Sevilli wojna totalna


Andaluzyjczycy z Sanchez Pizjuan do serca wzięli sobie powtarzane jak mantrę słowa prezesa klubu o marności Primera Division i z wielką determinacją ruszyli do walki przeciwko każdemu, kto mówił, mówi lub mówić zamierza cokolwiek niezgodnego z ich przekonaniami.


Udostępnij na Udostępnij na

Jose Maria del Nido, najważniejszy człowiek w ekipie „Los Nervionenses”, ma bardzo jasne poglądy na temat La Liga. Pozwólcie, że wam je streszczę: La Liga to bagno, w którym grają śmiecie, dziwki, niewolnicy i złodzieje. Oraz Sevilla, rzecz jasna. Sevilla ubrana w paradny, przystrojony pawimi piórami, przetkany złotymi nićmi i podszyty purpurą strój obrońcy sprawiedliwości na ziemskim padole pełnym zła, obłudy, Barcelony i Realu. Tak jest, sternik andaluzyjskiego klubu jest wrogiem dwóch czołowych drużyn. Gdyby w języku polskim dało się stopniować rzeczowniki, to pan Del Nido byłby stopniem najwyższym od słowa „wróg”. Hiszpan budzi się rano, pluje w twarz portretowi Pereza, rzuca nożem w portret Rosella i dopiero idzie zjeść śniadanie.

Dotychczas sprawy wyglądały tak, że działacz co jakiś czas ogłaszał światu, iż Primera Division to liga szkocka, Real Madryt to Lucyfer, a Barcelona to Belzebub. Teraz wygląda to nieco inaczej, bo włodarz Sevilli chyba stracił cierpliwość i rozpoczął ostateczną w jego mniemaniu ofensywę. Teraz jego słowa nie są jego słowami – są oficjalnym stanowiskiem klubu. Wszystko idzie na stronę internetową, na konta w serwisach społecznościowych oraz rzecz jasna w świat. Andaluzyjczycy wkładają sporo trudu w tę propagandę, publikują wiele tekstów, wiele razy zabierają głos. Wszystko byłoby wręcz idealnie, gdyby nie jeden malutki szkopuł. Del Nido.

„Na Boga, czy jest chociaż jeden kibic, który nie twierdzi, że ta liga jest sprostytuowana, zgniła i skorumpowana?”

No właśnie, tu jest pies pogrzebany. Sevilla, zamiast wyciągnąć miecz mocnych argumentów, przywdziać zbroję opinii specjalistów i wziąć do ręki tarczę statystyk, atakuje rywali kijkiem umazanym w ekskrementach. Gdyby Andaluzyjczycy, zamiast twierdzić, że liga jest prostytutką, sypnęli danymi, zacytowali ekonomistów, marketingowców i innych tego rodzaju typów spod ciemniej gwiazdy, może doczekaliby się oficjalnego oświadczenia Realu Madryt, który we właściwym sobie stylu stwierdziłby, że czuje się urażony, że to wszystko nieprawda, że wszystkiemu winni są tamci bordowo-granatowi. Na co bordowo-granatowi odparliby, że to biali są od dawna złem wcielonym i że u nich gra Messi, co jednoznacznie warunkuje nieomylność i czystość całego klubu. Wojna na szczycie byłaby wskazana, płomień niezgodny nie może gasnąć, bo jeśli Sevilla naprawdę chce coś w tym nierównym starciu ugrać, to musi rozdzielić niebywale zgodnych, jeśli chodzi o zagadnienia biznesowe, odwiecznych rywali. Sevilla jednak chyba nie chce niczego ogrywać, skoro tak wiele pracy poświęca na przykład na przygotowywanie niezwykle rozbudowanej odpowiedzi na stwierdzenie Sergio Ramosa, że liga wcale taka zła nie jest. Defensor Realu Madryt zdążył dziesięć razy sprostować wcale przecież niekontrowersyjną wypowiedź, zanim klub z Sanchez Pizjuan go, powiedzmy, zripostował.

Del Nido działa trochę na oślep, trochę jak wariat, który nagle wyrwał się z kaftana bezpieczeństwa i teraz miota się po pokoju bez wyraźnego celu i bez wyraźnych efektów. A przecież ma w Hiszpanii naturalnych sprzymierzeńców. Panowie Fernando Roig, Manuel Llorente czy nawet Patxi Izco z całą pewnością poparliby starania Del Nido, gdyby ten tylko raczył ze swoich wypowiedzi usunąć prostytutki, bagna oraz inne śmieci. Wtedy okazałoby się, że Sevilla nie walczy sama, że do ostatecznego rozstrzygnięcia gotowi są też inni, że razem tworzą oni front na tyle silny, że zdolny do dokonania cudu, jakim byłaby reforma Primera Division.

A o tym, że reforma jest potrzeba, niech świadczy fakt, że w poprzednim sezonie przedostatnia drużyna Premiership – Blackpool – dostała o dwa miliony euro więcej pieniędzy z praw telewizyjnych niż trzecia w La Liga Valencia.

Komentarze
~Rudinho09 (gość) - 13 lat temu

Real i Barca na swoją pozycję pracują ponad 100
lat. Ile osób ogląda ich mecze,a ile osób mecze
Sevilli? La Liga potrzebuje Realu i Barcy,nie
odwotnie. Prezesowi Sevili nie przeszkadzało
nic,póki ta dawała sobie radę.

Odpowiedz
~nick (gość) - 13 lat temu

"Gdyby Andaluzyjczycy, zamiast twierdzić, że liga
jest prostytutką, sypnęli danymi, zacytowali
ekonomistów, marketingowców i innych tego rodzaju
typów spod ciemniej gwiazdy"

z tym się zgadzam, może by coś z tego wyszło.

a tak jesteśmy skazani na takie wyniki jak w 1
kolejce la liga. czasem zdarzy się przypadkowy
remis. barca i real stracą w tym sezonie góra po 10
pkt.

Odpowiedz
~rafal (gość) - 13 lat temu

w poprzednim sezonie przedostatnia drużyna
Premiership – Blackpool – dostała o dwa miliony
euro więcej pieniędzy z praw telewizyjnych niż
trzecia w La Liga Valencia.

to jest szokujące!

Odpowiedz
~claudio (gość) - 13 lat temu

Akurat valencię bardzo lubię ogladać,a real rzadko
i gdyby ta kasę sprawiedliwie dzielili ,to
nietoperze lykalyby królewskich na śniadanie a i
sewilla tez nie bylaby bez szans.barcelona ma
świetne szkolenie mlodzieży ,więc im nikt nie
podskoczy.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze