Skandynawski kac – wrzesień w wykonaniu kadry U-21


Niepełne zdobycze punktowe i utrata lidera

12 września 2018 Skandynawski kac – wrzesień w wykonaniu kadry U-21
thefinalball.com

W dwóch eliminacyjnych potyczkach tego miesiąca polska kadra U-21 miała jeden cel – zdobyć sześć punktów. Odniesienie dwóch zwycięstw przerosło możliwości Polaków.


Udostępnij na Udostępnij na

Parodia po lubińsku

W oczekiwaniu na zeszłopiątkowy mecz z Wyspami Owczymi kilkukrotnie zastanawiałem się nad rywalem, mając wciąż w pamięci nasz listopadowy dramat w Thorshavn. Pisząc ostatnią analizę i zapowiedź występów naszej głównej młodzieżówki, byłem umiarkowanym optymistą. Dlatego do spotkania z wyspiarską reprezentacją podchodziłem z lekką pewnością siebie, wszak to co najgorsze już musiało nas zostawić. Nic bardziej mylnego. Wróciły koszmary z zeszłego roku, lecz tak jak w pierwszym meczu pomiędzy Polską a Wyspami Owczymi mieliśmy szarpany, niespokojny sen, tak w Lubinie doznaliśmy prawdziwego, zimnego horroru. Kolejny raz „Biało-czerwoni” nie potrafili zagrać w odpowiednim stylu z jawnie gorszym od siebie przeciwnikiem. Wszyscy piłkarze i sztab wiedzieli o swojej sytuacji i zdawali sobie sprawę, że co najmniej do meczu z Danią nie można się potknąć. Zespół może mieć wpadkę, grając serię sześciu zwycięstw po 3:0, a w siódmym zremisować ze względu na niezasłużoną „jedenastkę” dla przeciwnika. Nie ma prawa mówić o takim przypadku w kontekście zespołu, który w dwumeczu z drużyną losowaną z ostatniego koszyka zdołał wyszarpać dwa punkty.

Zawiodła taktyka, w której bez nominalnych skrzydłowych grających na swojej pozycji trudno było coś popchnąć do przodu. Wprawdzie selekcjoner Michniewicz w przerwie próbował skorygować decyzje taktyczno-personalne, ale na nic się nie zdały. Trudno było o niepopełnianie błędów w obronie, jeśli formacja defensywna robiła najprostsze pomyłki w ustawianiu. Jednakże największym mankamentem w piątkowym spotkaniu był brak tempa. W czymkolwiek. Niezależnie, czy mówimy o doskoku do atakującego przeciwnika, który kilka razy został wykonany z taką samą prędkością, przez co remis mógłby być traktowany jako najniższy wymiar kary. Na sukcesywne i szybie próby przeniesienia akcji przez poszczególne formacje nie było co liczyć, bo zanim polski zawodnik zebrał się do podania, mijały kolejne sekundy. Bez zbędnego katowania reprezentacji U-21, która stanęła do plebiscytu na największą futbolową żenadę roku, Polacy zagrali fatalny mecz.

Jeden z dwóch optymistycznych faktów, który mógł pokrzepić serca kibiców przed meczem w Helsinkach, był taki, że piłkarze i trener zdają sobie sprawę z dotkliwej klęski z Farerami. Nie było mowy o chowaniu się po kątach, dało się zauważyć widoczne medialne zainteresowanie na brak reakcji na boisku. Drugim faktem, a także ciekawą statystyką, jest to, że po każdym remisie w eliminacjach do przyszłorocznego turnieju we Włoszech Polacy zawsze odnosili zwycięstwo. Nie pozostało nic innego, jak czekać na dosadną odpowiedź podopiecznych selekcjonera Michniewicza w starciu z Finlandią.

Obowiązek wykonany w bólach

W pochmurnej aurze przyszło zmierzyć się „Biało-czerwonym” w meczu, który miał służyć jako reset głów. Po każdej stracie punktów przychodził lepszy występ pod każdym względem. Wyjazdowe spotkanie 11 września było kolejnym, w którym Polacy nie pokazali zbyt wiele. Została zmieniona taktyka, w końcu przeszliśmy na grę skrzydłami oraz dano szansę innym zawodnikom. Zagrał Jóźwiak, a także – jako prawy obrońca – Paweł Stolarski. Na papierze wyglądało to na dobre, mądre zmiany, gdyż piłkarze Michniewicza mieli wystąpić w bardziej przystępnym ustawieniu. Jednakże kiedy szwajcarski sędzia rozpoczął spotkanie w Helsinkach, rozkręciła się karuzela błędów.

Pierwszy kwadrans trzeba określić jako pozytywny w wykonaniu Polaków. Widoczne było ożywienie gry dzięki współpracy trójkąta Piotrowski–Jóźwiak–Stolarski, przez co właściwie cała pierwsza połowa rozgrywała się prawą stroną boiska. Zabrakło wykończenia, może mocniejszego podania, ale ogólne pójście do przodu w porównaniu z meczem w Lubinie było zauważalne gołym okiem. Co się stało później, trudno wytłumaczyć. Polacy po prostu oddali inicjatywę gospodarzom. W obronie popełniano proste błędy, nie trzymano linii. Nawet podania na odległość 2–3 metrów zostały zagrywane niecelnie. Widoczna była niedokładność w wielu momentach. Oprócz problemów defensywnych na całość słabej gry składał się brak asekuracji pomocy w atakach przeciwników, przez co okazje dla Finów mnożyły się. Z przodu też nie mieliśmy powodów do dumy. Wszystkie akcje praktycznie szły tą samą stroną do tego stopnia, że w kilku zagraniach gospodarze przewidywali, co zrobią Polacy, co doprowadziło do totalnej dominacji Finlandii nad Polską. Więcej dogodnych okazji mieli Skandynawowie, którzy już w 38. minucie mogli prowadzić. Do poprawy było bardzo, bardzo wiele.

Do drugiej części spotkania Polska przystąpiła bez zmian. Do momentu zdobycia bramki nie było co komentować, bo właściwie Finowie rzadko dali dojść naszym piłkarzom do głosu. Grali jak chcieli, z polotem i finezją, a przy kilku akcjach można pokusić się o stwierdzenie, że bawili się. Wprowadzenie na boisko Michalaka i Kapustki zbytnio nie ożywiło Polaków na boisku. Dopiero rzut rożny wykonywany przez uczestnika Euro 2016 wykorzystał Wieteska. Taka sytuacja powtórzyła się osiem minut później, czym legionista udowodnił, dlaczego tak wielu kibiców i dziennikarzy widzi go lepiej dysponowanego jako snajpera niż solidnego defensora. Bramka dla gospodarzy to w dużym stopniu jego wina, gdyż były gracz Górnika Zabrze bronił w tej sytuacji na alibi, z zerowym timingiem. Jak zresztą cała polska reprezentacja, niezależnie od zadań taktycznych i formacji. Ogółem gra była naprawdę słaba.

Aalborg zdecyduje

Oczekiwaliśmy mocnej odpowiedzi, jakiejś obrony swoją postawą na placu gry i udowodnienia, że takich wypadków przy pracy jak mecz z Wyspami Owczymi już więcej nie będzie. Zobaczyliśmy polską reprezentację bojaźliwą, niefrasobliwą, zespół, który w żadnym stopniu nie przypominał zwycięzców zeszłorocznego meczu z Danią. Mawia się, że nieważne, jaki styl, liczy się zwycięstwo. Niezależnie od faktu, jakim jest zdobycie trzech punktów z Finlandią, we wrześniu tak czy siak straciliśmy dwa oczka z Farerami, a styl w obu meczach był porównywalny. Co gorsza, Duńczycy nie potknęli się na Litwie i do spotkania w Aalborgu przystąpią jako liderzy grupy. Starcie wyjazdowe w październiku zadecyduje o być albo nie być na przyszłorocznym Euro. Panie selekcjonerze, proszę coś wymyślić!


(tabela grupy 3 eliminacji Euro-U21 po ośmiu kolejkach)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze