Roman Vorobei: „Wszyscy wiedzą, że nasz cel to awans i tylko awans” (ROZMOWA)


Rozmawiamy z pomocnikiem Unii Tarnów

3 marca 2020 Roman Vorobei: „Wszyscy wiedzą, że nasz cel to awans i tylko awans” (ROZMOWA)
Mateusz Nytko / ZKS Unia Tarnów

Jak Unia Tarnów wygląda od środka? Czy grając w IV lidze, można czuć się piłkarzem pełną gębą? Rozmawiamy z zawodnikiem „Jaskółek”, 26-letnim pomocnikiem z Ukrainy, Romanem Vorobeiem!


Udostępnij na Udostępnij na

Slavia Mozyr, FK Makhtaaral, FK Inhulets, Polonia Przemyśl czy Unia Tarnów. Białoruś, Ukraina, Kazachstan, Polska… co łączy wszystkie te kluby i wszystkie wymienione kraje? Jedna osoba. Roman Vorobei, pomocnik tarnowskich „Jaskółek”, które są na dobrej drodze do wywalczenia awansu. 26-latek to postać bardzo ciekawa i zawodnik, który dobrze sobie radzi, grając w barwach lidera IV ligi małopolskiej, dlatego postanowiliśmy z nim porozmawiać. Zapraszamy na rozmowę!

***

Roman, jesteś już trochę w Polsce, powiedz, jak się tutaj czujesz?

Powiedzieć, że czuję się dobrze, to nie powiedzieć nic. Czuję się bardzo, bardzo dobrze. Jedna i myślę, że najważniejsza rzecz, jaką miałem do pokonania, to bariera językowa. Udało mi się ją pokonać i to pozwala mi się czuć prawie jak w domu.

Czyli rozumiem: zadomowiłeś się już na stałe?

Czy zadomowiłem się na stałe? Chciałem, by moje życie było całkowicie związane z piłką. Wszystko idzie w dobrym kierunku i jeśli rozwój mojej przygody będzie tutaj postępował, to raczej zostanę tu na zawsze (śmiech).

Jednym słowem podoba się?

Tak, podoba (śmiech).

Muszę zapytać… spotkały Cię jakieś nieprzyjemne sytuacje? Związane na przykład z Twoim pochodzeniem?

Coś się zdarzało, ale szkoda o tym wspominać. Wolę skupiać się na pozytywnych sprawach. Lubię wszystkie kraje… Udało mi się pograć – oprócz Polski – w Kazachstanie, Azerbejdżanie, Rosji, na Białorusi… No i na Ukrainie, ma się rozumieć. W każdym z tych państw są naturalnie ludzie, którzy mogą mieć „coś” do mojego kraju, jego kultury… tak jest wszędzie, każdy naród spotyka się ze stereotypami czy zdarza się, że jest szufladkowany.

Masz jakiś pomysł, z czego to może wynikać?

Wydaje mi się, że jest za dużo przekłamania, pokazywania w złym świetle, a przecież te negatywne sprawy to odsetek. Ze swojej strony zawsze staram się przekazywać innym, jaka Ukraina jest piękna, ma swoją bogatą kulturę, fajne jedzenie i piękne kobiety… I zobacz, dokładnie to samo można powiedzieć o Polsce. 

Szczególnie to o kobietach? (Śmiech)

Też, ale widzę, że Polska jest takim samym krajem. Bardzo fajnym w dodatku, tak jak Polacy.

Chciałbyś tutaj zostać?

Niewykluczone, że kiedyś dostanę polski paszport. Nie wiem, w przyszłości się okaże, ale podkreślam: te dwie kultury i kraje będą w moim sercu już zawsze.

Zwiedziłeś kilka lig. Można powiedzieć, że jesteś piłkarskim obieżyświatem?

Takie jest życie piłkarskie. Nigdy nie bałem się odległości, trudności czy rozstań z rodziną. Nie zniechęcało mnie 5000 km od domu albo wyjazdy na mecz w Kazachstanie autobusem po 35 godzin. Wszystko, co robię w swoim życiu, jest poświęcone piłce nożnej, bo dla mnie ona była i zawsze będzie czymś więcej niż tylko sportem. To mój sposób życia.

Wróćmy do meritum i porozmawiajmy o piłce. Miałeś jakieś obawy związane z przyjściem do Polonii Przemyśl?

Nie miałem obaw. Przychodziłem z wyższej ligi. Oczywiście zastanawiałem się, czy uda się w niej kontynuować mój rozwój piłkarski i szczerze, nie jest tak źle. Jest bardzo dobrze.

Czujesz się piłkarzem pełną gębą?

W Polonii Przemyśl była walka o awans. Mając takich trenerów jak Paweł Załoga, Mariusz Sawa, Grzegorz Opaliński, Krzysztof Letocha, Piotrek Cisek i Władysław Andruszewski, już dwa lata temu mogłem czuć się piłkarzem. Nawet w czwartej lidze, bo miałem świetne warunki. Dobre podejście do treningów, przygotowania, zajęcia taktyczne… Zawsze chcę iść wyżej i mocno pracuję, żeby osiągnąć ten cel.

Zatem Twoje życie to tylko piłka czy masz czas na coś innego?

Dużo czasu poświęcam dzieciakom – daje korepetycje – zajmuję się angielskim bo z wykształcenia jestem nauczycielem tego języka. Chcę teraz zająć się również trenowaniem, ponieważ dostałem licencję trenerską po złożonym egzaminie w Polskim Związku Piłki Nożnej.

Teraz Waszym celem w Tarnowie jest również awans. Jak do tego podchodzisz?

Chyba wszyscy wiedzą, że nasz cel to awans i tylko awans. Podchodzę do tego z dużą odpowiedzialnością, ponieważ przychodziłem tutaj, żeby razem z chłopakami wywalczyć właśnie ten cel. Nastawienie trenera, zarządu i nas – całej drużyny – jest skierowane na to maksymalnie.

Powiedz, jak Unia prezentuje się według Ciebie od środka?

Tu na początku muszę podziękować prezesowi Arturowi Sklarzowi, bo Unia to bardzo stabilny klub. Czujemy to cały czas, co jest bardzo ważnym elementem w piłce. Mając stabilność w klubie, możesz spokojnie skupiać się tylko na grze i na zadaniachw lidze. W Unii drzemie duży potencjał i mam nadzieję, że uda się powrócić do wyższych lig.

Czujesz na sobie presję z tym związaną?

Jak stawiasz sobie cel, to nic nie powinno ci przeszkadzać, żeby do niego dążyć. Wiadomo jednak, że zawsze trzymasz w głowie to, żeby osiągnąć ten cel dla siebie, dla klubu czy dla naszych kibiców. 

Ciekawi mnie poziom lig na Ukrainie, szczególnie tych niższych. Mógłbyś to jakoś porównać?

Jeśli chodzi Ci o poziom gry, to może kilka lat temu była mniejsza różnica. Jeżeli miałbym porównać naszą na przykład drugą ligę na tle tych niższych tutaj, to oczywiście, że poziom wyższy jest tam. Teraz do tej wspomnianej przychodzi dużo piłkarzy z Premier Liha, wszystkie drużyny mają obozy za granicą i dzięki temu poziom piłki bardzo wzrósł. Mój brat gra w w jednej z drużyn, która walczy o ekstraklasę, tak że mam pewne info (śmiech).

A jak według Ciebie można porównać kluby polskie i ukraińskie?

Zależy, co z czym porównywać. Niższe ligi polskie i te wyższe ukraińskie – wiadomo – nie ma co porównywać, a jeśli chodzi o same wyższe ligi, to w Polsce jest więcej stabilnych i równych klubów. 

Mógłbyś opowiedzieć jakąś anegdotę związaną z Twoimi wojażami? Pewnie trochę ich było.

Ooo… Różnych historii to nie brakuje. Przez tyle lat miałem różne przygody. Podróżując, spotykasz dużo ciekawych ludzi czy sutuacji. Jakaś jedna? Taka nieprzyjemna, ale na szczęście skończyła się dla mnie dobrze, wyszedłem wtedy bez szwanku. Grałem w 1. lidze Ukrainy, na przedmeczowym treningu trener ogłosił skład… Wiedziałem, że jutro gram, ale dostałem na tym treningu kontuzji. Byłem smutny, bo to był dla mnie bardzo ważny mecz, choć ostatecznie nawet na niego nie pojechałem. Jak okazało się później, że mecz został sprzedany, podziękowałem Bogu, że tak wszystko wyszło. Wcale o tym nie wiedziałem…

Miałeś jakieś nieprzyjemności?

Afera była na całą Ukrainę. Wezwanie do sądu piłkarskiego, musiałem składać wyjaśnienia i się tłumaczyć. Dla mnie dobrze się skończyło, bo ani o tym nie wiedziałem, ani nie brałem w tym żadnego udziału.

To może coś przyjemniejszego. W Tarnowie macie oddanych kibiców. Jak ich oceniasz?

Jeśli chodzi o kibiców, dla mnie to jest osobliwy temat… W Tarnowie potrafią tworzyć niesamowitą atmosferę na meczach. W derbach z Tarnovią, gdzie udało się zwyciężyć i strzelić, to było niesamowite… Ogromne wparcie z ich strony. Oni są integralną częścią naszego zespołu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze