Serce wygrało z rozumem


31 sierpnia 2010 Serce wygrało z rozumem

Żaden klub w Hiszpanii nie przeżył tego lata tylu klęsk, rozczarowań i upokorzeń, co RCD Mallorca. Problemy finansowe, groźba bankructwa, wykluczenie z europejskich pucharów, exodus najlepszych piłkarzy i... remis z Realem Madryt na inaugurację Liga BBVA.


Udostępnij na Udostępnij na

To dla nas wspaniały początek sezonu – nie posiadał się z radości, po remisie z „Królewskimi”, trener ekipy z Balearów, Michael Laudrup. – Mówiłem moim piłkarzom, żeby nie zwracali uwagi na klasę rywala i grali swoje i bardzo się cieszę, że moje prośby zostały wysłuchane. Bohaterem Mallorki okazał się izraelski bramkarz Dudu Aouate, który dwoił się i troił, byle tylko nikt z podopiecznych Jose Mourinho nie znalazł drogi do jego bramki. I właśnie heroiczna postawa w niedzielnym meczu 33-letniego golkipera idealnie obrazuje, jak „Barralets” dzielnie walczyli latem, by utrzymać się na piłkarskiej powierzchni.

Serce Ferrera
Rewolucja na Iberostar Stadium, jak od niedawna nazywa się stadion Mallorki, rozpoczęła się w maju. Gregorio Manzano, który – choć z „Czerwono-czarnymi” zajął 5. miejsce w tabeli ligi hiszpańskiej (najwyższe od sezonu 2000-2001) – widząc, w jak fatalnej kondycji finansowej znajduje się jego dotychczasowy pracodawca, postanowił z rezygnować z dalszej pracy przy Came del Rei. Zaraz po Manzano zrejterował również właściciel klubu, Mateu Alemany, który po dwóch latach starań wreszcie znalazł chętnego na przejęcie po nim Mallorki. Cena wywoławcza – symboliczne 2 miliony euro, ale myliłby się ten, kto stwierdził, że potencjalny nabywca trafił na wielką wyprzedaż niczym w „Media Markt”.

Lorenzo Serra Ferrer prawdopodobnie uratował Mallorkę od bankructwa
Lorenzo Serra Ferrer prawdopodobnie uratował Mallorkę od bankructwa (fot. diarodenavarra.es)

Alemany bowiem pozostawił po sobie dług w wysokości 60 milionów euro i węzeł wierzycieli żądających jego szybkiej spłaty. Hiszpański biznesmen długo nie mógł trafić na kupca, który zwietrzyłby w przejęciu Mallorki niezły interes, więc liczył, że znajdzie się kontrahent z sercem, bardziej mający duszę kibica aniżeli wyrachowanego przedsiębiorcy. I ku swojemu zdziwieniu, kogoś takiego znalazł. Urodzony na Balearach Lorenzo Serra Ferrer, nim rozpoczął pracę w Betisie Sewilla, FC Barcelona i AEK Ateny, przez dziewięć lat pracował na Majorce, najpierw jako opiekun zespołów młodzieżowych, a potem w pierwszym zespole. Któż zatem inny mógł przejąć od Alemany’ego upadający klub.

Będę szczery, przejmując Mallorkę, kierowałem się tylko i wyłącznie sercem – wyznał szczerze Ferrer. Chociaż sam mógłby podjąć kolejne wyzwanie i również objąć kupiony przez siebie klubu (zwłaszcza że nim przejął stery w „Ensaimada Mecanica”, miał ofertę z Malagi), to jednak wolał w spokoju zająć się sprawami organizacyjnymi, których w biurze było więcej niż latem turystów na Balearach, prowadzenie zespołu powierzył zaś Duńczykowi Michaleowi Laudrupowi.

Legenda FC Barcelona, Realu Madryt oraz reprezentacji Danii nie była od początku faworytem Ferrera, bo ten w pierwszej kolejności posadę zaproponował szkoleniowcowi rezerw „Barcy”, Luisowi Enrique, później wysłał zapytania do Vicente Engongi, Lopetegui i Miguela Solera, ale gdy w odpowiedzi co chwila słyszał „nie”, postawił na właśnie na 46-letniego Laudrupa, od roku pozostającego bez pracy. Michael z wielkim zapałem podszedł do nowej pracy, ale katharsis miało dopiero nadejść.

Niespotykane trio
Mimo ogromnych problemów finansowych, hiszpańska federacja piłkarska wydała Mallorce licencję na grę w Lidze Europejskiej. UEFA była jednak mniej wyrozumiała i takowej zgody nie wyraziła. – Nie możemy dopuszczać do sytuacji, w której zespół zadłużony po uszy występuje w europejskich pucharach – grzmiał prezydent Europejskiej Unii Piłkarskiej, Michel Platini, jednocześnie zapowiadając wszczęcie postępowania przeciwko LFP, by dowiedziec się, na jakiej podstawie chciał umożliwić „Barralets” możliwość gry w Europa League. Mallorca od decyzji UEFA dwukrotnie się odwoływała, ale bez efektów, jej miejsce w Lidze Europejskiej zajął Villarreal CF, który na mecie sezonu 2010/2011 Liga BBVA uplasował się na siódmej pozycji.

Na Majorce od razu wzmogła się fala protestów, gdyż „Żółta Łódź Podwodna” także jest zadłużona po uszy, a mimo to UEFA wyraziła zgodę na grę w europejskich pucharach ekipy Jose Carlosa Garrido. – Podpisuje się rękoma i nogami pod tym, aby kluby nie żyły ponad stan i nie wydawały więcej niż zarabiają, ale wykluczenie Mallorki z Ligi Europejskiej to znak, że UEFA idzie na łatwiznę. Takie kluby jak FC Barcelona, Manchester United czy Real Madryt też przecież mają spore długi – przyznał z niesmakiem Laudrup.

Z niesmakiem duński trener obserwował również, jak podczas letniego okna transferowego uciekali mu jeden po drugim jego czołowi piłkarze. Do Espanyolu Barcelona przeniósł się Felipe Mattioni, Oscar Trejo Mallorkę zamienił na Rayo Vallacano, z wypożyczenia z West Bromwich Albion powrócił Borja Valero, ale na Iberostar Stadium wpadł tylko przelotem, bo zaraz na stałe związał się z Villarreal CF, Callejona kupiła Cordroba, Mario Suareza zaś Atletico Madryt. W zamian do Mallorki trafili Fernando Cavenaghi z Girondins Bordeuax, Joao Victor z Cruzeiro, Edson Ramos z Bundyodkor i Jonathan De Guzman z Feyenoordu Rotterdam.

Transfery może niepowalające na kolana, aczkolwiek niejeden rywal z Liga BBVA chciałby mieć w swoim składzie Cavenaghiego czy De Guzmana. Dla Laudrupa jednak ważniejsze niż wzmocnienia było zatrzymanie w klubie Aouate, Martiego i Nunesa. Aouate w lipcu przedłużył swój kontrakt do 2013 roku, Martim i Nunesem poważnie zainteresowana była Sevilla FC, ale obaj ostatecznie pozostali na Balearach. I właśnie wokół tej trójki graczy budowana będzie siła Mallorki. – Jestem dumny z postawy tych zawodników – nie ukrywa Laudrup. – Mimo fatalnej kondycji finansowej klubu, żadnemu z nich nawet przez myśl nie przeszło, aby latem odejść. To w dzisiejszych czasach naprawdę niespotykane.

Jaka przyszłość?
Mimo udanego startu, przed RCD Mallorca z pewnością nie rysują się zbyt ciekawe perspektywy. „Czerwono-czarni” zmuszeni będą walczyć o utrzymanie w La Liga. Niemniej jeśli piłkarze taką ambicję, zacięcie i zaangażowanie zaprezentują na boisku, jak latem robili to ci działacze, którym naprawdę na sercu leżało dobro Mallorki, to fani o byt swoich pupili w Liga BBVA powinni być spokojni.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze