SPL: Falkirk – Celtic Glasgow


Piłka nożna bywa czasem bardzo niesprawiedliwa o czym boleśnie przekonali się piłkarze Falkirk. Na własnym stadionie "The Bairns" podejmowali mistrza kraju Celtic Glasgow i będąc zespołem lepszym przez większą część meczu ponieśli porażkę 1:4.


Udostępnij na Udostępnij na

W zespole „The Bhoys” zabrakło obu Polaków – Artur Boruc dopiero kilka dni temu podjął treningi po kontuzji i nie wiadomo, czy zdąży wrócić do bramki na mecz Ligi Mistrzów; Maciej Żurawski z kolei w pierwszej kolejce nie zdobył bramki, więc Gordon Strachan postanowił dać szansę gry innemu napastnikowi i w rezultacie na murawie od pierwszych minut pojawił się Kenny Miller (pozycja Hesselinka jest na razie niezachwiana, bo manager Celtiku jest zdeterminowany grać jednym wysokim napastnikiem).

Początek meczu należał zdecydowanie do gospodarzy, którzy zaczęli od 'wysokiego c’ zdobywając już w piątej minucie bramkę. Jej strzelcem został Michael Higdon i było to już jego trzecie trafienie w tym sezonie (wykorzystał wrzutkę Scooby’ego, fenomenalnie znalazł się pomiędzy Kennedy’m i Naylorem i strzałem głową pokonał Browna). Anglik wygrywał w meczu wszystkie pojedynki główkowe, wielokrotnie ośmieszając wręcz kryjących go doświadczonych obrońców Celtiku. Po zdobyciu gola „The Bairns” nie cofnęli się, wciąż śmiało atakowali i mieli kilka dogodnych okazji do podwyższenia rezultatu. Ten zamiar nie powiódł im się, a sami dość nieszczęśliwie stracili bramkę po samobójczym trafieniu Milnego.
Początek drugiej części nie był już tak udany dla miejscowych, Celtic zaczął grać mądrzej, stwarzał dużo dogodnych okazji. Na drodze przyjezdnym wielokrotnie stanął holenderski bramkarz Falkirk Krul, który bronił we wprost nieprawdopodobnych sytuacjach. Bardzo dobrą partię rozgrywali pomocnicy Latapy i Riera, którzy imponowali spokojem, wyszkoleniem technicznym i przeglądem pola. Niestety obaj opuścili boisko odpowiednio w 74 i 70 minucie, co było początkiem końca zespołu. Ich zmiennicy nie potrafili nic wnieść do gry i już w 76 minucie Miller dobił strzał Hesselinka (Holender przewrotką trafił w słupek) dając Celtikowi prowadzenie. A był to dopiero początek 'piekła’ dla kibiców i piłkarzy miejscowych. Dwie minuty później kontrowersyjną decyzję podjął sędzia główny spotkania pan Douglas McDonald, który za faul na dwudziestym metrze na Hesselinku usunął z murawy obrońcę gospodarzy Kenny Milne. Rzut wolny wykorzystał Shunsuke Nakamura, który pięknym strzałem pokonał Krula. Przez chwilę wydawało się nawet, że Holender wybroni to uderzenie, ale mistrzowsko podkręcona piłka minęła go w bezpiecznej odległości. Czwartego gola dołożył Hesselink, który z bliska wpakował piłkę do siatki gospodarzy.

Wynik nie odzwierciedla przebiegu meczu, krzywdzi drużynę Falkirk, która była przez większość meczu równorzędnym rywalem dla mistrza Szkocji. Niestety brak solidnych zmienników dla Latapy’ego i Riery, a także bardzo słaba dyspozycja arbitra głównego doprowadziła do klęski. Muszę przyznać, że oglądając to spotkanie i patrząc na wyczyny Douglasa McDonalda miałem wielokrotnie skojarzenia z polską ligą. Sędzia był stronniczy, zazwyczaj podejmował decyzje z korzyścią dla Celtiku, a najbardziej było to widać w dwóch sytuacjach: nie wyrzucił z boiska Włocha Donatiego, którzy już za pierwszy brutalny faul zasługiwał co najmniej na żółtą kartkę (a z całą pewnością w meczu Ligi Mistrzów za takie zagranie zostałby wykluczony), a później kilka razy również pracował na czerwony kartonik (został ukarany tylko żółtą kartą, Strachan zdjął go w 74 minucie nie chcąc kusić dłużej losu); drugą pomyłką arbitra było wykluczenie Milnego, bo o ile faul można było odgwizdać (aczkolwiek Hesselink nie pozostawał dłużny i również mocno 'pracował’ rękami), to obok znajdował się jeszcze jeden obrońca Falkirk, więc Milne nie był 'ostatnim’.
Skoro już mowa o Donatim to warto wspomnieć, że Włoch jak na razie jest największym rozczarowaniem transferowym – gra bardzo słabo, ma wiele strat, nie nadąża za akcjami, dużo fauluje, bardzo rzadko zdarzają mu się dobre zagrania. Niewiele lepiej spisuje się pomocnik Brown, który pozyskany został za rekordową sumę pieniędzy, a również gra przeciętnie i nie pokazuje swoich – podobno – wielkich możliwości.
Martwi sytuacja Macieja Żurawskiego, który może już na samym początku stracić miejsce nawet na ławce rezerwowych. Kenny Miller rozegrał fatalne zawody, ale strzelił bramkę (a jak wiemy napastników rozlicza się przede wszystkim z trafień), do gry powraca już (pauzujący dwie kolejki za czerwoną kartkę z poprzedniego sezonu) Scott McDonald, po kontuzji wraca również do treningów Christopher Killen. Jeśli „Magic” nie przebije się do meczowej ’18’, to chyba powinien w styczniu poszukać innego pracodawcy, żeby nie marnować swojego talentu w Glasgow.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze