Reprezentacja Polski pod wodzą Michała Probierza pokonuje Wyspy Owcze. Wygrywamy 2:0 po bramkach Sebastiana Szymańskiego i Adama Buksy. Tym samym Michał probierz staje się pierwszym selekcjonerem w XXI wieku, który wygrał swój debiutancki mecz. Jak możemy ocenić zespół po tym spotkaniu?
Reprezentacja Polski do październikowych meczów nie podchodziła z wielkim wsparciem kibiców. Oczywiście, dużo zmienił nowy trener, ponieważ należy dać Michałowi Probierzowi kredyt zaufania, co od razu winduje atmosferę wokół drużyny znacząco do góry. Kadencja Fernando Santosa zostaje odcięta grubą kreską, a atmosfera wraca do punktu wyjściowego. Zespół Probierza na start wygrał z Wyspami Owczymi, choć oczywiście można to było zrobić w lepszym stylu. Pamiętajmy jednak przy ocenianiu, że to dopiero pierwszy mecz.
Dobre debiuty
Michał Probierz w swoim pierwszym meczu na stanowisku dał szansę zadebiutować łącznie czterem zawodnikom. W pierwszej jedenastce wyszli Patryk Dziczek oraz Patryk Peda. Z ławki na placu gry pojawili się Filip Marchwiński i Jakub Piotrowski. Ci dwaj ostatni nie zagrali dużo, obaj weszli po 80. minucie, nie będziemy więc oceniać ich występów.
Jednak przechodząc do graczy z wyjściowej jedenastki, trzeba powiedzieć, że zaprezentowali się oni naprawdę dobrze. Oczywiście przypominamy, że Wyspy Owcze to żaden papierek lakmusowy. Należy jednak mimo wszystko docenić ich występy. Na początek weźmy Patryka Pedę, co do którego były oczywiste wątpliwości w związku z faktem, iż gra on na trzecim poziomie rozgrywkowym we Włoszech. Wygrywał jednak większość pojedynków, większość główek, zaliczał wybicia. Do tego pokazał to, za co wiele osób go ceni – rozegranie. Peda miał ponad 100 kontaktów z piłką, 99 prób podań na skuteczności 91%. Do tego długie piłki zagrywał ze skutecznością 67%.
Drugi z Patryków – Dziczek – też zaprezentował się dobrze. W 82 minuty zanotował 73 kontakty z piłką, 67 podań z 93% skutecznością. Również celnie zagrywał długie piłki i ogólnie często brał udział w atakach, dobrze transportował piłkę do przodu. Było go dużo i możemy ten występ oceniać naprawdę pozytywnie. Oczywiście to tylko Wyspy Owcze, ale nie powiemy, że tym meczem w oczach Probierza stracił, a w takim meczu raczej trudno jest coś zyskać.
Liderzy nie zawiedli
Przez liderów mamy na myśli zawodników, po których oczekiwalibyśmy najwięcej. Jakuba Kiwiora tutaj uwzględniać nie będziemy, bo nie możemy obrońcy Arsenalu rozliczać za mecze z takimi zespołami. Mamy tu więc na myśli Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego, Matty’ego Casha oraz Przemysława Frankowskiego. Szczególnie dobrze zaprezentowali się Szymański, Zieliński i Frankowski. Cash ciut bardziej anonimowo. Być może do tego grona, ze względu na umiejętności, powinniśmy zaliczyć Arkadiusza Milika, ale on zbyt rzadko grał dobrze w kadrze w ostatnich latach, aby oczekiwania wobec niego były rozbudzone.
Zieliński udźwignął opaskę kapitańską. Ponownie brał na siebie grę i rozgrywał. Świetne w jego wykonaniu były klasycznie długie piłki i przerzuty. Do tego zaliczył dwa kluczowe podania. Pojedynki zdarzało mu się przegrywać, ale jest to wkalkulowane w ryzyko. Widać było po nim, że jest liderem. Z kolei Szymańskiego w grze było trochę mniej, ale on skuteczność w pojedynkach miał na poziomie 100%. Do tego gdy się już pojawiał, to raczej z pewnymi konkretami.
Ale najlepszy z nich wszystkich był Przemysław Frankowski. Bardzo często schodził do środka z piłką albo zagrywał, ale również bardzo często zdobywał miejsce skrzydłem. Dlaczego w obu przypadkach bardzo często? Bo było go bardzo dużo w grze, praktycznie co chwilę pojawiał się z piłką przy nodze. Wchodził w masę pojedynków, dobrze dośrodkowywał. Do tego przyczynił się do gry w obronie, kilka razy blokując strzały. Koniecznie dodać trzeba, że zaliczył asystę i zanotował cztery kluczowe podania.
Jakiś pomysł był
I tutaj faktycznie Michał Probierz miał pomysł na ten mecz. My go w tej chwili nie oceniamy, ale był on dosyć logiczny. Reprezentacja Polski w tym meczu zagrała na dwie „szóstki” lubiące piłkę podprowadzić i dystrybuować. Zadaniem Slisza i Dziczka było piłkę odbierać od kolegów i przenosić wyżej. Gdy już to robili, oddawali ją albo na wahadło, albo do Zielińskiego lub Szymańskiego. Oni już wiedzieli, co z piłką zrobić, i dosyć skutecznie transportowali ją w pole karne, co pokazuje fakt, że oddaliśmy dziewięć strzałów z pola karnego.
Sztandarowym przykładem współpracy Zielińskiego z Szymańskim była akcja zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy, kiedy to gracz Fenerbahce zagrał na jeden kontakt, później to samo zrobił Zieliński, dzięki czemu Milik wyszedł sam na sam z bramkarzem. Został sfaulowany i gospodarze musieli grać w 10 do końca meczu. Nie zawsze udawało się piłkę przenieść przez Slisza i Dziczka, stąd duży udział w grze stoperów.
Nie wszystko stracone
Tak naprawdę to oprócz meczu Polski z Wyspami Owczymi bardzo ważny wynik dla nas padł w Tiranie, gdzie Albania pokonała Czechy 3:0. Oznacza to, że reprezentacja Polski ma awans bezpośredni w swoich rękach. Bo jeśli wygramy z Mołdawią w niedzielę, to będziemy mieli 12 punktów i mecz z Czechami.
A Czesi po wygranej z Wyspami Owczymi będą mieć punktów 11, chociaż też mecz mniej. A że bezpośredni mecz dla nas będzie końcem eliminacji, a dla Czechów po nim zostanie jeszcze jeden mecz, to sytuacja dla nas może być ciekawa. Bo jeśli w Warszawie pokonamy Czechów przy wcześniejszych wynikach, to Czesi będą mieli jeden mecz do rozegrania i cztery punkty mniej. Wystarczy więc, że wygramy oba mecze pozostałe w tych eliminacjach i awansujemy na Euro bezpośrednio, bez baraży.