Śląsk vs Ryga FC – czy polskie kluby potrafią odrabiać straty w pucharach?


Sprawdzamy, jak polskie zespoły odrabiały straty w europejskich pucharach

1 sierpnia 2024 Śląsk vs Ryga FC – czy polskie kluby potrafią odrabiać straty w pucharach?
Mateusz Porzucek / PressFocus

Po bardzo słabym meczu z Rygą Śląsk ma trudne zadanie przed sobą. Jeśli popatrzymy na aktualną formę drużyny Jacka Magiery, to do Wrocławia przyjedzie drużyna lepsza. Pytanie, czy drużyna z Dolnego Śląska odrobi straty? Jako prognostyk przyjrzymy się, jak polskim klubom szło odrabianie strat.


Udostępnij na Udostępnij na

Zespoły z polskich lig nie są znane z regularnego grania w europejskich pucharach. Raczej eliminacje kojarzymy z porażkami lub nawet kompromitacjami z zespołami z krajów takich, jak: Luksemburg, Słowacja, Kazachstan, Islandia. Nieumiejętność łączenia pucharów z ligą zawsze była przeszkodą w osiąganiu sukcesów. Często też lekceważenie przeciwnika było powodem klęski. Aczkolwiek w ostatnich latach zaczęliśmy wychodzić na prostą. Od momentu wprowadzenia do życia rozgrywek Ligi Konferencji Europy w każdym roku mieliśmy przedstawiciela w Europie. Nie inaczej jest też w tym roku, bo właśnie wczoraj Jagiellonia zapewniła sobie jesień w europejskich pucharach. Przy obecnym rankingu dla mistrza Polski to żaden problem awansować do najniższych rozgrywek, bo najczęściej wystarczy wygrać jeden dwumecz na trzy.

Europejskie puchary – osąd bohatera

Zebraliśmy wyniki wszystkich dwumeczów polskich drużyn w europejskich pucharach, w których pierwszy mecz był przegrany. Skupiliśmy się w tym na wynikach od sezonu 2017/2018.

FK Astana – Legia Warszawa  3:1
Legia Warszawa – FK Astana  1:0

FK Haugesund – Lech Poznań 3:2
Lech Poznań – FK Haugesund 2:0

Legia Warszawa – Spartak Trnawa 0:2
Spartak Trnawa – Legia Warszawa 1:0

Legia Warszawa – F91 Dudelange 1:2
F91 Dudelange – Legia Warszawa 2:2

Górnik Zabrze – AS Trencin 0:1
AS Trencin – Górnik Zabrze 4:1

KRC Genk – Lech Poznań 2:0
Lech Poznań – KRC Genk 1:2

Jagiellonia Białystok – KAA Gent 0:1
KAA Gent – Jagiellonia Białystok 3:1

Vikingur Reykjavik – Lech Poznań 1:0
Lech Poznań – Vikingur Reykjavik 4:1

Lech Poznań – ACF Fiorentina 1:4
ACF Fiorentina – Lech Poznań 3:2

KAA Gent – Pogoń Szczecin 0:5
Pogoń Szczecin – KAA Gent 2:1

Raków Częstochowa – FC Kopenhaga 0:1
FC Kopenhaga – Raków Częstochowa 1:1

Legia Warszawa – Austria Wiedeń 1:2
Austria Wiedeń – Legia Warszawa 5:3

Molde FK – Legia Warszawa 3:2
Legia Warszawa – Molde FK 0:3

Gdy mamy już wszystko na papierze, to przypomnijmy sobie, jak wyglądały te spotkania rewanżowe.

Legia Warszawa – FK Astana 1:0 (II runda kwalifikacji do LM)

Po porażce 1:3 z FK Astana przyszedł czas na rewanż w Warszawie. Legioniści wciąż mieli szanse na jesień w pucharach, wystarczyło strzelić dwie bramki, co dałoby awans co najmniej do Ligi Europy, a przeciwnik był jak najbardziej w zasięgu. Legia od początku wyszła ofensywnie, chciała narzucić oponentowi swój styl gry. Wiele było akcji pod bramką przeciwnika, ale wszystkie piłki lądowały albo za bramką, albo w rękach bramkarza. Wszystkie akcje gospodarzy były rozczytywane, a w grze Legii nie było elementu zaskoczenia.

W drugiej połowie gra była coraz wolniejsza i nadzieje na awans zmniejszały się z każdą minutą. Przełamaniem nudy był rzut rożny, po którym Jakub Czerwiński strzelił bramkę. Do końca spotkania został niecały kwadrans, co miało być prognostykiem wielkich emocji. Niestety żadna akcja nie zaskoczyła kazachskiego bramkarza. To był koniec marzeń o Lidze Mistrzów w tamtym sezonie. Warto wspomnieć, że to właśnie przed tym spotkaniem została zaprezentowana pamiętna oprawa z okazji 73. rocznicy powstania warszawskiego.

Kamil Marciniak / legionisci.com

Lech Poznań – FK Haugesund 2:0 (II runda kwalifikacji do LE)

Po kiepskim meczu z kiepskim rywalem Norwegowie przyjechali do Poznania z jednobramkową zaliczką. Mogli mieć większy margines błędu, ale w Haugesund lechici strzelili dwie bramki w końcówce spotkania. Dla drużyny Nenada Bjelicy obowiązkiem było wygranie dwumeczu. Lech od początku napierał, a jego akcje były składne i dawały nadzieje na odrobienie wyniku. Najczęściej brakowało po prostu wykończenia. Niesamowitego gola strzelił Darko Jevtić z rzutu wolnego. Piłka była ustawiona na blisko 30. metrze przy linii bocznej, Szwajcar, widząc, że bramkarz ustawia się do dośrodkowania, przymierzył w prawy górny róg bramki. Skończyło się to pięknym golazzem. Wynik ten dawał już Lechowi awans do kolejnej rundy. Mimo to Lech dalej napierał i puentą była bramka Nicki Billego Niesena w ostatniej minucie.

KKSlech.com

Spartak Trnawa – Legia Warszawa 0:1 (II kwalifikacji do LM)

W pierwszym meczu potężny mistrz Słowacji wygrał dwoma bramkami z Legią. Rewanż odbywał się w Trnawie, gdzie gospodarze mieli ładną zaliczkę. Od początku Legia napierała, ale jej ataki wołały o pomstę do nieba. Jose Kante miał okazję strzelać z kilku metrów, ale skiksował. Przed końcem pierwszej połowy goście grali w dziesiątkę. Na skutek drugiej żółtej kartki Marko Vesovic wyleciał z boiska. Druga połowa to dominacja Legii i dobra gra ofensywna. Wreszcie po godzinie gry Inaki Astiz strzelił na 1:0 po podaniu od Carlitosa. Mistrz Polski dalej próbował, ale nic z tego i została tylko gra o Ligę Europy.

Kamil Marciniak / legionisci.com

F91 Dudelange – Legia Warszawa 2:2 (III runda kwalifikacji do LE)

Po żenującej porażce 1:2 z Dudelange przy Łazienkowskiej Legia wybrała się do Luksemburga na rewanż. Celem było uniknięcie kompromitacji i awans do play-off Ligi Europy. Od pierwszego gwizdka w zespole przyjezdnych nic nie funkcjonowało właściwie. Gra obronna to był jakiś blamaż, świetnie to zilustrowała pierwsza bramka strzelona już w 7. minucie. Nie minął kwadrans, a na tablicy wyników widniał wynik 0:2. W odpowiedzi przed końcem pierwszej połowy strzelił Jose Kante, a za niecałą godzinę gry miał już na swoim koncie dublet, jednak na nic się to zdało. Legia przegrała dwumecz z mistrzem Luksemburga. Ten mecz został zapamiętany jako jeden z największych eurowp…. w historii gry polskich drużyn w pucharach. Absolutna kompromitacja!

AS Trencin – Górnik Zabrze 4:1 (II runda kwalifikacji do LE)

W pierwszym meczu Górnik nie zagrał źle. Realizował swoje założenia. Mógł nawet zremisować, gdyby sędzia niesłusznie nie odgwizdał spalonego, kiedy Igor Angulo wychodził sam na sam. Więc wizja awansu była, zwłaszcza że przeciwnik nie był z najwyższej półki, bo była to drużyna ze Słowacji. Nie można powiedzieć, że Górnik dobrze wszedł w tamto spotkanie, bo zaczął od samobójczego trafienia Igora Angulo. Ten mecz był alegorią domino, bo po bramce dla Trencina wszystko runęło. Obrona Górnika nie broniła, atak Słowaków atakował, czego skutkami były bramki i kuriozalne sytuacje pod bramką drużyny ze Śląska. Na otarcie łez Daniel Smuga strzelił na 1:3 w 60. minucie, ale potem Trencin atakował i strzelił ładną bramkę w 90. minucie. Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 1:4, a w dwumeczu 1:5, a sen o europejskich pucharach w Zabrzu legł w gruzach już w drugiej rundzie eliminacji.

Lech Poznań – KRC Genk 1:2 (III runda kwalifikacji do LE)

W Belgii wynik uratował bramkarz Lecha Jasmin Burić, ostatecznie skończyło się 0:2. Aby awansować do kolejnej rundy, trzeba było strzelić co najmniej dwie bramki. Zadanie należało do tych trudniejszych, bo Genk to marka, zespół rozpoznawalny oraz z piłkarską jakością. Niestety było to wyraźnie widać na boisku. Od początku Belgowie napierali na bramkę gospodarzy i to Burić ratował Lecha przed klęską, ale jak mówi stare polskie porzekadło: „co się odwlecze, to nie uciecze”. W myśl przysłowia Belgowie strzelili dwie bramki, jedną po całkiem składnej akcji, a drugą po karnym. W dzisiejszych czasach, w erze VAR-u tego karnego by nie było, bo faulowany zawodnik upadł bez wyraźnego kontaktu. W tym dwumeczu bramkę honorową strzelił Tomasz Cywka. Lech tamtym meczem pożegnał się z pucharami.

KAA Gent – Jagiellonia Białystok 3:1 (III runda kwalifikacji do LE)

Skoro był Genk, to teraz pora na Gent. Dobra gra Jagiellonii z Gentem u siebie dawała wierzyć, że drużyna z Podlasia dałaby nam jeszcze chwile radości w Europie podczas tej smutnej kampanii. Bierność w obronie „Jagi” poskutkowała straconą bramką na początku spotkania. Po strzelonym golu przez Gent dalej pachniało kolejnymi bramkami dla Belgów. Na szczęście tamtego dnia w świetnej dyspozycji był Marian Kelemen. Dzięki niemu udało się dowieźć wynik 0:1 do przerwy.

Po przerwie Jagiellonia wyszła z wolą walki o awans. Gdy Belgowie rozpoczynali od bramki, to wtedy wysoko pressingiem wyszedł atak gości, co poskutkowało złym podaniem bramkarza i Martin Pospisil pokonał bramkarza w sytuacji sam na sam. Bramka dawała nadzieje na awans. Kolejne minuty były nieustannym atakiem Jagiellonii. Niestety ataki nie zakończyły się bramką, a ostatnie dwadzieścia minut należało do gospodarzy. Dobrze bronił golkiper Podlasian, ale Belgowie strzelili bramkę, a za pięć minut wyszli z kontratakiem i zamknęli mecz wynikiem 1:3.

Tym akcentem zakończyła się ta europejska kampania polskich drużyn. Była bardzo słaba, a największym rozczarowaniem była Legia, która najpierw przegrała ze Spartakiem Trnava, a następnie skompromitowała cały kraj z Dudelange. Bardzo to było smutne, bo dwa sezony wcześniej grała z Realem i Borussią w Lidze Mistrzów. Legia wtedy roztrwoniła całkiem niezły ranking.

