No i koniec. Reprezentacyjna piłka zapada w sen zimowy, a kibice na deser otrzymali kolejne narodowe danie, o którym sami nie wiedzą co myśleć. Pierwsze miejsce w grupie, pokonani Niemcy, teraz w towarzyskim meczu zremisowani Szwajcarzy. Gdyby ktoś rok temu powiedział, że tak potoczy się historia zespołu z orłem na piersi, to delikatnie mówiąc, należałoby odesłać delikwenta do szpitala psychiatrycznego.
Tradycyjnie pierwsza połowa słaba, po prostu nie można było na to patrzeć z małymi wyjątkami. Wolno, niedokładnie i bezmyślnie. Czuć było, że ten mecz nie jest traktowany do końca poważnie. Odniosłem nawet początkowo wrażenie, że chłopaki może dzień wcześniej imprezowali z wesołą ekipą z Bytowa, która – jak wiemy – przyszła na trening w stanie niestabilnej nietrzeźwości. W przerwie chłopaki chyba sobie porozmawiali, bo znów wyszedł inny zespół, co przełożyło się na sytuacje bramkowe i w konsekwencji… bramki.
Panie Cionek, panu już dziękujemy…
Mecz we Wrocławiu pokazał jeden z najbardziej głupich ruchów Adama Nawałki. Thiago Cionek to facet, który nie nadaje się do tej drużyny. Nie jestem fanem Jana Tomaszewskiego, ale może coś w tym jest, że ci zawodnicy, którzy Polakami się dopiero stają, kiedy jest potrzeba, inaczej podchodzą do tych meczów. Inaczej, czyli bez tej podniety, która według mnie jest kluczowa, żeby dać z siebie wszystko, albo i więcej. Ja im bardzo serdecznie kibicuję, ale chyba nauczyliśmy się na przykładzie Obraniaka i Polańskiego, że takie numery raczej nie wypalą. Oczywiście, jeśli zawodnik spisuje się kapitalnie i może on realnie wzmocnić drużynę narodową, to jestem za, ale chyba nikt nie ma złudzeń, że Cionek to kolejny ślepy strzał Nawałki. W meczu ze Szwajcarią wszyscy widzieliśmy, że wyraźnie nie pasuje do tej grupy. Mylił się, grał jakoś ciężko i każda interwencja kończyła się glebą. Z całym szacunkiem, ale takich grajków to mamy pod dostatkiem w co drugim zespole T-Mobile Ekstraklasy. Kolejne powołanie dla tego sympatycznego pana będzie czymś irracjonalnym.
Zieliński do „Mam talent”
Jeśli już o nietrafionych powołaniach mówimy, to kolejnym piłkarzem, który nie powinien zjawić się na zgrupowaniu, jest – niestety – Piotr Zieliński. Proszę mi wierzyć, jestem prawdziwym entuzjastą talentu „Zielka”, ale na grę w ekipie reprezentacyjnej trzeba sobie zasłużyć. Powołania za zasługi, to chyba nie najlepsza praktyka. Ani w klubie, ani też w U-21 Zieliński nic nadzwyczajnego nie pokazuje. Jego kariera ewidentnie wyhamowała i obecnie nie jest to młodzian, który powinien reprezentować biało-czerwone barwy na szczeblu seniorskim. Wierzę, że Zieliński złapie wiatr w żagle i powróci do reprezentacji. Ale powróci już bez tej łatki: „wielki talent”, tylko ze stałym miejscem w pierwszym składzie swego klubu i solidną formą. Takie powołanie będzie miało sens. Czekam!
Test na mężczyznę
Nie ukrywam, że liczyłem na Michała Żyrę, który jak wiemy, zaliczył chyba najgorszy swój występ od niepamiętnych czasów. Wejść z ławki, zmarnować kilka dobrych piłek od kolegów, machnąć się w bardzo dogodnej sytuacji, a chwilę później sfaulować niczym skończony kretyn, podczas gdy wiedział, że ma już na sumieniu jedną żółtą kartkę, co w konsekwencji oznaczało czerwień i przedwczesny koniec meczu, a co najgorsze, osłabienie drużyny – to musi być koszmar dla niego. Ale tutaj apel do „Żyrki”. Życie każdego składa się z zakrętów. Tylko od nas zależy, jak te zakręty pokonujemy. I nawet jeśli przydarzy nam się poślizg i upadek, to cechą prawdziwego mężczyzny jest wstać i robić swoje dalej, a co najważniejsze: „nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili, pokaż, że się mylili…”. To młody chłopak, strasznie mi szkoda, że przydarzył mu się taki mecz, ale tylko i wyłącznie siebie może winić. Liczę na siłę charakteru Michała i szybkie udowodnienie, że ma jaja.
Obserwuj autora na Twitterze: @TomaszWerynski
„Milikomania”
Żeby nie było tak krytycznie, to przejdźmy do jasnych punktów meczu. Znowu – Milik. Niebawem ludzie zaczną zmieniać nazwiska na Milik, Mila, Milanowski (a nie – to się akurat jakoś kojarzy z Malanowskim). Może nawet dojdzie do tego, że w słowniku języka polskiego pojawi się termin „milikomania”. Nie chcę przesadzić, ale ten chłopak to nie tylko prawdziwy snajper, ale przyszłość reprezentacji. To, jak wykonał rzut wolny w meczu ze Szwajcarią, zasługuje na najwyższe uznanie. Jest cholernie młodym uzdolnionym materiałem na napastnika najwyższej klasy. Jeszcze ma pewne niedociągnięcia, ale toż to dopiero diament – jeszcze nie brylant. Strach pomyśleć, co będzie za dwa, trzy lata, kiedy do tego swojego instynktu i czegoś wyjątkowego, co zarazem trudno zdefiniować, dołoży ogranie, obycie i po prostu doświadczenie. Mam nadzieję, że nie będzie drugim Lewandowskim, a wyjątkowym Milikiem, jedynym w swoim rodzaju. Wtedy ta para („Lewy”, Milik) może nam przynieść tak piękne chwile, o jakich niewielu nawet odważy się pomarzyć.
Jest się z czego cieszyć
Nie mogę nie wspomnieć o Jędrzejczyku. To, co Artur zrobił po strzeleniu niezwykle ważnego gola, przejdzie chyba do historii cieszynek. Ta reakcja na zdobytego gola to też ładny symbol, w którym w końcu widać, że zawodnicy nareszcie mogą rzucić się w ramiona swoim kibicom. Nie ma niejasnych sytuacji, a atmosfera jest naprawdę bardzo pozytywna. O samym Arturze też warto wspomnieć w kontekście jego gry. Widać, że miejsce w składzie Krasnodaru nikt nie dał mu za darmo. Ten chłopak ciężko pracuje na swój sukces i mam nadzieję, że nie spuści z tonu. Lewa strona reprezentacji powinna należeć do niego – bez dwóch zdań.
No i na koniec mój ulubiony temat. Selekcjoner Adam Nawałka może z czystym sumieniem powiedzieć, że misję wykonał, bo Polska pod jego wodzą ruszyła z kopyta. Nie wiem, na ile to jego zasługa, a ile w tym szczęścia, ale już zostawmy to. Zawodników w formie też trzeba umieć ze sobą spasować, trzeba stworzyć odpowiednią atmosferę – zbudować zespół. Nawet jeśli zamysł inżynieryjny konstruowania tej drużyny opierał się na przypadkowych powołaniach, to nie da się ukryć, że Nawałka trafił i na razie nie można mu nic zarzucić. Egzamin roczny zaliczony, ale dyplom trener Nawałka obroni dopiero po awansie na Euro 2016.