„Dzieciaki Mroczkowskiego” – takie określenie przylgnęło ostatnio do młodych piłkarzy Widzewa, którzy – mimo braku doświadczenia i ogrania w ekstraklasie – wydatnie przyczynili się do zwycięstw łodzian w pierwszych dwóch kolejkach nowego sezonu. Jednym z nich jest Mariusz Rybicki. W spotkaniu z Ruchem Chorzów młody napastnik strzelił bramkę, która przypieczętowała wygraną „Czerwono-biało-czerwonych” z „Niebieskimi”.
Zaliczyłeś dziś prawdziwe wejście smoka.
Można tak powiedzieć, wszedłem w drugiej połowie na końcówkę, udało mi się strzelić bramkę i jestem z tego bardzo zadowolony.
Wyniki sugerują, że jesteście silną, zgraną drużyną, a jak to wygląda z boiska, szatni?
Na pewno czujemy się bardzo silni, w pierwszym meczu ze Śląskiem udało nam się zdobyć trzy punkty, teraz kolejne, czujemy się coraz pewniej w lidze.
Ruch ostatnio wysoko przegrał z Lechem i każdy oczekiwał, że będzie chciał w Łodzi powalczyć o zwycięstwo.
Z pewnością Ruch przyjechał do Łodzi bardzo zdeterminowany, chciał zdobyć trzy punkty, na szczęście wybiliśmy mu to z głowy i bardzo się z tego cieszymy.
To Twoja pierwsza bramka w tym sezonie, strzelisz coś jeszcze, obiecujesz?
Obiecuję, będę się starał, by strzelić ich jak najwięcej. Mam nadzieję, że forma będzie rosła z dnia na dzień, z meczu na mecz i będzie to wszystko fajnie wyglądać.
Poprzednio zdobyłeś gola w przegranym meczu z Ruchem, dziś chyba ważniejszego, bo pieczętującego zwycięstwo.
Mam takie szczęście, że akurat udaje mi się strzelać bramki w starciach z Ruchem. Tym razem jest to gol bardziej znaczący, cieszy mnie, że to nie tylko honorowy, ale podwyższający zwycięstwo.
Eksperci chwalili Twoją akcję na 2:0, właśnie tak powinien się zachować napastnik – zejść nie do boku, ale do środka.
Miałam taką sytuację, że inaczej nie mógłbym postąpić. Gdybym zszedł do boku, miałbym piłkę na prawą nogę, a wiadomo, że moja lewa jest mocniejsza. Zszedłem więc do środka i uderzyłem po lewym słupku.
To zwycięstwo sprawiło, że w chwili zakończenia meczu jesteście liderami ekstraklasy. Trudno w to uwierzyć, prawda?
Czy ja wiem, czy trudno w to uwierzyć? Dążymy do tego, by grać jak najlepiej, na razie nam to bardzo dobrze wychodzi – rozegraliśmy dwa mecze i mamy sześć punków. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie to tak samo wyglądać.
Macie na rozkładzie mistrza i wicemistrza Polski.
Mistrz, wicemistrz… Nie skupiamy się na tym. Gramy z każdym przeciwnikiem i do każdego meczu podchodzimy tak samo. Wierzę, że w kolejnych spotkaniach także będą trzy punkty.
Przed Wami teraz starcie z GKS-em Bełchatów, dla Widzewa zawsze niewygodnym rywalem.
Bełchatów to bardzo mocna drużyna, ale nie ma co lamentować, po prostu trzeba wyjść na boisko i zdobywać kolejne punkty.
Sytuacja między klubem a kibicami nie jest zbyt dobra, na trybunach pojawia się mało widzów. Co byś powiedział kibicom? Przydałby się doping?
Na pewno tak. Kibice to są jednak kibice. Kiedy mamy wparcie fanów, gra na pewno nam lepiej idzie. Apeluję jako zawodnik, że przydałoby nam się więcej kibiców, tym bardziej że złapaliśmy teraz wiatr w żagle. Wierzę, że kibice nas wspomogą, byśmy dążyli do naszego upragnionego celu i zdobywali kolejne punkty.
Dobry moment, by zakopać topór wojenny?
Myślę, że tak. Chciałbym, żeby kibice porzucili kość niezgody i wybrali się na kolejny mecz.
Prawdziwi kibice WIDZEWA są na każdym meczu.
Wspaniały start widzewa!