Śląsk znów zawiódł, kapitalny gol Chinyamy


W pierwszym zakończonym dziś spotkaniu Cracovia Kraków zremisowała 1:1 z ekipą Śląska Wrocław. Bramki strzelali Pawlusiński dla gości i Szewczuk dla drugiej ze stron. Z pojedynku Piasta Gliwice z Legią Warszawa zwycięsko wyszli "Wojskowi". Bramkę na wagę trzech punktów zdobył niezawodny Chinyama.


Udostępnij na Udostępnij na

Śląsk na wiosnę nie zachwyca i ten mecz był znakomitym tego przykładem. Wciąż tylko jedno zwycięstwo na koncie wrocławian w siedmiu rewanżowych meczach.

Spotkanie zaczęło się od ataków gospodarzy. To oni więcej byli przy piłce i częściej chwytali się akcji zaczepnych. Przed znakomitą okazją do strzelenia bramki stanął Marek Wasiluk. Jednak jego strzał zmarnował starania kolegów z drużyny. Swoje szanse mieli również Dariusz Pawlusiński i Paweł Kulig, którzy dobrze ze sobą współpracowali. Najpierw ich dwójkowa akcja mogła przynieść gola, potem strzał z woleja tego pierwszego skuteczną interwencją zablokował Piotr Celeban.

Efektem zaangażowanej gry Cracovii były wywalczenie czterech rzutów rożnych. Zanim Śląsk doszedł do „głosu” minęło 20 minut meczu. Ataki ze strony gości zaczął strzałem z rzutu wolnego Sebastian Mila. Następnie do pracy wziął się Tomasz Szewczuk. Jego strzał głową w 26. minucie mecze mógł zaskoczyć bramkarza gospodarzy.

Napór piłkarzy Śląska z czasem wprowadził sporo niedokładności w grze Cracovii. Jednak goście nie potrafili tego wykorzystać. Okres gry pomiędzy 30. a 40. minutą gry to czas zażartej walki o środek pola. Faule Dariusza Kłusa i jego imiennika Pawlusińskiego należały do najbardziej brutalnych.

W 41. minucie meczu na prowadzenie mogli wyjść gospodarze. Błąd popełniają obrońcy z Wrocławia i Paweł Nowak, będąc sam na sam z Wojciechem Kaczmarkiem nie potrafi tej sytuacji zamienić na gola. Jednak Cracovia szansę swą zwietrzyła cztery minuty później. Pawlusiński tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania wpisuje się na listę strzelców.

Ciekawego widowiska ciąg dalszy

Od wznowienia gry przeważali znów, jak to miało miejsce na początku meczu, piłkarze z Krakowa, a wśród nich ponownie najaktywniejszym na boisku był Pawlusiński. Dobra gra Cracovii nie przełożyła się na zdobycz bramkową i wkrótce poniosła ona srogie tego konsekwencje. W 65. minucie meczu do piłki dopada Szewczuk, który otrzymał znakomite prostopadłe podanie i nie pozostaje mu nic innego jak zamienić akcję na bramkę.

Bramka wyrównująca podziała mobilizująco na zawodników gości. Zaczęli śmiało atakować i mieli wyraźną ochotę wywieźć z Krakowa trzy punkty. Jak się później okazało skończyło się tylko na zamiarach, bo wynik meczu już do końca nie uległ zmianie. Najlepsze sytuacje do zmiany rezultatu zmarnowali: Mila w 71. minucie i Pawlusiński na minutę przed końcem regulaminowych 90. minut. Podział punktów to sprawiedliwy wynik dla obu stron. Śląsk ponownie traci punkty i oddala się od czołówki, natomiast Cracovia nie potrafi wydostać się z ligowego dołka.

Legia w walce o tytuł

Warszawiacy wybiegli na to spotkanie w eksperymentalnym ustawieniu linii obrony. Na środku stanął  Jakub Rzeźniczak, a po prawej stronie Inaki Descarga. Piast rozpoczął mecz z wielkim animuszem równym walczącej o mistrzostwo Legii. Na brawa od początku zasługiwał Kamil Glik, który świetnie czytał podania Macieja Rybusa i skutecznie potrafił wyłączyć z gry Takesurę Chinyamę. Tego samego nie można powiedzieć o poczynaniach Jakuba Smektały, który co chwilę tracił piłkę.

W 13. minucie gry zawodnik z Zimbabwe „obsługuje” znakomitym podaniem Rybusa, ale ten nie potrafił uderzyć celnie w dogodnej sytuacji. Mimo zaangażowania w grę ekipy z Gliwic przewaga Legii z minuty na minutę była co raz wyraźniejsza. W pewnym momencie posiadanie piłki osiągnęło poziom 70% do 30% na korzyść gości.

Na przekór statystykom w 19. minucie mogło być 1:0 dla Piasta. Dośrodkowanie Lumira Sedacka trafia w pole karne i tylko dzięki szybkiej interwencji Jana Muchy „Legioniści” mogli cieszyć się wciąż trwającym rezultatem remisowym. W odpowiedzi po stronie Legii aktywny był Maciej Iwański, zamęt siał Piotr Giza i walczący dziś za dwóch Chinyama.

W 29. minucie fatalnie piłkę zagrywa do Muchy Rzeźniczak, ale tym razem akcja, przypominająca podanie Żewłakowa do Boruca z meczu reprezentacji, nie zakończyła się dramatem.

Kolejne minuty to znów dobra gra Chinyamy i udane interwencje Glika. Na ostre słowa zasługiwała gra Rogera, który spowalniał grę Legii i notował wiele niecelnych podań.

Pod koniec pierwszej części gry spotkanie się wyrównało i żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie dogodnych sytuacji.

Król „Chinyama I”

Po zmianie stron przed szansą na zdobycie gola stanął Iwański. Rzut wolny zafundowany przez piłkarzy z Gliwic jednak nie przyniósł warszawiakom wciąż pożądanej bramki.

Przez 20. minut drugiej połowy Legia była ciągle w natarciu aż w końcu na tablicy zmienił się rezultat. Wszystko za sprawą fenomenalnego strzału z kąta zerowego Chinyamy. Czarnoskóry piłkarz dzięki tej bramce umocnił się w klasyfikacji najlepszych strzelców Ekstraklasy.

Bramka dla gości podziałała demobilizująco na graczy z Gliwic, którzy stracili wiarę w zdobycie chociaż jednego punktu w tym meczu. Warszawiacy starali się do końca podwyższyć wynik meczu, lecz tylko dzięki dobrym interwencjom obrońców Piasta im się to nie udało. Mecz zasłużenie wygrywają „Legioniści”, choć długo nie potrafili zmusić rywali do błędu. Piast ciągle musi obawiać się spadku, a Legia depcze po piętach rozgrywającej jutro mecz z ŁKS poznańskiej lokomotywie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze