Legia Warszawa po raz kolejny wchodzi w rozgrywki ligowe jako zespół, który nie broni mistrzostwa, lecz musi o nie walczyć. Dodatkowo zmaga się z własnymi problemami. Z drugiej strony ma jednak także pewne powody do radości. Co by nie mówić, u triumfatora ostatniej edycji Pucharu Polski dzieje się bardzo dużo. Jest ciekawie — a czy ciekawe będą również wyniki i gra „Wojskowych”? Zobaczymy. W tym artykule postaramy się zbliżyć Was do odpowiedzi na to pytanie.
Legia Warszawa to klub, wobec którego oczekiwania kibiców są najwyższe z możliwych. Niestety, od prawie pięciu lat „Wojskowi” nie są w stanie sięgnąć po mistrzostwo, które co roku jest celem numer jeden. Nie dokonał tego Kosta Runjaić, nie zdołał tego uczynić również Goncalo Feio… Zbawcą ma okazać się Edward Iordanescu — przynajmniej takie są oczekiwania kibiców. Na ile jest to jednak w tej chwili realne? Jakie kroki w tym kierunku poczynił klub? Jak wygląda Legia na początku tego sezonu? Na te i inne pytania odpowiadamy w tym artykule. Zapraszamy do lektury kolejnego „Skarbu Kibica” PKO Ekstraklasy!
(POZOSTAŁE SKARBY KIBICA PRZECZYTACIE NA NASZYM PORTALU – SERDECZNIE ZAPRASZAMY DO LEKTURY)
Nowy sezon, nowy trener – oczekiwania te same
Legia Warszawa rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu 16 czerwca. Tego samego dnia klub oficjalnie ogłosił, że nowym trenerem warszawiaków został Edward Iordanescu. Nazwisko to budziło pozytywne emocje w momencie ogłoszenia — choć nie ma co ukrywać, że w dużej mierze wynikało to z faktu, iż zostało ono ogłoszone tak późno. Poszukiwania trwały zdecydowanie zbyt długo, choć z pewnością nie ściągnięto byle kogo.
Czuję się zaszczycony i dumny, że jestem w tym miejscu. Od dzisiaj jestem pierwszym trenerem Legii. Jestem gotowy wziąć pełną odpowiedzialność za drużynę, jakość pracy, wyniki. Wiem, jakie są oczekiwania w tym klubie.Edward Iordanescu po objęciu posady trenera Legii Warszawa

Po badaniach medycznych i wstępnym zapoznaniu trenera z drużyną doszło do pierwszego treningu, a następnie do sparingu zespołu. Mecz towarzyski rozegrano z beniaminkiem tego sezonu PKO Ekstraklasy — Wisłą Płock. „Nafciarze” zwyciężyli to spotkanie 3:2. Oczywiście na tym Legia nie poprzestała rozgrywania meczów sparingowych. Zespół wyjechał na 10-dniowy okres przygotowawczy do Austrii. Pierwszym rywalem był bułgarski Łudogorec — mecz zakończył się remisem. Kolejnym przeciwnikiem był czeski FK Jablonec, z którym Legii udało się wygrać. Ostatnim sparingiem warszawskiego zespołu było spotkanie z Górnikiem Łęczna, już po powrocie z Austrii. Mecz ten został wygrany w najbardziej okazałym stylu.
Czy można wyróżnić jakieś postacie za występy w sparingach? Na pewno Shkuryna, który był bardzo aktywny w ofensywie i często oddawał strzały. Trzeba wyróżnić również Wojciecha Urbańskiego, na którego trener często stawiał, a ten odwdzięczał się dobrą grą. To bez wątpienia najwięksi wygrani tego okresu przygotowawczego.
W pierwszym spotkaniu eliminacji do #UEL @LegiaWarszawa wygrywa 1:0.
Czy skromna wygrana przed wyjazdem do Kazachstanu jest wystarczająca? Jak oceniasz pierwszy oficjalny mecz #Legia?#LEGAKT #EuropaLeague pic.twitter.com/MU3oWaw6rU
— iGol (@igolpl) July 10, 2025
Choć formalnie nie zaliczamy tego do przygotowań, trzeba wspomnieć, że Legia w zasadzie już rozpoczęła sezon. I trzeba przyznać, że zrobiła to — dość niespodziewanie — w naprawdę pozytywny sposób. O ile sam mecz z Aktobe FK (mimo zwycięstwa) zawiódł, bo podopieczni Iordanescu nie wypracowali sobie bezpiecznej przewagi przed rewanżem, o tyle wygrana nad Lechem Poznań w Superpucharze Polski cieszy kibiców bardzo mocno.
Ocena nastrojów w Legii Warszawa nie jest łatwa. Wszystko dlatego, że przed meczem z Lechem klimat w stolicy był naprawdę gęsty. Teraz jest już lepiej. Wydaje się, że aż zbyt dobrze… Z drugiej strony widać bowiem tendencję do „pompowania balonika”. Czy pęknie? To się okaże — w tym miejscu jednak podkreślamy, że mimo poprawy nastrojów „Wojskowi” wciąż mają swoje problemy. I to niepokojąco liczne. Ale o tym później.
Legia Warszawa – transfery
Na rynku transferowym dzieje się, jak zwykle, bardzo dużo… Ale nie w Legii (pomijając ostatni tydzień, w którym plotka transferowa goni plotkę). Jakby nie było, Michał Żewłakow postawił w tym oknie na stagnację. Czy celowo, czy z przymusu — w to już nie wchodzimy (choć pojawiły się pogłoski o problemach finansowych klubu). Stosunkowo mała liczba kluczowych odejść oraz — mając na względzie potrzeby zespołu — niewielka liczba transferów przychodzących może stanowić problem. Czas jednak przejść do konkretów…
Tylko dwa transfery – za to bardzo jakościowe (DO KLUBU)
Rynek transferowy jest dynamiczny, a tak się składa, że Legia aktywizowała się na nim stosunkowo niedawno. Co by jednak nie mówić, „Wojskowych” nie zaliczymy do najbardziej aktywnych graczy na rynku. Zaledwie dwa transfery przeprowadzone przez prawie miesiąc (stan na 17.07.2025) to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań kibiców. Nic więc dziwnego, że w przestrzeni medialnej wciąż pojawiają się plotki o potencjalnych wzmocnieniach Legii — na skrzydłach, w pomocy czy w defensywie. Deficytów w kadrze nie brakuje. Kogo jednak Legia już pozyskała?
Petar Stojanović
27 czerwca ogłoszono pierwszy — i przez długi czas jedyny — transfer Legii Warszawa w okienku poprzedzającym sezon 2025/2026. Do „Wojskowych” dołączył niejaki Petar Stojanović. Ruch, trzeba przyznać, ciekawy — piłkarz bardzo solidny, sprawdzony w lepszych ligach niż Ekstraklasa (Serie A i chorwacka SuperSport HNL). W dodatku sprowadzony na pozycję, która faktycznie wymagała wzmocnienia. Słoweniec jest aktywnym reprezentantem swojego kraju (grał nawet na ostatnich Mistrzostwach Europy), ma 29 lat, a jego ulubioną pozycją jest prawa obrona (choć może grać również w pomocy). Bardzo dobrze mieć takiego zawodnika w kadrze. Poza tym, że nie jest już najmłodszy, większych wad tego ruchu w zasadzie nie dostrzegamy. Zaliczył nawet debiut — zagrał 15 minut przeciwko Lechowi Poznań. Co ciekawe, wystąpił na pozycji ofensywnego pomocnika i, co więcej, sprawdził się na niej. Jego aktywność mogła się podobać.

Mileta Rajovic
O drugim transferze powiedziano już chyba wszystko. W końcu Legia Warszawa pobiła nim rekord transferowy nie tylko swój, ale i całej Ekstraklasy (dotychczasowy należał również do zawodnika Legii — Rubena Vinagre). Chodzi rzecz jasna o Miletę Rajovicia. Duńczyka, który ma na długo odmienić ofensywne oblicze klubu z Łazienkowskiej 3. Legia zapłaciła za niego Watfordowi, z którego został sprowadzony, łącznie 3 miliony euro. Czy transfer ten zapowiada się dobrze? I tak, i nie… Zawodnik jest rosły (aż 1,96 m), zdaje się pasować do stylu gry Edwarda Iordanescu. Dodatkowo jest jeszcze stosunkowo młody — ma 26 lat. W tym, do czego został sprowadzony, czyli w zdobywaniu bramek, jest regularny. A jednak pojawiają się pewne — i uzasadnione — wątpliwości.

Czy Mileta Rajović to dobry piłkarz? Całkiem możliwe. I z dużą dozą prawdopodobieństwa w Legii się sprawdzi. Nie możemy jednak tego jednoznacznie przesądzić. Trzeba przyznać, że mimo regularności, jego liczby nie robią szczególnego wrażenia. Choć więc sam transfer oceniamy pozytywnie, trudno nie odnieść wrażenia, że Duńczyk jest nieco przepłacony (co zresztą potwierdzają kibice Watfordu, którzy wręcz cieszą się, że udało się zarobić na rosłym napastniku). Za samym zawodnikiem w Anglii raczej nikt płakać nie będzie.
Straty są, ale nie aż tak duże jak można było się tego spodziewać (Z KLUBU)
Odejść było nieco więcej. Na początku wróćmy na chwilę do końcówki poprzedniego sezonu. Ostatnie spotkanie, rozegrane przeciwko Stali Mielec, zakończyło erę Luquinhasa, Michała Kucharczyka i Tomasa Pekharta w Legii. Wszystkie te ruchy miały charakter bezgotówkowy. Klubowy budżet wzmocnili za to na pewno Jakub Zieliński i Maciej Kikolski — dwójka młodych bramkarzy, na których w klubie zapewne nie widziano już perspektyw. Odszedł również Bartłomiej Ciepiela, który raczej zawiódł oczekiwania. W międzyczasie Legia zdecydowała się wypożyczyć Sergio Barcię — w końcu w poprzednim sezonie Hiszpan grał bardzo mało. Najprawdopodobniej nie przekonał do siebie nowego trenera, a dodatkowo środek obrony w ekipie ostatnich zdobywców Pucharu Polski jest zdecydowanie przepełniony: Ziółkowski, Pankov, Burch, Leszczyński, Jędrzejczyk… Do tego dochodzi jeszcze Steve Kapuadi, którego wyjazd nie jest już tak pewny, jak mogło się wydawać jeszcze niedawno.
Czy ktoś z tego grona był istotną postacią w poprzednim sezonie pod względem czysto sportowym? Poza Luquinhasem, który faktycznie dużo grał i był dla Legii Goncalo Feio ważną postacią, pozostali nie odgrywali już tak dużej roli w zespole z Warszawy. Dlatego też chcemy to wyraźnie zaznaczyć — Legia w tym okienku rzeczywiście się ustabilizowała. Pytanie tylko, czy nie zrobiła tego zbyt mocno.

***
Prawdziwa bomba miała jednak dopiero nadejść. 16 lipca stało się coś, o czym mówiło się od dłuższego czasu. Coś, co niemal było pewne od momentu, gdy ten zawodnik pojawił się na Łazienkowskiej. Maxi Oyedele odszedł z Legii Warszawa. Nabywcą okazał się powiązany z Chelsea francuski Strasbourg FC. Kwota niemała — siódmy zespół ostatniego sezonu Ligue 1 zapłacił za młodego Polaka 6 milionów euro (z czego 60% trafiło do Legii, a 40% do Manchesteru United).
Jeden rok, wiele wspomnień.
Dzięki za wszystko, Przyjacielu! pic.twitter.com/UQDa4iAwvF
— Legia Warszawa 🏆 (@LegiaWarszawa) July 16, 2025
Strata takiego zawodnika z pewnością odbije się na funkcjonowaniu drużyny, która na ten moment nie ma nikogo na pozycję numer 6. Ale co by nie mówić o zarządzie Legii Warszawa — ruch ten był naprawdę znakomity z perspektywy finansowej. Oyedele został sprowadzony praktycznie za darmo, a sprzedany za naprawdę duże pieniądze. W międzyczasie pomógł w europejskich pucharach i w dużej mierze przyczynił się do bardzo dobrych wyników Legii w poprzednim sezonie. Sportowo będzie go jednak (mimo krótkiego pobytu na Łazienkowskiej) naprawdę brakowało.
Przewidywany skład
Kolejnym segmentem wszystkich naszych Skarbów Kibica są rozważania na temat wyjściowego składu omawianego klubu. Ważne sprostowanie na początek: brani byli pod uwagę jedynie zawodnicy, którzy obecnie (stan na 17.07.2025) znajdują się w klubie. Choć kluczowa jest poniższa grafika, ważny jest też opis, do którego lektury zapraszamy. Jakich wyborów dokonaliśmy? Dlaczego tak, a nie inaczej? Wybory wraz z uzasadnieniami znajdują się poniżej…
Tobiasz, Kobylak, Mendes-Dudziński – tu bez zmian
Zdajemy sobie sprawę, że w tym sezonie, w przypadku grającej na trzech frontach Legii Warszawa, możemy spodziewać się bardzo dużej rotacji. Naszym zdaniem nie będzie ona jednak zbyt częsta na pozycji bramkarza. Z trójki Tobiasz – Kobylak – Mendes-Dudziński, mimo pewnych ograniczeń, to ten pierwszy jest bramkarzem najbardziej sprawdzonym i po prostu najlepszym.
Defensywa w starym stylu
Lewa obrona należy do Rubena Vinagre — jednego z najlepszych zawodników Legii Warszawa w poprzednim sezonie. I to wszystko nawet pomimo tego, że wiosna w jego wykonaniu nie była zbyt udana. Trzeba jednak docenić Patryka Kuna za ostatnie występy pod nieobecność Portugalczyka, choć to właśnie wychowanek Sportingu pozostaje zdecydowanym numerem jeden na tej pozycji.
Nie ukrywamy, że obsadzenie środka obrony sprawiło nam duży kłopot. Z jednej strony mamy świetny w poprzednim sezonie duet: Steve Kapuadi – Radovan Pankov. Z drugiej – tuż za nimi w hierarchii za kadencji Goncalo Feio – znajdował się Jan Ziółkowski. Jeden z największych talentów młodego pokolenia w Polsce. Doceniając ogromny potencjał 20-latka, postanowiliśmy postawić właśnie na niego — mając jednak świadomość, że konkurencję ma topową i wcale nie musi tej rywalizacji na dłuższą metę wygrać. Obok niego naszym zdaniem pewniejszy (o ile nie opuści klubu) Steve Kapuadi. W tym sezonie należy też wspomnieć o Marco Burchu, który wraca do Legii po udanym wypożyczeniu do Radomiaka Radom. A do tego zawsze niezawodny Artur Jędrzejczyk! Zapowiada się świetna rywalizacja na tej pozycji.
Prawa obrona to kolejny dylemat. Mamy tu dwóch, jak na naszą ligę, znakomitych graczy. Z duetu Paweł Wszołek – Petar Stojanović postawiliśmy jednak na piłkarza, którego znamy lepiej — Wszołka. Choć na pewno będzie tu sporo rotacji. Mówimy bowiem o dwóch zawodnikach prezentujących naprawdę wysoki poziom. Ławka rezerwowych dla któregokolwiek z nich będzie po prostu pewnym niesprawiedliwym kompromisem.
Pomoc – tu potrzeba pomocy
W pomocy stawiamy na trio Kapustka – Elitim – Goncalves. Z tej trójki pierwszy do wylotu ze składu jest jednak Kapustka, który od dłuższego czasu prezentuje poziom zdecydowanie poniżej oczekiwań. To już nie jest ten sam Kapustka, którym był, kiedy przychodził do Warszawy. Obok niego postawiliśmy na Jurgena Elitima — największego pewniaka do wyjściowego składu. Ma bardzo równą formę — zawsze dobrą, stabilną. Co do Goncalvesa, już w poprzednim sezonie pokazał, że lepiej radzi sobie na pozycji numer 8. I nie ukrywamy — gdyby nie braki kadrowe, właśnie tam by się znalazł. Kontekst jednak na to nie pozwala. Legia koniecznie potrzebuje kogoś na pozycję numer 6. Wtedy być może nie będzie zmuszona do takiego ustawienia. Jest niby Rafał Augustyniak — on jednak również raczej nie powinien być rozpatrywany jako zawodnik pierwszego składu.
Atak na miarę mistrza?
Na lewym skrzydle w naszej jedenastce znalazł miejsce Ryoya Morishita. Naprawdę musimy to tłumaczyć? Japończyk zaliczył najlepszy sezon w karierze, więc musimy go tu umieścić. Rywalizować o to miejsce w składzie będzie zapewne Miguel Alfarela. Francuz został przesunięty przez trenera Iordanescu właśnie na tę pozycję. Trzeba przyznać, że radzi sobie tam nadzwyczaj dobrze.
Na prawym skrzydle naszym wyborem jest Vahan Bichakhchyan. Mówi się o nowym skrzydłowym, który — nie oszukujmy się — przydałby się drużynie. Chodyna ciągle jest pod formą, a Vahan poza meczem z Aktobe do tej pory zawodził.
W ataku stawiamy na Miletę Rajovicia, który został sprowadzony właśnie po to, by być numerem 1 w ofensywie. Tu nie mamy żadnych wątpliwości. Naciskać na Duńczyka będzie zapewne Ilya Shkuryn, który ma za sobą dobry okres i na pewno nie odda łatwo miejsca w składzie. Wciąż w kadrze są również Jean Pierre Nsame oraz Marc Gual — im jednak do perspektywy gry w pierwszym składzie jest jeszcze bardzo daleko.
Legia Warszawa ma cele… Jak z szansami na ich realizację?
Legia Warszawa ma przed sobą trudny sezon. Ktoś może powiedzieć, że jak co roku — i wcale nie będzie to nieprawda. Ten jednak jest o tyle szczególny, że przyszedł trener całkowicie nowy — spoza polskiej karuzeli trenerskiej, w której jednak kilku poprzednich szkoleniowców już funkcjonowało. Goncalo Feio, Kosta Runjaić, Aleksandar Vuković, Marek Gołębiewski, Czesław Michniewicz i… Ricardo Sá Pinto. Do Portugalczyka (który zresztą zaliczył fatalną przygodę jako trener Legii) musimy się cofnąć, aby znaleźć takiego szkoleniowca spoza tego kręgu. Czy to dobrze? To się okaże. Co by nie mówić, Rumun wszedł z całkowicie nowym spojrzeniem i być może to on stanie się zbawcą Legii w drodze po pierwsze mistrzostwo od kilku lat.
Legia Warszawa ma swoje cele i myślimy, że są one znane każdemu — mistrzostwo. Nie oszukujmy się, Legia nie ma najlepszej kadry w lidze. Ale czy to zamyka jej drogę do triumfu w Ekstraklasie? Niekoniecznie. Legia wciąż jest zespołem klasowym, który na tym poziomie może wiele osiągnąć. Poprzedni sezon był świetny pod względem występów w europejskich pucharach. Niemniej powtórzenie lub nawet przebicie wyniku sprzed roku wcale nie jest niemożliwe — Legia na papierze wydaje się dziś lepsza niż przed sezonem. Zakładając również, że jeszcze jakieś ruchy transferowe zostaną poczynione. Puchar Polski to sprawa drugorzędna, ale zwycięstwo w nim jest jak najbardziej możliwe. Podsumowując: dla Legii ten sezon to „wóz albo przewóz” — nic pomiędzy. Albo potężne zwycięstwo, albo totalna porażka.