ŁKS przystępuje do drugiej fazy rozgrywek jako czerwona latarnia PKO BP Ekstraklasy. Czy łodzianie mimo mizernego dorobku po pierwszej części sezonu mają jeszcze szanse na utrzymanie? W osiągnięciu niemożliwego mają pomóc zagraniczni zawodnicy pozyskani zimą oraz doświadczenie trenerskie Piotra Stokowca.
Nie tak kibice ŁKS-u wyobrażali sobie powrót ukochanego klubu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ełkaesiacy zdołali jesienią uzbierać zaledwie dziesięć oczek i do bezpiecznego miejsca w tabeli tracą aż dziewięć punktów. Marnym pocieszeniem jest fakt, że ŁKS musi jeszcze rozegrać zaległe spotkanie z listopada ze Stalą Mielec. Sytuacja wydaje się beznadziejna.
Transfery ŁKS-u: łódzka wieża Babel
Mimo ostatniego miejsca w ligowej tabeli zimą w Łodzi postanowiono nie załamywać rąk i dokonać personalnych roszad w składzie. Zespół opuściło sześciu zawodników, a w ich miejsce pojawiło się pięciu nowych graczy.
Jeśli chodzi o ubytki, to największym osłabieniem może być odejście Nacho Monsalve. Hiszpan wprawdzie jesienią prezentował się znacznie słabiej niż w ostatnich latach na zapleczu PKO BP Ekstraklasy, ale i tak uchodził za najlepszego z łódzkich stoperów. Były gracz Atletico Madryt postanowił jednak powrócić do ojczyzny, rozwiązując kontrakt z ŁKS-em za porozumieniem stron. Szansy na kolejne ligowe występy nie dostanie też doświadczony Adam Marciniak, który razem z Antonem Fase został przesunięty do drugoligowych rezerw. Z klubu na wypożyczenie odeszli Mieszko Lorenc i Adrian Małachowski (obaj wylądowali w Fortuna 1. Lidze).
Do zespołu trafili z kolei tylko obcokrajowcy. Łącznie pięciu, każdy z innego kraju. Teraz ŁKS ma ich w kadrze pierwszego zespołu aż 13, pochodzących z 12 różnych krajów!
Z transferami poczynionymi zimą przez łódzki klub jest trochę jak z używanymi samochodami sprowadzanymi z Niemiec. Pozyskuje się niby uznaną markę, ale z tyłu głowy ma się tę myśl, że coś może być jednak nie tak. Bo to przebieg nie ten, na rynku są nowsze i lepsze modele, a nasz egzemplarz czasy świetności ma już za sobą. Ale może na polskie drogi wystarczy?
ŁKS: zawodnicy z przeszłością czy przyszłością?
Najbardziej znanym piłkarzem spośród nowych jest Riza Durmisi, były reprezentant Danii, w przeszłości zawodnik m.in. Betisu i Lazio Rzym. Ukryte wady? Przez ostatnie pół roku nie grał w piłkę, a w ciągu ostatnich czterech lat rozegrał raptem niespełna 30 spotkań. Rahil Mammadov? Z jednej strony reprezentant Azerbejdżanu, z drugiej w ostatnich miesiącach rezerwowy Karabachu w europejskich pucharach, który sporadycznie pojawiał się w składzie swojej drużyny jedynie w meczach ligowych, gdy przepisy wymuszały obecność na boisku rodzimych graczy. Z zespołem z Azerbejdżanu rozstał się za porozumieniem stron.
Husein Balić – jednokrotny reprezentant Austrii. Jeszcze trzy lata temu mocno obserwowany m.in. przez Celtic czy Southampton. Od jesieni 2022 wyraźnie jednak spuścił z tonu, co pokazują statystyki i liczba rozegranych minut w austriackiej Bundeslidze.
Husein Balic w @LKS_Lodz . Ciekawostka: w przeszłości okrzyknięty jednym z najszybszych piłkarzy na świecie 💨- w 2019 r. osiągnął na boisku prędkość 39 km/h. Dla porównania – najlepszy w tym sezonie pod tym względem w @_Ekstraklasa_ to Artur Siemaszko z wynikiem 35,33 km/h. https://t.co/ccSfrRr5Kl
— Bartek Burski (@BurskiBartek) January 10, 2024
Thiago Ceijas w zespole Beroe Stara Zagora pełnił nawet funkcję kapitana. Z drugiej strony zastanawiające, że mimo niespełna 23 lat na karku ŁKS będzie już jego siódmym klubem w karierze. Były zespół Argentyńczyka wierzy jednak w jego umiejętności – w umowie z ŁKS-em zagwarantował sobie 15% procent od kolejnego transferu zawodnika. Na koniec Yadegar Rostami – pierwszy w historii Irańczyk w kadrze ŁKS-u. Ponoć duży talent, ale tylko wypożyczony z Pogoni. Po ewentualnej udanej rundzie i tak wróci do Szczecina. Czy warto zatem na niego stawiać?
Najważniejsze jest jednak inne pytanie. Czy ta zagraniczna mieszanka zdoła na tyle szybko wkomponować się w szeregi łódzkiego klubu, by wydatnie pomóc w walce o utrzymanie? Mamy co do tego duże wątpliwości, zwłaszcza jeśli nowym przyjdzie najpierw zmierzyć się nie tylko z nieznaną sobie ligą, ale i mroźną zimową pogodą.
Przygotowania: ciepło i zwycięsko
A propos pogody. ŁKS na przełomie stycznia i lutego przez dwa tygodnie przebywał w tureckim Side. Podopieczni trenera Stokowca szlifowali formę w komfortowych warunkach na naturalnych boiskach, co było miłą odskocznią od sztucznej lub hybrydowej murawy w Łodzi, na których najczęściej trenują ełkaesiacy. Wyniki meczów sparingowych wyglądają optymistycznie – łodzianie ani razu nie doznali porażki, co było miłą odmianą od seryjnych przegranych w PKO BP Ekstraklasie. Nie od dziś jednak wiadomo, że rezultaty w meczach sparingowych niekoniecznie muszą mieć przełożenie na dobrą postawę w ligowych pojedynkach.
Korekty w składzie czy kadrowa rewolucja?
W obliczu dokonanych rotacji w kadrze należy się zastanowić, na ile Piotr Stokowiec zdecyduje się przemeblować wyjściową jedenastkę łodzian. Biorąc pod uwagę zimowe sparingi, najwięcej zmian w składzie można spodziewać się w linii defensywnej. Miejsce między słupkami powinien zachować Aleksander Bobek. Parę stoperów będą prawdopodobnie tworzyć Mammadov i powracający do łask trenera Marcin Flis. Na lewej stronie pewne miejsce wywalczył Riza Durmisi. Z kolei na prawej obronie możemy spodziewać się rotacji kapitanów – starego (Kamila Dankowskiego) zastąpi nowy (Bartosz Szeliga).
W pomocy duże szanse na wyjściową jedenastkę ma Husein Balić. Niewykluczone, że Stokowiec mocniej będzie też chciał postawić na utalentowanych młodzieżowców. W grudniu już błysnął Jędrzej Zając, a w kolejce czekają inni zdolni juniorzy: Antoni Młynarczyk i Jan Łabędzki. W Łodzi liczą też, że po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym formą błyśnie Dani Ramirez.
Nasze przewidywania dla ŁKS-u: mimo wszystko spadek
Czy ŁKS wiosną nawiąże do historycznych tradycji i ponownie zasłuży na miano „Rycerzy Wiosny”? Bylibyśmy ostrożni z takimi typami. Tak naprawdę wiele zależeć będzie od początku tegorocznych zmagań ligowych. Jeśli ŁKS w meczach z Koroną i Widzewem zdobyłby komplet punktów, miałby szansę podbudować się mentalnie i jeszcze nawiązać kontakt z bezpieczną strefą. Coś nam jednak podpowiada, że to się nie wydarzy. Łodzianie pewnie będą wiosną lepiej punktować niż jesienią, ale to może nie wystarczyć, by realnie powalczyć o utrzymanie.