Katowicki syndrom w Servette FC


Kolejny nieudany sezon w wykonaniu „Les Grenats”

28 maja 2018 Katowicki syndrom w Servette FC
{"total_effects_actions":0,"total_draw_time":0,"layers_used":0,"effects_tried":0,"total_draw_actions":0,"total_editor_actions":{"border":0,"frame":0,"mask":0,"lensflare":0,"clipart":0,"text":0,"square_fit":0,"shape_mask":0,"callout":0},"effects_applied":0,"uid":"E31BD8EA-5C79-4927-89A6-607EB73E3877_1524159229899","entry_point":"create_flow_fte","photos_added":0,"total_effects_time":0,"tools_used":{"tilt_shift":0,"resize":0,"adjust":0,"curves":0,"motion":0,"perspective":0,"clone":0,"crop":0,"enhance":0,"selection":0,"free_crop":0,"flip_rotate":0,"shape_crop":0,"stretch":0},"width":3344,"source":"editor","origin":"unknown","height":2508,"subsource":"done_button","total_editor_time":37,"brushes_used":0}

Kolejny rok oczekiwania, brak awansu i niespełnione nadzieje. Ogromne rozczarowanie – tak najłatwiej opisać zakończony przez Servette FC sezon. Powoli sytuacja „Les Grenats” zaczyna przypominać tę znaną z Katowic, w których tamtejszy GKS od dawna przeżywa podobne katusze.


Udostępnij na Udostępnij na

W Polsce miano legendy niepotrafiącej awansować do ekstraklasy nawet w sprzyjających warunkach bezdyskusyjnie dzierży katowicki GKS. Ślązacy nie mogą zająć miejsca premiowanego awansem od… kilku ładnych lat. Oczywiście wszyscy w tym klubie chcieliby w końcu dotknąć najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju nad Wisła, ale… zawsze pojawiają się jakieś schody.

Nawet kiedy zaczyna „żreć” i piłkarze potrafią wykrzesać z siebie resztki sił, by odnaleźć w sobie cząstki dawno niewidywanego talentu, na ostatniej prostej, kawałek przed metą, odcina im prąd. Znany serialowy bohater Ferdynand Kiepski podsumowałby to wzniośle i pięknie jednym słowem. Jakim? „Dupa” naturalnie.

Kiedy w rundzie rewanżowej pierwszej ligi pod okiem trenera Paszulewicza zawodnicy GieKSy włączyli się do walki o lokaty dające tak upragniony w mieście awans, wszyscy sądzili, że tym razem musi się udać. Bo jak nie teraz to kiedy? W 2458 roku?

Niestety choroba, która dopadła katowiczan nie chce łatwo odpuścić, wiec i tym razem ekstraklasa, którą dane im będzie podziwiać, to wyłącznie ta w Zabrzu albo w Sosnowcu. Szkoda, bo żal patrzeć na te wszystkie nieudane próby, a zespół o takiej marce i z rzeszą fanów za sobą przydałby się w najwyższej lidze.

Kolejny nieudany i do zapomnienia sezon. Podobny, ale jeszcze nietrwający aż tak długo, syndrom „braku awansu” ma miejsce w Genewie, gdzie mocne, stabilne i chcące wejść do Super League za właściwie każda cenę Servette drugi rok z rzędu nie potrafi tego osiągnąć.

Zamiast awansu tylko trzecie miejsce

Po bankructwie Servette FC trafiło w ręce odpowiedzialnych ludzi, a po ustabilizowaniu sytuacji finansowej szybko, a nawet bardzo szybko, wróciło na właściwe tory. Ekspresowy powrót na poziom drugiej w kolejności ligi i natychmiastowy plan awansu do szwajcarskiej Super League, która w Genewie miała gościć już od … ubiegłego roku. Wtedy jednak pechowo nie udało się wywalczyć promocji. Drużyna – mimo że złożona z najlepszych zawodników w Challenge League – zajęła trzecie miejsce za plecami FC Zurich i Neuchatel Xamax. Głównym powodem takiego stanu rzeczy była bardzo nierówna forma „Les Grenats”, którzy potrafili przegrywać praktycznie wygrane już mecze.

O ile zeszły sezon można zrzucić na karb braku doświadczenia (Servette było beniaminkiem), o tyle końcowy rezultat tego dopiero co zakończonego jest dla pracowników klubu ogromnym rozczarowaniem i powodem do złości.

Sezon 2017/2018 był prawie kopią ubiegłego. Z tym, że obecna kadra była jeszcze mocniejsza i ukierunkowana już tylko na awans. Podobnie jak wtedy, podminowane utratą szansy SFC zajęło trzecie, nic niedające miejsce – choć przez jakiś czas walczyło o swój wymarzony cel, przewodząc nawet ligowej stawce.

Błędy ubiegłego roku

Najlepsi zawodnicy, solidna kadra, stabilne finanse i wszystko zapięte na ostatni guzik. Tylko grać, wygrywać i awansować. Recepta wydawała się być prosta.  To jednak, co wydaje się być banalne, w Genewie należy do tych z kategorii niewykonalnych – takie po zakończonych rozgrywkach można wysnuć wnioski.

Przed rozpoczęciem sezonu 2017/2018  postanowiono w Genewie porządnie wzmocnić drużynę, tak by ta bez jakichkolwiek problemów i w każdych warunkach była w stanie toczyć bój o awans. Postawiono zakontraktować zawodników mających wnieść więcej doświadczenia, jak Sebastian Wuthrich z FC Aarau, Steven Lang ograny w St. Gallen, Willie przychodzący z greckiej Super League czy Sally Sarr mający renomę solidnego defensora. Do wyżej wymienionych dołączyło kilku innych o bardzo dobrej charakterystyce: Nathan z brazylijskiego Palmeiras czy Miroslav Stevanovic znany z bośniackiego Zelieznicaru.

Początek sezonu był całkiem obiecujący i wydawało się, że zawodnicy zmierzają prosto do wyznaczonego im celu. Później wszakże nastąpiło kilka mniejszych kryzysów co w konsekwencji doprowadziło do rozstania się z trenerem Meho Kodro, a jego następca, Bojan Dimic, też nie poradził sobie z odpowiednim poskładaniem drużyny.

Co więcej, w rozgrywkach eksplodowało Neuchatel Xamax, które w cuglach wygrało Challenge League, wyprzedzając drugi zespół aż o 21 punktów. Oliwy do ognia dołożył też prezydent SFC Didier Fischer, który widząc boiskową degrengoladę zarzucał swoim piłkarzom brak zaangażowania i lenistwo, dlatego spodziewać się można kolejnych roszad w składzie.

Pozytyw sezonu

Servette miewało dobre, a nawet bardzo dobre momenty, do których można zaliczyć też świetne mecze, ale największym plusem uznać należy Miroslava Stevanovicia. Bośniak dołączył do drużyny przed rokiem i z miejsca stał się jednym z jej liderów i zawodnikiem, do którego nie można mieć żadnych zarzutów. Prawa strona boiska należała wyłącznie do niego, a ukoronowaniem dobrych występów jest wybór na MVP sezonu, jakiego dokonali kibice.

Alain Geiger i posiłki z Olympique Lyon

Rozczarowujący sezon przyniósł wspomniane roszady w sztabie szkoleniowym. Najpierw Kodro zastąpiony został przez swojego asystenta Bojana Dimica, a po zakończeniu rozgrywek – już z myślą o kolejnych – szefostwo klubu z Genewy postanowiło zakontraktować tego, któremu w końcu ma się udać.

Alain Geiger, bo o nim mowa, to 57-letni były reprezentant Szwajcarii. Jako zawodnik reprezentował barwy Servette, Neuchatel, Sionu czy francuskiego AS Saint-Etienne, a pracy trenerskiej dane mu było spróbować w Grasshopper, Lausanne czy w klubach z Afryki Północnej. Ostatnio zajmował się szkoleniem młodzieży we Fryburskim Kantonalnym Związku Piłki Nożnej i odpowiadał za obrońców z rożnych kategorii wiekowych.

Geiger jest tez człowiekiem zajmującym druga pozycę na liście wszech czasów pod względem występów w reprezentacji. Na swoim koncie zgromadził 112 spotkań. Występował na Mistrzostwach Świata w 1994 roku i podczas Euro 1996.

Trener związał się z genewskim klubem dwuletnim kontraktem z opcją przedłużenia go o rok w przypadku awansu do Super League.

Krótko przed ogłoszeniem nazwiska nowego szkoleniowca w klubie pojawił się Gerard Bonneau, zatrudniony jako osoba odpowiedzialna za klubowy research, rozwijanie talentów i skauting. Doświadczony specjalista przybył aż z Olympique’u Lyon, gdzie pracował od 2003 roku i odpowiedzialny był miedzy innymi za rozwój Nabila Fekira i znanego obecnie z Arsenalu, Alexandra Lacazette.

Zmiany w systemie rozgrywek

Tegoroczne rozgrywki Challenge League były krótko i najprościej mówiąc nudne. Kiedy z walki o awans odpadło Servette, a Neuchatel nieustannie powiększało swoją przewagę… tam już nie było czego oglądać. Mecze przypominały spotkania towarzyskie, a jedyną wartą wspomnienia rozrywką mogło być podziwianie szwajcarskich krajobrazów.

Nie można usprawiedliwiać graczy z Genewy, ale to w jakimś stopniu to też wpłynęło na ich grę. Podobnie jak na dyspozycje kolegów po fachu z innych zespołów. Nie da się utrzymać pełnej koncentracji i skupienia, kiedy praktycznie od połowy sezonu wiesz, że nie grasz już o nic. Uroki kraju, w którym piłka nożna przegrywa czasem z hokejem na trawie.

Kluby wskazywały ten problem od dawna lecz dopiero teraz zarząd ligi postanowił podjąć odpowiednie działania. Aby uatrakcyjnić rozgrywki i podnieść ich poziom, od sezonu 2018/2019 do Super League awansuje bezpośrednio drużyna z pierwszego miejsca Challenge League, a druga zagra baraż o awans z przedostatnim zespołem najwyższej klasy rozgrywkowej (system mecz i rewanż).

Kolejna nadzieja dla Servette FC!

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze