Bardziej niedzielni kibice kojarzą go przede wszystkim z cudownej prognozy pogody po jednym z meczów Śląska Wrocław. Osoby, które bardziej siedzą w piłce nożnej, pamiętają go za chęć zwojowania jednej z najlepszych lig świata. Tyle że klasę niżej.
Gdyby ktoś jeszcze nie rozpoznał, to chodzi o Piotra Ćwielonga. A, było coś jeszcze, z czego kibice znali byłego piłkarza Śląska. Dodawał trochę kolorytu w tym smutnym mieście swoimi… cieszynkami. Po każdej strzelonej bramce Ćwielong wykonywał salto. W tym elemencie w ekstraklasie jest naprawdę krucho, więc mamy już pierwszą rzecz, która powoduje, że tęsknimy za Piotrem.
Piotrze, tęsknimy…
Łezka w oku kręci się jeszcze na myśl o jego ciekawych wypowiedziach. O relacji na temat pogody wspomniałem. Ciekawa też była inna wypowiedź. Na pierwszy rzut oka nie ma w niej najmniejszego szału. Kokieteria jakiej wiele w wypowiedziach „zawodowych” piłkarzy. Ma ona jednak to coś, dzięki temu, że piszę o niej po dwóch latach, od kiedy została wypowiedziana. O jakie słowa chodzi?
– Uważam, że to dla mnie dobre miejsce. Mam szansę wkrótce występować w Bundeslidze.
Bo nie wiem czy Państwo jeszcze pamiętają, ale Piotr Ćwielong w 2013 roku zamienił Śląsk Wrocław na VfL Bochum, które ciągle występuje w 2. Bundeslidze. W pierwszym swoim sezonie rewelacyjnych recenzji nie zbierał, ale rozegrał aż 30 meczów na poziomie drugiej ligi, zdobył jedną bramkę i co najważniejsze, cieszył się zaufaniem trenera Petera Neururera. Wracając do cytatu, mamy więc pierwsze marzenie Ćwielonga, które nie zostało spełnione. Piotr nie tylko nie zagrał jeszcze w Bundeslidze, ale problemem stało się występowanie na jej zapleczu.
Grunt to dobra promocja
W drugim swoim sezonie gry w barwach Bochum więcej czasu spędził w grze dla IV-ligowych rezerw. W Lidze Regionalnej Zachodniej zdobył kilka bramek, ale chyba to nie jest szczyt ambicji Ćwielonga. Najsmutniejsze jest to, że kontuzji nie łapał, a mimo to był przesuwany do rezerw.
– Oczywiście jest to dla mnie istotne. Po drużynie narodowej widać, że mogą znaleźć się w niej zawodnicy, którzy dobrze prezentują się na zapleczu niemieckiej ekstraklasy. Mam tu na myśli defensywnych pomocników – Adama Matuszczyka i Ariela Borysiuka. Spokojnie jednak do tego podchodzę. Musze dobrze grać, to wtedy mogę być zauważony.
I rzeczywiście. Początek miał niezły. Został nawet powołany przez Adama Nawałkę na towarzyski mecz z Irlandią i zagrał od ostatnich dziesięciu minut. Na kolejne takie powołanie nie ma już co liczyć. Miniony sezon pod względem gry wyglądał fatalnie. Sześć występów na poziomie 2. Bundesligi i trzy w lidze półamatorskiej. W takiej sytuacji może nie znaleźć się odważny klient, który będzie chętny pozyskać Polaka. A to nie koniec nieszczęść. Ćwielonga wiąże kontrakt do 2017 roku. W najgorszym wypadku nasz napastnik będzie gnił w rezerwach drugoligowej ekipy i straci kilka lat gry.
Ale kto wie? Może hajs się zgadza?
https://www.youtube.com/watch?v=AmmPKDHWKgM