Śląsku Wrocław, quo vadis?


"Wojskowi" znaleźli się w tej chwili na drodze, która prowadzi prosto do 1. ligi. Będą potrafili zawrócić?

26 kwietnia 2019 Śląsku Wrocław, quo vadis?
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Kibice poza Wrocławiem patrzą na losy Śląska z obojętnością, a jego prawdopodobną degradację jeszcze do niedawna traktowali z dużym dystansem. Niestety runda finałowa Lotto Ekstraklasy powiedziała: sprawdzam i czarny scenariusz staje się faktem – Śląsk ląduje w strefie spadkowej. Już nawet sami sympatycy WKS-u otwarcie mówią o wyroku, który niebawem może nadejść, ale... przecież nadzieja umiera ostatnia.


Udostępnij na Udostępnij na

Nic nie dzieje się przypadkowo, dlatego dzisiejsza sytuacja w Śląsku Wrocław jest być może swoistym apogeum ostatnich bezproduktywnych lat. Krótko mówiąc, klubowi od dłuższego czasu brakuje długoterminowych planów na przyszłość oraz piłkarzy, którzy za klubowe barwy oddaliby serce. Wygląda to tak, że wrocławski kolos stanął przed wizją upadku w momencie, gdy nie ma absolutnie żadnych argumentów, żeby stawić mu czoła. Co prawda do końca sezonu zostało jeszcze pięć kolejek, ale trudno o optymizm.

Mecz z Górnikiem naświetlił powtarzające się problemy

Przed wczorajszym starciem chyba nikt nie miał wątpliwości, że zdobycie w nim choćby jednego punktu będzie niemałym wyzwaniem. Piłkarze z Zabrza mierzyli się z zespołem Vitezslava Lavicki kilka tygodni temu i wyszli z tamtego spotkania zwycięsko, a potem odnieśli kolejny triumf z Arką Gdynia. Obie ekipy były zatem w zupełnie innych nastrojach, gdyż wrocławianie podchodzili do tego meczu po trzech porażkach z rzędu i to bez strzelenia bramki. Cóż, ten wieczór przyniósł przełamanie, ale tylko połowiczne.

Nie można wygrać meczu, jeśli linia pomocy jest skrajnie bezproduktywna. Z poziomu trybun dało się zauważyć, że w zespole Śląska kuleje coś, czego od dłuższego czasu po prostu… nie ma. Krytyka jest skierowana szczególnie w kierunku Krzysztofa Mączyńskiego, który w poczynaniach ofensywnych nie potrafi wykrzesać swojego potencjału. A on go przecież ma, tylko że w Śląsku nie gra na tyle dobrze, by spełnić oczekiwania kibiców. Ci po meczu udzielili piłkarzom słownej reprymendy, która akurat „Mąkę” dotknęła najbardziej.

Liczby nie przemawiają za 31-krotnym reprezentantem Polski, ale na nim problemy się nie kończą. Były piłkarz Legii rozegrał w barwach WKS-u już jedenaście spotkań i tylko w jednym z nich zaznaczył swój udział w statystykach. W wygranym meczu 2:0 z Arką zaliczył dwie asysty, ale poza tym raz gra lepiej, raz gorzej, czyli sumując – przeciętnie. Jednak za niemoc w kreowaniu akcji nie można obwiniać wyłącznie Mączyńskiego. Cała drużyna wciąż nie potrafi strzelić bramki z otwartej gry od ponad 450 minut!

To, co stało się nieodłącznym elementem meczów Śląska, nazywamy błędami indywidualnymi. Ich częstotliwość zwłaszcza w ostatnich kolejkach tak przybrała na sile, że aż strach pomyśleć. Na myśl przychodzą fatalne pomyłki defensywy choćby w starciach z Piastem czy Wisłą Płock, a teraz z Górnikiem Zabrze, które kosztują. Oj, srogo kosztują. Czy to nie najlepsza komunikacja, czy to brak chłodnej głowy, czy to błędy w ustawieniu – nieważne. Nawet chwilowa magia wrocławskiej twierdzy przestała działać.

Gdzie tli się nadzieja?

Sytuacja Śląska jest tragiczna. I o ile kilka tygodni temu strefa spadkowa wydawała się jedynie odległym i niewyraźnym obrazem na widnokręgu, o tyle teraz naprawdę nie ma żartów. Do końca sezonu pozostało 15 punktów do zdobycia, a najważniejszym faktem jest to, że wszystko leży w rękach wrocławian. W ostatnim meczu sezonu 2018/2019 Śląsk zmierzy się z Arką Gdynia we Wrocławiu, co prawdopodobnie będzie bezpośrednią batalią o utrzymanie w ekstraklasie. Wygrywasz? Żyjesz. Przegrywasz? Giniesz.

Nie ma już miejsca na potknięcia. Ale szczęśliwie dla kibiców Śląska duża część piłkarzy w meczu z Górnikiem wykazała się wyraźną determinacją. Oczywiście nie zdało się to na nic, ale warto docenić postawę m.in. Łabojki, Pawelca, Słowika czy Musondy, po których widać było zaangażowanie i chęć wyjścia z tego marazmu. Niestety nie wszyscy zasługują na pochwałę, ale czy tak nie było od początku sezonu? Między kilkoma graczami istnieje dysproporcja nie tylko w umiejętnościach, ale również charakterze.

Bo tam, gdzie brakuje fajerwerków technicznych, różnicę do rywala nadrabia się walką. Położenie, w którym Śląsk się teraz znajduje, tego po prostu wymaga. Problemem Vitezslava Lavicki i jego podopiecznych może być fakt, że kluby zamieszane w walkę o utrzymanie mają jakieś atuty. Charakter na boisku, pomysł na grę, mocne punkty w formacjach czy umiejętność konstruowania akcji. Te fundamentalne elementy nie funkcjonują we Wrocławiu tak, jak powinny. WKS jest w tej chwili zespołem bezzębnym.

Ale wcale nie musi tak być. Nadziei na normalność trzeba upatrywać przede wszystkim w coraz większej determinacji piłkarzy, bo właśnie ona będzie kluczem nie do sukcesu, ale do uratowania się z opresji. Niestety w obecnym sezonie Śląsk nie potrafi tego robić, bo kiedy pierwszy traci bramkę, nigdy nie wygrywa. Czas najwyższy, by pokazać charakter.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze