W szlagierowym spotkaniu kończącym 10. kolejkę Primera Division Sevilla gładko wygrała z Valencią. Przyjezdni nie byli w stanie odpowiedzieć na gole Negredo i Alfaro. Przebieg meczu został z pewnością wypaczony przez niesprawiedliwą czerwoną kartkę dla Topala i kontuzję Cesara Sancheza
Obie drużyny wybiegły na Estadio Sanchez Pizjuan w składach odbiegających od optymalnych. Gospodarze od dłuższego czasu muszą radzic sobie bez Andresa Palopa (Javi Varas raczej nie zachwyca). Kilka dni temu okazało się, że Jesus Navas musi być operowany. Czas jego absencji będzie mierzony w miesiącach. Pod nieobecność mistrza świata na skrzydłach będą rządzili Capel z Perottim. W ataku, jak zwykle, Fabiano i Kanoute. Goście z Valencii przyjechali do Andaluzji bez swojego filaru, Evera Banegi, który wrócił po kontuzji i zdążył znów wypaść ze składu. Trener Emery zaskoczył wszystkich i od pierwszej minuty postawił na dwóch napastników. Przedmeczowe przewidywania mówiły raczej o klasycznym dla Valencii ustawieniu z jednym wysuniętym napastnikiem, dwoma skrzydłowymi i wolnym elektronem – Juanem Matą. W ostatnim okienku transferowym kluby wymieniły się obrońcami. Alexis powędrował do Sevilli, Stankevicius do Valencii. W dzisiejszym meczu zagrał tylko ten pierwszy.
Punktualnie o 21:30 sędzia Iturralde Gonzalez rozpoczął najciekawszy mecz 10. kolejki La Liga. Od pierwszych minut wyraźną przewagę mieli gospodarze. Prawym skrzydłem raz po raz sunęły ataki napędzane przez będącego w wyśmienitej formie Diego Perottiego. Przez kwadrans Valencia praktycznie nie przekraczała środkowej linii boiska. Potem mecz zaczął się wyrównywać, „Los Ches” uzyskali nawet lekką optyczną przewagę. W 25. minucie spotkania miała miejsce sytuacja, która z pewnością zaważyła na dalszym obrazie meczu. Turek Mehmet Topal pomknął lewym skrzydłem w kierunku piłki, jednak pierwszy do niej dopadł Martic Caceres. Pivot Valencii był jednak już na tyle rozpędzony, że wpadł w obrońcę Sevilli. Urugwajczyk wypadł za linię boczną i zwijał się z bólu. Obok niego leżał nie mniej poturbowany Topal. A sędzia Iturralde Gonzalez wyciągnął już czerwoną kartkę i pokazał ją Turkowi. Sytuacja niesłychanie kontrowersyjna, bo równie dobrze sędzia mógł uznać, że faulu wcale nie było. Biorąc pod uwagę impet z jakim został zaatakowany Caceres, wydaje się, że żółta kartka byłaby idealnym rozwiązaniem. Grająca w osłabieniu Valencia znów została zepchnięta do defensywy. Dobre okazje bramkowe w ciągu kilku minut zmarnowali Perotti i Fabiano. Bardzo aktywny, aczkolwiek nieco chaotyczny był Romaric. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy wydawało się, że Valencia otrzyma kolejny cios. Cesar Sanchez zaalarmował sztab medyczny i dał znak, że konieczna będzie zmiana. Po kilku minutach zabiegów rozciągających, hiszpański Bramkarza zacisnął zęby i zrobił agresywną minę – grał dalej. Byłby zawodnik Realu Madryt, mimo prawie 40 lat na karku, po raz kolejny pokazał, że jest ulepiony ze znacznie twardszej gliny niż zwykli śmiertelnicy. Żeby udowodnić dobrą kondycję, Cesar ładnie obronił groźny strzał Romarica. Przez kilka minut piłkarze Sevilli oddali całą masę lekkich, niegroźnych strzałów, które bramkarz Valencii wybroniłby nawet przez sen.
Pierwsza połowa meczu na Sanchez Pizjuan była bardzo dziwna, ale również bardzo dobra, prowadzona w szybkim tempie i pełna ciekawych zagrań. W przerwie wszyscy zadawali sobie pytanie, czy Cesar wróci jeszcze na murawę?
Niestety okazało się, że mimo szczerych chęci, Cesar musi pozostać w szatni. Na bramce stanął Vicente Guaita, trzeci bramkarz drużyny. Piłkarze Sevilli dostali od losu kolejny prezent, ale nie umieli go wykorzystać. Ciągle przeważali, szaleli na skrzydłach, próbowali. Gregorio Manzano postanowił wytoczyć najcięższe działa: zdjął defensywnego pomocnika, Romarica, i wstawił Alvaro Negredo. Sevilla po dziesięciu minutach drugiej połowy grali trzema napastnikami. I to był strzał w dziesiątkę. Szybka kontra, atomowy wykop Caseresa. Do piłki dopada Negredo. Atomowo strzela między nogami Guaity. Bramkarz Valencii mógł się w tej sytuacji zachować lepiej, ale trzeba przyznać, że napastnik Sevilli oddał bardzo dobry strzał. Huraganowe ataki gospodarzy nie ustawały. W 61. minucie spotkania, po kolejnej świetnej akcji prawym skrzydłem, Luis Fabiano trafił w poprzeczkę. Właśnie z prawej strony Mahmadou Dabo posłał dośrodkowanie, w które w 77. minucie na gola zmienił wprowadzony chwilę wcześniej Alfaro. Trener Manzano miał dziś wielkiego nosa do zmian, obaj strzelcy trafiali do siatki niedługo po zameldowaniu się na murawie. Nie minęły dwie minuty, a Sevilla wyprowadziła kolejny zabójczy atak. Na nieszczęście dla miejscowych kibiców, Vicente Guaita świetnie obronił strzał Negredo. Do końca meczu obraz gry się nie zmienił. Sevilla pewnie kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku, nie pozwalając Valencii na rozwinięcie skrzydeł.
Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu Sevilla zrównała się punktami z Valencią i pozwoliła kibicom zapomnieć o niedawnym pogromie na Camp Nou. Gospodarze, mimo braku kilku podstawowych zawodników, całkowicie zdominowali mecz. Podopieczni Unaia Emery’ego zagrali bez polotu i pomysłu. Zawiódł Juan Mata, zawiodły boki obrony, zawiedli napastnicy.