Dwóch takich, których pokochali w Liverpoolu


Mohamed Salah i Richarlison gwiazdami zespołów z Merseyside

2 grudnia 2018 Dwóch takich, których pokochali w Liverpoolu

Rywalizacja o prymm w mieście Beatlesów trwa nieprzerwanie od ponad stu dwudziestu lat. W tym czasie oba kluby reprezentowało wiele gwiazd światowego futbolu. Zawodników o nietuzinkowych umiejętnościach, dla których kibice przychodzili na stadion oraz z którymi mogli się identyfikować. Kiedyś w Liverpoolu podziwiali grę Kenny'ego Dalglisha i Graeme'a Sharpa. Obecnie największymi gwiazdami zespołów z Merseyside są Mohamed Salah oraz Richarlison.


Udostępnij na Udostępnij na

Transfer egipskiego zawodnika wzbudził na Anfield Road mieszana uczucia. Z jednej strony, piętnaście zdobytych bramek we włoskiej Serie A było solidną rekomendacją. Natomiast z drugiej, pamiętano o nieudanym pobycie Mohameda Salaha w Chelsea. Na korzyść byłego gracza AS Romy nie wpływał również fakt, iż nie był pierwszym czy nawet drugim nazwiskiem na transferowej liście życzeń Jürgena Kloppa. Egipcjanina czekało trudne zadanie przekonania o swojej wartości zarówno kibiców Liverpoolu, jak i całej angielskiej ligi.

Sympatyków klubu z Anfield Road Mohamed Salah zjednał sobie już w trakcie okresu przygotowawczego. Po zaledwie kilku wspólnych treningach reprezentant Egiptu świetnie współpracował z Philippe Coutinho, zdobywając kolejne bramki w sparingach po dwójkowych akcjach z Brazylijczykiem. Szybkość, zdecydowanie, skuteczność oraz niesamowita łatwość mijania rywali sprawiły, że w nowym nabytku kibice Liverpoolu zaczęli widzieć realne wzmocnienie zespołu. Na fanfary ze strony ekspertów Premier League Mohamed Salah musiał jednak poczekać do inauguracji sezonu.

Król Egiptu z Anfield Road

Trafiając oraz asystując już w pierwszym spotkaniu sezonu zawodnik udowodnił, że Liverpool, wydając na gracza ponad 40 milionów euro postąpił właściwie. Z każdym kolejnym meczem forma Mohameda Salaha wzrastała, a eksplozja wysokiej dyspozycji Egipcjanina przypadła na sam początek nowego roku. Strzelał gole regularnie, notował asysty oraz kreował partnerom z zespołu okazje bramkowe. Podziwów nad grą zawodnika nie było końca. Tym bardziej, że kolejnymi trafieniami Mohamed Salah bił klubowe rekordy strzeleckie. W marcowym spotkaniu z Watfordem swoim imponującym występem przeszedł jednak najśmielsze oczekiwania. Cztery zdobyte bramki oraz asysta rozpoczęły porównania do – uznawanych obecnie za najlepszych piłkarzy globu – Cristiano Ronaldo oraz Lionela Messiego.

Nie sądzę, aby Mo (Salah) lub ktokolwiek inny chciał być porównywany z Lionelem Messim – on robi to, co robi przez około 20 lat. Ostatnim graczem, którego znam, który miał taki sam wpływ na grę zespołu [jak Lionel Messi], był Diego Maradona. Mo na pewno jest w fantastycznej dyspozycji, jednak, tak jak zawsze w życiu –  jeśli masz umiejętności, musisz stale i konsekwentnie  je pokazywać. [Mohamed Salah] jest bardzo dobry, bardzo nam pomaga – powiedział po meczu Jürgen Klopp.

Marginalizowanie dokonań zawodnika Liverpoolu przez niemieckiego szkoleniowca na konferencjach prasowych na niewiele się zdało. Mohamed Salah zdobywał kolejne bramki, zachwycając kibiców, ekspertów oraz legendy światowego futbolu.

Uwielbiam [grę] Salaha. Jest niesamowitym zawodnikiem o ogromnej jakości. Jest podobny do Messiego. Niedawno przeczytałem, że byłem dla niego inspiracją, co mnie bardzo podekscytowało – komplementował Egipcjanina w programie El Partidazo de COPE były reprezentant Brazylii, Ronaldo.

Pierwszy sezon w barwach Liverpoolu Mohamed Salah zakończył z tytułem króla strzelców Premier League oraz długą listą wyróżnień i pobitych rekordów. Dokonania Egipcjanina sprawiły, że stał się gwiazdą angielskiej ekstraklasy oraz jednym z ulubieńców kibiców klubu z Anfield Road. Imponująca dyspozycja zawodnika głęboko zepchnęła na dalszy plan postawę innych graczy, w tym pewnego Brazylijczyka – przyszłej gwiazdy Evertonu.

Zazdrość matką jakości

W cieniu fantastycznego sezonu Mohameda Salaha, swoją pozycję na angielskich boiskach skrupulatnie budował Richarlison. Pozyskany latem 2017 roku przez Watford z łatką wielkiego talentu, 20-letni Brazylijczyk marzył o podbiciu Premier League. Mało kto jednak przypuszczał, że już w premierowej kampanii gracz pokaże sporą próbkę olbrzymiego talentu. W pierwszych trzynastu kolejkach ligowych Richarlison zdobył pięć bramek i zanotował cztery asysty. Początek sezonu w wykonaniu Brazylijczyka pokazał, że klub z Vicarage Road nie kupował kota w worku.

Ma ogromny talent, jest niesamowity. To pracuś, każdego dnia stara się udoskonalić [swoją grę]. Kiedy przeanalizowałem zawodnika powiedziałem komitetowi [transferowemu], że chcę go pozyskać. Zauważyłem różnice między nim, a normalnym brazylijskim zawodnikiem. Wierzę, że może być nawet lepszy w przyszłości – chwalił podopiecznego na łamach klubowej strony internetowej w październiku zeszłego roku szkoleniowiec Watfordu, Marco Silva.

Sensacyjny początek gracza w Premier League okazał się zwiastunem kryzysu. Zarówno dyspozycji gracza jak i całego zespołu Marco Silvy. Pod koniec stycznia seria słabych rezultatów pozbawiła portugalskiego szkoleniowca pracy. Nowym trenerem „Szerszeni” mianowano Javiego Gracię, lecz Hiszpan nie poprawił znacząco wyników zespołu z Vicarage Road. Nie zdołał także pomóc Richarlisonowi, który wpadł w głęboki dołek formy. Po zakończeniu sezonu do pogrążonego w nieskuteczności zawodnika zadzwonił Marco Silva. Pod koniec maja po objęciu posady menedżera Evertonu wskazał Richarlisona jako jeden z głównych celów transferowych. Transakcja warta ponad 40 milionów euro wywołała zaskoczenie, a nawet uśmiech politowania. Olbrzymie pieniądze wydane na gracza, który imponował zaledwie na początku kampanii wydawały się nietrafioną inwestycją. Marco Silva wiedział jednak lepiej. Dał kibicom Evertonu to, czego tak bardzo pragnęli. Odpowiedź na Mohameda Salaha.

Starcie na (prawie równych) zasadach

Transfer na Goodison Park okazał się dla Richarlisona zbawienny. Pod okiem Marco Silvy Brazylijczyk znów imponuje skutecznością, zdobywając sześć bramek w jedenastu ligowych spotkaniach. To wynik gorszy tylko o jednego gola od Mohameda Salaha, który rozegrał jednak w bieżącej kampanii Premier League więcej meczów.

Co interesujące, obaj zawodnicy zostali ostatnio przesunięci przez swoich szkoleniowców z bocznych rejonów boiska na pozycję środkowego napastnika. Dzięki operowaniu najbliżej (przynajmniej w teorii) bramki przeciwnika, obaj  zdobyli dla swoich zespołów po trzy gole. Wspólnych cech w grze zawodników również nie brakuje. Obaj dysponują niebywałą szybkością oraz skłonnością do mijania rywali w pełnym biegu. To wszystko sprawia, że tak jak w ubiegłym sezonie porównywano Mohameda Salaha z Lionelem Messim, tak niedługo dokonania Richarlisona będą zestawiane ze statystykami Egipcjanina. Początek nowego trendu w mediach być może zacznie się już dzisiaj. Lepszej okazji od bezpośredniego pojedynku w derbach Merseyside ciężko sobie przecież wymarzyć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze