Skra Częstochowa może coraz bardziej się podobać. Podopieczni trenera Konrada Geregi po spadku z 1. ligi odbudowali defensywę, a w ostatnim czasie mają coraz więcej do zaproponowania w przodzie, mimo że liczby jeszcze tego nie odzwierciedlają. Zmiany przedsezonowe również w znacznej większości wydają się trafione. Skrzacy dają sygnał, że mają możliwości powalczyć o szybki powrót.
Pomimo że częstochowianie zaliczyli falstart, kiedy na inaugurację kampanii przegrali na obiekcie Hutnika 0:3, to błyskawicznie udało się wejść na dobre tory. Jedyna porażka, jaka nastąpiła po tym czasie, to domowy mecz z Olimpią Elbląg, pechowo stracony w ostatniej minucie, ale tam gospodarze ostatnie pół godziny grali w dziesiątkę. Nie licząc obu tych pojedynków, w ośmiu kolejkach „Skierka” straciła tylko dwie bramki i zanotowała aż sześć czystych kont.
Pozostać na powierzchni. Trudny początek sezonu spadkowiczów w 2. lidze
Wszczepienie nowego ducha
Zwyżka formy klubu z Loretańskiej sprawiła, że wtorkowa potyczka pomiędzy spadkowiczem a beniaminkiem zaplecza ekstraklasy w pierwszej rundzie krajowego pucharu zapowiadała się niezwykle ciekawie. Jeden zespół dużo strzela i dużo traci, drugi mało strzela i jeszcze mniej traci. Mniej zdobytych bramek od Skry Częstochowa na trzecim szczeblu mają tylko ekipy Polonii Bytom i Sandecji Nowy Sącz, a mniej straconych jedynie liderujący KKS Kalisz.
Trochę niespodziewanie mecz toczył się na warunkach miejscowych. Ale to przyjezdni bezwzględnie wykorzystali to, co mieli po błędach rywali i to oni mogli cieszyć się po dogrywce z awansu. Drugoligowca cieszyć może fakt, że jego piłkarze byli w stanie dwukrotnie odrabiać straty, co jeszcze do niedawna leżało w sferze marzeń. Sam kapitan Adam Mesjasz przyznawał w zeszłym sezonie, że w sytuacjach, kiedy pierwsi tracą bramkę, gra się im potem ekstremalnie trudno.
A w bieżących rozgrywkach to kolejny raz, gdy częstochowianie pokazują charakter w trudnej sytuacji. W ten sposób udawało się wyszarpać po jednym punkcie we Wronkach po szybkiej reakcji na stratę bramki w końcówce i tak samo skrzacy zremisowali niedawno z ówczesnym liderem, Radunią Stężyca. Skra Częstochowa staje się trudna do złamania, na co wpływają nie tylko ambicja i głód całej warty nowych zawodników, lecz także ich piłkarska jakość, którą trener wie, jak wykorzystać.
Buduje się fajny monolit
Pierwsza cecha, która wpada w oko, gdy ogląda się zespół spadkowicza, to nieustanny ruch wszystkich graczy, nie tylko w strefie, w której krąży futbolówka. Ze świecą było tego szukać w minionych miesiącach, przez co szanse na sytuacje podbramkowe były w zasadzie ograniczane do minimum. Teraz aktywna postawa i wypełnianie drużynowych oraz indywidualnych założeń daje różnicę i choć to powiedzenie jest wyświechtane, to każdy wie, co ma robić na boisku.
Dodatkowo w każdej formacji i w każdym momencie Skra Częstochowa ma warunki, aby stworzyć sobie przewagę i zadać cios. Strzałem w dziesiątkę okazał się letni zaciąg ze Śląska Wrocław. Choć przez kontuzje wypadł na półlewym stoperze Paweł Kucharczyk, który już w debiucie z Sandecją Nowy Sącz zdobył zwycięską bramkę w ostatniej akcji meczu na wagę trzech punktów, to doskonale zastąpił go inny stoper z WKS-u ściągnięty w jego miejsce, Olivier Wypart.
https://twitter.com/skraczwa/status/1705992558122352718
22-latek stanowi bardzo ważne ogniwo w solidnym bloku obronnym, ale i umie pokazywać się w ofensywie, co najlepiej pokazuje fakt, że miał on udział w takiej samej liczbie zdobytych bramek, ile w sześciu ligowych meczach z jego udziałem Skra Częstochowa straciła. Lewonożny defensor zapisał sobie już gola i asystę, spisuje się fantastycznie, a przecież dołączył do zespołu w środku sierpnia, nie przepracowując u podnóży Jasnej Góry okresu przygotowawczego.
Skra Częstochowa niesiona
Tyle samo słów pochwały należy się jego drugiemu koledze wytransferowanemu z rezerw wrocławskiego klubu, Mateuszowi Maćkowiakowi, który mimo iż w ligowych spotkaniach pozostaje jak na razie opcją z ławki rezerwowych, to wczorajszego wieczoru udowodnił, jak dużego kalibru wahadłowym może być na tym poziomie. Współpraca obu panów układała się w wymarzony sposób, a przez byłego piłkarza młodzieżówek RB Lipsk przechodziła praktycznie każda akcja.
Wychowanek Warty Poznań chwilami rządził i dzielił na swoim skrzydle, a udokumentował to najpierw strzeloną bramką, a w drugiej części meczu asystą. Były młodzieżowy reprezentant Polski miał szansę zostać głównym bohaterem pucharowego spotkania, ale po jednym z jego wielu udanych rajdów nie zdołał pokonać oko w oko Jakuba Lemanowicza. Podziw budzi natomiast to, jak wielką siłę stanowił on z partnerem z drugiego wahadła – Zbigniewem Wojciechowskim.
To bowiem z 23-latkiem, niedawnym zawodnikiem GKS-u Katowice, wypracował oba trafienia, wpierw finalizując jego zgranie, a potem dogrywając efektownie spod linii bocznej. Takie wydarzenia mogą stanowić fundamenty pod dalszą budowę planu i filozofii Skry Częstochowa na następne lata. Grono wciąż stosunkowo młodych graczy znacznie lepiej niż wcześniej uzupełniają doświadczeni liderzy – Piotr Nocoń oraz Adam Olejnik. Duet legend klubu pomaga wspiąć się reszcie na swoje wyżyny.
Wraz z tym drugim w środku pola nieodzownie panuje Mikołaj Łabojko. 22-latek wypożyczony na ten sezon z Arki Gdynia wniósł duży powiew świeżości po Bartłomieju Babiarzu, który po degradacji zakończył karierę. Nowej pozycji uczy się z kolei Przemysław Sajdak. Krośnianinowi, jak wielu partnerom, brakuje jeszcze liczb, ale coraz lepiej funkcjonuje on jako „dziesiątka”. W grze opartej na poszukiwaniu wolnych przestrzeni, wyczekanych atakach, a także fazach przejściowych na dłuższą metę może on stanowić następne duże odkrycie trenera Konrada Geregi, który długofalowo może stworzyć przy Loretańskiej naprawdę obiecujący projekt.