Robert Gumny i jego pół roku w Niemczech – ocena z pomocą zza Odry


Jego gra przez polskich ekspertów jest recenzowana surowo, a jak to widzą w samym Augsburgu?

21 marca 2021 Robert Gumny i jego pół roku w Niemczech – ocena z pomocą zza Odry

Minęło już pół roku od przybycia Polaka do drużyny z Augsburga. Robert Gumny powoli buduje swoją pozycję w niemieckim klubie. Dokonuje tego mozolnie, ale czy skutecznie? W Polsce toczy się dyskusja, że nie wykorzystuje w pełni swojego talentu. Są eksperci, którzy zarzucają mu pasywność. Jednak czy to prawda? Postanowiłem sprawdzić to w samym Augsburgu, a pomógł mi w tym Thomas Scharnagl – lokalny dziennikarz, zajmujący się na co dzień tym klubem.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy Robert Gumny zamieniał Lecha Poznań na Augsburg w Polsce panowało przekonanie, że szybko podbije Bundesligę. Przecież w kraju nad Wisłą utalentowany boczny obrońca słynął z ciągu na bramkę rywala. Jego wejścia ofensywne były jednym z głównych atutów gry klubu ze stolicy Wielkopolski. Minęło pół roku i polscy eksperci postanowili ocenić piłkarza poprzez własne obserwacje i to, co piszą dzienniki nadające ton w niemieckiej prasie. Jednak czy faktycznie jest aż tak mizernie, jak pisze się w naszym kraju? Jako iGol – sprawdzamy.

Trudne początki

Choć Robert Gumny gra dość regularnie w drużynie, to nie zawsze jest pierwszym wyborem. Na 19 meczów, które rozegrał w nowych barwach, tylko pięć przyniosło pełny wymiar czasu. Równo połowę tych gier rozpoczynał w podstawowej jedenastce Heiko Herrlicha. Warto podkreślić, że w tych występach brakuje czegoś, co można wyróżnić – chyba że na taką możliwość zaliczymy żółtą kartkę, którą otrzymywał trzykrotnie. Innych cyferek nie jesteśmy w stanie podać, bo ich nie ma. Były zawodnik Lecha Poznań nie asystuje, nie strzela.

To wszystko doprowadziło do sytuacji, że kiedy złapał kontuzję Raphael Framberger, Gumny nie dostał prawdziwej szansy gry w podstawowej jedenastce. Jego rywal spędzał czas w gabinetach lekarskich, a niemiecki szkoleniowiec cofnął na pozycję obrońcy Daniela Caligiuriego — nominalnego skrzydłowego – albo przekwalifikowywał Reeca Oxforda ze środkowego defensora na bocznego. Polak zaś dostawał szansę gry przeważnie z ławki.

Promykiem nadziei może być ostatni wygrany mecz z pogrążoną w kryzysie drużyną z Gladbach. Choć w Polsce ocena tego spotkania była pozytywna, to niemieckie media oceniły ten występ w sposób co najmniej letni. Oto ona:

3,5 – zastąpił piłkarza, który borykał się z problemami z przywodzicielem i sobie nie poradził. Po raz kolejny dostał szansę, po raz kolejny pokazał problemy z dostosowaniem się do nowej pozycji. Wyglądał kiepsko w pojedynkach – napisał „Augsburger Allgemeine”

Jednak występ Polaka docenili kibice drużyny, wybierając go na zawodnika meczu. Warto też podkreślić, że Gumny nie grał na swojej nominalnej pozycji, bo na lewej stronie.

Bok obrony z przechyłem na prawo

Wydaje się, że mimo trudnego początku w drużynie szkoleniowiec augsburskiego klubu dalej wierzy w Polaka. Powinna o tym nam mówić mimo wszystko częstotliwość korzystania z jego usług. Jak zauważa nasz ekspert, Thomas Scharnagl z a.tv, Robert Gumny będzie grał po bokach obrony i to raczej po prawej stronie niż lewej. Nie będzie dokładania mu nowych pozycji na boisku:

Na początku w Augsburgu został ustawiony jako prawy obrońca w formacji 4-3-2-1 lub 5-2-2-1. W dwóch meczach zagrał jako lewy obrońca, ostatni raz przeciwko Mönchengladbach w zeszły piątek wieczorem. W pierwszym składzie wystąpił cztery razy jako prawy obrońca i dwukrotnie z konieczności jako lewy. Resztę swoich występów odnotował z ławki, po prawej stronie defensywy. Jak się wydaje, trener daje mu szansę na poprawę gry po obu stronach boiska, ale docelowo to prawy obrońca – mówi nam redaktor miejscowej telewizji.

To wszystko powinno sugerować polskiemu kibicowi, że Robert Gumny dalej jest poważnie traktowany zarówno przez sztab szkoleniowy, jak i władze klubu. Mało osób sobie z tego zdaje sprawę, ale były zawodnik Lecha Poznań jest drugim najdroższym zakupem w letnim okienku transferowym miejscowego klubu. Dlatego pojawiające się głosy w polskich mediach, że zawodnik Augsburga pojawił się w styczniu na „rozmowie motywacyjnej” z władzami drużyny, mogły oznaczać nie tyle brak wiary w umiejętności Polaka, ile chęci wykrzesania jeszcze większej energii do pracy. W końcu pracodawca ma prawo wymagać.

Również z uspokojeniem na ten fakt patrzy nasz ekspert i sam mówi, że:

Gumnego perspektywa w klubie jest całkiem dobra. W trudnej lidze zbiera minuty i naprawdę dobrze się rozwija. Moim zdaniem klub ufa jego umiejętnościom i chce utrzymać go w składzie na kolejny sezon.

Technika nie nadrobi mentalności i siły?

Aby jednak w życiu nie zrobiło się zbyt pięknie, to są rzeczy, nad którymi każdy z nas musi pracować. W przypadku Gumnego jest to fizyczność i chyba podejście do swojej pracy. W większości opinii dziennikarzy sportowych właśnie to jest do poprawy.

Oglądając mecze niemieckiej drużyny, można często dojść do wniosku, że jest to zawodnik, który nie lubi się… pobrudzić na boisku. Wystarczy odbić piłeczkę w inną stronę i spojrzeć na Bartosza Białka z Wolfsburga. Ja mam świadomość, że są to inne pozycje, ale liczba minut tych dwóch piłkarzy na boisku to przepaść. Jednak gdy już Białek dostaje szansę to gryzie trawę. Robi wszystko, by udowodnić trenerowi, że to on, a nie gwiazda „Wilków”Weghorst, powinien grać w pierwszym składzie. Robert Gumny gra zaś wszystko bezpiecznie, nie ma swobody. Wygląda na zawodnika, który nie umie podjąć ryzyka. Gra na tak zwane alibi.

Porównanie z Frambergiem, kto wypada lepiej?

Idąc dalej, bezpośredni konkurent, Raphael Framberg, brak techniki w porównaniu z Polakiem nadrabia właśnie ambicją, zadziornością i to pomimo notorycznego przesiadywania w gabinetach lekarskich. Dlatego ściągnęli utalentowanego bocznego obrońcę, jakim jest Robert Gumny. Działacze klubu wyszli z założenia, że tak zdolny zawodnik może być sprzedany z kilkukrotnym zyskiem. Jednak na ten moment to wyrobnik augsburskiej akademii jest pierwszym wyborem ze względu na swój charakter i siłę fizyczną.

Nasz ekspert, który w lokalnej telewizji zajmuje się Augsburgiem na co dzień, również ma podobne odczucia:

Myślę, że jest technicznie dobrze wykształconym graczem, co pokazuje coraz bardziej w swojej grze. Podania są dobre, dośrodkowanie też całkiem niezłe, jego tempo gry mogłoby być duże, gdyby drużyna miała więcej prób ofensywnych podczas meczu. Myślę, że musi poprawić swoje możliwości fizyczne i wystarczy mu trochę czasu w lidze, żeby zebrać doświadczenie na wysokim poziomie.

Trzeba spłacać kredyt zaufania

Taką radę wypadałoby dać być może w przyszłości podporze naszej reprezentacji. Bo przecież wielu naszych piłkarzy weryfikował już zachód. Jeżeli się pogubi, może skończyć jak Bartosz Kapustka, do którego po powołaniach Paulo Sousy można przylepić łatkę wspaniałego na polską ligę, a słabego na piłkarski zachód. Być może właśnie to zdecydowało, że i Gumny nie dostał powołania. Zagubił się w realiach, w których przechodzi przyspieszony kurs piłkarskiego dojrzewania. Bo czym innym jest bycie gwiazdą ekstraklasy w porównaniu z grą w poważnych piłkarskich rozgrywkach, jakimi jest Bundesliga.

Warto podkreślić fakt, że decyzja o transferze do Augsburga była przez ten klub przemyślana, o czym wspomina nasz rozmówca. Podkreśla on, że tutaj zarówno władze klubu, jak i sztab szkoleniowy chciały Polaka w swoim zespole:

W tym przypadku na pewno zaangażowani byli trener i dyrektor zarządzający (Stefan Reuter)

Jednak nie musi to oznaczać ciągłego pobłażania, skoro przegrywa z kimś piłkarsko słabszym rywalizacje o miejsce w podstawowym składzie. W Niemczech mają świadomość, za sprawą chociażby Roberta Lewandowskiego czy Łukasza Piszczka, że musi upłynąć trochę czasu, aby w pełni ukazać swój talent. Tylko że to nie może trwać wieczność. W tym klubie, któremu nie grozi w najbliższym czasie spadek oraz walka o mistrzostwo kraju, dostanie szansę zbudowania swojej pozycji w lidze pod warunkiem, że jak wyżej wymieniona dwójka będzie robił systematyczne postępy oraz pokazywał odpowiedni charakter. Nikt nie skreśli go po przeciętnej połowie sezonu, ale nikogo też nie przekona, aby nie ściągać następnych w jego miejsce.

Weź przykład z Gikiewicza

Robert Gumny na starcie dostał jeszcze jeden atut, kiedy wyjeżdżał z Polski. Oprócz niego mało było takich, których przychodziło do klubu, w którym… inny Polak jest liderem zespołu, właściwie mówiąc kolokwialnie, trzyma szatnie za pysk. Bo jak można powiedzieć o obcokrajowcu, który może stanąć przed mediami i mówić, że nie rozumie postawy kolegów, którzy po przegranym meczu w słabym stylu umieją schodzić z uśmiechem na twarzy.

Mając takiego kogoś, kto ma renomę nie tylko w Augsburgu, ale i całych Niemczech (wcześniejsze występy w Unionie), powinny w głowie młodego rodaka zapalić się lampki – może trzeba z nim pogadać? Skoro ludzie go cenią i słuchają, to jakoś to osiągnął. Z pewnością jakby prześledził karierę bramkarza swojej drużyny, odkryje, że była to tylko ciężka praca, praca i jeszcze raz praca. Tylko tak możesz osiągnąć sukces.

Dlatego nie ma co użalać się nad Robertem Gumnym i nie ma co panikować. Być może i przechodzi trudne chwile, jednak klub próbuje go ciągnąć za uszy. Jeśli tylko wykaże chęć do pracy, za następne pół roku możemy o nim już mówić, jak w przypadku Gikiewicza, o jednym z najlepszych fachowców na swojej pozycji w lidze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze