Sevilla wygrywa w dziewiątkę!


24 września 2011 Sevilla wygrywa w dziewiątkę!

W meczu otwierającym 6. kolejkę La Liga Sevilla wygrała u siebie z Valencią 1:0. Mimo wielu szans na zdobycie gola, tylko Frederic Kanoute trafił dla Andaluzyjczyków, którzy kończyli mecz w dziewiątkę.


Udostępnij na Udostępnij na

W pierwszych minutach hitowo zapowiadającego się pojedynku lepiej prezentowali się goście z Walencji. To oni przeprowadzali bardziej składne i niebezpieczne akcje, a pierwszy strzał w meczu oddał właśnie zawodnik „Los Ches”, Bruno Saltor. Sevilla, jeśli atakowała, robiła to dość chaotycznie i niedokładnie, przynajmniej do akcji z siódmej minuty. Wtedy to po akcji Jesusa Navasa w kapitalny sposób strzelał przewrotką Negredo, ale piłkę jakimś cudem zdołał wybronić Guaita. Do wybitej przez niego futbolówki dopadł jednak Kanoute i huknął nie do obrony między słupki. Sędzia Muniz Fernandez popełnił jednak błąd, anulując gola z powodu rzekomej pozycji spalonej Maijczyka. Telewizyjne powtórki wykazały, że był on w najgorszym przypadku na równi z obrońcami gości. W kolejnych minutach, podobnie jak na początku spotkania, więcej przy piłce była Valencia, ale to gospodarze strzelali groźniej.

Frederic Kanoute zdobył dla Sevilli dwie bramki, ale tylko jedna została uznana
Frederic Kanoute zdobył dla Sevilli dwie bramki, ale tylko jedna została uznana (fot. skysports.com)

W odpowiedzi bardzo mocno z dystansu uderzał Jonas, ale mocno podkręcona piłka minęła słupek bramki Varasa. Po chwili świetnym rajdem popisał się ponownie Jesus Navas, a po osiągnięciu pułapu pola karnego dokładnie podał między obrońców do Kanoute, który zrobił z piłką kilka kroków i huknął na bramkę obok bezradnego Guaity. 1:0 dla Sevilli! Od tej pory gospodarze poczynali sobie na boisku pewniej, Valencia miała spore problemy z powstrzymaniem ich akcji, przez co często uciekała się do fauli. Tymczasem „Los Nervionenses” wypracowywali sobie kolejne okazje do podwyższenia wyniku: raz po indywidualnej akcji na granicy przepisów w powstrzymany w polu karnym został Perotti, po kilku minutach zaś po błyskawicznym rajdzie i wyłożeniu piłki w wykonaniu Navasa Argentyńczyk zdołał uderzyć, ale zbyt słabo, by zaskoczyć Guaitę. W 30. minucie, po świetnym pressingu, Kanoute przejął piłkę i odegrał w pole karne do Navasa, jednak nieco za mocno.

Przewaga Andaluzyjczyków była jednak widoczna, a bardziej ofensywna od meczu z Osasuną taktyka, obrana przez Marcelino, zdecydowanie się opłaciła (dwóch napastników i dwóch skrzydłowych, a także ofensywny Trochowski zabezpieczani tylko przez Medela). Emery zdecydował się na zaledwie trzech zawodników o takim usposobieniu, a bardzo widoczny był brak najlepszego strzelca, Roberto Soldado, który decyzją szkoleniowca zasiadł na ławce rezerwowych. Na szpicy zamiast niego zagrał Aduriz, który w 36. minucie miał świetną okazję na wyrównanie, ale pozwolił obrońcy rywala wygarnąć sobie piłkę. Przed ostatnim gwizdkiem Brazylijczyk przeprowadził jeszcze jedną niebezpieczną akcję, a w barwach gospodarzy dalej najbardziej niebezpieczny był Navas, ale wynik nie uległ zmianie.

Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli goście. Podopieczni Unaia Emery’ego zdali sobie sprawę, że grając tak, jak w pierwszych 45 minutach, nic nie osiągną, toteż zdecydowanie ruszyli do ataku. Jako że trudno było im się przedrzeć przez dobrze dysponowaną formację defensywną Sevilli, w pierwszych pięciu minutach drugiej połowy dwukrotnie próbowali zaskoczyć Varasa mocnymi strzałami z dystansu (Tino Costa i Jonas). Chwilę później na strzał Brazylijczyka odpowiedział równie efektownie Diego Perotti, a jeszcze lepiej zachował się Guaita, który wybił piłkę na rzut rożny. W porównaniu z pierwszą połową, gra zdecydowanie się wyrównała i nabrała cech klasycznego pojedynku „cios za cios”. Owe ciosy zbyt dosłowne zrozumiał Piotr Trochowski, który bezmyślnym faulem na Coscie zarobił drugą żółtą kartkę i w efekcie osłabił zespół. W 60. minucie swoją klasę potwierdził Varas, w fenomenalny sposób interweniując po sytuacyjnym strzale Jonasa.

Po wykluczeniu Trochowskiego Sevilla została zepchnięta do momentami rozpaczliwej defensywy, Valencia przeprowadzała kolejne akcje, a gospodarze jedynie wybijali piłkę poza pole karne.  W 67. minucie z wychodzącym po raz kolejny na czystą pozycję Adurizem w przepisowy sposób nie zdołał sobie poradzić Escude, uniemożliwiając rywalowi oddanie strzału. Sędzia Muniz Fernandez nie miał wątpliwości  – czerwona kartka dla Francuza i rzut karny dla Valencii. Sevilla gra w dziewiątkę! Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Ever Banega i… uderzył w słupek! Chwilę później siły nieco się wyrównały – Navarro i Spahić tak długo przygadywali Aduritzowi, aż ten nie wytrzymał i z impetem nastąpił temu drugiemu na stopę. Reakcja kapitana „Los Nervionenses” była przekomiczna, przez dobre kilkanaście sekund podskakiwał i wymachiwał rękami. Sędzia wyrzucił z boiska Aduriza, ale oberwało się i Spahiciowi, dostał bowiem żółtą kartkę za prowokowanie rywala.

Tym samym ze świetnego widowiska, którym był ten mecz w pierwszej godzinie gry, zrobiła się zwykła, brutalna kopanina. W ostatnim kwadransie Valencia niemal nie schodziła z połowy Sevilli, większość czasu spędzając w polu karnym rywala, ale jej ataki bardziej przypominały bicie głową w mur niż rozmyślnie przeprowadzane natarcia. Sevilla kiedy tylko mogła przeciągała grę, a jej piłkarze starali się jak najczęściej wymuszać faule i niespiesznie wykonywać stałe fragmenty gry.  Ostatecznie wysiłki gości spełzły na niczym, a gospodarze osiągnęli swój cel: mimo gry w dziewiątkę i minimalnie niedokładnego strzału… biodrem Soldado w końcówce, zdołali dowieźć jednobramkowe prowadzenie do końca.

Komentarze
~adedIIkac783 (gość) - 14 lat temu

Wstyd Valencia, i to jest zespół który zremisował
z Barceloną i wygrał z Realem? Wstyd

Najnowsze