Górny Śląsk to region bogaty piłkarsko. Śląskie kluby sięgały po największe laury w Polsce najwięcej razy, grywały w europejskich pucharach i przeżywały swoje rozkwity. Obecnie w tym regionie wielu drużynom nie wiedzie się najlepiej, a dobrym przykładem jest radzionkowski Ruch, który po latach swojej chwały i późniejszych problemach wciąż – ale dzielnie – walczy o jak najlepszy byt. O tym opowiedział nam prezes „Cidrów”, Marcin Wąsiak.
Radzionków. Jedno z miast historycznego Górnego Śląska, nieduże, bo liczące około 16 tysięcy mieszkańców, i jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku będące częścią Bytomia. Ot, jedno z wielu, jakich w tym rejonie Polski nie brakuje. Co je wyróżnia? Jeden z najstarszych klubów piłkarskich w kraju, założony w 1919 roku Ruch, dzięki któremu przed rozpoczęciem nowego milenium zrobiło się o Radzionkowie nieco głośniej.
W sezonie 1998/1999 po raz pierwszy w swojej bogatej historii Ruch po wygraniu II ligi awansował do ekstraklasy, w której jako beniaminek radził sobie rewelacyjnie. To złote czasy „Cidrów” kojarzone przez wszystkich z walecznym Marianem „Ecikiem” Janoszką – zawodnikiem–legendą, jedną z bardziej charakterystycznych postaci polskiej piłki.
Jak to jednak w piłkarskich dziejach bywa, przychodzą też chude lata. Te dla Ruchu Radzionków zaczęły się po spadku z I ligi (stary podział). Drużyna balansowała na granicy II i III klasy rozgrywkowej, ale w 2012 dopadły ją kłopoty finansowe, w konsekwencji których klub wycofał się z rozgrywek i na krótko zniknął z piłkarskiej mapy Polski.
Reaktywacja nastąpiła w sezonie 2013/2014. Ruch przystąpił ponownie do rozgrywek III ligi i choć od tamtej pory minęło już trochę czasu, to w Radzionkowie liczą na stabilny rozwój – mimo tego, że nie zawsze łatwo pchać do przodu ten „Żółto-czarny” wózek. Jednym z ludzi podejmujących się odtworzenia dawnego stanu w Ruchu jest jego prezes, Marcin Wąsiak, który przybliżył nam trochę teraźniejszą sytuację obchodzącego w przyszłym roku 100-lecie istnienia jubilata.
„Cidry”! Co? Ekstraklasa
Radzionków w przeszłości nie mógł szczycić się posiadaniem drużyny w piłkarskiej elicie. „Cidry” były typowym średniakiem grającym z lepszym bądź gorszym skutkiem w III i IV lidze, a najwyższym poziomem rozgrywek, w którym widziano ten klub, była stara II liga.
Do ówczesnej II ligi Ruch powrócił w sezonie 1996/1997, a prawdziwy sukces nastał chwilę później. Dzięki zwycięstwu na zapleczu ekstraklasy i zajęciu pierwszego miejsca klub awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej – premierowy i ostatni raz w swoich dziejach.
Liderem tamtej drużyny był Marian Janoszka, najsłynniejszy klubowy wychowanek, który po kilku latach spędzonych w innych zespołach (FSV Glückauf, GKS Katowice) powrócił w stare i dobrze znajome miejsce. „Ecik” był ulubieńcem trybun i już wtedy żywą legendą – wszyscy kojarzyli wąsatego napastnika.
Na przywitanie z ekstraklasą piłkarze Ruchu dostali fantastyczny prezent – mecz z silnym wtedy Widzewem Łódź, a swoją boiskową postawą wprawili w osłupienie piłkarską Polskę. Przy 10 100 zgromadzonych widzów pokonali łodzian 5:0 (bramki: Rafał Jarosz, Marian Janoszka 2, Józef Żymańczyk, Tomasz Fornalik), a skład wystawiony przez trenera Andrzeja Płatka tamtego dnia prezentował się następująco: Dariusz Klyta, Czesław Wrześniewski, Andrzej Wróblewski, Marek Szymiński, Wojciech Myszor, Tomasz Fornalik, Marian Janoszka, Grzegorz Bonk, Robert Sierka, Józef Żymańczyk i Rafał Jarosz.
Jako ciekawostkę przypomnijmy, że w meczu tym debiutował na stanowisku sędziego liniowego obecny szef Radomiaka Radom i ekspert Canal+, Sławomir Stempniewski.
– Jak to się stało, że Ruch Radzionków w przeszłości grał w ekstraklasie? Wiele kwestii się na to złożyło. Przede wszystkim to, że kluby działały na Śląsku w oparciu chociażby o kopalnie – co tyczyło się również Ruchu. Klub działał przy kopalni „Powstańców Śląskich”. Większe możliwości miała gmina Radzionków, a miasto stało się samodzielne. Była kopalnia, była grupa ludzi z prezesem Pawłem Bombą na czele, którzy nakładem finansowym i sportowym zrobili ten awans do ekstraklasy. W ten sposób Ruch zaliczył tam trzy sezony, dodatkowo w pierwszym z nich będąc najlepszym ze śląskich drużyn – sezon 1998/1999 skończyliśmy na szóstym miejscu. Tego już nikt nam nigdy nie zabierze i to zawsze w historii Ruchu Radzionków zostanie – występy w najwyższej klasie rozgrywkowej podsumował obecny prezes Ruchu, Marcin Wąsiak.
Co w klubie słychać dziś?
Po ekstraklasie w Radzionkowie nie ma już nawet śladu. Czas zaciera wszystkie tropy, a rzeczywistość Ruchu jest obecnie zupełnie inna.
Co dziś słychać w klubie? – pytamy. Prezes Marcin Wąsiak odpowiada: – Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Zmieniło się tak naprawdę wszystko. Jesteśmy od 2005 roku KS Ruch Radzionków, a nie GKS. Od lipca tego roku już nawet nie gramy na stadionie przy Narutowicza 11. Po 45 latach musieliśmy opuścić ten obiekt. Nawet herbem posługujemy się innym niż wtedy – wtedy tak naprawdę co stroje, to był inny herb. Oczywiście po kopalniach też już dawno ślad zaginął. Żadna nie wspiera Klubu. Jedynie, co się nie zmieniło, to Marek Zorzycki i Teresa Banasik – w klubie są od… prawie zawsze. Marek Zorzycki – wtedy masażysta, dzisiaj wiceprezes. Obecnie jako beniaminek gramy w III lidze. Naprawiamy finanse klubu po zapaści w 2012 roku, kiedy ze względu na problemy finansowe Ruch Radzionków został wycofany z I ligi i przez rok nie brał udziału w żadnych rozgrywkach. No i przygotowujemy się do obchodów 100-lecia klubu w przyszłym roku.
Śląsk to region specyficzny. Ciężka praca i dostatek przeplatają się tu z olbrzymimi kłopotami, które wyciągają swe macki po każdego – niezależnie od jego statusu. Dla Ruchu również nadeszły gorsze czasy, których epicentrum okazał się 2012 rok.
Kryzys i odbudowa Ruchu
Po spadku z ekstraklasy i kilku latach egzystencji na jej zapleczu doszło do momentu przeciążenia. Klub starał się radzić sobie jak mógł, by zachować się na powierzchni, jednak w konsekwencji braku funduszy i życia ponad stan doszło do eksplozji, która nastąpiła po zakończeniu sezonu 2011/2012.
– Krach 2012. Czym to było spowodowane? Były to kwestie, które się nawarstwiały w Ruchu. Najprościej powiedzieć można, że sytuacja, w której klub się wtedy znalazł, była pokłosiem kilku wcześniejszych lat związanych z awansami do I ligi i z graniem w niej. Możliwości finansowe wtedy nie były pierwszoligowe. Ówczesny prezes, Tomasz Baran, miał swoje pomysły, aspiracje i swoje pieniądze, które jednak się skończyły. W pewnym momencie graliśmy w tej lidze tak na „słowo honoru” – jak to się mówi. Nie mieliśmy środków na granie, ale graliśmy. Mieliśmy drużynę, która potrafi się utrzymać. W związku z powyższym nawarstwiły się różnego rodzaju zobowiązania kontraktowe i wiele innych: w stosunku do urzędu skarbowego, ZUS-u. Różnych podmiotów. W pewnej chwili było tego tak dużo, że spowodowało to bardzo duże obciążenia. Zajęcia kont, zajęcia komornicze; w wyniku wyroków w stosunku do zawodników zakaz transferów. Doszło do tego, że musieliśmy się wycofać z I ligi, gdyż nie było perspektyw grania w kolejnym sezonie. Prezes Baran już nie dysponował praktycznie żadnymi środkami i złożył swoją rezygnację. Klub został bez niczego, a w zasadzie nie bez niczego, tylko z dużymi długami. Cały dług sięgał wtedy kwoty 1 600 000 złotych. Spowodowało to, że nie mogliśmy dalej funkcjonować. Trzeba było wycofać drużynę z rozgrywek – mimo że utrzymaliśmy się w lidze – i podjąć się restrukturyzacji i odbudowy tego. Zostałem wtedy prezesem i postanowiłem z kilkoma osobami naprawić tę sytuację – mówi Marcin Wąsiak.
Bolesna historia, jakich w polskim futbolu wiele. Podejmowanie złych decyzji, życie na kredyt… My uważamy, że czasem lepiej spaść z wysoka i później z cennym doświadczeniem wrócić tam z powrotem, jednak powoli. Małe kroki, mniej boli, gdy upadniesz.
W Radzionkowie wychodzą z podobnego założenia i systematycznie odbudowują zburzone fundamenty. Nikt nie mówił, że będzie to łatwe, ale szczęśliwie dla „Cidrów” zajmują się tym odpowiedzialni ludzie, którzy naprawiają finanse i wskrzeszają piłkarską drużynę.
– W wyniku tych zaszłości przez jeden sezon w ogóle nie uczestniczyliśmy w rozgrywkach seniorów, nie mieliśmy pierwszej drużyny. Dopiero po roku zgłosiliśmy zespół do rozgrywek III ligi, bo takie przepisy i takie możliwości dawała nam uchwała PZPN-u. W skrócie, po wycofaniu wystartowaliśmy rok później, dwie ligi niżej – kontynuuje prezes.
Z długami w większości wyszliśmy na prostą. Najlepiej powiedzieć, że z tego 1 600 000 na ten moment zostało 160 000, czyli 10%. prezes Marcin Wąsiak
Piłkarze „Żółto-czarnych” występują obecnie na trzecioligowych boiskach, co jeśli weźmiemy pod uwagę wcześniejsze problemy – a to jeszcze nie wszystko – jest dobrym osiągnięciem. Poprawia się też stan klubowych finansów, maleją długi i jeśli wszystko będzie postępować w podobnym tempie, kibice w Radzionkowie mogą odetchnąć z ulgą.
– Z długami w większości wyszliśmy na prostą. Najlepiej powiedzieć, że z tego 1 600 000 na ten moment zostało 160 000, czyli 10%. Myślę, że potrzeba jeszcze około roku, żebyśmy w zupełności wszystko spłacili, żeby Ruch Radzionków był wolny właśnie od tych zobowiązań, które wtedy powstały – dopowiada prezes Wąsiak.
Koszmar z przeszłości i stan bezdomności
Problemy finansowe nie są jedynymi, z jakimi przyszło zmierzyć się nowemu klubowemu kierownictwu. Kilka lat po odbudowie zasłużonego klubu z szafy wypadł kolejny „trup” – w konsekwencji zaszłości Ruch stracił swój historyczny stadion przy ulicy Narutowicza 11 w Bytomiu-Stroszku.
Konsekwencją złej sytuacji ekonomicznej, która bądź co bądź zaczęła się w czasach największej sportowej prosperity, była upadłość GKS Ruch Radzionków. Jego następca, czyli KS Ruch Radzionków, dzierżawił stadion od komornika, ale jednocześnie obiekt cały czas wystawiony był na licytację. Sprzedać udało się go dopiero w 2015 roku bytomskiej firmie Bytaqua, która w jego miejscu zamierza postawić obiekty komercyjne lub mieszkalne. Klub dostał czas na wyprowadzkę i ta nastąpiła po zakończeniu minionego sezonu.
Zarządowi udało się szybko znaleźć nowe lokum – w Orzechu. Stadion miejscowego Sokoła nie był wyposażony tak jak ten przy Narutowicza, ale przekazano tam na przykład krzesełka ze zlicytowanego kompleksu czy całą konstrukcję trybuny VIP. Orzech nie jest jednak docelowym miejscem kotwiczenia Ruchu, który chce zostać w Radzionkowie.
Dzięki pomocy burmistrza Radzionkowa i Andrzeja Piecucha, sympatyka „Cidrów” oraz prezesa spółki „Ekopol”, udało się pozyskać tereny i zorganizować na nich Szkołę Mistrzostwa Sportowego, na której obiektach ma zadomowić się także Ruch. Stadion ma spełniać wymogi drugoligowe (trybuna o pojemności 1000 miejsc, trybuna VIP, trybuna dla gości czy podświetlenie i podgrzewanie).
– Problem ze stadionem odbił się szerokim echem. Firma „Bytaqua” przejęła teren, wykupując go od komornika. Z czego to się wzięło? Zaczęło się od GKS Ruch Radzionków, który w 2005 roku został przeznaczony do likwidacji. Jego majątkiem był stadion, który przejął właśnie komornik. Tylko że przez 12 lat nie potrafił tego upłynnić i sprzedać. Dopiero w pewnym momencie znalazła się firma, która skorzystała z jakiejś możliwości w urzędzie miejskim w Bytomiu. Przejęła ten teren, kupując go, i w związku z tym dała nam jakiś czas na funkcjonowanie, ale ten czas się skończył. W czerwcu 2018 musieliśmy opuścić obiekt przy Narutowicza i zostaliśmy bez stadionu. W rundzie jesiennej zbiegło się to z awansem do III ligi i musieliśmy ubiegać się o licencję. Warunkowo dostaliśmy zgodę na występowanie w meczach ligowych na boisku Sokoła Orzech. Obiekt może specjalnie nie spełnia wymogów trzecioligowych, ale warunkowo na tę jedną rundę go mamy. Natomiast wiosną 2019 prawdopodobnie – to już na ostatniej prostej – powstanie obiekt w Radzionkowie. Obiekt dedykowany Szkole Mistrzostwa Sportowego, ale będzie on spełniał wszelkie wymogi trzecioligowe i tam w tych rozgrywkach będziemy mogli wiosną już występować. W taki sposób sobie z tym poradziliśmy – prezes o sytuacji ze stadionem.
Boisko jest, ogrodzenie jest, budynek gospodarczy i toalety są, piłkochwyty są. Teraz oświetlenie i trybuna. pic.twitter.com/jPCvWhvbCb
— Marcin Wąsiak (@PrezesMarcin) October 14, 2018
Przyszłość i piłkarski narybek
W Ruchu myślą również o przyszłości. Przez wszystkie wcześniejsze kłopoty także grupom młodzieżowym „Żółto-czarnych” nie było łatwo. Wszystko zaczyna się jednak właściwie układać, a o rozwiązaniach szkoleniowych i pracy z młodzieżą mówi ponadto prezes Wąsiak:
– Krach w 2012 miał szerokie odbicie w tym, jak wyglądały grupy młodzieżowe. Były w fatalnym stanie z racji tego, że nie było na nie środków i trzeba je było odbudować od nowa. Między innymi dlatego w 2012 wyłączyliśmy grupy młodzieżowe z KS Ruch Radzionków i reaktywowaliśmy UKS Ruch Radzionków, czyli Uczniowski Klub Sportowy – przeszły tam wszystkie grupy młodzieżowe. Zrobiliśmy to po to, by mogły funkcjonować na zdrowych i przejrzystych zasadach. Mogły dzięki temu uzyskiwać dotacje, gdyż Ruch, będąc podmiotem zadłużonym z ciążącymi wyrokami, nie mógł ubiegać się o nie. Stąd Uczniowski Klub Sportowy Ruch Radzionków, który współpracuje oczywiście z KS-em. Klub musi posiadać grupy młodzieżowe do wymogów licencyjnych i nasza współpraca jest bardzo mocna. Obecnie wygląda to w ten sposób, że każdego roku najstarszy rocznik z UKS-u przechodzi do KS-u i gra w rozgrywkach jako KS, a wszyscy młodsi trenują w UKS. Od zeszłego roku funkcjonuje też Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Radzionkowie, do której uczęszcza część chłopaków z UKS-u i na co dzień trenuje – ze szkołą współpracujemy również bardzo mocno. Liczymy, że w najbliższym czasie ci zawodnicy będą wzmacniać pierwszą drużynę, a pierwsze efekty już widać. Ci najstarsi trenują z pierwszą drużyną i są do niej stopniowo wprowadzani. Myślę, że to kwestia najbliższego półrocza, gdy zaczną występować w pierwszej drużynie, a w ciągu najbliższych dwóch – czterech lat będą stanowili o sile tego zespołu.
Ciekawostka z wczorajszego meczu z Gwarkiem: oni zaczęli mecz 1 młodzieżowcem, my 5. I to mnie cieszy jeszcze bardziej :)
— Marcin Wąsiak (@PrezesMarcin) October 14, 2018
Zapytany o to, czy widzi w swoim klubie drugiego Mariana Janoszkę albo czy w Radzionkowie doczekają takiego w przyszłości, odpowiada: – To na pewno jest osoba, która była, jest i będzie zawsze kojarzona z Ruchem Radzionków. Słynny „Ecik” ma swoje miejsce i nikt mu już tego nie zabierze. A czy doczekamy się w przyszłości jeszcze takiego zawodnika? Myślę, że nie. Może wypuścimy w świat równie dobrego zawodnika, może nawet lepszego piłkarsko. Nigdy nie będzie jednak taką ikoną jak Janoszka, który spędził prawie całe życie w jednym klubie. Dzisiejszy piłkarski świat jest nieco inny. Dzisiaj zawodnicy szukają nowych wyzwań, lepszych możliwości, większych pieniędzy – bardzo trudno będzie, żeby ktoś taki się jeszcze pojawił.
Ruch Radzionków dziesięć lat później
Korzystając z okazji, trudno było nie zapytać sternika Ruchu, w jakim miejscu widzi swój klub za kolejnych dziesięć lat.
– Dzisiejszy sport i dzisiejsze kwestie finansowe są bardzo zmienne. Trudno przewidywać taki długi okres. Na pewno biorąc pod uwagę dzisiejsze możliwości – jeśli chodzi o miasto; o to, jak dzisiaj wygląda współpraca klubu z miastem – trudno oczekiwać nie wiadomo jakich efektów. Miasto też nie jest duże czy mające nie wiadomo jak duży budżet. Tutaj te środki przeznaczane przez miasto na Ruch są na tyle niskie, że trudno oczekiwać ogromnego wzrostu. Natomiast bardzo bym sobie życzył i chciał, żeby Ruch był silnym, dobrze poukładanym klubem trzecioligowym, stawiającym na młodzież i promującym ją; występującym na fajnym, nowym stadionie. Mam nadzieję, że ten obiekt, na który się przeniesiemy, teraz będzie tymczasowy, ale doczekamy się w końcu takiego z prawdziwego zdarzenia. Życzę sobie, że będziemy mogli funkcjonować na zdrowych zasadach finansowych i organizacyjnych, promować miasto i być przynajmniej mocną trzecioligową drużyną, z którą wszyscy się liczą i która nie musi się martwić o następny miesiąc czy o następny sezon.
Pozostaje życzyć powodzenia i trzymać kciuki!
Wszyscy pamiętamy Ecika to był grajek.
Kolejny super tekst na iGol. Warto Was czytać.
Mariaaaaaaan Ecikiikkkkk Janoszkaaaaaaaaaaaaaaaaa. Kot z wąsem :)
Kumaty ten prezes. Może coś z tego będzie.
Ten syn Janoszki jeszcze gra w Zagłębiu?
Tak
INO RUCH! gaz Ciderki
Świetny tekst. Szkoda Ruchu bo na jego występach w lidze się wychowałam. Mam nadzieję, że karta się odwróci i zobaczymy jeszcze Radzionków w wyższych ligach. Prezes jak widać wie czego chce i jakoś sobie radzi. To tylko dobrze świadczy. Po rozum do głowy powinien pójść inny Ruch ten z Chorzowa i uczyć się od sąsiada. Brawo. Więcej takiej treści. Uszanowanie i pozdrawiam wszystkie Cidry.
Cidry to jest potęga
Kibicuje w każdej klasie rozgrywek ale z tyłu głowy mam w pamięci gdy piłkarze mało zarabiali a na boisku zastawiali całe serce i zdtowie. Gdzie ludzie pokroju Myszora Wróblewskiego czy Ecika
Im zależało
Mam wrażenie że oni grali dla klubu kibiców a przy okazji za kasę i to niedużą
Ciekawe co Prezes wymyśli na 100 lat
Może mecz Naszych gwiazd
Jeżeli tak to idziemy cała rodzina
Te małe kluby z małych miast robią swoje. Ruch Radzionków, ROW, Wisłoka, Iglopol, Stał, Resovia. Trzymam kciuki i może kiedyś doczekam się w ekstraklasie.
RESOVIA to nie klub z małego miasta luzuj
Fajnie się czyta twoje teksty Kamil. Pozdro z Białego :D