Sebastian Walukiewicz w momencie odejścia z Pogoni Szczecin wyjeżdżał jako jeden z największych talentów ekstraklasy. Właśnie w nim upatrywano nowego stopera naszej kadry i jej przyszłość. Mimo młodego wieku na naszych boiskach od początku emanował wielką pewnością siebie i luzem w grze. W meczach z większymi przeciwnikami często wypadał lepiej od swoich bardziej doświadczonych kolegów. Wielką przewagę dawały mu jego warunki fizyczne i wyprowadzenie piłki. Z tego najbardziej go w Polsce zapamiętano.
Wiele wskazywało na to, że i w Italii szybko się przebije. Już latem nad Polakiem zachwycał się sztab szkoleniowy z ówczesnym trenerem Rolando Maranem na czele. Włoch podkreślał świetne przygotowanie fizyczne młodego stopera i bijącą od niego pewność siebie. Natomiast słynące z pompowania i piania z zachwytu włoskie media nazywały go sycylijskim Milanem Skriniarem. Wydawało się, że Walukiewicz szybko wskoczy do pierwszego składu, jednak jak się okazało, pierwsze miesiące nie były tak kolorowe.
Pół roku w zamrażarce i trudne początki
Były obrońca Pogoni w przedsezonowych sparingach prezentował się bardzo solidnie. „Walu” regularnie latem dostawał szanse gry i je wykorzystywał. Co prawda głównie byli to przeciwnicy na poziomie Serie C i Serie D, aczkolwiek można było odnieść wrażenie, że Sebastian jest gotowy do gry w pierwszym składzie. Natomiast przyszły pierwsze dwa mecze, a Polaka nie było nawet w kadrze meczowej. Patrząc na to, że w składzie grał chociażby Klavan, a z Interem Cagliari zagrało trójką z tyłu, niepokojący był brak Walukiewicza nawet na ławce. Rolando Maran szybko zaczął uspakajać, że czas na młodego piłkarza jeszcze przyjdzie, i jak mówił, tak było.
Jeszcze w zeszłym roku reprezentant U-21 dostał swoje pierwsze minuty w Coppa Italia. Wówczas jego Cagliari pokonało 2:1 Sampdorię, a sam Sebastian zagrał bardzo solidnie. Minął nieco ponad miesiąc i Walukiewicz stanął przed kolejnym trudnym sprawdzianem. Chyba nawet najtrudniejszym w swoim dotychczasowym pobycie na Półwyspie Apenińskim. Cagliari pojechało na Allianz Stadium na mecz z Juventusem. Nie ma trudniejszego sprawdzianu w debiucie w Serie A. Natomiast mimo czterech straconych bramek Walukiewicz zdał sprawdzian. Wyglądał o wiele pewniej od zespołowego partnera Ragnara Klavana i nie widać po nim było żadnej tremy.
– Walukiewicz jest największym wygranym wymuszonej przerwy, ale też dużo zyskał na zmianie trenera. Od kiedy Cagliari gra trójką z tyłu zamiast czwórką, zaczął grać. Na pewno też w wejściu do pierwszego składu pomogły mu kontuzje Cepitellego i Klavana grających na jego pozycji – mówi nam Enrico Passarella.
Momentami można odnieść wrażenie, że jest to piłkarz wręcz arogancki w swojej grze. Lecz oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na mecze z Juventusem czy Interem wychodzi jak na sparing z drużynami z Serie C i nie widać różnicy w poziomie jego gry. Wciąż ma dużo do poprawy, potrafi przegrywać pojedynki, będąc w lepszej sytuacji wyjściowej, czy źle się ustawia w defensywie. Natomiast podstawy do budowania są bardzo solidne i nie ma przypadku w tym, że Walter Zenga wystawia go od 1. minuty w siedmiu kolejnych meczach. Walukiewicz rośnie z meczu na mecz i staje się solidnym punktem w defensywie Cagliari.
Siódmy z rzędu mecz Walukiewicza w pierwszym składzie Cagliari. Zaskoczeniem będzie jeśli tego nie utrzyma i nie rozpocznie 2020/21 jako podstawowy obrońca.
Fajny, spokojny rozwój i wprowadzenie do zespołu. Jedno z ciekawszych nazwisk wśród młodych obrońców Serie A. https://t.co/Pjm71t1Nx5
— Michał Borkowski (@mbork88) July 15, 2020
Transfer do czołowego klubu kwestią czasu?
Patrząc na rozwój i miejsce, w jakim znajduje się polski stoper, Cagliari powinno być dla niego wyłącznie przystankiem w dużej karierze. Walukiewicz obok Marasha Kumbulli jest jedynym regularnie grającym obrońcą w Serie A z rocznika 2000 wzwyż. Przebicie się w tak młodym wieku w tak wymagającej taktycznie lidze jak włoska elita jest bardzo trudne. Jednak Sebastianowi się to sprawnie udało i swoimi występami odpłaca się za zaufanie dane mu przez trenera Zengę.
– Sebastian musi jeszcze nabrać doświadczenia, ponieważ wciąż jest piłkarzem, który rozegrał raptem kilka meczów w Serie A. Natomiast na pewno dzięki swojej budowie ciała i umiejętnościom jest nowoczesnym obrońcą, który w ciągu dwóch, trzech lat może przejść do topowego klubu, jeśli wciąż będzie regularnie grał w Cagliari – powiedział dla nas Enrico Passarella, dziennikarz bacznie śledzący rozgrywki Serie A.
Obecnie Sebastian Walukiewicz to jeden z najbardziej obiecujących obrońców w całej lidze. Nad nim są tylko takie perełki, jak: Matthijs De Ligt, Alessandro Bastoni czy Marash Kumbulla. Jego dodatkowym atutem może być dosyć niska cena. Sebastian wciąż nie ma takiej marki jak wcześniej wspomniana trójka i jest nieco w jej cieniu. Powoduje to, że czołowe kluby mogłyby się liczyć ze znacznie mniejszym wydatkiem na Walukiewicza niż chociażby Kumbullę.
Sebastian Walukiewicz piłkarzem na miarę naszej kadry?
Ostatnimi czasy w mediach przebąkuje się, że obrońca Cagliari znalazł się na celowniku selekcjonera Jerzego Brzęczka. Regularna gra w klubie i ciągły rozwój pozwalają Walukiewiczowi na bycie coraz bliżej gry w dorosłej reprezentacji Polski. Co prawda w młodzieżówce prowadzonej przez Czesława Michniewicza dorobił się wraz z Janem Sobocińskim przydomku „elektryczne gitary” ze względu na przyjęcie piłki, aczkolwiek selekcjoner nie szczędził też pozytywnych słów o Walukiewiczu, a obrona z Sebastianem wygląda znacznie stabilniej.
Natomiast czy „Walu” już teraz jest piłkarzem gotowym do tego, aby grać w reprezentacji Polski? Na pewno ktoś o takim profilu przydałby się w środku obrony. Kamil Glik bazuje głównie na doświadczeniu i ustawianiu się, z wyprowadzaniem piłki ma nieco na bakier, a młodszy już nie będzie. Jan Bednarek to wciąż młody i rozwijający się piłkarz, ale podobnie jak Glik miewa problemy z piłką przy nodze.
Walukiewicz wciąż się rozwija i może nie jest to piłkarz, który z miejsca dałby jakość naszej kadrze, aczkolwiek ma wszystko, aby za kilka miesięcy wskoczyć do pierwszego składu. Spokój w wyprowadzeniu piłki, umiejętności w tyłach i budowa. Dodatkowo środek obrony nie jest najmocniej obsadzoną pozycją w kadrze, co powoduje, że szanse Walukiewicza wzrastają. Kto wie, czy już za rok nie zobaczymy go w kadrze na najbliższe Euro.