Serie A: Sensacyjna niedziela


Nikt się tego nie spodziewał. Juventus w Turynie nie zdołał pokonać Sampdorii, Roma uległa na wyjeździe Atalancie, a Fiorentina w ostatniej chwili uratowała remis. Czy dzisiejszy derbowy mecz w Mediolanie też zakończy się niespodziewanym wynikiem?


Udostępnij na Udostępnij na

Na Stadio delle Alpi w Turynie doszło do pojedynku dwóch, zupełnie różnych drużyn. Juventus zamierza w tym sezonie zdobyć Mistrzostwo Włoch, a Sampdoria walczy o pozostanie w lidze. Przedmeczowe zapowiedzi jednoznacznie wskazywały, że to gospodarz będzie znacznym faworytem. Tymczasem od początku spotkania piłkarze z Sampdorii ruszyli do ataku, co zaskoczyło rywala. W 10. minucie doskonałą akcję całego zespołu wykończył Pazzini i goście mogli się cieszyć z prowadzenia. Zdobyta bramka dodała wiary w swoje umiejętności i to Sampdoria do końca pierwszej połowy kontrolowała przebieg spotkania.

Po zmianie stron, widać było, że Claudio Ranieri mocno przemówił do piłkarzy, by zawodnicy Juve nie schodzili z połowy rywala. Sampdoria nie potrafiła już znaleźć recepty na Buffona, a swoją skuteczność potwierdził Amauri, który zdobył wyrównującą bramkę. Kibice zgromadzeni na stadionie Alpejskim nie zobaczyli już więcej bramek.

W Bergamo miejscowa Atalanta podejmowała Romę. Piłkarze ze stolicy Włoch po fatalnym początku sezonu, prezentują się bardzo dobrze i zajmują wysoką, szóstą lokatę. Zwycięstwo w tym meczu dałoby awans na czwarte miejsce, niestety nie udało się. Od pierwszego gwizdka gospodarze twardo odpierali ataki Romy. Przez całą pierwszą połowę, kibice mogli obejżeć zaciekłą walkę, jednak bez bramek. Po zmianie stron do ataku przystąpili zawodnicy Atalanty i bardzo szybko ustalili wynik spotkania. Najpierw w 52. minucie pierwszą bramkę zdobył Capelli, a w 56. i 59. minucie dwa razy do siatki trafił Doni. Te trzy ciosy zupełnie rozbiły drużynę Romy i ostatecznie Rzymianie wrócili do domu na tarczy.

W ostatnim emocjonującym pojedynku piłkarze Genui stracili szansę na trzy punkty. Bardzo szybko gospodarze zdominowali przebieg spotkania, strzelając w 12. minucie pierwszą bramkę. Jednak cały czas Fiorentina nie dawała za wygraną, choć nie miała patentu, jak pokonać bramkarza rywala. Przed końcem pierwszej części spotkania na 2:0 podwyższył Palladino i wydawało się, że Fiorentina już się nie podniesie.

Po zmianie połów do ataku przystąpili goście, jednak znów skuteczność napastników zawodziła, a w dodatku w 56. minucie, sędzia podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Milito. Po utracie trzech bramek rzadko który zespół podnosi się z kolan. Jednak Fiorentina pokazała, że potrafi grać do końca. To był prawdziwy festiwal strzelecki Adriana Mutu, który zdobył hat-tricka i dał swojej drużynie cenny punkt.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze