Po wygraniu wyborów przez Agnieszkę Rupniewską wydawało się, że Górnik Zabrze zacznie stopniowo odbijać się od dna. Początkowo można było odnieść wrażenie, że wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku, jednak do czasu. Wobec niedawno przeprowadzonego referendum z stanowiska prezydenta miasta została odwołana Agnieszka Rupniewska. Wielu mieszkańców Zabrza zarzucało jej powolne działania w kierunku prywatyzacji klubu, inni z kolei narzekali na nagle, wysokie podwyżki. Jak się okazuje Agnieszka Rupniewska nie miała zbyt dużo do powiedzenia w tych kwestiach.
Wygrane wybory
Agnieszka Rupniewska wygrała wybory samorządowe w 2024 roku jako kandydatka KWW Koalicja Obywatelska. Choć startowała z poparciem KO, to nie należy do żadnej partii politycznej. W drugiej turze otrzymała 57,85 proc. głosów. Wówczas zwyciężyła nad swoją wieloletnią poprzedniczką Małgorzatą Mańką-Szulik, która delikatnie mówiąc nie należała do ulubieńców kibiców Górnika, jak i części społeczności miasta Zabrze. Wcześniej Rupniewska spędziła jedną kadencję w Radzie Miasta Zabrze. W 2018 r. również spotkała się w drugiej turze wyborów samorządowych z Małgorzatą Mańką-Szulik, jednak przegrała – otrzymała 48,41 proc. głosów. Wielu uważało, że zwycięstwo w wyborach spowoduje lepsze czasy dla Zabrza. Jednakże, zadanie to było znacznie trudniejsze niż mogło się wydawać.
Jednymi z najważniejszych postulatów Agnieszki Rupniewskiej był z pewnością lepszy komfort życia w mieście. Jej wizja opierała się na nowoczesnym, czystym i dobrze zarządzanym Zabrzu – mieście przyjaznym zarówno dla mieszkańców, jak i dla przedsiębiorców. Podkreślała, że rozwój nie może opierać się wyłącznie na zadłużaniu, lecz na stabilnych finansach i rozsądnych inwestycjach. Chciała zahamować dalszy wzrost zadłużenia miasta, które już teraz sięga niemal rocznego budżetu, i wdrożyć pełny audyt oraz optymalizację zarządzania miejskimi spółkami. Ważną częścią programu była również idea inteligentnego miasta – zarówno pod względem rozwiązań technologicznych, jak i sposobu zarządzania. System ITS miał upłynnić ruch w mieście, drony zastąpić nieefektywne kamery, a automatyczne oświetlenie uliczne przynieść oszczędności. Planowano także stworzenie Miejskiego Banku Danych oraz inteligentnych przejść dla pieszych. Rady Dzielnic miały zyskać realne kompetencje, a mieszkańcy – poczucie wpływu na to, co dzieje się wokół nich.
Plan na Górnik
Jeśli chodzi natomiast o Górnik. Agnieszka Rupniewska miała jasny plan wobec Górnika Zabrze – chciała przeprowadzić przemyślaną, uczciwą i transparentną prywatyzację klubu, wolną od politycznych wpływów. Jej celem było odcięcie Górnika od układów partyjnych, które przez lata traktowały klub jako narzędzie do budowania politycznego kapitału, a nie jako dobro wspólne mieszkańców i kibiców.
Podkreślała, że klub potrzebuje stabilnego właściciela z konkretną wizją rozwoju, który będzie inwestował w jego przyszłość – w szkolenie młodzieży, infrastrukturę i profesjonalne zarządzanie. Proces miał być prowadzony zgodnie z prawem, z udziałem ekspertów i pełną informacją dla opinii publicznej. Nie chciała działać pod presją, bo jak zaznaczała – działanie na skróty kończy się zarzutami i problemami prawnymi.
Referendum i koniec rządów Rupniewskiej
W zorganizowanym 11 maja referendum w Zabrzu wzięło udział 29 497 osób, z czego 29 207 oddało głosy ważne. Spośród głosujących 27 161 zagłosowało za odwołaniem Rupniewskiej, a 2 046 było przeciw. Aby referendum było ważne frekwencja musiała wynieść co najmniej 3/5 tej z 21 kwietnia 2024 roku, gdy prezydent Zabrza została wybrana na stanowisko. Próg ten, wynoszący 25 919 głosów, został osiągnięty. W głosowaniu wzięło udział 25,22 proc. uprawnionych.
Agnieszce Rupniewskiej zarzucano wiele. Jej przeciwnicy przedstawili jedenaście powodów odwołania, ale dla wielu mieszkańców były to argumenty naciągane i mało przekonujące. Punktowano ją za opóźnienie prywatyzacji Górnika Zabrze, choć cały proces miał przebiegać zgodnie z prawem i bez ryzyka. Działanie na skróty mogłoby skończyć się prokuratorem, a nie sukcesem. Krytykowano ją za podwyżki opłat, choć w rzeczywistości zostały one przegłosowane jeszcze przez poprzednie władze. Rupniewska jedynie realizowała zaplanowany wcześniej harmonogram. Zarzucano jej zwiększenie zadłużenia miasta, mimo że podjęła działania, by spłacić wcześniejsze zobowiązania, np. wobec ZTM. Dzięki temu komunikacja miejska mogła w ogóle funkcjonować. Część środków przeznaczono na spłatę starych długów, których efekt będzie widoczny dopiero w kolejnych latach.
Prywatyzacja Górnika Zabrze.
🗣️ @UEFAComPiotrK: Podolski wcześniej był ostrożny – mówił, że jak nie będzie dobrego kupca, to lepiej zostawić ten temat. Teraz sam jest w gronie dwóch potencjalnych nabywców, więc jest narracja, że trzeba zrobić to jak najszybciej. Gdyby przeszło… pic.twitter.com/eqsMuqpBXs
— Meczyki.pl (@Meczykipl) May 10, 2025
Oskarżano ją też o brak strategii rozwoju miasta, bo zabrakło świątecznych ozdób czy flag. Dla niej ważniejsze były oszczędności w trudnym czasie, niż dekoracje. Zarzucano wstrzymywanie inwestycji, ale chodziło o ich dokładne przeanalizowanie. Niektóre projekty były źle przygotowane i trzeba je było poprawić, zanim ruszyły dalej. Krytykowano ją również za zmiany kadrowe w urzędzie. Tymczasem każda nowa władza w samorządzie wprowadza swoich ludzi – to standard. Zmiany dotyczyły głównie osób, które nie radziły sobie ze swoimi obowiązkami.
Jak miał wyglądać proces prywatyzacji Górnika Zabrze?
Górnik Zabrze miał w końcu trafić w prywatne ręce – z głową, legalnie i z pomysłem na rozwój. Agnieszka Rupniewska nie planowała szybkiego pozbycia się klubu za wszelką cenę. Wręcz przeciwnie – proces prywatyzacji był przemyślany, oparty na konkretach i miał rozpocząć się na dobre jeszcze przed wakacjami. Aktualizacja wyceny akcji została zlecona, a pierwsze negocjacje z inwestorem miały ruszyć dosłownie w najbliższych dniach. Do końca maja planowano domknąć ustalenia, a do końca czerwca – dopiąć całość formalności. Celem było to, żeby Górnik w nowy sezon wszedł już z nowym właścicielem, a nie z kolejną porcją niepewności.
Plan zakładał też uregulowanie relacji między klubem a miastem, spółką oraz Akademią Górnika. Chodziło o to, by wszystko było jasne i gotowe do dalszego działania – bez ciągłych niedopowiedzeń czy sporów o kompetencje. Kluczowe było również to, że prywatyzacja nie miała być tylko łatką na dziury w budżecie. Miała być punktem wyjścia do czegoś większego – do rozwoju i profesjonalizacji.
