Robert Makarewicz: Perspektywy są obiecujące, coraz więcej zawodniczek jest szkolonych w naszym kraju (WYWIAD)


Rozmawiamy z trenerem żeńskiej drużyny Górnika Łęczna

14 maja 2021 Robert Makarewicz: Perspektywy są obiecujące, coraz więcej zawodniczek jest szkolonych w naszym kraju (WYWIAD)
GKS Górnik Łęczna

Robert Makarewicz trenerem kobiecej drużyny Górnika Łęczna został dokładnie 15 kwietnia 2021 roku i pod jego wodzą udało się odbudować zespół po serii niepowodzeń. Jak szkoleniowiec postrzega żeński futbol w Polsce? Czy liga w naszym kraju może równać się z tymi najlepszymi? Jak na zawodniczki wpłynęły występy w Lidze Mistrzyń? Zapraszamy na rozmowę.


Udostępnij na Udostępnij na

W futbolu widział już wiele. Pracował między innymi w Polskim Związku Piłki Nożnej, Lewarcie Lubartów czy Wiśle Puławy, a obecnie prowadzi jedną z najlepszych kobiecych drużyn w naszym kraju: Górnik Łęczna. Robert Makarewicz, bo o nim mowa, ze swoimi piłkarkami poczynił spory postęp, wyciągając je z dołka i włączając się do walki o medal mistrzostw kraju. Jak trener postrzega żeńskie piłkarstwo? Jakie perspektywy rozwoju widzi? Jak charakteryzuje ekstraligę? Dowiecie się poniżej.

***

Na początek chciałem zapytać, jaka jest specyfika pracy z kobietami? Żeńska szatnia mocno różni się od tej męskiej?

Specyfika pracy z kobietami wymaga od trenera stałego podejścia psychologiczno-socjologicznego oraz ciągłej empatii, wcielania się w różne role i życie sportowe oraz pozasportowe zawodniczek, co ma kolosalny wpływ na funkcjonowanie zespołu.

W porównaniu z mężczyznami kobiety reagują bardzo spontanicznie i szczerze, podczas gdy faceci często ukrywają i tłumią emocje. Męska szatnia również nie lubi „inności”, większe odstępstwa od reguły nie przechodzą, kobiety są pod tym względem bardziej tolerancyjne.

Rozumiem. Chcę też zapytać, co sądzi Pan o poziomie kobiecego piłkarstwa w Polsce? Różnica między ekstraligą a tymi topowymi w Europie jest kolosalna, czy aż tak źle to nie wygląda?

Różnica między ekstraligą a Top 5 Europy jest duża, ale tylko jeśli pod uwagę weźmiemy po trzy czołowe drużyny z każdego z tych krajów. Reszta jest w zasięgu naszych najlepszych zespołów. Dysproporcje biorą się z dużo wcześniejszej (15–20 lat wstecz) profesjonalizacji tych lig (wzorce z piłki męskiej). W Polsce dopiero od kilku lat, głównie za kadencji prezesa Bońka, federacja mocno angażuje się w rozwój piłki żeńskiej, co sprawia, że ta dyscyplina dużo zyskuje, a liczba trenujących młodych adeptek stale rośnie i ma wymierny wpływ na jakość naszej ligi. I co się z tym wiąże: pogoni za najlepszymi.

Jakie zatem mamy w Polsce perspektywy na rozwój kobiecej piłki?

Perspektywy są obiecujące, coraz więcej zawodniczek jest szkolonych w naszym kraju (ok. 30 tysięcy) i chociaż to wciąż mało na tle innych państw, na przykład naszych zachodnich sąsiadów, czy na tle mężczyzn (kilka milionów), to widzimy, w którym kierunku to powinno podążać. Akceptacja piłki nożnej kobiecej ze strony rodziców, samorządów czy sponsorów również przyczyniła się do zrobienia kolosalnego kroku do przodu i zmiany negatywnych stereotypów, które odchodzą do lamusa. Sam odbieram sporo telefonów od osób zainteresowanych szkoleniem kobiet na różnym poziomie i w rożnym wieku. Dostrzegam, że popularność tej odmiany stale rośnie.

Miał Pan okazje koordynować Akademię Młodych Orłów. Widać postęp w szkoleniu dziewcząt i można je przyrównywać do poziomu chłopców?

Brałem udział w wielu szkoleniach poświęconych piłce kobiecej, w których byłem prowadzącym i edukatorem zawodniczek, trenerów, nauczycieli i rodziców. Poprzez inicjatywy AMO mamy w Polsce olbrzymi przegląd najlepszych zawodniczek, naprawdę trudno, żeby jakiś talent pozostał niezauważony. Trenerzy/trenerki są chłonni wiedzy i stale się doskonalą, baza szkoleniowa w każdym województwie poprawia się regularnie i wygląda – jeśli nie bardzo dobrze – to conajmniej dobrze.

Największe deficyty są w ludziach: trenerach, działaczach, dyrektorach, prezesach, bo ich wciąż jest zbyt mało. Tu mam na myśli tych funkcjonujących w wysokich standardach, ale to też ulega systematycznej poprawie.

Porównując popularność naszej dyscypliny do chłopców, to jest znacznie niższa, a co za tym idzie – na najniższym szczeblu pracują tylko pasjonaci, często będący nauczycielami, społecznikami i z tego biorą się różne niedobory. Całe szczęście, że liczba ośrodków szkolących systematycznie dziewczynki stale się powiększa i to napawa optymizmem, bo dla przykładu w takim województwie lubelskim dziesięć lat temu mieliśmy trzy, może cztery kluby prowadzące szkolenie od skrzata do juniorki, a obecnie takich ośrodków jest – jak wynika z moich wyliczeń – około 10-12, więc progres widać gołym okiem. To cieszy, ale trzeba mieć świadomość, że nasz potencjał jest cztero-, pięciokrotnie wyższy.

Co według Pana ma wpływ na popularność piłki nożnej wśród dziewcząt i co można zrobić, aby tę dyscyplinę popularyzować jeszcze bardziej?

Należy bezwzględnie propagować wolność i niezależność kobiet do wyboru sportu, w którym mogą się realizować. Odłożyć na strych stereotypy typu „baby do gotowania”, bo te czasy już minęły bezpowrotnie. Piłka nożna kobiet ma swoją specyfikę i nie należy jej równać z męską, kobiety angażują się w futbol maksymalnie i należy im się za to wielki szacunek oraz odpowiedni poziom wynagradzania – oczywiście adekwatny do poziomu marketingowego. Transmisje TV, artykuły na portalach i ogólna akceptacja środowiska medialno-sponsoringowego powinny iść także w kierunku lobbowania tego produktu, który w opinii wielu nowych widzów/fanów nie jest mniej atrakcyjny od tego w męskim wydaniu.

Nie uważa Pan, że piłka nożna w żeńskim wydaniu jest często marginalizowana przez środowisko?

W niektórych ośrodkach jest marginalizowana, szczególnie mam tu na myśli największe polskie miasta i kluby, w których w większości futbol kobiet nie istnieje, a male ośrodki jak Łęczna, Jelna, próbują to nadrabiać. Wiemy, że duże centra to o wiele większe możliwości. Niemniej jednak odbiór piłki żeńskiej nabiera stale pozytywnego odzewu.

A jak ogólnie scharakteryzowałby Pan ekstraligę?

Ekstraliga jest ligą trzech prędkości: cztery zespoły, które walczą o mistrza, cztery zespoły ambitnych i coraz mocniejszych oraz cztery walczące o zachowanie ligowego bytu.

Widzi Pan w tej lidze zawodniczki z potencjałem takim jak Kasia Kiedrzynek, Ewa Pajor czy Weronika Zawistowska (na myśli mam takie, które mogą wskoczyć na jeszcze wyższy poziom)?

Oprócz wymienionych są również w różnych ligach byłe piłkarki Górnika: Grabowska, Matysik, Balcerzak, Grzywińska i inne, które są ambasadorkami mojego klubu i pokazują, jak można się wybić i doskonalić poprzez grę dla zespołu z Łęcznej. W ekstralidze liczba zawodniczek z potencjałem na „International Level” stale wzrasta i ja obecnie takich piłkarek widzę cztery. Takich, które z powodzeniem radziłyby sobie w czołowych ligach. Nie mogą tylko mieć kompleksów i szukać wymówek, bo grając na wysokim poziomie kilka lat czy w reprezentacji Polski, osobiście wolałbym, aby grały w czołowych polskich zespołach aniżeli szły do średniaków lub słabeuszy z Top 5, bo uważam, że poziom tych słabszych klubów – poza wypłatą w euro – znacząco nie odbiega od najlepszych u nas. Zyskałaby na pewno na tym ekstraliga, która przyciągnęłaby więcej sponsorów i widzów na trybuny.

O Górnika tez muszę zapytać, bo wydaje się, że ten sezon jest małym rozczarowaniem. Zawodniczki z Sosnowca są tak mocne, czy to drugie miejsce to tylko mały wypadek przy pracy?

Sosnowiec pokazał w meczach z Łęczną, że w tym sezonie znalazł receptę na Górnika, zawodniczki są dodatkowo w każdym spotkaniu mocno zaangażowane (w porównaniu z innymi meczami ligowymi). Wpływ na to zapewne ma fakt, że sześć zawodniczek w poprzednich latach reprezentowało barwy naszego klubu. My walczymy o podium. Przypomnę, że zaczynaliśmy rundę od piątego miejsca. Gdy obejmowałem zespół, byliśmy na czwartym, później udało się wypracować serię zwycięstw, która wciąż gwarantuje nam walkę o najwyższe cele. Na pewno każdy w klubie liczył na więcej, ale strata punktowa i mentalna z jesieni była duża i pracujemy głównie nad tym, aby ją zniwelować. Nie można zapominać też o innych zespołach mających apetyty na TOP 3.

Myśli Pan, że na Waszej postawie w lidze mogła odbić się rywalizacja w Lidze Mistrzyń?

Rywalizacja w LM sprawiła, że zarówno klub, jak i zawodniczki się dodatkowo rozwinęły i jest to wartość bezcenna. Zobaczyć od środka, jak funkcjonują zespoły ze ścisłej światowej czołówki i jakie wartości są do nadrobienia zarówno w sferze organizacyjnej/logistycznej/techniczno-taktycznej, jak i typowo szkoleniowej. Wiadomo, że dużo zależy od czynników materialnych, ale my jako klub, sztab musimy również dużo od siebie wymagać i dążyć do tego, żeby do tych szczytów dochodzić.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze