Pewnych traumatycznych zdarzeń człowiek nie jest w stanie wymazać z pamięci do końca życia. I takowym był pojedynek Wisły Kraków z Panathinaikosem w Atenach dla polskich kibiców. W spotkaniu o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów było wszystko. Od euforii przez wściekłość aż po bezsilność. To w tamten sierpniowy wieczór utraciliśmy największą szansę na powrót do elitarnych rozgrywek. W dniu kluczowego dla Legii meczu przypominamy bohaterów tamtego spotkania.
Ówczesną Wisłę od gry w Lidze Mistrzów dzielił zaledwie jeden dwumecz. Żadnych zbędnych wojaży na Kaukaz czy Wyspy Owcze. W losowaniu też mieliśmy szczęście. „Biała Gwiazda” uniknęła drużyn pokroju Realu Madryt czy Barcelony. Mistrzowie Grecji jawili się jako zespół, z którym można pokusić się o korzystny wynik. I rzeczywiście takowym był. W Krakowie Wisła wygrała 3:1, mimo że w 4. minucie gola dla rywali zdobył Emmanuel Olisadebe. Choć bramka stracona u siebie bolała, to umówmy się, taki wynik każdy wziąłby przed spotkaniem w ciemno.
Wygraliśmy z Grekami w pierwszym meczu. Nie widzę przeszkód, by dokonać tego także w rewanżu. Jerzy Engel przed rewanżem
W dniu meczu w Atenach było parno i upalnie. Na Stadionie Olimpijskim zjawiło się 60 tysięcy kibiców, z których ponad 95% dopingowało gospodarzy. Stawka spotkania ogromna i było to widać w grze obu zespołów. Przed sezonem „Panata” ściągnęła piłkarzy za grube miliony i brak gry w Lidze Mistrzów spowodowałaby zapaść finansową. A Wisła? Wiadomo, prezes Cupiał o elitarnych rozgrywkach marzył od wejścia do klubu w 1997 roku. W samym meczu było wszystko. Piękne gole, nagłe odwrócenie ról, nieuznane bramki, marnujący okazję za okazję Zieńczuk itd. Tylko skończyło się bez happy endu. To był wieczór, który prawdopodobnie zmienił losy Wisły. Niedługo po tym drużyna odpadła z Pucharu UEFA, przegrywając z Vitorią Guimaraes, a i sam Cupiał poważnie zwątpił w realizację marzenia. Jak potoczyły się losy zawodników, którzy otarli się o spełnienie marzeń kibiców w Polsce? Czy któryś z nich zagrał w upragnionej Lidzie Mistrzów?
Radosław Majdan (w Wiśle 2004–2006) Ostatni klub: Polonia Warszawa
Do Wisły trafił zimą 2004 roku i z miejsca stał się podstawowym bramkarzem zespołu. Był już wtedy po nieudanych zagranicznych wojażach i przechodził na drugą stronę rzeki. Z jego pobytu w Krakowie bardziej zapamiętamy to, że ówczesna partnerka Majdana Dorota Rabczewska bardzo często pojawiała się na stadionie przy ul. Reymonta. Sam bramkarz został prześmiewczo nazwany polskim Davidem Beckhamem. Wiadomo, jaki kraj, taki „Becks”. Po odejściu z Wisły grał przez sezon w Pogoni, a potem trafił do Polonii Warszwa. Grę w stołecznym klubie łączył z występami w znanym show „Taniec z Gwiazdami”. Obecnie realizuje się jako ekspert piłkarski i partner Małgorzaty Rozenek. Kto w tym związku jest większą gwiazdą? Nie wiemy.
Marcin Baszczyński (Wisła Kraków: 2000–2009) Ostatni klub: Ruch Chorzów (2013)
W Wiśle przeżył najlepsze lata kariery. Był pewnym punktem zespołu, a swego czasu grywał na prawej obronie w reprezentacji Polski u Pawła Janasa. Po odejściu z Krakowa wylądował w greckim Atromitosie, gdzie jako jeden z nielicznych Polaków tam grających nie miał problemów z dostawaniem pieniędzy na czas. Karierę zakończył w wieku 36 lat w ukochanym Ruchu Chorzów. Obecnie pracuje jako komentator nc+, a przez pewien czas był dyrektorem sportowym Termaliki Bruk-Bet Nieciecza.
Tomasz Kłos (Wisła Kraków: 2004–2006) Ostatni klub: Łódzki KS (2008)
Po siedmioletnim pobycie we Francji (AJ Auxerre) i Niemczech (Kaiserslautern i 1. FC Koeln) wrócił do najlepszego klubu w Polsce. W Wiśle kuponów nie odcinał. W 2006 roku odszedł po czystce w klubie. Miał 33 lata i musiał podjąć decyzję. Rozmieniać się na drobne czy zakończyć karierę na względnym szczycie. Wybrał grę w ŁKS-ie, z którym wiele lat wcześniej zdobył mistrzowski tytuł. Potem był działaczem łódzkiego klubu.
Dariusz Dudka (Wisła Kraków: 2005–2008, 2014–2015) Obecny klub: Lech Poznań
Z ekstraklasy wyjechał dosyć późno, bo dopiero w wieku 25 lat. Potem z powodzeniem grał w AJ Auxerre, gdzie stworzył wraz z Ireneuszem Jeleniem jeden z pierwszych polskich duetów na obczyźnie. Potem nie poradził sobie w Levante i Birmingham City. Wrócił do Wisły w 2014 roku, w której wyglądał całkiem dobrze na tle reszty ligi. Do Poznania ściągnął go Maciej Skorża, wierząc, że doświadczenie piłkarza pomoże w awansie klubu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie pomogło… Obecnie Dudka grzeje ławę w Poznaniu. Swoją drogą, ciekawe, co z nim dalej, bo ma dopiero 32 lata.
Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków: 2000–2010, 2012–?)
Legenda krakowskiego klubu. W Wiśle grał przez większość ery Cupiała. Zastał ją drewnianą, zostawił na moment murowaną, by wrócić do drewnianej. Był w czasach największej chwały drużyny, pamięta w końcu mecze z Schalke i Lazio, ale i okres, kiedy klub chylił się ku upadkowi. Obecnie ma 37 lat i doświadczeniem wciąż bije na głowę większość ligi. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że z każdym rokiem „Głowa” gra coraz gorzej. Nie ta szybkość, nie ten refleks co kiedyś. Z Wisły odszedł na moment do Trabzonsporu, ale w Turcji nie czuł się dobrze.
Kalu Uche (Wisła Kraków: 2001–2005) Obecny klub: bez klubu
W poczcie obcokrajowców ligi zapisany w rubryce „najlepszy”. Chyba nie było w ekstraklasie piłkarza z zagranicy, który miał większe szanse na zrobienie kariery. Ale Nigeryjczyk zaprzepaścił swój potencjał. Po odejściu tuż po meczach z Panathinaikosem z powodzeniem grał w Almerii. Jako jeden z nielicznych w Nigerii zanotował dobre MŚ w 2010, zdobywając dwie bramki. Miał wtedy 28 lat, przyszłość zarysowaną w jasnych barwach, ale został w… hiszpańskim średniaku. Potem zaczął się powolny zjazd skrzydłowego. Neuchatel Xamax, Espanyol, Kasimpasa, petrodolary w Katarze, Levante, Indie i powrót do Almerii. Trzeba jednak przyznać, że w każdym z tych klubów Uche prezentował się nieźle, regularnie strzelając i asystując. Dlatego też wielka szkoda, że swoją karierą pokierował tak źle.
Mauro Cantoro (Wisła Kraków: 2001–2009) Ostatni klub: CSD León de Huánuco (2015)
Kolejny z członków „wielkiej Wisły”. A tak bardzo dziwiono się, że argentyński pomocnik, grający we włoskiej lidze, przychodzi do siermiężnej ekstraklasy. Ale Cantoro zaaklimatyzował się w niej świetnie. Pewny punkt zespołu prowadzonego przez Kasperczaka, a potem Jerzego Engela. Po odejściu z Wisły zanotował jeszcze półroczny epizod w Odrze Wodzisław i wrócił do ojczyzny. Przez sześć lat grał w różnych klubach z niższych lig w Argentynie i Peru. Karierę zakończył dokładnie rok temu w wieku 39 lat. W liście pożegnalnym podziękował kibicom „Białej Gwiazdy” za spędzenie w klubie najlepszych lat kariery. Jak zapowiadał, zamierza pozostać przy futbolu. Może ktoś z Polski chętny na skauta orientującego się w ligach Ameryki Południowej?
Radosław Sobolewski (Wisła Kraków: 2004–2013) Ostatni klub: Górnik Zabrze (2016)
Największa legenda polskiej ligi w ostatnich dwóch dekadach. Wzbudzał szacunek kibiców w całym kraju. Kochali go w Krakowie, a potem w Zabrzu, gdzie mimo zaawansowanego wieku grał świetnie. Jeszcze rok temu potrafił zagrać tak, że kibice na stadionie łapali się za głowę. Co ciekawe, indywidualnie najlepszy sezon zanotował po odejściu z Wisły. W Górniku potrafił strzelić siedem bramek, co dla defensywnego pomocnika było ewenementem. Obecnie jest jednym z asystentów Dariusza Wdowczyka w Wiśle.
Marek Zieńczuk (Wisła Kraków: 2004–2009) Ostatni klub: Ruch Chorzów (2016)
Przeklęty był jego występ w meczu z Panathinaikosem. Ileż on zmarnował tych „setek”. „Zienia” pamięta się z tego i fantastycznej rundy jesiennej sezonu 2007/2008, w której strzelił 12 goli. Z Wisły odszedł rok później do greckiej Skody Xanthi. Tam nie zagrzał miejsca, bo szybko wrócił do rodzinnej Lechii. W gdańskim klubie nie obeszli się z legendą z należytym szacunkiem i Zieńczuk musiał emigrować na Śląsk, do Chorzowa. W Ruchu przeżywał drugą i trzecią młodość, doprowadził klub do wicemistrzostwa, grał w europejskich pucharach. Piękna końcówka kariery. Odszedł po poprzednim sezonie, kiedy to zaczął przegrywać walkę o miejsce w składzie z młodymi zawodnikami. Kariery oficjalnie nie zakończył.
Nie chcę deklarować, że kończę karierę, bo na przykład za tydzień te słowa mogą się okazać puste, gdyby urodziło się coś nowego. Nie składam deklaracji, ale rzeczywiście skłaniam się ku temu, żeby podążyć już nową drogą, drogą trenerską i przekazywać swoje doświadczenie raczej młodszym kolegom, bo ze starszych niewielu już zostało. Marek Zieńczuk o przyszłości
Jean Paulista (Wisła Kraków: 2005–2008) Ostatni klub: Polonia Bytom (2013)
Do Wisły trafił z Portugalii. Nigdy swoją grą nie przekonywał, znalazłby się ktoś lepszy na jego miejsce, ale w trzy lata gry zanotował 69 meczów. Potem odszedł do APOEL-u Nikozja, z którym, o ironio, zagrał w Lidze Mistrzów. Na koniec kariery wrócił do Polski i zwiedzał niższe ligi krajowe. Był w Skrze Częstochowa, Polonii Bytom i znanej wszystkim LZS Piotrówce.
Tomasz Frankowski (Wisła Kraków: 1998–2005) Ostatni klub: Jagiellonia (2013)
Z Cupiałem miał dżentelmeńską umowę. Po dwumeczu z Grekami może odejść, jeśli będzie chciał. Po snajpera zgłosiło się hiszpańskie Elche, w którym Frankowski zdobył osiem goli w 14 meczach. Potem jednak szereg błędnych wyborów (Wolverhampton, Tenerife, Chicago Fire) i powrót do rodzimej Jagiellonii. Jak to z „Frankiem” bywa, w kraju szybko wrócił do wybitnej formy. W wieku 37 lat został królem strzelców ligi. Od przyjścia do „Jagi” regularnie przesuwał się w tabeli strzelców wszechczasów. Skończył na 3. miejscu ze 167 golami w tzw. „klubie 100”. Obecnie jest ekspertem telewizyjnym.
W Polsce zdobyłem już wszystko, a teraz straciłem wiarę w awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie. Tomasz Frankowski po meczu z Panathinaikosem
Paweł Brożek (Wisła Kraków 1999–2010 z przerwami, 2013– ?)
Wieczne dziecko Wisły Kraków. Tylko w „Białej Gwieździe” potrafił strzelać regularnie. Właśnie po meczu z „Panatą” zaczął się najlepszy okres Brożka. W ciągu pięciu lat strzelił 76 goli w lidze i dwukrotnie został królem strzelców. Miała być gra w reprezentacji i Fulham. Jednym słowem, wielka kariera. A skończyło się na kompromitacji w Trabzonsporze, Celticu i Recreativo Huelva. Oczywiście wraz z powrotem do Wisły „Broziu” znów zaczął strzelać. Mimo wieku wciąż jest gwarantem 15 goli w sezonie.
Marcin Kuźba (Wisła Kraków 2002–2003, 2004–2006) Ostatni klub: Górnik Zabrze (2007)
Krótka, ale intensywna była kariera Marcina Kuźby. Napastnik zwiedził w niej Szwajcarię, Francję i Grecję, ale za granicą nie udało mu się przebić nigdzie. Jedynie w Lausanne Sports potrafił przekroczyć granicę dziesięciu goli w sezonie. W Wiśle grał w czasach jej największych triumfów. Strzelił w końcu gola w meczu z Lazio. Po czystce w klubie w 2006 roku odszedł do Górnika, gdzie zakończył karierę w wieku zaledwie 30 lat. W ostatnich latach pracował jako skaut Wisły Kraków.
Marek Penksa (Wisła Kraków: 2005–2007) Obecny klub: OŠK Sása
Piłkarz, który podróżował głównie po dawnych Austro-Węgrach. (6 lat w Austrii, 6 lat na Węgrzech, reszta kariery w Czechach, dawnej Galicji i na Słowacji). W spotkaniu z Panathinaikosem mógł zostać bohaterem, ale oszust sędzia Mike Riley nie uznał jego prawidłowo zdobytej bramki. Gdzie tam ręka była, ślepcu ty!
Po odejściu z Wisły spędził sezon w znajdującym się w zapaści Dynamie Drezno. Potem przez lata grał w klubach z niższych lig słowackich. Nie omieszkał również zwiedzić austriackich i węgierskich prowincji (pół sezonu w każdym z krajów). Obecnie gra w jednej ze słowackich okręgówek w klubie ze wsi, w której mieszka niespełna tysiąc osób. Pełen folklor. Ma 43 lata.
***
Od tamtego spotkania minęło już 11 lat, ale wydaje się, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Mamy tylko nadzieję, że nie będziemy musieli za kilka lat przypominać obecnej drużyny Legii w kontekście najbardziej frajersko przegranej szansy na Ligę Mistrzów. Dlatego też Legio, ograj tych Irlandczyków, bo 21 lat bez LM to stanowczo za dużo. Jak nie teraz, to nigdy. Taka prawda.