– Zleciliśmy aktualizację wyceny akcji klubu i mieliśmy w najbliższych dniach, jeszcze w tym tygodniu, zasiąść do negocjacji, żeby temat zamknąć do końca maja. Do końca czerwca chcieliśmy dopiąć wszelkie formalności, żeby w nowy sezon Górnik Zabrze wchodził z nowym właścicielem. Byłam przekonana, że przerwa w rozgrywkach i okres wakacyjny był najlepszym czasem do tego, żeby ten proces doprowadzić do końca. Musimy mieć na uwadze, że po zmianie właściciela zmieni się też organizacja w klubie, a to ciężkie do pogodzenia z trwającymi rozgrywkami.- mówi w rozmowie z portalem roosevelta81.pl Agnieszka Rupniewska.
***
Co ważne – nowa prezydent od początku deklarowała, że nie będzie wchodzić do szatni, rządzić klubem zza kulis ani korzystać z Górnika jako narzędzia propagandowego. Jej zaangażowanie ograniczało się do wyboru kompetentnych ludzi do rady nadzorczej i zarządu. I tego się trzymała. Choć prywatyzacja była już na ostatniej prostej, wszystko zostało zatrzymane przez jej odwołanie. A to oznacza jedno – znów niepewność, znów brak decyzji i znów ryzyko, że Górnik zamiast budować przyszłość, ugrzęźnie w politycznych przepychankach.
Co dalej z klubem, czy znów będzie przedmiotem politycznych sporów?
Wielu twierdzi, że odwołanie Agnieszki Rupniewskiej otwiera drzwi dla Małgorzaty Mańki-Szulik, która miałaby zaczynać właśnie swoją kampanię. W dniu referendum wrzuciła zdjęcie z wymownym podpisem „Dzień rozpoczynam od spełnienia obywatelskiego obowiązku”, co w tym przypadku jest jednoznaczne. Może i „Caryca” nie istnieje już w ratuszu, ale wciąż pozostało wielu polityków i sprzymierzeńców, którzy wciąż woleliby wrócić do starych rządów w Zabrzu. Nie jest też tajemnicą, ani żadnym odkryciem, że za polityczną nagonką stali przedstawiciele dawnego układu politycznego. Wspomniany post bardzo szybko i równie wymownie skomentował Lukas Podolski, który za pośrednictwem portalu „X” w znaczącym stopniu potępił zapędy Mańki-Szulik w stosunku do Górnika.
Na Facebooku mnie Pani zablokowała, w takim razie powtórzę: rączki jak najdalej od Górnika i piłki nożnej… pic.twitter.com/kHDtE31Knr
— Lukas-Podolski.com (@Podolski10) May 11, 2025
Nie jest dziwne, że w Zabrzu nikt z kibiców nie przepadał za „Carycą”. Zwłaszcza po tym jak manipulowała swoimi wyborcami, mówiąc jak to w Górniku będzie dobrze. Jak się można było spodziewać w klubie nie było za kolorowo mimo, że na początku były zalążki dobrej chęci, by klub wszedł na właściwe tory. Jednakże, z czasem zaczęły na jaw wychodzić fakty, które były określane mianem patologii. W klubie zamiast zdrowych finansów były długi. W mieście mimo, iż coś się działo było to robione za pieniądze, których tak naprawdę nie było.
Przyszłość Górnika Zabrze stoi dziś pod znakiem zapytania. Choć pojawiają się zapewnienia o stabilności – m.in. od Lukasa Podolskiego, Michała Siary, czy Bartłomieja Gabrysia. Niepokój budzi polityczne zamieszanie wokół prywatyzacji. Tymczasowa prezydent Zabrza, Ewa Weber, zapowiedziała możliwe zakończenie tego procesu, co może oznaczać zmiany w zarządzie i radzie nadzorczej.
Kluczowe będzie, czy klub zachowa ciągłość działań i uniknie decyzji podejmowanych pod presją zmieniającej się władzy. Górnik potrzebuje jasnej strategii, nie eksperymentów. Nie chodzi tylko o właściciela – istotne są kompetencje, stabilność i konsekwencja w działaniu. Brak klarowności w zarządzaniu może odbić się na wynikach sportowych i dalszym rozwoju.