Piłkarskie derby Śląska w zgodnej opinii obserwatorów nie rozczarowały. Choć do siatki trafiono celnie tylko raz, uczynił to bowiem w 54. minucie kapitan „Niebieskich” Wojciech Grzyb, to jednak obie drużyny udźwignęły presję i stworzyły interesujące widowisko.
Co najważniejsze, oprócz walki i emocji tak charakterystycznych dla pojedynków derbowych, nie zabrakło tym razem i dobrego futbolu. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że Ruch i Polonia Bytom nie przez przypadek znalazły się tak wysoko w ligowej tabeli i mają dużą szansę na kontynuowanie dobrej passy z pożytkiem dla rozgrywek Ekstraklasy.
Jak na przyzwoite widowisko piłkarskie przystało, w meczu śląskich drużyn oglądaliśmy wiele szybkich akcji, strzałów, parad bramkarskich i ambitnej walki o każdy metr murawy. Gospodarze wcale nie musieli schodzić z boiska pokonani, ale jak przyznał po meczu ich opiekun, Jurii Szatałow, gdy nie wykorzystuje się dogodnych okazji, nie można wygrać. Wielu fachowców zwróciło uwagę na coraz lepszą jakość gry bytomskiej Polonii. Momentami jej futbol przypominał, z zachowaniem oczywiście odpowiednich proporcji, styl gry drużyn holenderskich, dla którego znamienna jest ogromna liczba krótkich podań i nagłych zmian tempa akcji. Ruch pokazał natomiast, że nawet na wyjeździe potrafi zaoferować nie tylko defensywne ustawienie nastawione na wyprowadzanie dynamicznych kontr, ale i że sam jest w stanie narzucić przez długą część spotkania swój styl gry rywalowi. „Niebiescy” stają się ponadto coraz bardziej wyrafinowani na boisku, oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa – potrafią z zimną krwią wykorzystać błędy przeciwnika.
Efekt końcowy mógł więc zadowolić większość kibiców, a postawa obu drużyn jest wartościowa dla samych rozgrywek ligowych. Wnosi bowiem nową jakość i jest ostrzeżeniem dla „potentatów” z Warszawy, Krakowa i Poznania, że w tym roku wcale nie musi być im tak łatwo zająć pierwsze trzy lokaty. Śląskiemu futbolowi to miejsce w naszej piłkarskiej rzeczywistości w pełni się należy.