorsze momenty, ale tak naprawdę wciąż są małymi niewiadomymi.
2⃣4⃣ godziny do meczu #LPOLEG ⚔️
Będzie nas WUCHTA! 🔵⚪️
➡️ https://t.co/eM2LbJze7p pic.twitter.com/PKo8r5PLC5— Lech Poznań (@LechPoznan) September 30, 2022
Lech Poznań rozwalił ligę we wrześniu
Nie będziemy już wspominać słabych dwumeczów z Karabachem czy Vikingurem. Nie ma co gnębić van den Broma. Umówmy się, forma Lecha w wakacje była iście wakacyjna. Może Holender dopiero badał drużynę albo potrzebował czasu. Warto jednak dostrzec, że mając pod sobą już gorący stołek, uratował się. I to w jakim stylu. Mało było w ostatnim czasie w Polsce trenerów, którzy będąc pod ostrzałem, jedynie się uśmiechnęli i wyszli z kłopotów. Pod tym względem John van den Brom pokazał europejską mentalność i jakość, czyli to, czego szukał Piotr Rutkowski.
No i fajnie 👍🏼
Brawo trenerze! 👏🏼 https://t.co/9knIGX2ev9 pic.twitter.com/KTrkUScRqE— Lech Poznań (@LechPoznan) September 29, 2022
Wrzesień był zaskakująco dobry, bo tak naprawdę nikt nie spodziewał się od Lecha niczego. Raczej wszyscy już spisali go na straty. Miała być klapa. „Kolejorz” nie dawał żadnych symptomów tego, że może się podnieść. Trudno było zauważyć jakiś pomysł w pierwszych spotkaniach van den Broma. Piłkarze lecieli w zasadzie na freestyle’u, a ich przygotowanie fizyczne również nie imponowało. Z pustego nawet Salomon by nie nalał, ale przecież Holender dostał zespół mocny – z ubytkami – ale wciąż to, co odprawiało się na początku sezonu, było przesadą.
Lech Poznań już od pięciu spotkań jest niepokonany. Punkty urwała mu jedynie Pogoń, a jak dobrze pamiętamy, „Kolejorz” ten mecz powinien zamknąć po prostu wcześniej. W pięciu spotkaniach z rzędu „Duma Wielkopolski” po prostu była lepsza od rywali. Czasami były to paździerze jak derby Poznania, ale zespół z Bułgarskiej po prostu dominował rywali. Do robiącego szum Michała Skórasia dołączyli Mikael Ishak, Joao Amaral, Afonso Sousa, Joel Pereira czy Jesper Karlstrom.
Wrócili obrońcy, są wyniki
Bywały konferencje prasowe, na których dziennikarze pytali Holendra, czy jest zadowolony ze swojej kadry i czy aby na pewno dobrze obsadzona jest pozycja stopera. Ten szedł w zaparte, że nie potrzebuje szóstego stopera. Z perspektywy czasu musimy mu przyznać rację. Lech Poznań miał moment, gdy czterech środkowych obrońców wypadło z gry, i wówczas nic nie szło, ale przeżył ten okres i teraz już ze zdrowymi obrońcami punktuje i nie traci bramek.
Wiosną w meczu #LPOLEG strzelał Lubomir Šatka. Kto Waszym zdaniem w sobotę zdobędzie bramkę dla Kolejorza? Wszyscy #NaStadion!
48 godzin do spotkania! ➡️ https://t.co/XoDZ3mMftN pic.twitter.com/z0kqheIX54
— Lech Poznań (@LechPoznan) September 29, 2022
We wspomnianych już pięciu ostatnich spotkaniach w lidze stracił tylko dwie bramki i to są właśnie te dwa trafienia ze Szczecina. Oczywiście zdarzyło się stracić bramki w meczach Ligi Konferencji, jednak za mecz z Villarrealem raczej nie będziemy nikogo karać. Tam też Lech zaprezentował się pozytywnie. Satka, Milić i Dagerstal wprowadzili pewność w szeregach defensywnych. Od powrotu ich do gry „Kolejorz” jest na dobrą sprawę nietykalny przy Bułgarskiej. Z Wartą, Piastem i Widzewem pozwolił na oddanie zaledwie jednego celnego strzału na bramkę Filipa Bednarka.
Lech Poznań przed sprawdzianem z Legią
Problemem jednak jest wątpliwa jakość rywali. Lech mierzy oczywiście wysoko i wygrane w tych meczach były obowiązkami. Rozklepał Lechię 3:0, ale pamiętamy, jak rozwalona była wówczas Lechia. Jedyny mecz, który może naprawdę imponować, to ten w Szczecinie. „Kolejorz” przegrywał, a jak wiadomo, „Duma Wielkopolski” często miewa kłopoty z odwracaniem wyników – w tym sezonie pięciokrotnie pierwsza traciła bramkę i zdobyła w takim przypadku tylko dwa punkty. Podniosła się jednak i w drugiej połowie stłamsiła tę Pogoń. Mocną Pogoń. I to już robiło wrażenie i dało powody, żeby na poważnie uwierzyć w przemianę Lecha.
Dzisiejszy klasyk oglądajcie do samego końca! ⌛#LPOLEG 17.30 pic.twitter.com/4peRRKxGD5
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) September 30, 2022
Dlatego też mecz z Legią będzie prawdziwym sprawdzianem dla Johna van den Broma. Legia być może nie była stawiana w gronie kandydatów do mistrzostwa, ale wiadomo – Legia to Legia, a w tym sezonie radzi sobie całkiem nieźle. W końcu jest liderem. Zatem Lech Poznań może pokazać, że ten wspaniały wrzesień nie był dziełem przypadku i może wyraźnie zbliżyć się do czołówki, a porażka znów lekko zachwieje tą maszyną, która dopiero co została naoliwiona.
Mistrz vs lider
Legia też ma coś do udowodnienia w tym meczu. Owszem, jest niespodziewanym liderem, ale jej gra nie jest imponująca. Wciąż u „Wojskowych” jest dużo do poprawy. Świetnie wypunktowuje słabszych rywali, jak Miedź, Radomiak czy Stal Mielec, choć często i w tych meczach się męczy, ale nie radzi sobie z drużynami z czołówki. Wystarczy przypomnieć dwa mocne ciosy od Rakowa i Cracovii. Legia w tych spotkaniach nie istniała i dostała łomot. Co łączy te dwa mecze? Oba były na wyjeździe, a zatem rozjechać zespół Kosty Runjaicia u siebie wcale nie jest tak trudno.
Dlatego jeśli Legia Warszawa faktycznie chce walczyć o europejskie puchary, a być może nawet o mistrzostwo, to musi z takimi rywalami jak Lech zacząć zdobywać punkty. Musi zacząć się im stawiać. Jak na razie ma lidera, ale raczej nie wskazalibyśmy jej jako najlepszej drużyny. Przepycha gdzieś te mecze, co i tak jest zaskoczeniem, bo przecież oczekiwaliśmy raczej kolejnego przeciętnego sezonu. Zresztą według wskaźnika expected goals powinna mieć co najmniej pięć punktów mniej, a zatem być za Lechem. Legia nie tylko broni fotelu lidera, lecz także ma okazję sprawdzić się na tle mocnego rywala i pokazać, że pod wodzą Kosty Runjaicia notuje progres. Zatem derby Polski oprócz swojego klasycznego ładunku emocjonalnego będą okazją, aby zdefiniować oba zespoły i sprawdzić je.
Dwa remisy i po jednym zwycięstwie i porażce. Kto przechyli szalę na swoją korzyść?