Niech się święci 1 maja, czyli ludzie futbolu o lewicowych poglądach


1 maja 2016 Niech się święci 1 maja, czyli ludzie futbolu o lewicowych poglądach

Pierwszy dzień maja to Międzynarodowe Święto Pracy, kojarzące się dość jednoznacznie z ideałami lewicowymi. Z tej okazji warto dowiedzieć się, którzy znani piłkarze i trenerzy otwarcie przyznają (lub przyznawali) się do wspierania tej strony politycznej barykady.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak wiadomo, w obecnych czasach klasyczny podział na lewicę i prawicę nieco się zatarł. Wobec powyższego poniżej prezentujemy postaci piłki nożnej pod kątem konkretnej ideologii mieszczącej się w ramach „lewicowości”. Kto zatem dzisiaj będzie świętował najgłośniej?

Maoista: Paul Breitner

W zasadzie pierwsze skojarzenie ze słowami „piłkarz” i „lewica” to właśnie Paul Breitner. Postać bardzo kontrowersyjna, u konserwatywnych Niemców przez lata budząca oburzenie. Legendarny lewy obrońca lub środkowy pomocnik, wybrany do jedenastki najbrzydszych piłkarzy wszech czasów, noszący afro i wielbiący Mao Zedonga. Gdy przechodził do Realu Madryt, Hiszpania była jeszcze pod panowaniem ultraprawicowego generała Franco, a i sami „Królewscy” byli z tego typu ideologią utożsamiani. Bawarczyk po latach przyznał, że długo zastanawiał się nad ofertą najbardziej utytułowanego europejskiego klubu, zaznaczając też, że na boisku nie ma polityki. Abstrahując od światopoglądu, Breitner bez wątpienia jest jednym z najbardziej intelektualnych piłkarzy w historii – spotkanie go z książką (nie tylko „Czerwoną książeczką”) było równie łatwe co ujrzenie go z piłką przy nodze.

Komuniści: Cristiano Lucarelli, Fabrizio Miccoli i Diego Maradona

Dwaj Włosi to przykłady najbardziej skrajnie lewicowych poglądów wśród piłkarzy. Cristiano Lucarelli to żywa legenda jednego z najbardziej „komunistycznych” klubów piłkarskich, jakim jest Livorno. Nietrudno zrozumieć więc fanów „Amarantowych” bezgranicznie kochających byłego już napastnika, skoro po zwycięskim meczu potrafił on podejść do ultrasów z flagą, na której widniał portret Che Guevary. Jeśli dołożymy do tego cieszynkę w postaci salutu zaciśniętą pięścią, wiadomo, że mamy do czynienia z komunistą z krwi i kości. Sam zainteresowany, zapytany o swoje poglądy, tak opowiadał dla Corriere di Livorno: Gdy byłem dzieckiem, nie przypuszczałem, że będę sławny i bogaty. Byłem wychowany i dorastałem w duchu Che Guevary. Choć teraz nie mam problemów materialnych, moje poglądy nigdy nie uległy zmianom.

Podobnym podejściem do świata szczyci się inny włoski napastnik, Fabrizio Miccoli. Wielokrotnie podkreślał on swoje poparcie dla Partii Komunistycznej, czym zaskarbił sobie sympatię lewicowych fanów Lecce i Palermo. Wielokrotnie podkreślał też, że jego idolem jest inny otwarty komunista, czyli… Diego Maradona. Ten ostatni znany jest ze swojej przyjaźni z Fidelem Castro i popierania nieżyjącego już prezydenta Wenezueli, Hugo Chaveza. W 1987 roku nieco naraził się głęboko wierzącym fanom po kłótni z papieżem w czasie wizyty w Watykanie. Maradona powiedział Janowi Pawłowi II, że skoro ten martwi się o los biednych dzieci, powinien sprzedać trochę watykańskiego złota. Argentyńczyk sprzeciwia się też imperializmowi – w trakcie wizyty George’a Busha w Buenos Aires legendarny piłkarz protestował w koszulce z napisem „Stop Bush” w którym litera „s” stylizowana była na swastykę.

Zapatysta: Javier Zanetti

Kolejną piłkarską legendą popierającą skrajnie lewicowe ruchy jest Javier Zanetti. Znany ze swych alterglobalistycznych poglądów Argentyńczyk otwarcie deklaruje swą więź z meksykańskim ruchem zapatystów, radykalnej mieszanki anarchizmu, antykapitalizmu i socjalizmu. Walczą oni o prawa rolników do pozostania na swojej ziemi, sprzeciwiają się też wielkim koncernom międzynarodowym. Sam Zanetti napisał kiedyś otwarty list do zapatystów, w którym padły słowa najdobitniej świadczące o poglądach znakomitego obrońcy: – Wierzymy w lepszy świat, wolny od globalizmu, wzbogacony kulturowymi i zwyczajowymi różnicami pomiędzy narodami. Dlatego musimy wspierać się w walce o ideały i pamiętać o swoich korzeniach.

Antyfaszyści: Brian Clough i Stan Collymore

Gdyby przyszło wymienić dziesięciu najwybitniejszych managerów w historii brytyjskiej piłki, swoje miejsce na liście musiałby mieć Brian Clough. Świetny napastnik, następnie ojciec sukcesów Nottingham Forrest, nazywany najlepszym trenerem, który nigdy nie prowadził drużyny narodowej. Oprócz wielkiej kariery w piłce Clough aktywnie angażował się w politykę. Przez całe życie deklarował poparcie dla Partii Pracy, popierał też strajki górników w latach 1984-1985. Gdy w odpowiedzi na rosnącą aktywność skrajnie prawicowego Frontu Narodowego powstała Liga Antynazistowska, wielki manager został jej członkiem, a w późniejszych latach również prezesem.

Kilka dekad później brytyjski futbol wydał na świat inną mocno lewicową postać. Stan Collymore przez pewien czas był bohaterem najdroższego transferu na Wyspach (z Nottingham Forrest do Liverpoolu w 1995 roku). Nigdy nie ukrywał swoich sympatii politycznych, co ciekawe otwarcie popiera też niepodległość Szkocji. Sam o sobie mówił kiedyś: – Poglądy polityczne? Jestem laburzystą, antyfaszystą, antyrasistą. Nienawidzę apartheidu. Popieram robotników i socjaldemokrację.

Lewicowy nacjonalizm: Oleguer Presas

Choć nacjonalizm kojarzony jest jednoznacznie z prawicą, ma on też swoje lewicowe odmiany. Najbardziej znanym piłkarzem reprezentującym poglądy tego typu jest Oleguer Presas, były obrońca FC Barcelony i amsterdamskiego Ajaxu. Trudno liczyć na sympatię Hiszpanów, jeśli odrzuca się powołanie do kadry, tłumacząc to brakiem poczucia tożsamości z narodem. Katalończyk otwarcie popiera nacjonalizm autonomicznego regionu, równocześnie sympatyzując z różnymi lewicującymi organizacjami (między innymi z meksykańskimi zapatystami). Mimo wysokich zarobków Oleguera częściej można spotkać jadącego barcelońskim autobusem, aniżeli w prywatnym samochodzie.

Najsłynniejszą „aferą” związaną z Oleguerem bez wątpienia był artykuł jego autorstwa, który ukazał się w baskijskojęzycznej gazecie. Traktował on o hipokryzji hiszpańskiego prawa względem autonomii i podważał sens aresztowania członków ETA. Publikacja wywołała burzę i wściekłość trenującego „Dumę Katalonii” Franka Rijkaarda. Od piłkarza natychmiast odwrócił się też jeden ze sponsorów. Pojawiły się głosy o wspieraniu terrorystów. Do tego doszły problemy na murawie. Piłkarz Levante, Salva Ballestra, powiedział nawet, że bardziej szanuje „psie gówno” aniżeli Oleguera. Nietrudno zgadnąć, że sam zawodnik miał problemy z kibicami na obcych stadionach (gwizdy za każdym razem, gdy dotykał piłki). Z całą pewnością można rzec, że dzisiejsze akcje z Gerrardem Pique to pestka w porównaniu z tym, co spotykało starszego Katalończyka.

Demokratyczny rewolucjonista: Socrates

Kolejna postać powinna wzbudzać sympatię u wszystkich fanów futbolu, niezależnie od politycznych przekonań. Socrates był legendarnym piłkarzem, jednym z najlepszych ofensywnych pomocników w historii piłki, a także niezwykle inteligentnym człowiekiem. Trudno bowiem wskazać innego gracza takiej klasy, który w trakcie kariery skończył medycynę i doczekał się tytułu doktora. Godny przydomka nie tylko ze względu na mądrość, ale też antyczny tragizm jego dorosłego życia. Zmagający się z alkoholizmem, zmarł w dość młodym wieku. Wcześniej angażował się politycznie, popierając demokratyczne ruchy ludowe. Powiedział kiedyś, że jego największymi idolami z młodości byli: Fidel Castro, Che Guevara i John Lennon. Dwóch pierwszych trudno utożsamiać z demokracją, niemniej Socrates był zwolennikiem dużej wolności obywatelskiej. Właśnie takim zapamiętali go Brazylijczycy – wolność, równość i braterstwo i duży luz, nie tylko z piłką przy nodze.

Socjaliści: Bill Shankly i sir Alex Ferguson

Ten pierwszy, legendarny szkocki piłkarz i manager, autor słynnych do dziś powiedzeń, przez całe swoje życie uważał się za socjalistę. W swojej autobiografii napisał, że socjalizm nie dotyczy polityki, ale pojęcia kolektywu. W idealnym świecie Shankly’ego ludzie pracują razem i dla siebie nawzajem, dzieląc ze sobą wynagrodzenie. Kto wie, czy poglądy Szkota nie przyczyniły się do sukcesu trenerskiego. Najważniejszym boiskowym aspektem w jego ideologii była wspólna ciężka praca na murawie i świętowanie zwycięstw jako grupa, kolektyw… Dobrze, że Shankly nie był anarchistą.

Kolejnym legendarnym trenerem, co ciekawe również Szkotem, wyznającym socjalistyczne poglądy, jest sir Alex Ferguson. Widniejący jako jeden z głównych i najhojniejszych darczyńców Partii Pracy wybitny szkoleniowiec zawsze głosował na laburzystów. Co ciekawe, w odróżnieniu od lewicowego Anglika Collymore’a, lewicowy Szkot Ferguson popierał inicjatywę Better Together, co świadczy o tym, że czuje się przede wszystkim Brytyjczykiem.

Lewica dość mocno ukorzeniła się zarówno w Manchesterze, jak i Liverpoolu. Otwarcie do popierania Partii Pracy przyznawali się bowiem również dwaj legendarni obrońcy „Czerwonych Diabłów” (Gary Neville) i „The Reds” (Jamie Carragher).

Nowa lewica: Joey Barton

Powyższe przykłady dotyczyły nieco bardziej klasycznych ruchów lewicowych, w świecie futbolu da się znaleźć także przykłady ludzi wspierających tak zwaną „nową lewicę”. Najbardziej znanym przypadkiem jest Joey Barton. Na murawie bezwzględny i twardy defensywny pomocnik, poza nią student filozofii i członek organizacji walczących z boiskową homofobią. Jeden z najciekawiej „ćwierkających” Brytyjczyków słynie też z antyklerykalizmu i wspierania całkowitej rozdzielności kościoła od państwa. Mając na uwadze jego wybryki pozaboiskowe (77 dni spędzonych w więzieniu, liczne akty agresji na boisku), całe połączenie czyni z niego jedną z najbardziej barwnych, ale i kontrowersyjnych postaci brytyjskiej piłki.

Socjaldemokracja: Lilian Thuram i Romario

Polityczna oś poglądowa zaczyna zmierzać ku środkowi, wciąż jednak od zupełnego centrum dzieli nas pewien dystans. Jedną z piłkarskich postaci kojarzonych z socjaldemokracją jest francuska legenda – Lilian Thuram. Po raz pierwszy głośno włączył się do polityki w 2005 roku, gdy stanął naprzeciwko Nicolasa Sarkozy’ego po zamieszkach w Paryżu. Otwarcie wspierał też niepodległość katalońskiej części Francji. Obecnie Thuram mocno angażuje się w sprawy imigranckie, gdyż – jak sam twierdzi – sam należy do tej grupy społecznej. Oprócz tego otwarcie poparł legalizację małżeństw jednopłciowych, argumentując to ogólnym dążeniem to równości wszystkich obywateli.

W podobnych politycznych barwach widnieje współczesny portret Romario. Legendarny brazylijski napastnik jest senatorem i członkiem Brazylijskiej Partii Socjalistycznej wyznającej socjaldemokratyczne wartości. Jako polityk zasłynął głównie sprzeciwieniem się organizacji mundialu przez Brazylię z powodu prania brudnych pieniędzy przez dygnitarzy FIFA (wydaje się, że bardzo się w oskarżeniach nie pomylił). Romario zarzucił też futbolowym władzom „sprzedaż” mistrzostw świata w 2018 roku do Rosji, tłumacząc, że turniej należał się Anglikom. Jako polityk legenda „Canarinhos” jest równie skuteczna co na boisku – w ostatnich wyborach do senatu autor ponad tysiąca bramek dostał się z pierwszym wynikiem w okręgu Rio de Janeiro. Gratulacje.

Centrolewica: Kakha Kaładze i Gianni Rivera

Na zakończenie dwaj reprezentanci centrolewicy, czyli zdecydowanie najbardziej umiarkowanego ze wszystkich wymienionych tutaj światopoglądów. Trudno w kontekście wielkiej polityki nie wspomnieć o Kakhberze Kaladze będącym jednym z najwybitniejszych gruzińskich piłkarzy w historii. Były obrońca Milanu, triumfator Ligi Mistrzów, należy do partii Gruzińskie Marzenie będącej obecnie partią rządzącą w kaukaskim kraju. Sam zainteresowany piastuje stanowisko ministra energii i wicepremiera, w całym zestawieniu ma więc zdecydowanie największą funkcję.

Inną absolutnie wielką postacią „Rossonerich” o podobnej politycznej charakterystyce jest Gianni Rivera. Rewelacyjny rozgrywający, zdobywca Złotej Piłki w 1969 roku przez czternaście lat był posłem, a następnie europosłem z ramienia różnych partii reprezentujących tak zwaną chrześcijańską lewicę.

Powyższe przykłady to najbardziej wyraziste postaci z grona lewicowców związanych z futbolem. Równie imponującą listę można oczywiście ułożyć z piłkarzy deklarujących poglądy prawicowe. Choć na samej murawie nie powinno być miejsca na politykę, trudno, żeby z grona tak różnorodnych ludzi tworzących ten sport nie było nikogo, kto ma zamiar powiedzieć światu nieco więcej niż „szybko zdobyta bramka ustawiła mecz”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze