To był znakomity mecz w Southampton. Gospodarze zremisowali z Arsenalem Londyn 2:2. Bramki dla „Świętych” zdobyli Jose Fonte i Adam Lallana, natomiast dla „Kanonierów” Olivier Giroud oraz Santi Cazorla.
Każdy kibic, który zdecydował się obejrzeć mecz Southampton – Arsenal Londyn, nie żałował swojej decyzji. Gospodarze meczu, czyli piłkarze Southampton, od początku spotkania przeważali. Gracze Arsenalu nie mieli pomysłu na grę, a podopieczni Mauricio Pochettino, owszem. „Święci” – co na pewno wielu oglądających nie zdziwiło – objęli zasłużenie prowadzenie w 21. minucie. Gola na 1:0 zdobył Jose Fonte, który pokonał Wojciecha Szczęsnego po strzale głową w krótki róg bramki Polaka. W tej sytuacji golkiper Arsenalu mógł lepiej się zachować. Po tej bramce nadal przeważali gospodarze meczu, co nie zadawalało szkoleniowca Arsenalu. Ten z kwaśną miną oglądał nieporadne konstruowane akcje przez jego piłkarzy. Dopiero w 45. minucie „Kanonierzy” zagrozili bramce, którą strzegł Artur Boruc. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do piłki nabiegł Kościelny, który oddał bardzo nieprzyjemny strzał, ale Polak instynktownie obronił strzał Francuza, popisując się świetną interwencją.
Drugą połowę gracze Arsenalu rozpoczęli znakomicie. W 48. minucie Bacary Sagna zagrał w pole karne, gdzie Olivier Giroud świetnym technicznym strzałem skierował futbolówkę do siatki. Boruc był bez szans. Cztery minuty później Arsenal już prowadził. Tym razem bramkarza gości pokonał Santi Cazorla, który pokonał Boruca bardzo ładnym strzałem z około 16 metra. W 54. minucie było już 2:2. Tym razem na listę strzelców wpisał się Lallana, który po dośrodkowaniu Rodrigueza z lewej strony boiska, będąc kompletnie niepilnowany, pokonał bez problemów strzałem z ośmiu metrów Szczęsnego. Dziesięć minut później Arsenal mógł objąć prowadzenie. Mesut Oezil po bardzo ładnym rajdzie zdecydował się na strzał z 17 metrów, ale piłka odbiła się od nóg obrońcy Southampton i trafiła w poprzeczkę. Pomimo tego, iż więcej piłką starali się grać podopieczni Pochettino, to bliżej zdobycia bramki byli po raz kolejny londyńczycy. Tym razem piłki do bramki nie potrafił skierował Nacho Montreal, który będąc niemal sam na sam z Boruchem, przestrzelił wyraźnie. W 80. minucie goście grali o jednego zawodnika mniej. Czerwony kartonik ujrzał Mathieu Flamini, który brutalnie sfaulował Morgana Schneiderlina. W 88. minucie Szczęsny uratował Arsenalowi remis – jak później się okazało. Polak fantastycznie obronił strzał z woleja Fonte. Kibice na St. Mary’s Stadium nie wierzyli, jakim cudem Polak obronił ten strzał. Po tej akcji żadna z drużyn nie zdołała zdobyć gola i mecz zakończył się remisem 2:2, chociaż wydaje się, iż gospodarze zasługiwali na trzy punkty.
Manchester United lepszy od Cardiff City!
“Czerwone Diabły” nie zawiodły swoich kibiców. Podopieczni Davida Moyesa pokonali u siebie Cardiff 2:0. Zwycięstwo dla gospodarzy było bezdyskusyjne. Drużyna z Old Trafford grała wyraźnie lepiej. Wynik spotkania mógł być wyższy, ale zawodnicy z czerwonej części Manchesteru zmarnowali kilka swoich okazji. Wykorzystali natomiast sytuacje w szóstej i pięćdziesiątej dziewiątej minucie. W 6. minucie na listę strzelców wpisał się Robin van Persie. Holender pokonał bramkarza Cardiff na raty. Pierwszy strzał snajpera gospodarzy David Marshall obronił, natomiast dobitki nie dał rady i Manchester United prowadził 1:0. Po tej bramce gospodarze mieli wszystko pod kontrolą. Kwestią czasu było, kiedy Manchester zdobędzie bramkę numer dwa. Gola na 2:0 gracze Moyesa zdobyli 14 minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Ashley Young złamał akcję ze skrzydła do środka i sprzed pola karnego oddał precyzyjny strzał w długi róg bramki Cardiff. Marshall był bezradny. Po tej bramce „Czerwone Diabły” nadal prowadziły grę, jednak kibice na stadionie nie doczekali się gola na 3:0 i mecz zakończył się zwycięstwem Manchesteru United 2:0.