Rafał Kosznik chciał czmychnąć z Bełchatowa, ale okazało się, że jego przenosiny do Zabrza nie będą takie łatwe. Problem wydaje się rozwiązany, bo obrońca wrócił już na trening swojego właściwego pracodawcy.
Przypomnijmy, w czym rzecz. Kosznik przyszedł do GKS-u przed rundą wiosenną zeszłego sezonu z poznańskiej Warty. Przy transferze podpisał kontrakt na pół roku, ale bełchatowianie zastrzegli sobie w kontrakcie opcję przedłużenia umowy o rok, jeśli zawodnik zaspokoi ich oczekiwania. Lewy obrońca spisywał się wiosną bardzo dobrze, był jednym z najlepszych bocznych defensorów ligi i stanowił silny punkt w układance trenera Kieresia. Zarząd „Brunatnych” nie zwlekał i wykorzystał kruczek z umowy Kosznika, a tym samym zatrzymał go u siebie na kolejny rok.
I w tym momencie pojawiły się problemy. Po zakończonym sezonie zawodnik wyjechał do Zabrza, gdzie rozpoczął treningi z tamtejszym Górnikiem. Adam Nawałka nie ukrywał, że chciałby Rafała u siebie, a i sam zainteresowany chętnie przeniósłby się na Roosvelta. Władze GKS-u zakomunikowały Kosznikowi, że ten nadal jest ich piłkarzem i na żadne treningi z zabrzanami nie wyrażają zgody. Sprawa stanęła w martwym punkcie.
Wydaje się, że konflikt między Bełchatowem i zawodnikiem jest już zażegnany, bo były obrońca Warty wrócił już do swojego właściwego zespołu. W poniedziałek pojawił się na treningu, ale… drużyny rezerw. Tymczasowo został odsunięty od pierwszego zespołu, a teraz czeka go rozmowa z prezesem. Po niej zostaną wyniesione konsekwencje wobec nagannego zachowania piłkarza i dowiemy się, czy Kosznik pomoże bełchatowianom w powrocie do ekstraklasy.
Kazanie proszę księdza
jest w barwach lechii.