Siarka Tarnobrzeg występuje obecnie w grupie czwartej 3. ligi, do której spadła po roku występów na szczeblu centralnym. Brak sukcesów sportowych to niejedyne zmartwienie drużyny z Podkarpacia. W ostatnich miesiącach o odzyskanie swoich pieniędzy walczył z klubem Andrzej Mazurek, prezes firmy AndMed. W przeszłości odpowiadała ona za zabezpieczenie medyczne na meczach Siarki. Jak wyglądała ta współpraca i dlaczego zakończyła się w sądzie? Poznajmy zdanie przedstawiciela firmy medycznej.
Siarka Tarnobrzeg to klub założony w 1957 roku. W najwyższej klasie rozgrywkowej spędzili zaledwie dwa sezony (1992-1994), przez lata wpisując się w krajobraz niższych lig. Trykoty siarkowców przywdziewali jednak znani piłkarze, Mariusz Kukiełka, Andrzej Kobylański, Jacek Zieliński czy Tomasz Kiełbowicz. Pierwszą drużynę prowadzili w ubiegłym stuleciu chociażby Orest Lenczyk, Jacek Zieliński czy Włodzimierz Gąsior.
Mówimy zatem o klubie znanym nie tylko na Podkarpaciu, ale kojarzonym w każdej części kraju. W ostatnich latach tarnobrzeżanie podróżują niczym windą między 2. a 3. ligą. Po roku gry na szczeblu centralnym Siarka ponownie rywalizuje na czwartym poziomie rozgrywkowym. Podopiecznym Dariusza Kantora idzie bardzo dobrze. Zimę spędzają na trzecim miejscu w tabeli, lecz ich strata do liderujących Wieczystej Kraków oraz Avii Świdnik jest znaczna.
Natomiast firma AndMed powstała we wrześniu 2021 roku z inicjatywy Andrzeja Mazurka. Dziś 23-letni młody przedsiębiorca i pielęgniarz postanowił kontynuować pracę, jaką wykonywał już wcześniej wokół Siarki, z tym że na własny rachunek. Oprócz inicjatyw tarnobrzeskiego klubu (piłka nożna seniorów, juniorów, koszykówka czy futsal) zabezpieczał także inne imprezy sportowe.
Współpracowników AndMedu – których w czasie największej prosperity było sześciu – mogliśmy zobaczyć na meczach Stali Nowa Dęba, w Ocicach, ale również na mistrzostwach Polski karate czy też w trakcie biegów, pielgrzymek lub spotkań morsów. Jednak to Siarka Tarnobrzeg stanowiła dla firmy pana Andrzeja jedyne stałe źródło dochodu. Dochodu, który mimo wykonanej pracy nie pojawiał się na kontach bankowych firmy. Na początku roku na profilu firmy pojawiła się informacja o zawieszeniu działalności.
Poniższy wywiad to nasza rozmowa z prezesem AndMedu, Andrzejem Mazurkiem. W jej trakcie próbowaliśmy zbadać zalążki problemów pomiędzy klubem a firmą. Jest to opowieść jednej ze stron. Klub na obecną chwilę nie udzielił nam informacji na ten temat, lecz wyraził zainteresowanie rozmową w późniejszym terminie.
Rozmawiamy z założycielem firmy AndMed
Jak długo Siarka Tarnobrzeg współpracowała z AndMedem?
Moja osobista współpraca rozpoczęła się w 2019 roku. Wraz ze znajomymi dołączyłem do stowarzyszenia Grupa Ratownictwa w Tarnobrzegu, tak naprawdę nie wiedząc, jak to w ogóle wygląda. Dopiero później okazało się, jak to wszystko działało. Były prezes tego stowarzyszenia bardzo często w ostatnim czasie komentuje moje posty, zarzucając mi, że nie potrafię prowadzić działalności. On jako prezes stowarzyszenia nigdy nie miał problemów z Siarką. Teraz ponownie przejął zabezpieczenia i mówi, że znowu nie ma problemu z płatnościami.
Jednak wracając do wcześniejszego okresu, z czasem zaczęły wychodzić coraz gorsze rzeczy w trakcie zabezpieczeń widowisk sportowych, więc postanowiłem założyć swoją działalność. Chciałem, by ludzie też coś z tego mieli. W stowarzyszeniu nie czerpaliśmy z tego udziału żadnych korzyści majątkowych. Założyłem swoją działalność gospodarczą, poprosiłem kilku ratowników, żeby zabezpieczali imprezy sportowe jako AndMed. Bardzo chętnie się zgodzili i we wrześniu 2021 roku powstała firma.
Od razu zaczęliśmy zabezpieczać mecze Siarki Tarnobrzeg. Będąc jeszcze członkiem stowarzyszenia, byłem osobą odpowiedzialną za kontakt w sprawie zabezpieczeń, więc znałem się również z przedstawicielami Siarki. Na początku współpraca między firmą a klubem była przyjemna. Otrzymywaliśmy dużo zleceń, a Siarka Tarnobrzeg wypłacała na czas zobowiązania. Natomiast z czasem zaczęło się to opóźniać i co miesiąc musiałem się prosić o to, żeby mi zapłacili.
Pisałem do prezesa [Dariusza Dziedzica – przyp. red.] SMS-y, maile, próbowałem rozmowy telefonicznej oraz byłem w klubie osobiście. Bezskutecznie – raz odpowiedział mi na SMS-a. Natomiast wiele razy otrzymywałem informację, że w przyszłym miesiącu zobowiązanie zostanie spłacone po tym, jak klub otrzyma dofinansowanie. Słyszałem też o tym, że klub ma problemy finansowe i nie są w stanie tego zapłacić, a ja muszę uzbroić się w cierpliwość.
Ja jako osoba nieszukająca zwady starałem się to zrozumieć. Miałem też inne zlecenia, ale po półtora roku braku zapłaty siedmiu faktur, z czego jedna jest na 150 złotych, sytuacja nie wyglądała dobrze. To nie jest dla klubu duża kwota, której nie byłby w stanie zapłacić. Wiele razy próbowałem nawiązać kontakt w tej sprawie i starałem się załatwić spłatę należnych pieniędzy – nawet w części. Nie chodzi tutaj o dziesiątki tysięcy złotych. Sam prezes mówił mi, że jeśli dostanie dofinansowanie – to połowę zaległości mi spłaci.
Skończyło się na tym, że w grudniu 2022 roku powiedział mi, że do połowy miesiąca otrzymam część pieniędzy, a do 15 stycznia 2023 roku zapłaci mi drugą połowę. Nie dostałem ani złotówki, a sprawa poszła do sądu. Na przedsądowe wezwanie do zapłaty nie było żadnej reakcji Siarki. Zdecydowałem, że czas na rozmowy już minął. Naprawdę mogliby mi spokojnie spłacić wszystko w ratach. Ja już powiedziałem, że nie ma szans na żadne dogadywanie się. Potem sprawa poszła do komornika i dopiero gdy on zabrał pierwszą kwotę, to dopiero wtedy prezes Siarki zadzwonił do mnie. Nie odebrałem i poprosiłem o kontakt z moim pełnomocnikiem.
Wspominał pan o tym, że przed pana firmą, a także po, ochronę medyczną zapewniało stowarzyszenie, ale ludzie pracowali za darmo. Jak rozumiem, stowarzyszenie za darmo nie pracowało, a jakieś finanse od klubu otrzymywało. Była to konkurencyjna cena do tego, co panu zaproponowano?
Stowarzyszenie działało pięć lat wstecz, zanim ja do niego dołączyłem. Z tego okresu podobno nie ma żadnych faktur, a pieniądze były przekazywane w gotówce. Jak dołączyliśmy, to kwota za mecz wynosiła 80 zł, ale staraliśmy się prosić prezesa o podwyżkę. Potrzebowaliśmy sprzętu i mundurów, chcieliśmy kupić karetkę. Mieliśmy dosyć dużo kosztów, natomiast prezes stwierdził, że się nie da. Jak przejąłem te zabezpieczenia, po kilku miesiącach udało mi się wystosować podwyżkę, a następnie kolejną do 130 złotych za mecz. Tak naprawdę nie jest to duża kwota. Większość ratowników medycznych ceni się znacznie bardziej, więc często to ja musiałem dopłacać, by ktoś przyjechał na mecz.
Obecnie prezes [stowarzyszenia – przyp. red.] przejął z powrotem te zabezpieczenia, lecz nie jako stowarzyszenie, tylko prywatnie. Z mojej perspektywy to wygląda tak, jakby specjalnie chcieli się mnie pozbyć. Prezes stowarzyszenia się na nas obraził, bo nie byliśmy po jego stronie. Konto grupowe było zadłużone, były inne problemy, ale nie ma sensu tego poruszać. Przekazał on cały sprzęt do innych grup np. OSP i zamknął stowarzyszenie. Co ciekawe, wcześniej miasto przekazało dofinansowanie na zakup karetki, która została oczywiście zakupiona, a potem przekazana. Wystosowałem pismo do pana prezydenta miasta Tarnobrzeg, lecz nie otrzymałem odpowiedzi w tej sprawie.
Precyzując, w jakim okresie był pan związany umową z Siarką Tarnobrzeg i w jaki sposób została ta współpraca zakończona?
Współpraca zakończyła się, kiedy poprosiłem o to adwokata, który w moim imieniu ją zakończył – przełom stycznia i lutego 2023. Współpraca trwała ponad rok. Obstawialiśmy mecze pierwszej drużyny, ale też juniorów, futsal i koszykówkę.
Klub zareagował tak naprawdę dopiero na zajęcie komornicze. Wcześniej udawali, że problemu nie ma?
Tak to wyglądało. Rozmawiam ze znajomymi i tak mówimy, że prawdopodobnie moje nazwisko tutaj nic nie znaczy. Obecnie mam 23 lata i że tak powiem, potraktowali mnie jak dzieciaka, który przemilczy sprawę i nie będzie domagać się swoich pieniędzy. Dziwne jest to, że nie zareagowali w żaden sposób na pismo adwokata. Nie wiem, trudno mi tak naprawdę cokolwiek powiedzieć i to zrozumieć.
Dla pana firmy była to tylko współpraca czy AndMed był też partnerem lub sponsorem Siarki Tarnobrzeg?
Siarka Tarnobrzeg była największym zleceniodawcą stałym. Mieliśmy jeszcze współpracę ze Stalą Nowa Dęba. Obstawialiśmy mistrzostwa Polski w karate organizowane przez Tarnobrzeski Klub Karate, ale też zawody karate w Gorzycach, biegi, pielgrzymki, morsowanie. Pracy było sporo, ale Siarka była jedynym stałym źródłem dochodu. Zarzucano mi to pod postem 2&3 liga polska na ich Facebooku. Post został usunięty, ale z tego, co udało mi się dowiedzieć, poprosiła o to sama Siarka. Prawdę mówiąc, czytając te komentarze, widziałem, że większość osób stanęła po mojej stronie, a tylko jedna, której osobiście „podpadłem”, jest przeciwko.
Ile osób pracowało w AndMedzie? Było to ich jedyne źródło dochodu?
Na początku trochę ruszyłem z „kopyta” i miałem sześć osób na umowie zlecenie. Nikt na stałe nie pracował, mieliśmy inne prace, a tutaj zajmowaliśmy się zabezpieczaniem w weekendy. Z czasem okazało się, że aż tyle osób nie jest potrzebnych. Byłem nowym przedsiębiorcą i uczyłem się na błędach. Ostatecznie pracowały 2-3 osoby, łącznie ze mną.
Słyszał pan o innych firmach, którym Siarka zalega jakieś pieniądze?
Nie. Jednak przez ten okres, kiedy Siarka nie mogła mi zapłacić, bo nie miała pieniędzy, funkcjonowała normalnie. Zatrudniała nowych zawodników i tym podobne. Moim zdaniem to jest troszkę sprzeczne. Ktoś nie ma na podstawową opiekę zdrowotną, która jest wymagana na każdym meczu, ale stać go na opłacenie zawodników.
Napomknę też, że ja ze swojej strony nigdy nie słyszałem złego słowa na temat swojej firmy od osób, które zlecały zabezpieczenia. Ludzie chętnie dzwonili, starałem się też nie przesadzać z kwotami. Chciałem, żeby to dobrze wyglądało. Wolałem dołożyć do tego ratownika medycznego, ale żeby wszystko po prostu dobrze wyglądało i było dobrze zrobione.
***
Siarka Tarnobrzeg obecnie nie odnosi się do całej sytuacji. Prezes klubu obiecał jednak porozmawiać z naszym portalem w późniejszym terminie.
Ja jako osoba która sama prowadzę działalność gospodarczą w pełni popieram Pana Andrzeja, duże firmy i kluby płacą grosze takim osobą a i tak kombinują jak nie zapłacić. Moim zdaniem klub siarka powinien oficjalnie przeprosić za zaistniałą sytuację, młody chłopak przez to zbankrutował nie zapominajmy ze trzeba opłacić zus , wypłatę dla ludzi , księgową kupić sprzęt itp . A jeżeli klub siarka płaci gotówką do ręki beż faktur czy paragonów to dla mnie jest to unikanie podatków i powinien się tym zająć urzad skarbowy. Coś na rzeczy musi być skoro Pan Andrzej wygrał w sądzie i było zajęcie komornicze, resztę każdy może sobie sam dopowiedzieć, jak dla mnie klub siarka powinien być wpisany do KRD żeby inne osoby nie wpadły w taką samą pułapkę.
popieram przedsiębiorcę. W normalnym państwie jest praca to powinna być zapłata.