Lech Poznań – Vikingur Reykjavik 4:1 (III runda kwalifikacji do LKE)

Słodko-gorzka kampania Lecha w Europie. Najpierw jako pierwszy klub w Polsce pokonał Karabach, który był zmorą polskich drużyn. W rewanżu przegrał 1:5 po żenujących wybrykach Artura Rudki w bramce. W drugiej rundzie wygrał 6:1 w dwumeczu z Dinamem Batumi po to, żeby za tydzień się skompromitować w Islandii z Vikingurem Reykjavik i przegrać 0:1.

Rewanż zaczął się od słabej gry Lecha kompletnie bez pomysłu na grę w środku pola. Dopiero po 30 minutach gry zaczęło się coś klarować i po dobrej akcji na prawym skrzydle Velde wrzucił w pole karne i ładnym wolejem wykończył akcję Ishak. Przed zejściem do szatni Krzychu Velde plasowanym strzałem wykończył świetne dośrodkowanie Joela Pereiry. Wydawało się, że Lech spokojnie dowiezie wynik, może nawet strzeli kolejną bramkę. Pozory mylą, bo w ostatniej minucie, kiedy poznaniacy wychodzili z kontrą i zamiast trzymać piłkę, czekać na gwizdek, to oddali ją rywalowi, a ten wykorzystał okazję i doprowadził do dogrywki. Tam już na szczęście spokój.

Chwilę po rozpoczęciu dogrywki ładna akcja Lecha zakończona jeszcze ładniejszym strzałem Marchwińskiego. W międzyczasie piłkarz Vikinguru wyleciał z boiska za faul na Karlstormie. W 115. minucie Sousa nie trafia karnego, żeby trzy minuty później nawinąć bramkarza i zamknąć wynik. Ciężary z Islandczykami zakończyły się happy endem, a w następnej rundzie czekał dobrze znany Dudelange.

ACF Fiorentina – Lech Poznań 3:2 (ćwierćfinał LKE)

Wydawało się, że ten rewanż to dla Fiorentiny formalność, przecież gdy wygrywasz pierwszy mecz 4:1, to awans jest tylko odbiciem karty. Tym bardziej kiedy w pierwszym składzie twojego przeciwnika nie może wyjść kapitan Mikael Ishak, a w jego buty musiał wejść Artur Sobiech, który bądźmy ze sobą szczerzy, nie był wtedy w szczytowej formie. Jednak futbolowi bogowie mieli wtedy inny plan na tamten wieczór. Od początku pachniało sensacją, bo jeszcze w pierwszym kwadransie Afonso Sousa otworzył wynik. Włosi się dzielnie bronili, ale w 65. minucie sędzia podyktował „jedenastkę”, którą z pewnością wykorzystał Kristoffer Velde. Awans zaczął być rzeczą możliwą, bo pięć minut później Artur Sobiech trafił na 3:0.

Poznaniacy dogrywkę mieli prawie w garści, ale ten wspaniały sen zakończył się po tym, jak Radek Murawski podał pod nogi przeciwnika, co poskutkowało bramką, a kolejny cios położył lechitów na deski. Świetna kampania europejska Lecha kończy się pozytywem, ale jednocześnie też niedosytem. Mógł być awans, a skończyło się dodaniem punktów do rankingu.

Pogoń Szczecin – KAA Gent 2:1 (III runda kwalifikacji do LKE)

Bądźmy ze sobą szczerzy, po tym, co Pogoń zrobiła w pierwszym meczu, nie było takiej opcji, aby „Portowcy” zameldowali się w następnej rundzie. Pierwsze spotkanie to był kompletny blamaż i kompromitacja zespołu z Pomorza. Zapamiętamy na dłużej kiepską formę Bartka Klebaniuka, równie słabą dyspozycję stoperów i brak gry w ataku. Taka wybuchowa mieszanka poskutkowała porażką 0:5. Aczkolwiek drugi mecz był już bez presji, bo już było wiadomo, kto zagra w następnej rundzie, więc Pogoń postanowiła wygrać z honorem. Początek to świetny okres gry Pogoni, trzeba też powiedzieć, że Klebaniuk rozegrał świetny mecz i uratował swój zespół w kilku kluczowych sytuacjach.

Na bramki musieliśmy naprawdę długo czekać, bo aż do 80. minuty. Jeżeli w poprzednim meczu mogliśmy powiedzieć, że Klebaniuk się zbłaźnił, to bramkarz gości nie był lepszy. Postanowił się zabawić w Ronaldinho i sobie podryblował we własnym polu bramkowym. Na nieszczęście golkipera, jego umiejętności nie dorównały Brazylijczykowi i piłkę przejął Koulouris oraz wpakował na pustą. Kolejna bramka padła pięć minut później, kiedy Mariusz Fornalczyk zabawił się z rywalem na skrzydle, dał koledze „patelnię” i akcję zamknął Koulouris. Wydawało się, że to koniec emocji w tamten wieczór, ale w ostatniej minucie Cuypers przyłożył z dystansu i zamknął wynik. Jak odpadać, to z honorem. Z drugiej strony ten mecz był dobry do oglądania, gdyby nie świadomość wysokiej porażki w pierwszym meczu.

FC Kopenhaga – Raków Częstochowa 1:1 (IV runda kwalifikacji do LM)

Po meczu w Sosnowcu to Duńczycy wywieźli jedną bramkę zapasu. Ten gol został strzelony w bardzo pechowych dla nas okolicznościach, bo przez bramkę samobójczą. Mimo wszystko był promyczek nadziei, bo w końcu „hej, jesteśmy mistrzami Polski, a odrobić trzeba tylko jedną bramkę”. Od początku na Parken było gorąco, niewiele brakowało, a po 20 minutach Papanikolau otworzyłby wynik strzałem z dystansu. Jeśli mówimy o strzałach z dystansu, to trzeba powiedzieć o niesamowitej bramce Vavro. Po nieudanej akcji piłkarzy Kopenhagi piłka spadła pod nogi Słowaka, Vavro, widząc, że Kovacević przygotowywał się do dośrodkowania, uderzył z odległości 35 metrów przy słupku. Fantastyczna bramka, ale Raków oddala się od Ligi Mistrzów.

Kopenhaga, mając dobry wynik, trzymała piłkę i broniła się z wysoką skutecznością, tylko co kilka minut wychodziła z atakiem. Mogła prowadzić dwoma bramkami, ale piłka po strzale Larsona z kilku metrów piłka wylądowała na poprzeczce. W końcówce spotkania za Piaseckiego wszedł Zwoliński i bardzo ładnie się przywitał z Parken, bo po odegraniu Tudora strzelił na 1:1. Niestety po tej sytuacji Raków nic nie stworzył i spadł do fazy grupowej Ligi Europy.

Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa

Austria Wiedeń – Legia Warszawa 5:3 (III runda kwalifikacji do LKE)

Bramka Ernesta Muciego utrzymała Legię w tym dwumeczu. Gdyby nie bramka Albańczyka, legioniści mogliby już żegnać się z pucharami, a tak zamiast 0:2 było 1:2. Wszyscy wiedzieli, że Austria jest do dziabnięcia, nawet przy Łazienkowskiej dało się wygrać, gdyby obrona grała lepiej, a napastnicy nie marnowali tylu dogodnych sytuacji. Ofensywa z Warszawy w tym meczu grała znakomicie, czego dowodem jest wynik. Od początku Legia zaczęła grę po swojemu i napierała na bramkę przeciwnika. Tuż przed przerwą udało się zdobyć prowadzenie po fantastycznej bramce Elitima z dystansu. Patryk Kun zgrał do Kolumbijczyka, a ten soczystym wolejem otworzył wynik. Jeszcze przed zejściem do szatni udało się podwyższyć wynik. Bartek Slisz wrzucił piłkę w pole karne, przepuścił ją Pekhart i strzałem głową zamknął akcję Marc Gual.

