Sezon Bundesligi ruszył już pełną parą, a wszystkie zespoły mają wstępnie pojęcie o tym, jak może wyglądać rozkład sił w tym sezonie. Doświadczyliśmy już mnóstwo emocji boiskowych, ale również pojawiły się pierwsze zgrzyty w obszarze relacji międzyludzkich. Z takim dylematem musi się zmierzyć Bayern Monachium, który wysoko pokonał Bayer Leverkusen w trzeciej kolejce ligi niemieckiej. Paradoksalnie nikt się nie spodziewał, że tak pewnie wygrany mecz...wywoła taką dyskusję w mediach.
„Bohaterami” komentarzy w trakcie spotkania byli przede wszystkim Arjen Robben i Robert Lewandowski. Nie od dziś mówi się, że między Holendrem a Polakiem iskrzy i nie wyczuwa się chemii w ich wspólnej grze. Szczególnie polskie media chętnie odnoszą się do sytuacji Lewego w Bayernie i jego gry z Robbenem. Jednak dla kogoś, kto na bieżąco śledzi poczynania rekordowego mistrza Niemiec, taka sytuacja jest najzwyczajniej w świecie przesadzona i rozdmuchana.
Wiadomym jest, że 31-letni kapitan reprezentacji Holandii jest indywidualistą i to jest jego cechą rozpoznawczą. Konsekwencji takiego stylu nie trzeba szukać daleko – 74 goli w 130 meczach Bundesligi. To są statystyki bardzo imponujące dla zawodnika, którego nominalną pozycją jest prawe skrzydło boiska. Żeby obalić mit, że Robben nigdy nie podaje piłki, można rzucić statystyką 45 dogranych asyst w dotychczas rozegranych przez niego spotkaniach ligowych w Niemczech. Zdziwieni?
Nie tylko Lewandowski zaszedł za skórę chimerycznemu Holendrowi. W pomeczowym wywiadzie oberwało się nowemu piłkarzowi Bayernu. Chodzi oczywiście o Douglasa Costę. Brazylijczyk jest na fali wznoszącej i z każdym meczem zaskarbia sobie coraz więcej fanów. W meczu z Bayerem ponownie siał postrach w bocznych sektorach boiska, ale Robbenowi nie spodobało się szczególnie jedno zagranie błyskotliwego Costy.
Holender otwarcie skrytykował Brazylijczyka i zaznaczył, że rywalom należy się szacunek przy prowadzeniu 3:0. Doradził młodszemu koledze większą ostrożność przy wykorzystywaniu swoich umiejętności. Na odpowiedź Costy nie trzeba było długo czekać, zapowiedział on, że przy najbliższej okazji…nie zawaha się przedryblować rywala w taki sam sposób. Sprawa ta wydaje się być zwyczajna, jednak zyskała na rozgłosie tylko dlatego, że Robben nie potrafił trzymać języka za zębami podczas wywiadu.
Wiadomo bowiem, że takie rozmowy odbywają się w szatni z dala od mediów, które takie sytuacje wykorzystują bez mrugnięcia okiem, zapewniając sobie wzrost sprzedaży artykułami na pierwszych stronach gazet. Jednak czy ktoś się zastanawiał, jaki jest powód takiego bezmyślnego zachowania Holendra?
Mam na to swoją teorię. Każdy chce być w takim klubie jak Bayern zauważany, każdy chce być w centrum uwagi i stanowić o sile zespołu. O Robbenie możemy powiedzieć w tym momencie wszystko, ale na pewno nie to, że jest siłą napedową drużyny. Arjen jest po ludzku zazdrosny o doskonałą i nieosiągalną w tej chwili dla niego formę, jaką prezentuje Costa. To dla niego zaskoczenie, że to nie on jest na ustach kibiców po końcowym gwizdku, i to nie on decyduje o końcowym wyniku.
Robben bez formy i z urażoną dumą? Jest to równoznaczne z lekkim koszmarkiem dla kolegów w drużynie. Dlatego żaden z zawodników Bayernu nie sprzeciwiał się, gdy Holender „zażyczył” sobie wykonania rzutu karnego przeciwko Leverkusen, mimo że na boisku przebywał Muller, który pewnie wykorzystał pierwszą jedenastkę.
Na jedenastym metrze piłkę ustawił więc Robben i nie pomylił się, ale nie obyło się bez teorii spiskowych, jakoby miał on nie dopuścić kolegów do piłki. Ile jest w tym prawdy? Nie ma to znaczenia.
Robbena trzeba zaakceptować w takiej postaci, bo to jest zawodnik, który ma bezkompromisowy styl gry. Dziesięć razy będzie próbował obejść rywala jednym zwodem i za każdym straci piłkę, ale przy jedenastej próbie zgubi krycie i zdobędzie zwycięską bramkę, a w następnym spotkaniu dogra asystę.
Holender gra z zasadą: kupuj mnie takiego jakim jestem albo zostaw mnie w spokoju. Z perspektywy czasu, warto przetrwać taki okres niemocy doświadczonego skrzydłowego, bo przez dwa mecze pomacha rękami, trochę przesadzi z dryblingami i nie zauważy lepiej ustawionych rywali, ale jak złapie formę, to zapewne Robert Lewandowski nie będzie musiał się martwić o dokładne dogrania i piękne asysty ze strony Robbena. A żaden dziennikarz nie odważy się nawet pisnąć słówka o egoizmie Holendra i jego rzekomym konflikcie z Polakiem.
Można więc uspokoić kibiców poczynań Lewandowskiego i ostrzec, żeby nie sugerowali się nagłówkami portali internetowych, które informują o wielkim konflikcie na linii Lewy – Robben, bo takowego nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie.
Guardiola nie pozwoli sobie na zgrzyty w drużynie, a obaj piłkarze są za mądrzy, żeby bawić się w takie dziecinne gierki. Sytuacji, w której jeden nie poda drugiemu piłki podczas meczu będzie multum, a w tym momencie jest to wynik tylko i wyłącznie braku formy u Robbena, który szuka poklasku wśród kibiców możliwością zdobywania bramek. Teraz Holender będzie pauzował przez 3-4 tygodnie z powodu kontuzji, której nabawił się w meczu eliminacyjnym z Islandią, więc sytuacja na jakiś czas ucichnie.
Oczywiście tylko do czasu powrotu wiecznie młodego Arjena do gry, ale czy to nie jest cały smaczek w futbolu? Jego kariera od samego początku przebiega jak sinusoida, od zera do bohatera. Fani talentu Robbena powinni być raczej spokojni, szczyt jego możliwości nie jest wcale już tylko legendą, więc można się spodziewać, że na jego wybitnych umiejętnościach nie tylko skorzysta Bayern, ale i… Robert Lewandowski, który strzeli jeszcze niejedną bramkę z podania Holendra. Bądźcie co do tego pewni.