Śląsk Wrocław zdeklasował beniaminka, ale czy to była dobra weryfikacja?


Zwycięstwo nad Zagłębiem Sosnowiec to już efekt pracy nowego trenera? Mecz z Wisłą powinien rozwiać wątpliwości

18 lutego 2019 Śląsk Wrocław zdeklasował beniaminka, ale czy to była dobra weryfikacja?
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Wrocławianie do meczu z Sosnowcem przystępowali jako zespół, który ostatnie domowe zwycięstwo w ekstraklasie zanotował 23 września. Ligowy debiut trenera Vitezslava Lavički był zatem idealną okazją, by tę niechlubną passę zakończyć. I tak, jak można było wyrokować, przełom nastąpił, tylko że... zaznaczmy: z najgorszym zespołem w lidze. Jak wobec tego powinniśmy oceniać ten triumf?


Udostępnij na Udostępnij na

Z jednej strony przekonujący wynik 2:0, ale z drugiej świadomość, że na tle takiego rywala jedynie Lech (w obecnej formie) miałby trudności. „Chłopcy znad Brynicy” tworzą przez większą część sezonu jednoosobową grupę, którą prześmiewczo możemy nazywać „dostarczycielami punktów”. Rzeczywistości nie da się oszukać, ale to oczywiście nie oznacza, że sukces „Wojskowych” należy deprecjonować. Mecz sprzed tygodnia był dobrym prognostykiem na przyszłość, o czym poniżej.

Brakowało klucza zamykającego drzwi

I takowy został odnaleziony. Wrocławski zespół w wielu meczach rundy jesiennej nie grzeszył skutecznością w obronie własnej bramki, co doskonale pokazują statystyki. Jedynie trzy razy „na zero z tyłu” w 21 kolejkach. Ser szwajcarski? To mało powiedziane. Jeszcze w sierpniu, gdy liga nabierała dopiero rozpędu, Tadeusz Pawłowski (ówczesny trener WKS-u) deklarował wprost: – Musimy pracować, by nie tracić głupich bramek. Cóż, pracy na pewno nie zabrakło, ale o pozytywnych skutkach nie mogło być mowy.

Największym problemem czym prędzej zajął się Vitezslav Lavička podczas zimowych przygotowań. Czech m.in. podkreślał, że na zajęciach wiele uwagi poświęcał konkretnym zachowaniom na boisku oraz analizowaniu sparingów pod kątem gry obronnej. Nadzieje wobec słów nowego szkoleniowca oraz defensywy w innym wydaniu były zatem oczywiste. I ku zadowoleniu fanów Śląska okazało się, że „Wojskowi” potrafią sprostać tym nadziejom. Zagłębie zostało zneutralizowane przez dobrze broniącą ekipę.

– Bardzo cieszy wynik na zero z tyłu, tym bardziej że trener Lavička nie mógł skorzystać z zawieszonego Łukasza Brozia (zastąpił go na prawej obronie Piotr Celeban). Czy możemy mówić o pierwszych efektach pracy trenera? Na pewno gra Śląska wyglądała lepiej niż przed przerwą zimową, ale o prawdziwych efektach będziemy mogli powiedzieć dopiero po kolejnych spotkaniach z różnymi przeciwnikami – mówi Klaudia Haor (redaktorka ŚląskNet.com) dla iGol.pl.

Cieszyła przede wszystkim postawa piłkarzy, którzy w linii obronnej nie wystąpili na swoich nominalnych pozycjach. Celeban (urodzony środkowy obrońca) z Cholewiakiem (boczny pomocnik) co prawda nie mieli naprzeciw siebie „Carlitosów”, jednak trzeba docenić fakt, iż solidności przed własną bramką im nie brakowało. Nawet mimo mniejszego posiadania piłki nie dało się odczuć niepokoju, że rywal znajdzie wolne pole, przełamie zasieki obrońców i stworzy groźną sytuację. Tego praktycznie nie widzieliśmy.

Zmiany na plus, debiuty na plus

Krzysztof Mączyński i Lubambo Musonda pierwsze minuty w nowych barwach mogą zaliczyć do udanych. Szczególnie reprezentant Polski wyglądał na kogoś, kto liznął futbol na europejskim poziomie. Wraz z Labojką i Radeckim stworzył tercet, który na pierwszy rzut oka nie oferuje za wiele w ofensywie, ale gwarantuje równowagę w środkowej części boiska. A z takim ubezpieczeniem za plecami swoje walory pokazał Musonda, który w przyszłości może stać się najlepszym skrzydłowym w ekstraklasie.

Kolejnym dobrym sygnałem jest forma Arkadiusza Piecha. Pod nieobecność Marcina Robaka bardzo ważne jest, by ciężar za strzelanie bramek spoczywał na kimś innym. Był zawodnik Ruchu Chorzów w meczu z Sosnowcem udowodnił, że może zaoferować w roli drugiego napastnika coś więcej niż tylko rozegrane minuty. Prawdopodobnie jego pozycja w zespole nie zmieni się, bo też Vitezslav Lavička nie preferuje systemu z dwoma „dziewiątkami”, mimo to Piech w tej rundzie może urosnąć do roli bezcennego dżokera.

Jak definiować debiut Śląska w nowej rundzie? Co dalej?

Vitezslav Lavička zdał swój pierwszy test na najwyższą ocenę, tylko że mamy wątpliwości co do trudności, jakie zaoferowały zadania w nim zawarte. Analogiczny przykład możemy znaleźć w Anglii: zwycięstwo Chelsea nad Huddersfield 5:0 nie było zbyt dobrym wyznacznikiem formy „The Blues”. Z innej strony tydzień później (czyli w obecnej kolejce) Zagłębie wygrało z Arką, więc nie można powiedzieć, że beniaminkowi brakuje determinacji w walce o utrzymanie. To wciąż drużyna potrafiąca zagrozić każdemu.

– Po wczorajszym zwycięstwie Zagłębia nad Arką Gdynia (3:2) mogę śmiało powiedzieć, że to zasługa pozytywnej odmiany Śląska. W Lotto Ekstraklasie każdy może wygrać z każdym. Przykład zlekceważenia beniaminka mieliśmy w poprzedniej rundzie, gdy Śląsk, wygrywając 2:0, stracił trzy gole w dziesięć minut właśnie z Zagłębiem. Tym razem gra WKS-u była płynniejsza i bardziej zorganizowana – twierdzi Klaudia Haor (ŚląskNet.com )

Mecz z najgorszą drużyną ligi trzeba uznać za pozytywne przetarcie szlaków w rundzie wiosennej i nic więcej. Poważniejsze warunki z pewnością postawi dzisiaj Wisła z pomocą rzeszy swoich kibiców. Co prawda mocno poraniona na skutek ostatnich zawirowań, jednak wciąż groźna nawet w okrojonym składzie. Podopieczni Lavički jadą natomiast zupełnie innym pasem autostrady i wszystko wskazuje na to, że kunszt pracy czeskiego szkoleniowca zobaczymy w pełnej krasie dopiero dzisiaj.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze