Serie A: Bez niespodzianki na Stadio Olimpico


Gdyby nie szczęśliwy rykoszet, Juventus byłby zmuszony podzielić się punktami z Neapolitańczykami. Szkoda gości, którym nie brakowało serca do walki, a jednak ich cały wysiłek poszedł na marne. Tym samym Napoli powiększa swoją złą passę do ośmiu spotkań bez zwycięstwa.


Udostępnij na Udostępnij na


Claudio Ranieri dał odpocząć kilku zawodnikom pierwszego składu, którzy najwyraźniej byli zmęczeni po meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko londyńskiej Chelsea. Stąd też od pierwszych minut na murawie pojawili się Giovinco, Marchisio i Poulsen.

Pierwsza odsłona spotkania wyraźnie toczyła się pod dyktando Starej Damy. Bardzo aktywny dzisiejszego wieczoru był Alex Del Piero. Kapitan Bianconerich nie tylko stanowił zagrożenie w polu karnym rywala, ale wielokrotnie wracał do środkowej strefy boiska i wspomagał kolegów z linii pomocy. 34-letni napastnik w przeciągu kwadransa, miał dwukrotnie szanse na otwarcie wyniku spotkania, ale na przeszkodzie stanął mu świetnie dysponowany bramkarz gości.

Juventus nie spuszczał z tonu i stwarzał sobie coraz to groźniejsze sytuacje. Na nic to się jednak zdało, skoro Trezeguet z najbliższej odległości nie potrafiłł pokonać Navarro, a Giovinco pudłował praktycznie do pustej bramki.

W 38. minucie Marek Hamsik omal nie przyprawił kibiców gospodarzy o apopleksję serca. Reprezentant Słowacji wykorzystał świetne podanie piętą od Denisa, sprytnie podciął futbolówkę nad interweniującym Bufonem. Pech chciał, że nie takie piłki Włoch wyciągał w swojej karierze i tym razem również nie dał się zaskoczyć.

Tuż przed końcem pierwszej połowy Juve obejmuje prowadzenie. Marchisio po podania od Poulsena zdecydował się na strzał zza pola karnego, który pierwotnie nawet nie leciał w światło bramki. Niestety w całą sytuację wmieszał się rozpaczliwie interweniujący Blasi i piłka po odbiciu od jego nogi całkowicie zmieniła kierunek lotu wpadając do siatki zdezorientowanego Navarro.

Dalsza część meczu nie była już tak płynna i ciekawa. Hamsik do spółki z Lavezzim dwoili się i troili żeby doprowadzić do wyrównania, tyle że ich zapędy kończyły się przeważnie na 30. metrze od bramki strzeżonej przez Buffona. O dziwo problemy z przedostaniem się pod pole karne Napoli mieli również gospodarze. Na cichego bohatera tego spotkania wyrastał Contini. Były gracz Parmy nie tylko przecinał wszystkie akcje piłkarzy w biało-czarnych strojach, ale naprawiał błędy swoich kolegów z linii obrony.

Kiedy wydawało się, że Juventus spokojnie dociągnie korzystny rezultat, na dwie minuty przez końcem meczu zrobiło się bardzo gorąco pod bramką Buffona. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki wpakował Ezequiel Lavezzi. Radość młodego Argentyńczyka nie trwała długo, gdyż sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej.

Wraz z kolejną porażką marzenie o grze w przyszłorocznej edycji europejskich pucharów zaczyna powoli oddalać się od ekipy Azzurrich. Aż trudno uwierzyć, że podopieczni Edoardo Reja jeszcze po dziewiątej kolejce byli liderem włoskiej ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze