Nie było tak źle, jak miało być. Punktujemy plusy w grze Legii


Legia zagrała dziś lepiej niż z Borussią. Poszukaliśmy plusów po meczu ze Sportingiem

27 września 2016 Nie było tak źle, jak miało być. Punktujemy plusy w grze Legii
Grzegorz Rutkowski/igol.pl

Legia przegrała w kolejnym meczu w Lidze Mistrzów. Tym razem ekipa mistrza Polski okazała się słabsza od drużyny Sportingu. Mimo to, w porównaniu ze spotkaniem sprzed dwóch tygodni, w grze „Wojskowych” można było doszukać się kilku plusów. Mimo że Legia wraca z Lizbony na tarczy, na horyzoncie pojawiło się słońce.


Udostępnij na Udostępnij na

1. Zmiana nastawienia

Na spotkanie z Borussią Legia wyszła jak na stracenie. Nie trzeba było długo czekać i BVB wykorzystała ten fakt. Trzy szybko strzelone gole jeszcze bardziej przybiły podopiecznych Besnika Hasiego. Minęło kilkanaście dni, minął czas Albańczyka na ławce trenerskiej, do Warszawy trafił Jacek Magiera i… cud. Legia wyszła na boisko, by walczyć. By jeździć na dupach. Mistrz Polski w końcu potrafił pokazać zęby. Nie mówię tu o aspekcie czysto piłkarskim. Chodzi o nastawienie. Legioniści z pewnością wiedzieli, że w Lizbonie nie będzie łatwo. Łatwo nie było też w Warszawie, w meczu z BVB. Tym razem jednak Legia zrobiła wszystko, by łatwo nie było również jej przeciwnikom. Ambicja i wola walki. Coś, czego kibice warszawskiej drużyny nie widzieli. Jacek Magiera potrafił jednak wlać te wartości w serca swoich piłkarzy. To natomiast poskutkowało…

2. Lepsza gra

Przynajmniej momentami. Zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszy kwadrans spotkania oraz drugą połowę. W tych momentach gry Legia grała naprawdę dobrze. Drużyna z Warszawy stworzyła sobie nawet kilka sytuacji pod bramką Rui Patricio. Tak, tak. Legia przegrała, ale rozegrała najlepszy mecz w europejskich pucharach w tym sezonie. Bez wątpienia. Szkoda zwłaszcza sytuacji Miro Radovicia, który w drugiej części gry zmarnował doskonałą szansę na upragnionego gola polskiej drużyny w Lidze Mistrzów. Postawa podopiecznych Jacka Magiery uwypukliła tylko błędy, jakie jeszcze pod wodzą poprzedniego trenera popełnili dwa tygodnie temu. Legia potrafi grać piłką. I to dziś udowodniła. Potwierdzają to również statystyki. 43% czasu w posiadaniu piłki. Z BVB było dużo gorzej. Przed dwoma tygodniami Legia była przy piłce jedynie przez 32% czasu. Wymieniła tylko 208 podań. Problem leżał gdzieś w głowach zawodników. „Magic” przyszedł i potrafił w magiczny sposób wyczyścić ich umysły.

3. Magiera odzyskał Rzeźniczaka

Tego wyczyszczenia umysłu bardzo potrzebował zwłaszcza jeden piłkarz. Ostatnie miesiące nie były dla Jakuba Rzeźniczaka najlepsze. Hasi, delikatnie mówiąc, za nim nie przepadał. Na dodatek do klubu zostało sprowadzonych dwóch stoperów. „Rzeźnik” spadł w hierarchii. Ba, został nawet na jakiś czas wyrzucony do rezerw. Magiera musiał odbyć z zawodnikiem poważną rozmowę. Innej możliwości nie ma. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na występ Jakuba w meczu ze Sportingiem. Dotychczas Rzeźniczak był niepewny, elektryczny. Dziś wrócił stary, dobry „Rzeźnik”. Pewny siebie, dobrze kierujący (no może poza stałymi fragmentami gry) obroną Legii. Dzisiejszy kapitan Legii otrzymał jasną deklarację: „Wierzę w Ciebie! Jesteś mi potrzebny!”. A to przełożyło się na jego grę.

4. Arkadiusz Malarz

Nihil novi. Malarz znów był najlepszym piłkarzem na boisku. Znów kilka razy ratował kolegów przed stratą bramki. W pamięć mogą zapaść zwłaszcza dwie efektowne interwencje bramkarza Legii z drugiej połowy. Przy obu bramkach bez szans. Więcej pisać nie trzeba. Panie Arkadiuszu, oby tak dalej!

5. Miała być kompromitacja. Nie było

0:2. Porażka. Jasne. Nie jest to jednak kompromitacja, której wszyscy się spodziewali. 0:6 z Borussią, Legia w kryzysie, nowy trener, który jeszcze nie do końca poznał drużynę. Taki wynik – ot, zdarza się. Ten mecz pokazał, że różnica między Legią a europejską czołówką nie jest wcale tak duża. Ten mecz dał nadzieję na to, że w Lidze Mistrzów można powalczyć o gola, ba, nawet o jakieś punkty. Zwłaszcza w rewanżu ze Sportingiem w Warszawie. Jeśli legioniści dalej będą szli w górę, o spotkaniu z Borussią będziemy mogli mówić jako o wypadku przy pracy. Dystans między Warszawą a europejską czołówką nie jest kosmiczny. A możliwe, że jeszcze się zmniejszy. Trzymamy kciuki!


O tym, co w grze Legii ciągle jest do poprawki przeczytacie tutaj.

Komentarze
Lubelskie Rowerem (gość) - 8 lat temu

Tragedii nie było, oby tak zagrali z Realem bo kolejna porażka 0:6 nie jest im potrzebna :P

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze