Gdy w czerwcu ubiegłego roku Suning Holdings Corporations Group finalizował zakup Interu Mediolan, wydawało się, iż dla klubu z Giuseppe Meazza nadeszły znowu lepsze czasy. Chociaż Erick Thohir nie żałował funduszy – za jego czasów do klubu trafili choćby Ivan Perisić, Geoffrey Kondogbia czy Mauro Icardi, wejście chińskiego konsorcjum miało przynieść zupełnie nową jakość. Ostatecznie miniony sezon okazał się być jednak najgorszym od lat. Inter zajął w lidze dopiero siódme miejsce. Nie dało ono kwalifikacji do europejskich pucharów, w dodatku zdołał po drodze skompromitować się w Lidze Europejskiej. W najbliższych rozgrywkach ma jednak ma być inaczej, zaś twarzą tej zmiany ma zostać Luciano Spalletti.
Po pierwsze stabilizacja
Już rok temu wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ekipa z Mediolanu kończyła właśnie przygotowania do nowego sezonu i chociaż mecze sparingowe nie napawały zbytnio optymizmem, Roberto Mancini zdążył już przecież niejednokrotnie udowodnić, że jest fachowcem w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie było wątpliwości, że Włoch będzie potrafił wyprowadzić drużynę na prostą. Okazało się jednak, że nie będzie nawet miał szansy spróbować. O co dokładnie poszło? Według jednej wersji klub nie zamierzał spełnić oczekiwań trenera w kwestii przedłużenia kontraktu oraz sprowadzenia wskazanych przez niego zawodników. Z drugiej strony ponoć Inter był blisko skuszenia do powrotu Jose Mourinho, wyniki sparingów zaś osłabiły zaufanie wobec Manciniego. Jak było naprawdę, nie wiadomo, ostatecznie jednak klub na dwa tygodnie przed startem sezonu musiał zatrudnić nowego szkoleniowca. I nie był nim wcale „The Special One”.
Szkoleniowy chaos
Ostatecznie na jednym trenerze się nie skończyło. Frank de Boer, który zastąpił Manciniego, wytrzymał na stanowisku zaledwie do końca października, wskutek katastrofalnego początku sezonu. Następującym po nim Stefano Pioli nie zdołał już uratować sytuacji w Lidze Europejskiej, później zaś przytrafiła mu się seria siedmiu spotkań bez zwycięstwa. Ta niezbyt szczęśliwa passa, w której znalazły się też zremisowane w ostatnich sekundach derby della Madonnina, doprowadziła do kolejnej zmiany. Przed trzema ostatnimi kolejkami ligowymi Piolego zastąpił trener primavery – Stefano Vecchi. Mimo dwóch zwycięstw ostatecznie nie udało się już awansować na szóste, ostatnie premiowane awansem do europejskich pucharów miejsce. Tym samym w bieżącym sezonie Inter będzie mógł się wykazać jedynie na krajowym podwórku.
Zapotrzebowanie na zmianę
Biorąc pod uwagę wszystko to, co działo się w poprzednim sezonie, bardzo wiele zależy od Luciano Spallettiego. Włoch wcale nie trafił do wzorcowej szatni, w której wszyscy piłkarze kochają się miłością serdeczną i braterską. Inter zawsze słynął z silnych osobowości i obecnie nie jest wcale inaczej. Z tą tylko różnicą, że w czasach świetności klubu, hart ducha poszczególnych graczy – takich jak chociażby Zanetti, przekładał się na dobre wyniki i podniesienie morale drużyny. Obecnie zaś szatnia podzielona jest na mniejsze grupki, nie do końca ze sobą sympatyzujące. Na boisku zaś razi w oczy brak lidera, który mógłby poderwać kolegów do walki, kiedy gra nie układa się po myśli „Nerazzurrich”. Teoretycznie kimś takim powinien być Mauro Icardi, jednakże większość minionych rozgrywek kapitan Interu spędził na toczeniu wojny z ultrasami własnego klubu. I mimo tego, iż ostatecznie osiągnięto porozumienie, wielu kibiców uważa, że Argentyńczyk mentalnie nie nadaje się do tej roli.
Dlatego pierwszym zadaniem Spallettiego jest właśnie uporządkowanie szatni, zlikwidowanie wewnętrznych podziałów i skoncentrowanie piłkarzy na określonym celu – dobrym graniu w piłkę. Były trener Romy już za czasów pracy w rosyjskim Zenicie pokazał, że potrafi sobie radzić z takimi wyzwaniami. Toskańczyk słynie z żywiołowości i mocnego charakteru, można więc liczyć, że cechy te pozytywnie wpłyną na zespół i ułatwią wyłonienie lidera – piłkarza, który będzie twarzą nowego Interu, walczącego o najwyższe cele. Do tego jednak potrzeba czasu i należy mieć nadzieję, że Spalletti ten czas otrzyma. Aby utrzymać szatnie w ryzach, trener musi mieć mocną pozycję. Nawet jeżeli w początkowym okresie sezonu przytrafi się kilka niepowodzeń, szkoleniowiec powinien mieć pełne wsparcie zarządu klubu. Wydaje się zresztą, że włodarze Interu nauczyli się już w poprzednim sezonie, iż ciągłe rotacje na ławce trenerskiej nie niosą za sobą niczego dobrego. Dlatego warto spróbować dać wybranemu przez siebie człowiekowi szansę na wprowadzenie własnej wizji. Zwłaszcza że Włoch nie przychodzi do Interu jako trener na dorobku – w poprzednim sezonie prowadzona przez niego Roma wywalczyła wicemistrzostwo, bijąc jednocześnie klubowy rekord zdobytych w jednym sezonie punktów i bramek.
Po drugie stabilizacja
W porównaniu z sąsiadami zza miedzy, Inter nie należał podczas tego mercato do rekordzistów, jeśli chodzi o wydane sumy. Klub sukcesywnie wzmacniał się w ostatnich latach. I chociaż niektóre z tych transferów, jak na przykład Geoffrey Kondogbia, nie były specjalnie trafione, „Nerazzurri” nie potrzebują trzęsienia ziemi oraz gruntownej przebudowy. Do końca tego okienka zostało jeszcze trochę czasu, w ostatnich miesiącach padło też kilka nazwisk ze światowego topu lub też z jego bezpośredniego zaplecza, które mogłyby zasilić kadrę Spallettego. Mimo to raczej nie ma się co spodziewać głośnych transferów. Jeżeli nawet na Giuseppe Meazza pojawią się jeszcze jacyś nowi gracze, będą to raczej kolejne uzupełnienia, jak to miało miejsce w przeciągu minionych dwóch miesięcy. Nikogo nie powinno to jednak dziwić, na pierwszy rzut oka widać bowiem, iż z obecnej kadry można wycisnąć bardzo wiele. Oczywiście jeśli tylko uda się odpowiednio poustawiać wszystkie elementy tej układanki. Przyjrzyjmy się zatem tym, którzy wzmocnili jednak klub tego lata.
Posiłki z Florencji
Borja Valero es una de las caras nuevas de un Inter que busca renacer, lo repasamos: https://t.co/f25HdqHoDE pic.twitter.com/6v8v8YVRcO
— Manda Pelotas (@mandapelotas) August 4, 2017
Po pierwsze i najważniejsze – Borja Valero. Pojawienie się doświadczonego Hiszpana przy San Siro może się okazać zbawienne dla klubu. Były piłkarz między innymi Villarrealu to oczywiście człowiek, który potrafi grać w piłkę. Nie jest jednak wybitnym wirtuozem, który pociągnie Inter za uszy i będzie łysym Messim w wydaniu czarno-niebieskim. Posiada jednak doskonały przegląd pola i jeżeli tylko będzie zdrowy i na siłach, to właśnie przez niego będzie przechodzić większość akcji. Valero posiada jednak inną, znacznie ważniejszą cechę – to prawdziwy walczak, charakternik, który potrafi zostawić serce na boisku. I wydaje się, że w obliczu problemów z brakiem lidera obecność takiej osobowości może być dla Spallettiego zbawienna. Warto dodać, że Hiszpan przychodzi na San Siro za stosunkowo niewielką kwotę pięciu i pół miliona euro. Jest to zatem transakcja, która może przynieść ogromne korzyści przy niskich kosztach.
Zwłaszcza że wraz z Valero na Giuseppe Meazza przywędrował z Fiorentiny Matias Vecino. Panowie znają się bardzo dobrze i mogą stworzyć fundament perfekcyjnie funkcjonującego środka pola. Chociaż Urugwajczyk kosztował dwadzieścia cztery miliony euro, co nie jest małą kwotą, jest to gracz sprawdzony w Serie A. Na najwyższym poziomie rozgrywkowym we Włoszech rozegrał już ponad sto spotkań i jest to kolejny zawodnik, któremu trudno odmówić waleczności i zaangażowania. Jeżeli można zmazać paskudne wrażenie, jakie zostawia po sobie Kondogbia, który stał się w ostatnim czasie pośmiewiskiem – Vecino jest do tego idealnym człowiekiem.
Murowane wzmocnienie
https://twitter.com/EnjoyInterNews/status/890555178910453760
Wydaje się jednak, że najważniejszym transferem tego okienka może być sprowadzenie na San Siro piłkarza, który ma absolutnie wszystko, aby stać się w przyszłości legendą Interu Mediolan. Zawodnikiem tym jest sprowadzony za dwadzieścia trzy miliony euro z Sampdorii Milan Skriniar. Wysoki, postawny i silny, do tego świetnie czytający grę – po tych cechach najłatwiej poznać dobrego środkowego obrońcę. Słowak posiada wszystkie te cechy. A jeśli dodamy do tego fakt, iż w lutym skończył zaledwie dwadzieścia dwa lata i już zdążył rozegrać ponad sto meczów ligowych, w tym jeden pełen sezon w Serie A, można odnieść wrażenie, że mówimy o przyszłej gwieździe futbolu. Jeżeli tylko nowy obrońca „Nerazzurri” będzie się rozwijał tak, jak do tej pory i postanowi pozostać na Meazza dłużej, za kilka lat może stanąć w jednym szeregu z największymi legendami klubu. Już teraz kibice z Curva Nord nazywają go „The Wall” i to bez względu na fakt, iż murowi owemu na imię Milan.
Obrońców nigdy za wielu
Kolejnym wzmocnieniem defensywy, a więc bloku, który wzmocnienia zdecydowanie potrzebował, jest sprowadzenie na San Siro Dalberta Henrique. Lewy obrońca przybył z Nicei za dwadzieścia milionów euro i jest to suma zastanawiająca, biorąc pod uwagę statystyki tego piłkarza oraz dość dużą konkurencję na tej właśnie pozycji. Możliwe jednak, że to walory czysto defensywne zainteresowały włodarzy klubu z Meazza i Brazylijczyk będzie się skupiał głównie na zabezpieczeniu własnej bramki.
Klub zasilił również były bramkarz Torino, Daniele Padelli. Wśród zawodników, którzy zakończyli swoją przygodę z Interem, wymienić należy Evera Banegę, który przeniósł się do Sevilli, Juana Jesusa – nowego piłkarza Romy, oraz Garego Medela, który będzie kontynuował karierę w tureckim Besiktasie. Trwają nadal poszukiwania jeszcze jednego środkowego obrońcy, który zastąpiłby odchodzącego do Valencii Jeisona Murillo.
Po trzecie stabilizacja
Szkielet klubu pozostał niezmieniony względem poprzedniego sezonu. Widać to zwłaszcza jeśli chodzi o formacje ofensywne. Tutaj jedynym wzmocnieniem jest powrót Stevana Joveticia. Czarnogórzec spędził ostatnie pół roku na wypożyczeniu w Sevilii, gdzie prezentował się przyzwoicie. W klubie pozostał jednak ze względu na bardzo dobre występy w meczach sparingowych. Chociaż wydaje się bardzo dobrze rozumieć myśl taktyczną Spallettego, o miejsce w ataku nie będzie mu jednak łatwo. Kandydatów do gry jest naprawdę bardzo wielu.
Ofensywna siła
Pierwszym w kolejce do wyjściowego składu jest z pewnością Mauro Icardi – najlepszy snajper, kapitan oraz autor dwudziestu czterech trafień w poprzednich rozgrywkach Serie A. Argentyńczykowi można zarzucić bardzo wiele, na pewno jednak nie to, że nie potrafi znaleźć drogi do bramki przeciwnika. Jego partnerami na skrzydłach będą zapewne Ivan Perisić i Antonio Candreva, którzy w zeszłym sezonie zdobyli w sumie siedemnaście goli i dołożyli do tego dwadzieścia dwie asysty. Walki o pierwszą jedenastkę nie odpuści też z pewnością Eder, który pokazał, iż potrafi trafiać w ważnych momentach, w dodatku zdobył sympatię kibiców poczuciem odpowiedzialności za barwy klubowe i ogromnym zaangażowaniem. Na Meazza nadal liczą też, że grę na miarę swoich wielkich możliwości pokaże w końcu Gabriel Barbosa. Dwudziestoletni Brazylijczyk jak dotąd zawodzi, jeżeli jednak pozostanie w Interze, Spalletti będzie miał szansę wykrzesać coś więcej z jego ogromnego potencjału. A jeśli „Nerazzurri” wygraliby jeszcze wyścig po Patricka Schicka…
Valero i spółka
Trudno więc prorokować jaką jedenastkę najczęściej będziemy mogli ujrzeć na boiskach Serie A. W środku pola aspiracje do gry, poza oczywiście Borją Valero, Joao Mario i Vecino, mają także tacy piłkarze jak Marcelo Brozović czy Roberto Gagliardini. Wszyscy z pewnością będą dostawać swoje szanse, wiele zależy bowiem od dostosowania składu pod konkretnych rywali i tego, jak bardzo ofensywnie Spalletti będzie chciał swoją drużynę ustawić. Wśród graczy w tej formacji, chyba tylko Geoffrey Kondogbia szanse na grę ma zaledwie iluzoryczne. Samobójcza bramka z meczu towarzyskiego z Chelsea, którą kibice na całym świecie z rozbawieniem nazywają głównym kandydatem na gola sezonu, przelała najwyraźniej czarę goryczy. Sprowadzony za trzydzieści pięć milionów euro pomocnik nabrał w ostatnich dniach ogromnej ochoty do opuszczenia Interu, klub zaś przykładnie karze go za wszystkie przewinienia, nie będąc jednak specjalnie zdeterminowanym, aby go zatrzymać.
Najlepszą obroną jest dobra obrona
W formacji defensywnej również możemy znaleźć wielu bardzo dobrych piłkarzy, zwłaszcza na jej bokach. Dalbert, Yuto Nagatomo, Christian Ansaldi, a przecież jest jeszcze Davide Santon. Wszyscy czterej to nominalni lewi obrońcy i chociaż teoretycznie można któregoś z nich przenieść do przodu, to w ofensywie występuje przecież wcale nie mniejszy ścisk. Najmniejszy ból głowy występuje za to w środku obrony, gdzie obecnie do gry gotowych jest dwóch piłkarzy – Miranda i Skriniar. Oczywiście jeśli zapomnimy o leczącym uraz mięśniowy Ranocchi oraz Murillo, który jedną nogą jest już w Hiszpanii. W bramce pewniakiem jest Handanović, chociaż może on czasem ustępować miejsca Padellemu, na przykład w Pucharze Włoch.
Po czwarte wyjść z przeciętności
Przed Luciano Spallettim trudne zadanie – wyrwać Inter z marazmu, w którym znalazł się w ostatnich latach. Chociaż fani „Nerazzurich” marzą po cichu o odebraniu scudetto Juventusowi, realnym celem powinna być pierwsza czwórka i powrót do Ligi Mistrzów. Jeśli po drodze uda się pokonać rywala zza miedzy i przeskoczyć go w tabeli, sukces będzie smakował jeszcze lepiej. Abstrahując jednak od wyników Milanu, biorąc pod uwagę potencjał kadrowy Interu, zwłaszcza w ofensywie, doświadczenie i charakter Spallettiego, widok piłkarzy w niebiesko-czarnych trykotach, słuchających z murawy hymnu Ligi Mistrzów w edycji 2018/19, wydaje się być jak najbardziej realny.