Na początku drugiej połowy Legia zagrała świetną koronkową akcję, którą strzałem do pustej bramki zamknął Pekhart. Wydawało się, że już mamy awans w garści, ale wtedy legioniści nie znali słowa pragmatyzm albo nuda, więc straciła dwie bramki w 82. minucie, co dawało remis w dwumeczu i zapowiadało dreszczowiec. Żebyśmy nie musieli czekać na dogrywkę, Maciej Rosołek po podaniu od Wszołka wyprowadził gości na prowadzenie. Aby wzniecić jeszcze bardziej emocje, Austria strzeliła na 3:4 w 96. minucie! Niemożliwe w tym meczu wydawało się już możliwe. Taki wynik zapowiadał dogrywkę. Zostało niewiele czasu, ostatnia akcja, legioniści byli przy piłce. Muci wziął na siebie piłkę, zamarkował strzał i spuentował ten dreszczowiec bramką. Uważam, że to najbardziej emocjonujący mecz polskiej drużyny w europejskich pucharach w XXI wieku. Absolutne meczycho bez chwili nudy, a zwłaszcza w końcówce.

Legia Warszawa – Molde FK 0:3 (1/16 finału LKE)

W Norwegii w końcówce spotkania legioniści odrobili dwie bramki. Wynik 2:3 dawał szansę na 1/8 finału LKE. Szczególnie że rewanż odbywał się w Warszawie, z kibicami i atmosferą, Legia była faworytem. Ależ wtedy się pomyliliśmy. Trzeba niestety sporą winą obciążyć golkipera Kacpra Tobiasza, który wielokrotnie mógł się lepiej zachować. Strzelanina rozpoczęła się już w 2. minucie, kiedy po błędzie Tobiasza do pustej strzelił Gulbrandsen. Potem nie było lepiej. Ponad kwadrans później Hestad strzałem od niechcenia z pięty podwyższył prowadzenie Molde. Legia miała swoje niezłe sytuacje, ale tamtego dnia atak był bardzo nieskuteczny. W 67. minucie po strzale na pustą bramkę było już po pucharach. Wspaniała kampania Legii kończy się bardzo smutnym akcentem.

***

Czy przedstawione wyżej spotkania są dobrym prognostykiem? Niestety nie. Jeśli do tego weźmiemy pod uwagę słabą formę Śląska w ostatnim meczu z Piastem, słabą dyspozycję napastników, wszystko to nie napawa optymizmem. Po odejściu Erika Exposito nie zalepiono dziury odpowiednim zawodnikiem, ściągnięto Sebastiana Musiolika, od którego nikt nie oczekuje co najmniej 15 bramek w sezonie. Dyrektor sportowy Śląska David Balda mógłby, zamiast brylować na Twitterze, ściągnąć klasowych piłkarzy, jak na wicemistrzów przystało. Sam Jacek Magiera mówił w wywiadzie, że z tą kadrą może osiągnąć 7.-8. miejsce.

Wciąż czekamy, aż odpali Patryk Klimala, jak na razie rozegrał 14 spotkań i w żadnym z nich nie strzelił bramki. Kibice chcą go wywieźć na lotnisko, ale kto by chciał kupić takiego „snajpera”. Mimo wszystko Ryga to nie jest drużyna z najwyższej półki i według bukmacherów Śląsk jest faworytem.

Wisła również nie będzie miała łatwej przeprawy, Rapid jest zdecydowanym kadydatem do awansu do kolejnej rundy. Krakowiacy za to podejdą do meczu bez presji. W Krakowie wiślacy byli blisko sprawienia niespodzianki i gdyby lepsza skuteczność napastników, to przy Reymonta mógł być remis. Możemy spodziewać się otwartego spotkania, wielu bramek i ofensywnej gry Wisły. Do boju!!!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze